Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 16-05-2009, 22:00
|
|
|
Karel odwrócił się od tej sceny wracając do swojego gabinetu. Boginka była....czysta, nieskalana, niewinna......i naiwna. Bardzo przypominała mu żonę....dalszą drogę do gabinetu zajęły mu rozmyślania o zmarłej małżonce. wreszcie dotarł do swojej siedziby. dorzucił drewna do stojącego pod trzecią ścianą kominka i zabrał się do przeglądania informacji o Akatsuki na Black Windzie. Jak na muzeum był bardzo silnie strzeżony ale to nie było dziwne skoro 20 lat wcześniej służył jako narzędzie wojny. Po przestudiowani tych informacji wyświetlił dane o budowanym w stoczni kosmicznej czymś. Zaczął przeglądać specyfikę przyszłego uzbrojenia gdy usłyszał pukanie do swoich drzwi.
-......Wejść - powiedział, drzwi się otworzyły i...... |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 16-05-2009, 22:20
|
|
|
Natomiast w jednym z podziemnych laboratoriów Kościoła tliła się szkarłatna czerwień i ponury cień wijący się na jednej ze słabo oświetlonych cel. Usłyszeć można było również szept, a słowa zlewały się w jedną, niezrozumiałą całość.
- Jak długo? - rzekł głos, a magiczny płomień pulsował w ton wymawianych słów.
- Kwestia dni. Czekamy tylko na pełnię. - odpowiedział gestykulując cień.
Więcej już zauważyć się nie dało. Bowiem znikł jarzący się promień, a wraz z nim cień i postać ją tworzący.
Tymczasem w pokoju Założyciela Bractwa Patriarcha z zaciekawieniem przyglądał się w obrazy wyświetlane przez kulę Zmienności. Gdy naglę z ciemnego kąta wyłonił się Mozarus i ukłonił się kicowi.
- No w końcu jesteś. - zaczął kic. - Jak idą przygotowania? Przeładowaliście już wszystkie runy?
- Krąg jest już prawie gotowy.
- Dobrze się spisałeś. Zajmij się teraz organizacją transportu. Możesz odejść. - Na komendę Patriarchy, Mozarus znikł w pylę dymu. Natomiast kic wrócił znów do obserwacji wydarzeń z kuli i zamieszania z Costly'm, Kitkarą, Karelem, Shizuku i Avalią. Patriarcha miał również teraz oko na Altruistę i Velga. Czekał bowiem na odpowiednią chwilę, która miała nadarzyć się lada dzień. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 17-05-2009, 20:46
|
|
|
- Najwyższy Jenerał .. – począł wyjaśniać sytuację rycerz Zakonu Nieba, jednak nie dane było mu zakończyć. Przerwał mu rzeczony jenerał – szybkim gestem ręki wyraźnie nakazując mu zamilknąć. Prychnął i wszedł do pokoju – a za nim podążyło dwóch rycerzy z obstawy. Velg, nie czekając na nic, podszedł biurku Karela. Stojąc już przy nim, spojrzał po swoich rycerzach i odezwał się do nich:
- Rozmowa prywatna. Bądźcie łaskawi strzec drzwi, żeby nikt nie posłuchał. – prawie wysyczał, a jego przyboczni szybko posłuchali. Pierwszy Sekretarz ewidentnie był w bardzo kiepskim nastroju, a wtedy drażnienie go klasyfikowało się do sportów ekstremalnych.
- Doniesiono mi, że konstruujesz jakieś dziwne konstrukcje wojskowe… To samo w sobie nie jest złe. Zastanawiające jest jednak, że ominąłeś całą drogę formalną tego zagadnienia. – zwrócił się do Karela, cedząc słowa. – Z tego powodu, dyscyplinarnie pozbawiam cię żołdu przez cały następny rok… – zawsze było lepiej nie przyznawać się, iż armia ma lekkie kłopoty z płynnością finansową – …oraz awansu, który w innych okolicznościach z pewnością byś dostał… – …jak i do tego, że możliwości awansu zbytnio nie ma… - Niemniej, twa idea jest słuszna. Przewiduję więc udzielenie wszelkiej możliwej pomocy. Co nie oznacza, że takie zachowania będą w przyszłości tolerowane. – ostatnie zdanie mówił całkiem poważnie. Karel mógł i powinien zawiadomić Wielkiego Admirała o wszelkich działaniach związanych z rozbudową floty. Prywatnych armii Velg tolerować nie zamierzał.
Wyrzuciwszy już z siebie złość, Święty Krzyżowiec zadał zasadnicze pytanie:
- A teraz bądź łaskaw wyjaśnić mi, co dokładnie planujesz. I postaraj się zrobić to lepiej niż moi szpiedzy. |
_________________
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 17-05-2009, 20:58
|
|
|
- To bardzo proste....Szefie. Nasz zakon mimo że wspaniale uzbrojony nie ma obrony przed atakiem z - podniósł palec do góry - z gwiazd. Przestudiowawszy wszelkie możliwe archiwa upewniłem się że taki atak ze strony naszych wrogów jest możliwy. Podjąłem więc odpowiednie kroki by zbudować środek obrony zdolny zapobiec takim działaniom. - po tej przemowie zapalił papierosa - oczywiście nie mogłem go stworzyć sam, niestety ziemie Kościoła są.......niezbyt zaawansowane technologicznie dlatego musiałem się posłużyć pośrednikami i ehh moimi prywatnymi funduszami. Oczywiście podjąłem już wszelkie środki zabezpieczające. wszelkie dane jakie im udzieliłem zostaną automatycznie wykasowane po zakończeniu budowy. Ich bezpieczne kopie posiadam ja - pokazał dłonią na Black Winda który zabipał przyjaźnie.
Problem w tym że po zakończeniu budowy i odkryciu braku danych zapewne nie będą chcieli oddać nam gotowego produktu próbując go skopiować dla siebie do czego nie można dopuścić. Mój wynajęty człowiek doniósł mi że budowa zakończy się jutro i w tym samym dniu nastąpi kasacja danych. dlatego będę musiał działać najszybciej jak to możliwe. Ale jeszcze nie mam źródła napędu. W tej sprawie idę właśnie do Mrocznego Kapłana Costlego - Karel podszedł do jednej z szafek wyciągając ogromny dwuręczny miecz i mieszczący się w dłoni kryształ.
- Zechcesz się udać ze mną Szefie? |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-05-2009, 16:16
|
|
|
Podziemna kaplica, wbrew temu co sugerować mogłaby nazwa, pod ziemią się nie znajdowała. A przynajmniej nie całkiem. Choć opuszczała się niemal do poziomu fundamentów, to okrywająca ją kopuła wystawała kilka metrów ponad latającą wyspę. Grupa młodych akolitów w pośpiechu uwijała się z umieszczaniem dziwnie wyglądających obiektów przy kopule. Costly w ceremonialnej szacie Mrocznego Kapłana przechadzał się po Kaplicy obserwując postęp prac.
- Ponoć miałeś osobiście zająć się przygotowaniami dessu... - Powiedziała Aki łypiąc niezbyt przyjaźnie na Kapłana.
- Przecież osobiście wydałem rozkazy! - Odpowiedział Molina z fatalnie udawanym oburzeniem.
Czas mijał, prace postępowały, a kaplica powoli zaczęła się zapełniać mniej lub bardziej potrzebnymi postaciami.
Najpierw przybyła Księżniczka Kitkara, zdecydowanie mniej potrzebna, prawdopodobnie sprawdzić, czy Molina faktycznie jest trzeźwy. Bystre oczy Kapłana odnotowały od razu fakt, że nie miała przy sobie obiecanej zapłaty. Costly postanowił na ten moment nie poruszać drażliwego tematu.
Potem przybyła Królowa Avalia, jak najbardziej potrzebna, ubrana w ceremonialną szatę Mrocznej Kapłanki. Jak zawsze od razu zaproponowała wszystkim herbatę, ale Costly rozwiał z miejsca marzenia akolitów o przerwie i w niezbyt wyszukanych słowach pogonił ich do dalszej pracy. Sam oczywiście nie omieszkał z propozycji Królowej skorzystać.
Do skosztowania herbaty zaproszeni zostali też - pod niezbyt przychylnym wzrokiem Costly'iego - przybyli totalnie niepotrzebnie chwile potem Pierwszy Sekretarz Velg i Kapitan Karel. Zdawało się jednak, że nie zauważyli ani gromów w oczach Kapłana, ani ćwiekowanej maczugi w ręku Aki, kilkukrotnie większej niż ona sama i jak gdyby nigdy nic dołączyli do poczęstunku.
- Wasza Eminencjo, oto są wspomniane artefakty. - Powiedział Karel kładąc przed Moliną spory kryształ i niezbyt imponująco wyglądający miecz.
Ci cholerni formaliści, od razu do interesów...Że też nie mógł ich przysłać bez tej obstawy... - Costly ciągnął narzekania w myślach przytakując obojętnie na słowa zgromadzonych.
- Wasza Eminencjo, przygotowania zostały zakończone. - Powiedział jeden z akolitów, który wyrośl nagle za plecami Moliny.
- Świetnie, świetnie. - Powiedział Costly wstając, po czym odezwał się patrząc na Aki: - Odpalaj!
- Dessu! - Zapiszczała Aki. Wyjęła z fałd swojej szaty miniaturowy pilot zawierający jeden wielki czerwony guzik i nacisnęła go.
Kopuła z paskudnym zgrzytem zaczęła się powoli rozsuwać, odsłaniając stojące centralnie nad kaplicą słońce. Między otwartym niebem a wnętrzem kaplicy znajdywały się dziwne szklane obiekty umieszczone tam przez akolitów. Kaplice wypełniło zimne, niebieskawe światło.
- Soczewki działają. - Stwierdził obojętnie Molina. - Czyli wszystko powinno przebiegać dobrze.
Wszyscy, poza Avalią i Moliną, wycofali się na kraniec pomieszczenia, aby pozwolić Mrocznym Kapłanom działać. Costly położył miecz i kryształ na podwyższeniu znajdującym się w centrum kaplicy. Manipulując soczewkami skoncentrował światło na artefaktach, a te zaczęły same emanować podobnym światłem. Kapłan zrobił dwa kroki w tył i spojrzał na Avalie.
- Teraz twoja rola Pani. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 18-05-2009, 18:39
|
|
|
Edit:
- Skończ z ta tytulaturą bo mnie w końcu coś trafi - zasyczała Avalia pstrykając przy okazji palcami aby pozbyć się ceremonialnych ciuchów które stanowczo ograniczały jej możliwość poruszania się i przy okazji nie są zbyt modne.
Stojąc chwile przy podwyższeniu wydała z siebie malownicze "ehh' po czym powoli uniosła prawą rękę w górę tym samym sprawiając, że artefakty zaczęły się unosic.
- Jak to szło... - mruczała do siebie przez chwilę przez co nawet Molina miał strach w oczach ale jednak wierzył, że wszystko pójdzie gładko.
- Raz, dwa, trzy - wymruczała Avalia po czym dość szybko zaczęła ruszać rękami zmieniając przy tym ułożenie palców/gesty za którymi pojawiały się smugi w sześciu kolorach. Nie całą minutę później białogłowa uniosła ręce nad głowę nad którymi zebrał się cały "pył" jaki został po artefaktach. Pewno gdyby dziewczyna mogła zobaczyć minę towarzyszy ujrzała by załamanych do granic możliwości akolitów, Karela, Kitkare i za pewne bladego jak ściana Molinę. Jednak nie przejęła się tym zbytnio, wiedziała dobrze co robi, to było stare zaklęcie którego nauczyła się na swojej ojczystej planecie.
Wypowiedziana jeszcze tylko na szybko formułka w obcym języku i tak oto bez, żadnych świateł, wybuchów i innych takich tylko z lekkim "pfu" artefakty zamieniły się w różowego pluszowego misia którego wzięła w ręce i mocno przytuliła - Kawaii, ne? - Powiedziała z uśmiechem do gromady która trochę pobladła i nie była pewna tego co widzi.
- No co? Nie zdefiniowaliście jak to ma wyglądać na koniec! - powiedziała z udawanym oburzeniem pięcioletniego dziecka i rzuciła misia w stronę Karela który nie pewnie złapał owe "coś" - niestety formy nie da się już zmienić - powiedziała na odchodnym dziewczyna i zniknęła w mhrocznie-hróżowym dymie. |
|
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-05-2009, 19:37
|
|
|
Do skonsternowanego towarzystwa wkroczyła Shizuku na żółtym kucyku z blado różową grzywą. Zauważyła, że w pomieszczeniu znajduje się pokaźna ilość członków bractwa, a także filiżanki po herbatce. Zachmurzyła się na chwilę w związku z tym, że jej na tą "imprezę" nie zaproszono, ale w życiu by się do tego nie przyznała. A przynajmniej na razie. Postanowiła jakoś to sobie odbić.
I wtedy właśnie zauważyła uroczego, różowego misia w rękach Karela. Nie zastanawiając się długo chwyciła go, mocno uściskała po czym z figlarnych uśmiechem rzekła - Jak miło z waszej strony, że zrobiliście go dla mnie. Co prawda nie wiem skąd wiedzieliście, że miałam takiego samego w dzieciństwie, ale pewnie już macie swoje sposoby. - przyłożyła palce do brody unosząc ją lekko, jakby się nad czymś zastanawiała po czym dodała - No nic, jeszcze raz dziękuję, a teraz żegnam, bo ważne sprawy gonią.
Wskoczyła na kucyka i z misiem pod pachą, wzbiła się w powietrze. |
_________________
|
|
|
|
|
Morg
Dołączył: 15 Wrz 2008 Skąd: SKW Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 18-05-2009, 20:29
|
|
|
Nad Kościołem, w górnych granicach troposfery niespodziewanie otworzył się portal, po czym wypadł z niego spowity w czarne (i magiczne, bo jaki człowiek by wytrzymał bez odpowiedniej ochrony w takim zimnie?) szaty mężczyzna i zaczął szybko spadać w kierunku lądu. Kiedy, prując w dół, wpadł w końcu w zasięg radarów, uruchomił się niedawno zbudowany system bezpieczeństwa Kościoła. Koła zębate ruszyły, ustrojstwo zazgrzytało i... mało efektownie się wyłączyło. Morg wylądował tuż obok.
- Huh, widzę, że ichnie Służby Ochrony Pogranicza, tudzież Gwardia Patriarsza oraz "zabezpieczenia" mechaniczne mocno tutaj zawodzą... - sarkastycznie stwierdził członek jednej z najstarszych istniejących organizacji, po czym popatrzył na biegnących ku niemu Gwardzistów podlegających Karelowi i, wzorem widzianej niegdyś kreskówki, spuścił im kowadła firmy ACME na głowy.
- Łamagi... - mruknął Morg, po czym zbliżył się do maszyny i zaczął studiować jej konstrukcję. Po paru minutach parsknął śmiechem: Tą konstrukcję musiał zaprojektować jakiś kompletny laik. Nie, gorzej, przecież nawet największy ignorant nie wpadłby na pomysł wygładzenia kół zębatych... chyba po to, żeby nikt się nie pokaleczył - rzekłszy to odszedł od tego diabelnego ustrojstwa, po czym - ku jego (acz już nie tak wielkiemu, jak wcześniej) zaskoczeniu - rozpadł się ono na części pierwsze. Taaak, projektant zdecydowanie powinien uświadomić sobie konsekwencje stosowania tekturowych wsporników... choć może lepiej nie - w ten sposób będzie ciekawiej.
- Po co ja tu tak właściwie przyszedłem...? - zaczął zastanawiać się mężczyzna - Ach tak, niejaki Towarzysz Velg wyzwał mnie kiedyś na pojedynek, ale zapomniało mu się chyba podać powodu... cóż, Nuda wzywa, Chaos czeka! - zakończył swoje głośne myśli, po czym udal się na zwiedzanie Kościoła, mając cichą (ale bardzo niewielką) nadzieję, że gdzieś może się natknie na Velga... |
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-05-2009, 20:37
|
|
|
Jeżeli było coś, czego Costly'iemu odmówić nie można było, to talentu do bezbłędnego wyczuwania właściwego momentu do zniknięcia bez zwracania na siebie uwagi.
Takowej sztuki dokonał w tym momencie Kapłan, który wprawiony uczestnictwem w dziesiątkach analogicznych sytuacji w momencie zdał sobie sprawę z skali zamieszania, które za chwile wybuchnie i od razu wykorzystał to znikając po angielsku.
Molina szedł raźno w stronę centralnej części Kościoła, zadowolony, że udało mu się załatwić swoją część w rytuale i może teraz wreszcie wrócić do swoich zajęć. Zastanawiał się tez po drodze jak to się stało, że rytuał w którym miał wziąć udział tylko on i Avalia zamienił się w swoiste zebranie towarzyskie. W pewnym momencie Costly przystanął, zmrożony ponurą myślą.
- Nie odebrałem od Kitkary zapłaty... - Uświadomił sobie po fakcie.
Cóż, będzie trzeba odwiedzić Księżniczkę w tej sprawie później. Najlepiej dużo później, aby nie ryzykować uwikłania się po raz kolejny w całe zamieszanie.
Już w gorszym humorze Costly udał się do swojej komnaty. Aki po drodze uporczywie przypominała mu, że ma dziś przyjąć kilku zagranicznych dostojników przybywających w różnych sprawach do Kościoła. W efekcie zamykając za sobą drzwi swojej komnaty Molina był już całkiem pogrążony w ponurych myślach.
- Spoiler: pokaż / ukryj
-
Odnośnie postu wyżej - był bym wdzięczny za nie wstawianie na teren Kościoła rzeczy nie mających tutaj żadnej racji bytu. Wszelaka technologia w obrębie Kościoła jest całkowicie i absolutnie nieskuteczna i z tego też powodu nie występuje tu. Wszelakie urządzenia czy konstrukcje działają na zasadach magicznych. To tak co by uniknąć nieporozumień w przyszłości |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-05-2009, 21:35
|
|
|
Shizuku wzbiła się w powietrze po czym, gdy nie napotkała oporu ze strony zebranych, pomknęła na swym kucyku przed siebie. Złapała "wierzchowca za grzywę, pochyliła się, tak, że jej długie włosy łopotały na wszystkie strony. I wtedy w tym zachwycającym pędzie wpadła na dziwnego osobnika spacerującego po kościele.
Bogince wydawało się, że ktoś przesłonił jej oczy czarną szatą, a w głowie szumiało morze. Po chwili doszła do siebie, zaraz za nią kucyk, a w końcu tajemniczy jegomość z którym właśnie miała okazję doświadczyć bliskiego, acz krótkiego kontaktu fizycznego. Wstała, otrzepała się, po czym kucneła i trzymając ręce na kolanach spytała się mężczyzny: Czy wszystko w porządku? Wybacz, trochę mnie poniosło z tą szybką jazdą, a raczej lotem.
-U mnie raczej w porządku, choć raczej nie często wpadają na mnie kucyki z pannami na grzbietach. - odrzekł, pocierając się o kość ogonową. - A czy to nie jest przypadkiem twoje? - zapytał wskazując na różowego misia.
-Ach! Ferdynandzie! - wykrzykneła Shizuku, która już zdążyła wymyślić dla masktotki imię.
I to właśnie usłyszał Costy, który był równie zaskoczony nagłym spotkaniem, co dwójka rozwalona na podłodze. No i nie zapominajmy o misiu i kucyku. Cała czwórka wbiła wzrok w zdziwionego Costlego. |
_________________
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 18-05-2009, 22:00
|
|
|
Za boginką z szumem powietrza pojawił się Karel.
- Bardzo przepraszam ale to moje - powiedział wyrywając jej pluszowego misia - Black spadamy - powiedział do towarzysza a droid posłusznie zamienił się w motocykl. Wskoczył na niego a następnie ten otworzył dziurę czasoprzestrzenną do planety Adeghan ale jej nie zamknął.....na wyraźne polecenie Karela....Kapitan spodziewał się pogoni a mogła ona słuzyć jako idealna dywersja. Zimny wiatr planety miotał jego włosami gdy zmierzał w kierunku stoczni. Rozległ się huk gdy pojazd przekroczył barierę dźwięku.
(jako że zmienia się miejsce akcji ewentualną pogoń proszę o pisanie w ,,Poza Świątynią". |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 18-05-2009, 22:09
|
|
|
- KAREEEEEEL... TYYYYYYYY...! - wykrzyczał za oddalającym się Karelem Pierwszy Sekretarz MACa, któremu akurat zdarzyło się w owej chwili wejść. Chwilę później pomiarkował się jednak, iż krzyczeć mu nie przystoi. Choć, z drugiej strony, wyrywać kobietom pluszaki nie przystawało jeszcze bardziej.
- Bardzo przepraszam za maniery owego niewychowanego gbura. Jeszcze nie zdołałem nauczyć go odpowiednich zachowań... - powiedział Najwyższy Jenerał przepraszającym tonem. - ... aby jednak osłodzić ci twą stratę, pragnę donieść, iż moim ludziom prawie udało się już odtworzyć antycznego różowego pegaza.
A dokładniej - poproszę Feia, aby to zrobił... - dodał w myślach, notując ową konieczność. Uczynił to, po czym popatrzył na drugiego obecnego.
- Jeśli się nie mylę, mam przyjemność z niejakim... Morgiem? - tu uczynił pauzę, jakby czekał na potwierdzenie - Jeśli chodzi o pojedynek - pragnę donieść, że czwarta sekcja wydziału Stosunków z Organizacjami Heretyckimi jeszcze nie załatwiła spraw formalnych, więc będzie musiał pan poczekać. - rzucił, starając się w miarę taktowny sposób zbyć wizytatora. - A... jeśli chodzi o jakieś posłanie dyplomatyczne - obawiam się, że aktualnie cały wydział dyplomatyczny jest przytłoczony liczbą wszelakich wniosków, więc również będzie musiał pan poczekać. |
_________________
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-05-2009, 07:29
|
|
|
Mroczny Kapłan w zasadzie zdziwiony być powinien. Oglądał następujące po kolei po sobie wydarzenia w milczeniu. Różowy kucyk z Shizuku na grzbiecie staranował nieznajomego mężczyznę. Następnie wpadł Karel i nastąpiła seria zdarzeń z cyklu "to moje grabki!". Zakończona mało subtelną ewakuacją przez portal. Do tego doszedł zachowujący śmiertelną powagę w obliczu całej tej sytuacji Pierwszy Sekretarz. Molina zdecydowanie powinien być zdziwiony.
Costly nie był zdziwiony. I to właśnie go najbardziej denerwowało.
Kapłan mocno klasnął dłońmi. Portal zamknął się.
- Wybaczcie mi, Bracia i Siostry, pilne sprawy mnie wzywają, jak zauważył Pierwszy Sekretarz. - Powiedział z ukłonem, po czym zatrzymał wzrok na chwilę na obcym. Brak stroju lub emblematów właściwych Bractwu wskazywał wyraźnie, iż jest tu gościem.
- Wszelakie spotkania odbywają się zgodnie z wyznaczonym terminarzem. - Dodał, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł wyjątkowo zadowolony z tego, że udało mu się nie wybuchnąć. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-05-2009, 10:03
|
|
|
Najwyraźniej stoicki spokój służył Molinie. Jednak to nie wszystkie niespodzianki jakie na niego czyhały. Nie zdążył dobrze oddalić się od epicentrum zamieszania, a już za rogiem czekała na niego widmowa kopia Patriarchy.
- No, w końcu jesteś. - Rzekł uśmiechając się paskudnie Założyciel Kościoła.
- Czym zasłużyłem sobie na to spotkanie. - Skinął Molina w stronę Patriarchy, w myślach raz jeszcze analizując swój spokój.
- Widzisz Costly... - kic zaczął z wolna tłumaczyć - mamy tu dość poważne problemy logistyczne do obmówienia i nie, nie chodzi mi o tą przysłowiową szopkę, ni o tą zabawę w ganianego. Mam nadzieję więc, że zrozumiałeś. Czekam na Ciebie u siebie i liczę na rozmowę w cztery oczy i tyleż też uszu.
Po tych słowach widmowa postać Patriarchy rozproszyła się jak smuga światła, a wewnętrzny spokój Costly'ego został oddany kolejnej próbie.
* * *
Kolejną osobą nawiedzoną przez wielką postać Patriarchy był Altruista, Najwyższy Kapłan, we własnej osobie. Tuż przed modlącą się Jego Mości, pojawił się kic i rzekł.
- Twe modły zostały wysłuchane. Mamy nową okazję pokazać potęgę MACu.
Altruista momentalnie zebrał się na równe nogi i po przysłuchaniu się słowom Patriarchy błyskawicznie odpowiedział.
- Kiedy, gdzie i jak?
- Już za niedługo. Jak na razie przygotuj się duchowo do wyprawy.
- Zawsze jestem gotów sławić MAC! - Odpowiedział podekscytowany Altruista.
- Wszystko w swoim czasie, - uspokajał Patriarcha, znikając w mętnym blasku księżyca - wszystko w swoim czasie...
* * *
Kolejna iluzja Patriarchy przyglądała się z jednego z dachów budynków dziedzińca. Tam też wiedział zabawę obcego, berka i inne wręcz komiczne wydarzenia. Jak cień, postać Patriarchy zleciała na ziemię, kryjąc się w opadającym już pylę. Iluzja kica stanęła niezauważalnie za nowym gościem Bractwa. Następnie ledwo widocznie ukłoniła się przed młodą Panią Koników Pony. Potem zaś spojrzała na Admirała, dając mu znak, że Założyciel Bractwa nie próżnuję. Nie było jednak czasu na jakiekolwiek tłumaczenia. Ponieważ ledwo dostrzegalna iluzja Patriarchy skurczyła się i już pod całkowicie niewidoczną postacią zaczęła towarzyszyć nowemu przybyszowi, mając na niego baczne oko.
* * *
Jednak prawdziwy Patriarcha przebywał w swojej komnacie, oglądając wszystko na przemian, dzięki swoim iluzją, lub Kuli Zmienności. Sytuacja była co najmniej nietypowa. Dziwny spisek Karela, który już dawał wcześniej znaki niekompletnej subordynacji. Natomiast martwiło go również przywiązanie Kitkry do nowego członka MACu, co nie było miłe dla Patriarchy. Kolejna sprawa to dziwny rytuał sam w sobie. Jak Molina połasił się na dobra majątkowe, a Avalia znów pełna chęci, udowodniła znów swoją moc, tak też samo przeznaczenie nowego miśka było okryte mgłą tajemnicy. Mimo jednak tych wszystkich zmian w kościele, to jednak nowy gość najbardziej niepokoił Patriarchę. Czas w jakim się zjawił w Kościele Praworządności był zbyt podejrzany, jakby wiedział o planach Patriarchy. Jednak nie było to możliwe. Kic nie mógł sobie wyobrazić szpiega, który byłby wstanie nadążyć za jego mamidłami i iluzjami, a wśród stolicy wiary nie było możliwości, aby ktokolwiek był w stanie umknąć zmysłom Patriarchy.
- Trzeba zachować większą ostrożność niż zwykle, ale nie może na tym ucierpieć nasz rytuał. - Zagłębiał się w myślach Patriarcha. - Costly, w końcu może zapracować na swoje potrzeby. - Myślał uśmiechając się niecodziennie Patriarcha. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-05-2009, 13:01
|
|
|
Shizuku, na początku nie wiedziała za bardzo co dzieje się wokół niej. Zbyt dużo osób, dialogów i zdarzeń jak na jedną chwilę. Patrzyła jak Ferdynad zostaje porwany przez Karela do innego świata.
Zachowanie nowego członka MACu było conajmniej nieodpowiednie. Nie dość, że nie okazał szacunku, bądź co bądź kobiecie, a do tego starszej rangą (wszak była dłużej członkiem) to jeszcze ją okradł! Co prawda, jej wejście w posiadanie Ferdynada nie było za "przejrzyste", ale jako, że nikt jej nie gonił stwierdziła, że może go sobie przywłaszczyć.
Chwilę się zawachała, po czym otworzyła wcześniej zamkniętą dziurę i ruszyła w pogoni za Karelem, na swym ŻÓŁTYM kucyku. "Już ja mu pokażę" - pomyślała. |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|