Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 01-06-2009, 22:12
|
|
|
Kic z lekkim zaciekawieniem spoglądał na Mrocznego Kapłana Costly'iego. Przyszedł on do komnaty Patriarchy osobiście złożyć raport dotyczący sytuacji gdzieś na kresach ziemi MAC. Raport musiał zawierać zaiste ciekawe informacje, skoro Molina pofatygował się z nim do Kica osobiście.
- Przeczytaj mi raport Kapłanie. - Powiedział Kic rozwalając się na kanapie. - Oczy mnie bolą, szkoda marnować je na czytanie.
Costly zgrzytnął cicho zębami.
- Aki.
- Dessu! - Zawołała elfka łapiąc raport w swoje małe dłonie.
- Do Jego Ekscelencji Nadintendenta Kościoła w Bractwie Melior Absque Chrisma, Arcyszpiega Bractwa Carlosa Yaira Costly'iego Moliny...
- Do meritum, meritum! - Wołał Kic niecierpliwie machając ręką.
- Dessu...- Mruknęła Aki patrząc na Patriarchę jak na robaka. - W mieście Seahaven wybuchła rewolucja. Może być tak?
Kic zignorował sarkazm elfki.
- Opowiedz mi o tym mieście Arcyszpiegu. - Powiedział do Kapłana.
- Ekhm...- Costly spojrzał groźnie na swojego rozmówcę. - Seahaven leży u południowych krańców ziem Bractwa, nad morzem. Miasto położone jest w sporej części bezpośrednio nad wodą, zamiast ulic wybudowane są tam kanały wodne, dlatego w godle miasta występuje gondola, będąca najpopularniejszym lokalnym środkiem transportu. Znajduje się ono pod naszą stałą obserwacją, gdyż od dawna miejsce to słynie jako regionalna stolica kultury i sztuki.
- Znajduje się zatem pod waszą nieustanną obserwacją. - Powiedział Kic spoglądając na Kapłana. - A mimo to wybuchła tam rewolucja Kapłanie?
A ty nawet nie wiesz co to za miasto, choć nazwa ta przewija się w co drugim raporcie jaki ci wysyłam , pomyślał Molina.
- Region ten od dawna był niebezpiecznie liberalny, ostatnie wydarzenia okazują, że czas to zmienić. Wierzymy, że rewolucja została rozpoczęta przez masonów, prawdopodobnie powiązanych z wrogimi nam organizacjami. Po rozbiciu garnizonu MAC w mieście rebelianci ogłosili szereg heretyckich dekretów. Między innymi stwierdzili, że każdy człowiek ma niezbywalne prawo wyznawać wiarę wedle swojego wyboru...
- CO?! CO TO ZA BLUŹNIERSTWA?!
Zawołał Najwyższy Kapłan Altruista z hukiem otwierając drzwi. Jak te słowa dotarł do jego uszu - diabli wiedzą.
- Władza w mieście oddana została w ręce ludu. Nazwano to demokracją. - Kontynuował dalej Costly nie przejmując się podskakującym i krzyczącym Altruistą. - Wydali także dekret nazwany Kartą Praw Człowieka, zawierający szereg bluźnierczych bzdur.
Dłużej ignorować Altruisty już się nie dało. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 02-06-2009, 17:00
|
|
|
Altruista był mocno wkurzony, raport Costly'iego wyprowadził go z równowagi. Ze złości trzasnął pięścią jednego z gwardzistów. Biedny mężczyzna złapał się za twarz i osunął się na posadzkę.
- Seaheven? Bunt? REWOLUCJA? - Blada twarz Altruista przybrała purpurowego koloru. - Co to ma znaczyć? I kiedy to się stało? - Zaczął krążyć nerwowo na bosaka po komnacie
- Do rewolucji doszło wczorajszej nocy, a ja dopiero dzisiaj otrzymałem pełny raport. - Odpowiedział na pytanie Costły.
- Demokracja? Wyznawanie wiary wedle własnego wyboru? Przecież to jest herezja! - Ryknął Altruista. - To nic innego jak plugawa herezja! Seaheven zostało wcielone do naszej MAC-owskiej rzeszy. A to dla każdego miasta powinno być wspaniałym wyróżnieniem, zaszczytem. Ja sam błogosławiłem to miasto w imieniu Kica. Jak oni mogli to zrobić? Jak oni mogli odwrócić się od naszych nauk? Przecież pokazaliśmy im prawdziwą drogę do zbawianie. Byli pod nasza ochroną. Opiekowaliśmy się nimi jak ukochanymi dziećmi. Niczego im na dodatek nie brakowało.
- Oprócz własnego zdania. - powiedział sobie w myślach Costly.
Za pomoc którą im ofiarowaliśmy - Najwyższy Kaplan kontynuował dalej swój monolog. - oni odpłacili nam zdradą, jakimś irracjonalnym buntem. A to wszystko wina tych Masonów, oni są źródłem zła. - Altruista kipiał coraz bardziej gniewem - Oni doprowadzili do tej rewolucji! Zawsze byli pyszni i wywyższali się ponad innych. To, że się wywyższali ponad innych to pół biedy, ale oni dodatkowo wywyższali się ponad naszego umiłowanego Patriarchę. Trzeba ich raz na zawsze wyeliminować - Altruista zwrócił się teraz w stronę Kica.
- Panie. - Klęknął przed swoim bogiem. - Każ zwołać armie i poderwij Kościół na Seaheven. - Tych zdrajców musi spotkać zasłużona kara. Nie możemy dopuścić do tego by masońska zaraza dostała się do innych prowincji. Zniszczmy Seaheven wraz ze złem które je splugawiło. Użyjmy Sospitariusa. Tak! Użyjmy go! Tym sposobem ocalimy dusze mieszkańców miasta i zakończymy tą rewolucje. Proszę cię, Panie - Altruista zaczął całować Kica po dłoni. Westchnął głośno przy tym, bo dłoń Patriarchy była taka miękka.
- Wyruszmy na Sehaven, nikt nie może podważać twoich nauk. Ukarzmy ich...
Kic doskonale wiedział, że musi coś ze zbuntowanym miastem zrobić. Po dość długim namyśle wstał ze se swojego tronu. |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 02-06-2009, 20:31
|
|
|
Tymczasem pokrywa chmur nad Kościołem Praworządności przebił dziób międzyplanetarnego statku kosmicznego MAC-01 ,,Espadon". Olbrzymi okręt poruszał się niczym spokojny-wieloryb który jednak w obliczu zagrożenia może być największym niebezpieczeństwem na morzu.
Statek zniżał się coraz niżej i niżej aż zrównał się z latającą górą. Z boku wysunęły się haki które delikatnie jak na maszynę acz pewnie chwyciły nadające się nieużywane elementy góry bez uszkadzania ich jednak. Z boku statku wysunął się pomost po którym przeszedł kapitan okrętu schodząc na ,,ląd". Za nim podążała załoga. Po chwili przed pomostem w dwóch równych rzędach podwładni Kapitana Straży. Wyprężyli się w salucie gdy mijał ich ubrany w mundur kapitana floty zwierzchnik. W pewnym momencie jeden z gwardzistów wysunął się przed szereg.
-Sir!
- Tak?
- Mam pytanie Sir!
- A więc pytaj.
- Jak to możliwe że ten oto obiekt techniki działa a nawet swobodnie lata w obrębie Kościoła?
- Gdyż jest w przeciwieństwie do innych mu podobnych napędzany magią....to wszystko?
- Tak Sir! Dziękuję Sir!
- Nie ma o czym mówić - odpowiedział, po czym zwrócił się do pozostałych - Spocznij!
Jak wygląda sytuacja?
- Sir mamy bunt w Seaheven.
- Seaheven......szkoda żyją tam wspaniali ludzie a miast słynie z restauracji......wielka szkoda że podjeli tak nierozważną decyzję......załadować statek w prowiant. Możliwe że jak wrócę udamy się tam w drogę. - powiedział po czym udał się na spotkanie odpowiednio z Mrocznym i Najwyższym Kapłanem. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 02-06-2009, 21:02
|
|
|
Velg, przyleciawszy do Kościoła Praworządności w postaci ptaka, nie próżnował. Siedząc na parapecie, przysłuchiwał się długiej tyradzie Altruisty - a pod jej koniec zdecydował się zmienić swą postać na znanego wszystkim Najwyższego Jenerała Bractwa Melior Absque Chrisma. Z krzywym uśmiechem na twarzy, który jednak dobrze maskował pod fasadą gorliwej wiary.
- Wasza Wysokość... - zaczął z namaszczeniem, wcześniej oddając pokłon przed Patriarchą i ceremonialnie całując pierścień na palcu Najwyższego Kapłana - Z ubolewaniem, ale muszę sprzeciwić się zamiarowi użycia Sophitarusa. Wszyscy wiemy, że dzielnie i dobrze jest rozgromić niewiernych - lecz śpieszę ci donieść, że Seahaven jest wielkim miastem... i największą twierdzą na naszym południowym pograniczu. Jeśli mielibyśmy zniszczyć tych buntowników - nie byłaby to decyzja optymalna ani pod względem ekonomicznym, ani pod względem militarnym. Bowiem, zniszczenie Seahaven pozbawiłoby mnie głównego punktu oparcia na południu. To z kolei wymusiłoby zwiększenie sił stacjonujących w okolicznych prowincjach - co z kolei wiązałoby się z większym obciążeniem finansowym, na skutek konieczności płacenia im żołdów. Potrzebowalibyśmy więcej pieniędzy - tymczasem, wskutek zniszczenia wielkiego miasta handlowego, finansów by nam nie starczało. Spowodowałoby to konieczność oddelegowania części mych armii polowych do strzeżenia naszych posiadłości, co zmniejszyłoby nasze możliwości działania. Summa summarum, gromiąc Seahaven, wybieramy mniejszą ilość heretyków do rozgromienia... - próbował perorować dalej, ale Altruista mu przerwał.
- MÓWIMY TU O WIERZE! JEŚLI WIARA WASZA BĘDZIE CHOĆBY TAKA, JAK ZIARENKO GORCZYCY, ZAPRAWDĘ POWIADAM WAM - KŁOPOTÓW FINANSOWYCH MIEĆ NIE BĘDZIECIE! - wrzasnął Altruista w ekstazie. Po chwili dołączył do niego kic, widać chcący dla zabawy zniszczyć jakieś miasto...
- Kimże jestem, by kwestionować słowa Najwyższego Kapłana i osąd kica? - odrzekł Pierwszy Sekretarz, maskując westchnienie. - Niemniej... Korzystając z okazji pragnąłbym donieść o zauważonych przeze mnie nieprawidłowościach... Mianowicie - statek MACS "Espadon", którego wizyta miała nie dojść do skutku, właśnie zadokował do Kościoła Praworządności... I, dalej - jacyś HERETYCY... - nacisk na to słowo powinien zainteresować Altruistę - ... najwyraźniej powzięli sobie za cel dezorganizację naszego systemu państwowego - inaczej bowiem nie mogę wytłumaczyć samowoli systemu decyzyjnego Melior Absque Chrisma, który dokonał zamachu na Trójjedność struktur Bractwa przez zatajenie ważnej informacji przed Pierwszym Sekretarzem oraz... nakłonienie kapitana straży do działań samowolnych. - skończył... I czekał na werdykt. |
_________________
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 02-06-2009, 22:15
|
|
|
Jeden za drugim, trzeci za czwartym. - kic nie mógł się oprzeć myśli, że cały czas ktoś go podsłuchuję, dogląda i bacznie obserwuję. Dowodzone to było wiele razy wcześniej, teraz tylko potwierdzone. Patriarcha po raz pierwszy poczuł się jakby ktoś lepiej obserwował i podsłuchiwał kościół niż on sam. Było to dla niego co najmniej irytujące. Już od rana siedział nad różnymi sprawami, aż tu przybył Molina, później znikąd wtargnął Altruista, a na koniec wysłuchał przynudnawej tyrady Velga. Gdyby tego było mało, to jeszcze do jego świętego sanktuarium śmiał wtargnąć jakiś złom z dziwnymi uchodźcami. Gdyby Patriarcha był w tej chwili sam, to skorzystał by z rady ściany. W tym jednak przypadku wypadało wyładować frustrację w nieco inny, bardziej cywilizacyjny sposób…
- Zrównajmy z ziemią Seaheaven! Będzie to doskonała nauczka dla tych nieudaczników! - Wręcz wrzasnął Patriarcha, wyładowując skumulowaną w sobie złość. - Finanse się znajdą. Od czego są podatki i od czego mam Was? - Spojrzał na Velga i Molinę, a jego twarz przedstawiała dziwną mieszankę euforii i gniewu. Altruista niemal nie posiadał się z radości słysząc te słowa, co chwilę przytakując i energicznie machając rękoma.
- Przyda się również od czasu do czasu poćwiczyć strzelanie do kaczek... Na pewno mnie to zrelaksuje. - Dodał w myślach kic, a następnie zwracając się do Costly'ego i Velga rzekł. - No ruchy... trzeba przygotować wojsko... i nie zapomnijcie pozbyć się tej kupy złomu stąd.
- I niby co mamy z tym zrobić, dokonać abordażu, a później sprzedać ją na targu za bezcen. - Dodał półgłosem Costly.
- Wierzę w waszą pomysłowość i inwencję twórczą. Na pewno sobie poradzicie, a jak na razie mam inne... istotne sprawy na głowie. - Zripostował obojętnie kic, znów rozsiadając się na fotelu. - No... możecie już działać. - Dodał w pozycji półleżącej. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 03-06-2009, 09:23
|
|
|
Costly zacisnął zęby, aby nic nie powiedzieć.
Seahaven. Siódme co do wielkości miasto Bractwa Melior Absque Chrisma. Ponad sto tysięcy ludzi, 650 grzywien dochodu z podatków rocznie. Huta żelaza w Seahaven, ponad 500 centnarów produkcji rocznie. Największa okoliczna fabryka farb i barwników. Centrum przemysłu tkactwa. Jedni z najlepszych stolarzy na ziemiach Btactwa. Stolica sztuki ziem południowych. Jak donoszą szpiedzy, rebelianci oszczędzili muzea i galerie, za cenę wartości samych dzieł sztuki zgromadzonych w mieście można by utrzymać całość armii Bractwa przez rok.
Tak po prostu zniszczyć?
- Panie...dlaczego miasta po prostu nie zdobyć? - Spytał Costly.
- To ma być symbol Kapłanie! - Zawołał Altruista kładąc dłonie na ramionach Moliny. - Symbol grozy! Symbol zniszczenia! Niech każdy heretyk wie, że czeka go zguba. Niech boją się zdradzić! Niech boją się Kica! Bogobojność to podstawa wiary!
Dać dziecku grabki... - pomyślał Costly patrząc na pełne zapału oblicze Najwyższego Kapłana.
- Ekhm...udam się oczekiwać na dalsze informacje. - Powiedział chłodno Molina wychodząc z komnaty. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 04-06-2009, 18:40
|
|
|
I tak oto tu dotarła. Choć ojciec wysłał jej zaproszenie, nie miała odwagi przekroczyć progu świątyni. Rozglądała się dookoła. Było tu pełno żołnierzy szykujących się do walki. Dostrzegła też Rycerzy Nieba, podwładnych Velga. Zaczepiła jednego i spytała co się dzieje.
- Wyruszamy zniszczyć Seahaven, panienko.
Ta wiadomość ją zamurowała. Odwiedziła to miasto miesiąc temu, pełne zapracowanych ludzi, wędrownych kupców i bawiących się dzieci. I nagle ten sielski obrazek zmienił się w jej wyobraźni w płonące zgliszcza. Jak to?
Była całkiem skołowana, a jej żołądek ściśnięty. Spytała o powód tej decyzji.
- Rewolucja masonów. Wprowadzili jakąś demosrację... nie zaraz demokrację! Odwrócili się od wiary, a teraz spadnie na nich święty gniew!
Zaczął padać deszcz. Dziewczyna stanęła pod zdobionym pawilonem i otuliła się szczelniej płaszczem. Jeszcze raz spojrzała na zaproszenie od ojca. Było wypisane na ozdobnym pergaminie, kształtnym, starannym pismem. Otrzymanie tej wiadomości to jak dotąd najbardziej podniosła chwila w jej życiu. Szkoda że w takim momencie... |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 04-06-2009, 19:13
|
|
|
Mroczny Kapłan Costly przechadzał się po obrzeżach latającej wyspy nadzorując załadunek zapasów. W zasadzie jego nadzór konieczny nie był, ale był dobrym pretekstem, aby wyrwać się samobiczującego się towarzystwa.
Tak przechadzając się Molina zauważył nieznajomą twarz młodej kobiety. Przystanął aby przyjrzeć się ciekawemu zjawisku. Nieznajoma w ręku trzymała jakiś list, spoglądała co chwilę na Kościół niepewnym wzrokiem. W pewnym momencie spytała o coś jednego z uwijających się wojaków.
Tak, nie było wątpliwości. Gość.
Costly, jak przystało na osobę zarządzającą administracją Kościoła Praworządności, postanowił przywitać gościa.
Kapłan wolnym krokiem podszedł do młodej kobiety i skłonił się lekko.
- Witaj nieznajoma, nazywam się Carlos Yair Costly Molina. Widzę, że jesteś nietutejsza. Czy mogę jakoś ci pomóc?
Kobieta mocniej ścisnęła list który trzymała w ręku i uśmiechnęła się lekko.
- Tak, ja...
- Wybacz. - Powiedział Molina podnosząc rękę. - Nie chcę przerywać ci w pół słowa, ale musisz wiedzieć jedną rzecz, powiem ci to więc od razu, zanim zapomnę.
Costly zrobił kolejny krok w stronę nieznajomej i teatralnym szeptem zaczął mówić:
- Jeżeli zauważysz bladego kapłana gadającego do siebie i chodzącego tanecznym krokiem, to uciekaj gdzie pieprz rośnie. Oto jest Najwyższy Kapłan Altruista, postać, której bać się należy.
- No. - Powiedział Costly znowu normalnym tonem uśmiechając się szeroko. - Co więc sprowadza cię do Kościoła Praworządności? |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 04-06-2009, 20:34
|
|
|
- Zniszczenie Seahaven? Mistrzu, to nakazałeś...? - zza głosu dobiegł donośny głos brata Filipa, kwestionującego sens zniszczenia miasta.
- Seahaven zostanie zniszczone z rozkazu Altruista w mocy kica. W nieomylność Patriarchy wierzysz? - dobiegła pełna irytacji odpowiedź Pierwszego Sekretarza. Czwarty raz mnie już o to pytają... I jeszcze muszę udawać, jakoby stało się to za moim przyzwoleniem i zgodą - bo inaczej straciłbym cząstkę skąpych wpływów, które posiadam. - przemknęło mu przez głowę Tą mówił już szeptem - tak, aby służący za "czujkę" brat Aleksander w razie czego był w stanie zauważyć nadchodzącego Najwyższego Kapłana. Velgowi jedna noc na ziarnku grochu więcej nie zaszkodziłaby. Jednakże z bratem Filipem sprawa miałaby się zupełnie inaczej, a ów nie miał zamiaru tracić wartościowego podwładnego z powodu bezsensownej kwestii.
Wtem jednak, Jego Ekscelencja Pierwszy Sekretarz dostrzegł Costly'ego i Sasayaki. Gestem nakazał bratu Filipowi wstrzymać się, po czym podszedł do córki.
- Witaj, Sas. - powiedział z autentyczną radością, przytulając córkę - Mam nadzieję, że ludzie po drodze nie próbowali na ciebie nastawać? W innych okolicznościach posłałbym ci karetę z eskortą, jednakże ostatnio taka podróż byłaby czasochłonna i niebezpieczna... Zwłaszcza dla ciebie.
Stojący na korytarzu zapamiętali, żeby być mili dla nowoprzybyłej. Nieczęsto widziano, aby zwierzchnik wszystkich sił zbrojnych tak otwarcie się z kimś spoufalał - więc przytulenie, choćby własnego dziecka, musiało być znakiem pewnych faworów, które osoba owa mogłaby wykorzystać w niekończącej się grze o władzę.
- Costly... Oto jest Sasayaki - którą uznaję za własną córkę. I która przybyła tutaj na moje zaproszenie. - rzekł, już poważniej, do Mrocznego Kapłana. |
_________________
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 04-06-2009, 22:03
|
|
|
Tymczasem tego wieczora.......
Karel doskonale ułożył sobie plan. Nie miał za złe kary jaką wyznaczył mu Velg. Groch to był tyle co nic. Atruiście nie zamierzał jednak darować, nie ktoś kto miał dziesięć mileniów. Dlatego ułożył misterny PLAN.....kapłan długo zapamięta ten posiłek.
Kapitan wykorzystał lukę w poleceniu Velga i uznał że na karę biblioteka świątynna nadaje się idealnie. Tym bardziej że znajdowała się pod kuchnią. Szermierz miał zamiar wykorzystać fakt że Najwyższy Kapłan który prowadził dzisiejsze cało dzienne nabożeństwa musiał pościć w czasie gdy słońce będzie na niebie. Tak więc gdy zaszło musiał być niezwykle głodny......
Karel uśmiechnął się gdy mijając pokój Altrusity wraz z eskortującymi strażnikami usłyszał wieczorne zamówienie. Kapłan był zbyt zmęczony by zjeść z innymi a więc jego danie będzie przygotowane osobno.....perfekcyjnie.
Wreszcie on i strażnicy weszli do pomieszczenia z księgami. Dwóch stanęło przed wejściem natomiast trzeci wszedł do środka wraz z nimi. W ręku trzymał worek z grochem. Miał się zabrać do jego rozsypywania gdy zobaczył przed swoim nosem wahadło.
- Patrz na ten symbol.....patrz! Będziesz posłuszny moim rozkazom....
- Tak......
- Zostaniesz w tej pozycji.....ja nigdzie nie wychodziłem.
- Tak panie....ty nigdzie nie wychodziłeś....- powiedział schylony w idiotycznej pozycji. Szermierz uśmiechnął się pod nosem. Następnie podszedł do regału pod którym ukrył w ciągu dnia odpowiedni strój. Założył go na siebie po czym otworzył okno. Następnie za pomocą specjalnych rękawic przylepił się do ściany niczym pająk i zaczął sunąć w górę w stronę kuchni. Nikt go nie zobaczył ponieważ strój i rękawice a także kominiarka były wykonane ze skóry khhaameleona gekonowatego. Wbrew nazwie jaszczur wyglądał jak waran ale mimo to jego określenie było trafne. Jego skóra niczym kameleona zmieniała kolor ale czyniła to lepiej i szybciej, zachowywała tą cechę także po śmierci gada. Natomiast rękawice z jego łap pozwalały Karelowi wspinać się nawet po szkle....jak gekon. Wreszcie dotarł do okna kuchennego. Wychylił się ostrożnie by nikt go nie zauważył. Nawet tak doskonały kamuflaż go nie ochroni. Los mu sprzyjał bo okno było otwarte a kucharz przygotowujący danie Altruisty wyszedł właśnie by pomóc przyjąć i przygotować półtusze wołowe i inne mięsne smakołyki. Wśliznął się bezszelestnie do pokoju w którym unosił się wspaniały zapach. Nachyli się ostrożnie nad garnkiem po czym z kieszeni wyjął dwa słoiczki. Jeden z czerwoną a drugi z białą zawartością.
odkręcił najpierw ten pierwszy i wsypał całą zawartość. Była to papryka pikańska. Najostrzejsza przyprawa znana kuchni. Miała tą zadziewającą cechę że czuło się jej ostrość dopiero po posiłku. Podobno jej ogień był porównywalny ze smoczym płomieniem dlatego używano jej w niewielkich ilościach. Schwał słoiczek do kieszeni po czym zabrał się za drugi. Ten zawierał lek na zaparcia.....czyli środek przeczyszczający. Również o opóźnionym działaniu, na wszelki wypadek gdyby ktoś testował jedzenie dla Altruisty. Chciał wsypać całość ale po namyśle tylko pół znalazło się w środku. Aż tak okrutny nie był. Zamieszał następnie w garnku po czym cicho jak śmierć wymknął się przez okno i wrócił do biblioteki. Będąc w środku zdjął z siebie ubranie nie wyjmując z kieszeni słoika. Następnie to wszystko za pomocą zaklęcia zamknął w magicznej osłonie której wnętrze rozbłysło płomieniami. Z całego ekwipunku został tylko popiół który Karel rozsiał swobodnie po kościelnej bibliotece tak że ten był nie do odróżnienia z wielowiekowym kurzem. Pozostała tylko jedna rzecz. Velg i Costly a przede wszystkim Najwyższy Kapłan mogli go podejrzewać o ten dowcip bo miał motyw.....dlatego sam musiał uczynić się ofiarą. Zza kolejnej pułki wyjął środek na wymioty...również o opóźnionym działaniu. Zamknął oczy i pociągnął solidny łyk. Przez gardło przepłynął gorzki płyn. Spopielił go następnie tak jak to uczynił to z pozostałymi rzeczami po czym ustawił się tam gdzie był zanim zahipnotyzował strażnika. Pstryknął następnie palcami a ten podjął rozsypywanie ziarna tak jakby nic się nie stało. Karel klęczał na nim może 40 minut - akurat tyle by zjeść posiłek - gdy dopadły go pierwsze fale mdłości. Wystarczy powiedzieć że nie był to przyjemny widok. Strażnicy zanieśli go do jego komnaty. Leżał w łóżku od czasu do czasu wychylając się w stronę podstawionego wiadra. Pocierpi może ze trzy godziny po czym gdy nikogo poza nim nie będzie w środku zażyje schowane antidotum. Cała wina spadnie na sabotażystów z Seaheven wedle oddanego umysłu Najwyższego Kapłana.
~Smacznego Altruisto - pomyślał Karel. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 05-06-2009, 06:45
|
|
|
Costly skłonił się raz jeszcze, tym razem głębiej.
- Jeżeli Jego Ekscelencja Pierwszy Sekretarz nazywa cię córką, to nie pozostaje mi nic innego jak powitać cię z pełnymi honorami. - Powiedział Kapłan podnosząc głowę.
- Nie będę zatem przeszkadzał waszej dwójce. - Dodał szybko Molina kłaniając się po raz kolejny, po czym wrócił do nadzorowania załadunku. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 05-06-2009, 07:11
|
|
|
Velg korzystając z nadarzającej się okazji do ucieczki przed kolejnymi pytaniami o Seahaven, postanowił oprowadzić Sasayaki po świątyni. Idąc korytarzami ujrzeli nagle dwóch strażników niosących wymiotującego mężczyznę.
- Karel co ci się stało?- spytał Velg, zamiast odpowiedzi otrzymując tylko kolejnego pawia.- Człowieku! Idż do siebie i się wykuruj! Czeka nas bitwa z masonami!
Szermierz pokiwał głową i nakazał gestem by strażnicy odnieśli go do sypialni. Kątem oka Sasayaki dostrzegła perfidny uśmiech na jego ustach... |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-06-2009, 09:25
|
|
|
Uśmiech spełzł z jego twarzy po godzinie. Antidotum nie zadziałało, dalej wymiotował jak wulkan. Albo wziął nie ten proszek albo wywietrzało.
- O nie.....z-znowu - przechylił się nad łóżkiem. Może to i lepiej? Jeżeli by wykurował się za wcześnie mogliby nabrać podejrzeń co do jego nagłego ozdrowienia. Żołądek bolał go coraz bardziej. Jedynymi pocieszającą myślą było to że Najwyższy Kapłan ma gorzej od niego.
- Uch......gdzie...gdzie jest ta książka? - miał na myśli almanach medyczny. Przeczesywał wzrokiem półki ale nie mógł go znaleźć. I wtedy sobie przypomniał. Costly pożyczył go od niego dziś bo czegoś potrzebował.
- Szlag uuughhhh - po raz kolejny się przechylił. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 05-06-2009, 17:17
|
|
|
- Oooo, nowa duszyczka - Velg wraz z Sasayaki słysząc za sobą głos kapłana, obrócili się szybko. Jeśli Velg był zaskoczony nagłym pojawieniem się Altruisty to nie dał tego po sobie poznać.
- Bądź pozdrowiony, Altruisto.- Po tym zdaniu Velg położył dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Pozwól, że ci przedstawię moją córkę - Sasayaki. - Kobieta skłoniła się nieznacznie przed kapłanem
- Miło mi - Altruista uśmiechnął się szeroko, prezentując białe ząbki
- A ja jestem Najwyższym Kapłanem, Altruistą. Muszę też dodać, że zawsze się cieszę widząc w naszym kościele nowe osóbki. A właśnie: co sprowadza pannę Sasayaki do naszego świętego przybytku?
- Przybyła na moje zaproszenie - odpowiedział na pytanie Velg- zanim się pojawiłeś planowałem pokazać jej dokładnie nasz kościół.
- Ah… tak - Altruista spojrzał uważnie w oczy dziewczyny. - Jaka ona ładna i niewinna - pomyślał - Gdyby tylko nie te jej włoski.
- Sasayaki - odezwał się kapłan po chwili - pozwolisz, że obdaruje cię pewnym prezentem, prezentem na powitanie?
Dziewczyna się lekko zakłopotała nie wiedziała co odpowiedzieć. Spojrzała na Velga, a ten kiwnął głową.
- Będę zaszczycona - odpowiedziała. - Altruista był bardzo zadowolony z takiej a nie innej odpowiedzi. Ruszył od razu w jej stronę, w jego dłoni zmaterializował się nóż. Dziewczyna zbladła i zrobiła trzy kroki do tyłu. Velg chciał zasłonić sobą córkę, ale nie zdążył. Altruista był szybki, chwycił dziewczynę za rękę i szybkim ruchem dłoni ściął nożem kosmyki jej włosów. Akcja trwała zaledwie pięć sekund. Po wszystkim Altruista odsunął od siebie przestraszoną dziewczynę.
- No no - Spojrzał na włosy Sasayaki oceniając swoje arcydzieło.
- Teraz wyglądasz o wiele lepiej. Wcześniej byłaś piękną kobieta… a teraz jesteś boginią. Podoba ci się?
Sasayaki ze strachu nie odpowiedziała, stała jak słup soli. - Jesteśmy bardzo zadowoleni - dodał pośpiesznie Velg.
- No to się cieszę. Mam nadzieję, że pani długo u nas zagości. Jedzenie mamy dobre, a bibliotekę mamy przeogromną. Wiec czas u nas zawsze spędza się miło. Wymagam tylko jednego - Altruista położył delikatnie palec na wargach Sasayaki - mianowicie mam nadzieje, że z tych pięknych ust nie padną żadne heretyckie słówka. My na to strasznie wyczuleni jesteśmy.
A zwłaszcza... - Altruista nie dokończył, złapał się nagle za żołądek. Znowu go boleści dopadły. Od rana nie czuł się zdrów.
- Państwo wybaczą… - odezwał się, próbując zakończyć rozmowę. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 05-06-2009, 17:32
|
|
|
Velg stwierdził, że Najwyższy Kapłan się zatacza. Przyskoczył więc do Tego, Który Tańczy Nago i podtrzymał go, ratując go przed upadkiem.
- Otruli… Otruli…! – wykrzyczał wniebogłosy Altruista, jednocześnie zarzygując szaty zaskoczonego Velga. Ów tylko wykonał ruch, jakby chciał dobyć miecza – stary odruch z czasów, kiedy jeszcze chodził z Mormegilem u boku. Tego tylko potrzeba było braciom Filipowi i Aleksandrowi, którzy już zamykali całe komnaty. Velg, wciąż podtrzymując Najwyższego Kapłana, przeszedł przez próg najbliższego pokoju (była to jedna z sal gościnnych), a jego ludzie błyskawicznie zablokowali wszystkie przejścia. Altruista konał…! Sytuacja bez wątpienia wymagała zwiększonych środków ostrożności, jednakże Najwyższy Kapłan zaskoczył wszystkich, nagle odzyskując wigor.
- Heretycy mnie trują…! – wrzasnął na całe gardło – Wszyscy wiecie, że lud Seahaven jest heretykami, jest zły, jest demokratami, jest zły, nie służy kicowi, jest zły…! I dlatego mnie otruli! Ale zniszczymy Seahaven, żeby nie było tam herezji, żeby nie było tam buntów, żeby nie było tam bandyctwa, żeby nie było tam złodziejstwa, żeby nie było tam niczego! – zakończył ową krótką „przemowę”, jednocześnie kończąc okres kiedy jego „konanie” traktowano poważnie. Cóż, majaczył – rzecz to pewna. Jednakże Altruista majaczył przez większość czasu… A przynajmniej tak mówiono, kiedy inkwizytorów nie było w pobliżu.
Był jednak pełen wigoru – i to nie podlegało wątpliwości. Teraz tylko należało się martwić o los kolejnych miast Bractwa…
- Sas… Nie próbuj tego zrozumieć. On taki jest… – szepnął córce. |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|