Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 12-07-2009, 14:35
|
|
|
Dziewczyna właśnie kończyła pisanie oficjalnego pisma w swoim pokoju. Po podpisaniu dokumentu, zdjęła okulary i zaczęła zaginać pismo aby weszło do koperty. Podniosła się ciężko z krzesła i ruszyła w stronę drzwi z nadzieją, że natrafi od razu na jakiegoś akolitę.
Nie przeliczyła się, korytarzem szła grupka młodych akolitów których zatrzymała gestem.
- Ty - zwróciła się do ciemnowłosego młodziaka który wyglądał na najbardziej odpowiedzialnego i wręczyła mu kopertę - tu jest list do Najwyższego kapłana Altruisty, idź do niego, przeczytaj mu ten list na głos a potem przekaż mu go ode mnie, zrozumiałeś?
- Tak, wasza wysokość - wymruczał chłopak, nie będąc pewne czy to co mu zostało zlecone jest aby na pewno bezpieczne.
- Świetnie....a i jakby co to się nie martw, będę nad tobą czuwać aby...no idź już... - mruknęła dziewczyna wchodząc do swojej komnaty zmykając z hukiem drzwi.
Młodzian zapukał nie pewnie do drzwi komnaty najwyższego kapłana
- Wejść! - rozległ się szalony głos Altruisty.
Akolita nie pewnie wszedł do pokoju gdzie to Alt tańczył prawie nagi i śpiewał jakąś pieśń na cześć MAC.
- Tak więc.... - zaczął niepewnie chłopak wyjmując list z koperty - mam wiadomość od jej wysokości królowej Avalii.
- Czytaj mój kochaneczku - zachichotał Altruista nie przerywając swojej sztuki
- Do Jego Wysokości Altruisty, Najwyższego Kapłana Kościoła, Miecza Patriarchy, Obrońcy Wiary, Pierwszego wśród wiernych, Tego, który tańczy nago - tu chłopak przerwał aby spojrzeć na kapłana i z dziwną miną wrócił do listu - Ja Avalia, Królowa Melior Absque Chrisma, Pani Wszystkich Wiernych, Anioł Wiary, Władczyni Serc, Uzdrowicielka Skrzywdzonych, Matka Kościoła, Mroczna Kapłanka pragnę przekazać, że od tej chwili Jego Eminencja Costly, Nadintendent Kościoła w Bractwie Melior Absque Chrisma, Mistrz Magii, Pierwszy Teolog, Arcyszpieg Bractwa Melior Absque Chrisma, Administrator Kościoła Praworządności, Mroczny Kapłan zostaje osobistym pomocnikiem mej skromnej osoby, i w chwili obecnej jak i bliższej oraz dalszej przyszłości nie będzie miał czasu na małżeństwo, a nawet jeżeli to na takowe mego błogosławieństwa nie dostanie. Tym samym, od tej chwili wszystkie uwagi, skargi i większe prośby dotyczące Carlosa Yaira Costl'ego Moliny proszę kierować do mnie. Z uszanowaniem Królowa Bractwa MAC Avalia Neopolia Amelia Forget Me-Not - po przeczytaniu listu chłopak nie pewnie spojrzał na kapłana który stał teraz w miejscu, z przerażającą miną szaleńca. Młody akolita ostrożnie położył list na biurku najwyższego kapłana i zniknął z w czarnym dymie za sprawą czarów Avalii. |
|
|
|
|
|
Loko
Aspect of Insanity
Dołączył: 28 Gru 2008 Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 08-09-2009, 19:48
|
|
|
Tymczasem do sali tronowej Patriarchy, wkroczył wysoki mężczyzna. Powolnym krokiem kierował się ku pustemu tronowi. Wszechobecni członkowie MAC spoglądali na niego podejrzliwie, lecz nie złowrogo. Mężczyzna zerknął na nich, przekręcając niespiesznie głowę, natychmiast odwrócili spojrzenia. Większość z nich wiedziała już że jest to jeden z ludzi pod bezpośrednimi rozkazami Velga i zastanawiała się w jaki sposób tak szybko udało mu się zdobyć taki stopień. Mężczyzna zaś doszedł do pustego złotego tronu, wyglądającego jakby był wykonany wprost dla boga. Uklęknął przed nim i rzekł szeptem niosącym się po najdalszych zakątkach pomieszczenia:
-Przysięgam służyć najpotężniejszemu bogowi z jakim miałem styczność, przysięgam poświęcić się ideom MAC szerzyć je wśród niewiernych oraz tępić tych, do których nie docierają. Oddam za nie życie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Po czym wstał, odwrócił się do dostojników, lekko schylił głowę i wykonując teatralny gest ręką rzekł:
-Mam nadzieję że będę wartościowym członkiem naszej wspaniałej wspólnoty.
Chłód rozszedł się po sali, wędrując pomiędzy lekko skonsternowanymi członkami MAC. Po chwili wśród tłumu rozległe się ciche szmery, które przerodziły się w ciche skanowanie "All hail MAC... All hail MAC..." po chwili przerodziło się w owację i brawa. Mężczyzna w czarnym płaszczu uśmiechnął się chłodno zaciśniętymi ustami. |
_________________ That is all in your head.
I am and I are all we. |
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 22-09-2009, 19:05
|
|
|
Karel śpiesznie wrócił do lewitującego kościoła. Nie było go jakiś czas więc żołnierze i pozostali pozdrawiali go i salutowali. Ten nietypowo dla siebie odpowiadał im uśmiechem. Wprost emanowało z niego szczęście. Szedł coraz szybciej aż wreszcie zaczął biec. Wpadł do swoich kwater niczym kula armatnia po czym wypadł równie szybko niosąc własną patelnię i fartuch. Drzwi kuchni odtworzyły się z trzaskiem i stanął w nich pułkownik. Szef kuchni podszedł do niego.
- Sir najmocniej przepraszam ale tu nie wolno wchodzić.
- Nic nie szkodzi zajmuję całą kuchnię.
- Sir jeśli można....nie wolno Panu.
- Wypad - powiedział Karel nieludzko a jego spojrzenie sugerowało że jeżeli ktoś mu się sprzeciwi to będzie konał czterdzieści dni i tyleż nocy. Ekipa gotująca - co oczywiste - nie miała dalszych sprzeciwów wobec wypożyczenia sal przez szermierza.
Ten założył fartuch. kuchenne rękawiczki, związał włosy w koński ogon by nie wpadły do garnków po czym finalnie podciągnął rękawy i zabrał się do roboty. Błysnęło sześć noży kuchennych i wypolerowana na lustro patelnia. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Loko
Aspect of Insanity
Dołączył: 28 Gru 2008 Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 22-09-2009, 19:16
|
|
|
Drzwi kuchni lekko skrzypnęły. Karel zajmujący się akurat przyrządzaniem niezwykle trudnej do zrobienia potrawki z homara odwrócił się dzierżąc w obydwu rękach dwa sporej wielkości noże. Jego oczy zapłonęły a atmosfera w całej kuchni zagęstniała.
- To kto chce dzisiaj umrzeć? - zapytał sadystycznym głosem odwracając się powoli w stronę drzwi.
- Drinki są idealnie schłodzone, takie też pozostaną do końca wieczoru - wyszeptał Loko - życzę miłej zabawy.
Po wypowiedzeniu tych słów skrytobójca wyszedł pośpiesznym krokiem, czujnie obserwując ostrza w rękach Karela. Ten przez chwilę popatrzył jeszcze na zamykające się drzwi, po czym podskoczył na odgłos syknięcia. Potrawkę trafił szlag. |
_________________ That is all in your head.
I am and I are all we. |
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 22-09-2009, 20:56
|
|
|
Kitkara zarzuciła na plecy Flary swoją pelerynę, aby Kemi nie dostał po raz setny tego dnia krwotoku z nosa.
- Flaro nie prowokuj mężczyzn! - skarciła smoczycę.
- Dlaczego? Ten facet wogóle nie zareagował na mnie. Wolał zachwycać się twoją - obejrzała dokładnie Kitkarę od stóp do głowy - osobą, chociaż nie wiem czym tu się zachwycać. Chyba tylko biustem...
Dziewczyna dała jej z pięści w głowę.
- Nie zachwycał się mną, tylko jest odporny na takie sztuczki.
- Sprawdzałaś?
- Nie! Ale dzisiaj ty to sprawdziłaś.
Wzruszyła ramionami.
- Co zamierzasz zemną zrobić? - zapytała Flara.
- Będziesz dotrzymywała Kemiemu towarzystwa i wykonywała moje polecenia.
- Chyba żartujesz - fuknęła - smok nie będzie sługą człowieka!
- Nie jestem człowiekiem Flaro - pokręciła przecząco głową - z czasem nauczysz się. Nie jestem złą panią. A teraz Kemi lecimy do Gheldaneth. Muszę się przebrać do kolacji.
Kemi zmienił się w smoka. Flara usiadła przed Ktikarą na grzbiecie czarnego smoka. Dziewczyna wolała, aby czerwonowłosa nie przybierała swojej prawdziwej postaci, aby nie wzbudzić paniki wśród ludzi. Kiedy tam dotarli Kitkara wzięła gorącą kąpiel i nałożyła swoją ulubiona sukienkę do kostek z dekoltem. Na nogi nałożyła czarne kozaczki na ostrym obcasie. Włosy częściowo spięła w elegancki kok a częściowo rozpuściła. Szyję ozdobił jej naszyjnik, który ostatnio dostała od Altka. Tak wystrojona poleciała na własnych skrzydłach do kościoła. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 23-09-2009, 17:46
|
|
|
Kitkara zastukała do kwater Karela. Drzwi odtworzyły się. Co oczywiste weszła przez nie. Nikogo za nimi nie było. Za to pomieszczenie było całe skąpane w ciemnościach. Wtem na przeciwległej ścianie zapaliły się dwie świece po obu stronach otwartych drzwi. Kitkara ruszyła w tamtym kierunku. Widziała wyraźnie świece ale nic ponad to. Po drugiej stronie drzwi również paliły się świece, a także po drugiej stronie pomieszczenia...i tak parę razy. Przeszła przez parę pomieszczeń zastanawiając się jakim cudem w kompletnych ciemnościach - i na dodatek na obcasie - o nic się nie potknęła. Wreszcie dotarła do ostatnich drzwi a za nimi....
Pokój nie miał jednej ściany. Zamiast niej otwierał się widok na księżyc w pełni. można by wręcz powiedzieć że to nie pokój a skryty balkon. Wtem na środku pomieszczenia zapaliła się pojedyncza świeca. Dawała światło silniejsze niż inne. W jej blasku można było dostrzec że stoi na stole przykrytym eleganckim obrusem koloru białego jednak z bardzo licznymi nietoperzymi i kruczymi motywami. Kruki i gacki zdawały się tańczyć w migotliwym świetle. Wtem drzwi za nią się zamknęły. Tym razem nie same, Karel ujął jej dłoń.
- Pozwolisz? - uśmiechnął się czarująco. Podprowadził ja do stolika i odsunął jej krzesło. Usiadła trochę zdezorientowana jego zachowaniem. Sam Karel był ubrany w biały wybitnie wręcz elegancki długi płaszcz z wysokim kołnierzem. Właściwie cały był ubrany na biało. Wyjątkiem był czarny symbol z tyłu płaszcza. Była to głowa lwa. Pachniał również nienagannie oraz zauważyła że umył włosy. Szermierz raz jeszcze posłał jej ciepły uśmiech. Klasnął delikatnie. na ten odgłos pokój się rozświetlił tysiącem świec. Były one ustawione pomiędzy kaskadami kwiatów które opadły niczym piramidy z każdej ściany. Tulipany, róże, lilie,lotosy....i wszystkie bez wyjątku czarne. Dopiero teraz dziewczyna zdała sobie sprawę ze podłoga również jest skąpana w płatkach kwiatów. Jej uwagę przykuł jednak dźwięk. oto z jednego boku stolika - i krzeseł również - zobaczyła mały niby strumyk. Na wodzie na małych tratwach unosiły się talerze z daniami. Chciała wstać by nałożyć sobie porcję( bo zdała sobie sprawę że jest baaardzo głodna) ale Karel uspokoił ją i sam obsłużył ich oboje. Następnie wyciągnął ( zapewne wcześniej przygotowane) czerwone wino i nalał je do kryształowo czystych kieliszków.
- Smacznego - powiedział unosząc swój. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 23-09-2009, 18:23
|
|
|
- Wspaniale to przygotowałeś - pochwaliła go lekkim uśmiechem. - Tylko jakim cudem zrobiłeś tu strumień?
Zaśmiał się delikatnie.
- Takie tam sztuczki moja droga - patrzył na nią z czułością i czymś jeszcze.
Kiedy skończyła jeść wstała. Mężczyzna patrzył na nią lekko zdezorientowany. Stanęła za jego plecami bawiąc się długimi włosami związanymi luźno z tyłu. Gładziła je delikatnie, aż w końcu ściągnęła tasiemkę z włosów zabierając ją złośliwie.
- Kitkaro, wolałem by były związane.
Bez słowa wtopiła palce w aksamit blondu.
- Pamiętam jak się poznaliśmy... mistrzu - zaśmiała się lekko.
- Tak - przyznał - zawsze wieszałaś się mi na szyi... - zamilkł zawstydzony nagle tamtymi wydarzeniami.
- Gdyby nie rożne misje może dokończyła bym trening i nadal wieszała ci się na szyi.
- Nic straconego. Kiedyś napewno go skończymy.
Odeszła od niego stając bliżej krawędzi "balkonu". Wpatrywała się w chmury i księżyc nad ich głowami. Karel podszedł do niej kładąc delikatnie dłoń na jej ramieniu. Odwrócił ją ku sobie patrząc głęboko w ciemne, wiśniowe oczy. Kitkara zarumieniła się, a serce zabiło jej mocniej na widok tych szmaragdowych oczu.
- Piękny księżyc - rzekła nie odrywając od niego oczu.
- Masz rację, ale znacznie piękniejszy kiedy odbija się w twoich oczach. Nigdy nie widziałem jak się rumienisz. Wyglądasz uroczo.
Dziewczyna odwróciła twarz zawstydzona. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 23-09-2009, 19:21
|
|
|
Nie chcąc jej dalej krępować odszedł kawałek. Ciągle miała zamknięte oczy więc poczuła lekkie muśnięcie. Otworzyła ślepka. To biały płaszcz Karela musnął jej policzek i przewiesił się przez poręcz balkonu. Karel stał odwrócony plecami do niej a wiatr miotał jego włosami. Miał pod spodem czarną koszulę z napisem ,,Rock You" na plecach. zauważyła że trzyma gitarę.....elektryczną. Wpatrywał się w sklepienie wydaje się bez pomysłu co zagrać. i w tym momencie kościelne dzwony zaczęły wybijać godzinę. Pierwsze takty muzyki zaczęły płynąć z instrumentu. Słyszała już jak gra tą melodię. Jednak otworzyła szerzej oczęta gdy zobaczyła jak Karel otwiera usta......
Gdy skończył patrzała na niego oniemiała. W końcu jednak zapytała.
- Ty umiesz śpiewać?
- To....jest talent którego rzadko używam ale tak....byłem kiedyś piosenkarzem.
- Gotujesz, walczysz, umiesz grać na instrumentach i kariera muzyczna.....co jeszcze masz w zanadrzu. - szermierz zachichotał tylko.
- Przez dziesięć tysięcy lat można robić dużo rzeczy. A właśnie - sięgnął do kieszeni spodni - mam coś dla ciebie. - wręczył jej piękne aksamitne pudełko koloru szkarłatu. otworzyła w środku.....
- Kolczyki.....- nie wiedziała co powiedzieć. Para błyskotek była wykonana z platyny i wysadzana rubinami i czarnymi diamentami.
- Sam je zrobiłem.
- Co?
- Byłem też kiedyś jubilerem - uśmiechnął się ciepło. Wiatr szarpnął ich włosami. pułkownik niewiadomo skąd wyciągnął swoją czarną kurtkę i zarzucił jej na ramiona.
- Jest już późno i robi się zimno. Odprowadzę cię do pokoju - i tak zrobił. Wreszcie dotarli pod drzwi jej kwater.
- Ale,ale....dlaczego to wszystko.
- Kitkaro....ja czuję coś do ciebie.....to nie przyszło od razu....ale.... - zamilkł. Nachylił się nad nią coraz bliżej i bliżej. Pocałował ją.....w policzek.
- Dobranoc....śpij dobrze - powiedział odchodzący bizon. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 23-09-2009, 19:41
|
|
|
Kitkara oparła się o drzwi. W dłoniach ściskała małe pudełeczko. Nadal w uszach miała głos Karela, a na policzku dotyk jego ust. Mimowolnie znowu się zarumieniła i uśmiechnęła.
- On coś do mnie czuje? - zapytała samą siebie.
Przecież jest demonem których on nie lubi. Fakt że czasami sam się zachowuje jak demon, ale to nie powód by nagle zapałał uczuciem do jednego. A, konkretnie do niej. Cóż na pewno z czasem to się wyjaśni. Pytanie jednak powinno być inne. Co ona czuje do Karela? Nad tym długo się zastanawiać nie musiała. Darzyła go sympatią odkąd się poznali, od samego początku lubiła jego towarzystwo. Zdjęła ubranie i całkiem rozpuściła włosy. Zdjęła naszyjnik od Altka a pudełeczko położyła na szafce nocnej obok łóżka. Sama udała się do łazienki wziąć kąpiel. Długo myślała o dzisiejszej kolacji. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 16-10-2009, 15:52
|
|
|
Każdy potrzebuje chwili spokoju i odpoczynku. I tak jak Avalia miała go i nie miała w nadmiarze z powodu ostatniego okresu tak stwierdziła, że jej prawa ręka powinna sobie trochę odpocząć. Tak więc wraz z Moliną w ciszy i spokoju postanowiła rozkoszować się winem które przyniósł mroczny kapłan. Dzień nie był upalny ale przyjemny i pogodny. Zwłaszcza ogrody MAC miały teraz niezwykły trochę melancholijny jesienny klimat.
- Neeee....Molina, nie masz może jakiejś roboty dla mnie? - zapytała od niechcenia kładąc głowę na stole i przyglądając się niezwykłym kwiatom w ogrodzie kościoła. |
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 16-10-2009, 18:52
|
|
|
Costly wzdrygnął się mimowolnie. Od momentu, gdy to Mroczny Kapłan zaczął brać udział w działaniach wojennych takowe pytanie słyszał co chwilę. Najczęściej od zabójców, ale czasami też od agitatorów, sabotażystów, szpiegów czy innych szacownych pracowników Moliny. To samo pytanie w ustach Królowej MAC wybiło go na chwilę z rytmu.
- Cóż. - Zaczął Costly po chwili milczenia. - Przed nami teraz bez wątpienia dużo pracy, jak na pewno wiesz Wasza Wysokość.
Kapłan wykonał spokojny ruch dłonią. W odpowiedzi na ten powietrze zawieszone między degustującą wino dwójką lekko zmętniało, a po chwili nabrało realnych kształtów, pokazując tereny na których Bractwo krzewiło wiarę.
Molina spokojnie opowiadał o różnych potrzebach miejscowych ludzi, które Bractwo musiało spełnić, a zawieszony między rozmówcami obraz posłusznie przedstawiał sceny o których Kapłan mówił.
Lata nieustannej ekspansji i krzewienia wiary w najróżniejszych zakątkach świata czyniły swoje. Tam gdzie trzeba było Bractwo nie okazywało litości, tłumiąc tworzące się środki oporu bez litości. Jednak przed wiernymi inne oblicze MAC miał. Oblicze ogromnych transportów żywności i sprzętów najbardziej potrzebnych ludziom po wojnie. Kapłani Bractwa leczyli rany, robotnicy z kontynentu w pocie czoła odbudowywali miasta (zwłaszcza ich dochodowe części). Choć odbudowa zdobytych ziem i umocnienie pozycji MAC było kwestią ważką, to nie mniejszą wagę obecnie Molina przywiązywał do ochronienia zdobytych terenów przed wpływami z zewnątrz. Akcją niezwykłe skomplikowaną i kosztowną było dokonanie inwazji na tych ziemiach, wymagało to przeniesienia niewyobrażalnej ilości ludzi i najróżniejszych towarów przez magiczne portale w jak najkrótszym czasie. Teraz naturalnie inwazja nie była potrzebna, kolejni ludzie i dobra potrzebne na miejscu przesyłane były stopniowo, co pozwoliło uniknąć dalszego drążenia kosztów. Dzięki temu stopniowo do nowych krain spływały siły, które pozwolą na zabezpieczenie granic.
Jednak na nic się to nie zda, jeżeli Bractwo nie będzie miało dobrej pozycji na miejscowej scenie politycznej. Szarpane wojną tereny nie będą mogły powstać i przynieść Bractwo spodziewanych korzyści. Konieczna była silna pozycja Bractwa, a drogą ku temu są korzystne sojusze.
- Wszystko to toczy się w tym momencie. - Zakończył swój wywód Molina jednocześnie usuwając magiczną projekcje jednym gestem.
- Jest więc, jak widzisz moja Królowo, coś do roboty dla każdego. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 16-10-2009, 21:23
|
|
|
- Nie lubię polityki, to zawsze była dla mnie eee...zagadka nie do rozwiązania, tak...stanowczo tak - mruczała pod nosem a chwile później opróżniła ponownie swój kieliszek. Jej głowa znowu opadła na stół i słyszała tylko jak Molina napełnia puste naczynia.
- Tak sobie myślę, że może zajmę się szkoleniem grupki akolitów...bo jak przychodzi co do czego to u bardzo wielu nawet starszych kapłanów widać braki nie mówiąc już o znajomości wyższych poziomów białej magii...taaa...taki mój mały odział specjalny, co ty na to Molina? |
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 17-10-2009, 22:37
|
|
|
Costly zakrztusił się lekko winem w trakcie ostatnich słów Avi. Jak powszechnie wiadomo, Mroczny Kapłan osobiście odpowiada za dobór personelu Kościoła Praworządności. A jako, że szkoleni oni byli prawie wszyscy w Akademii Akaviru, odpowiadał też za politykę ich szkolenia.
- Oddział specjalny. - Powiedział Kapłan po chwili w zadumie. - Nie ma w Bractwie chyba nic tak upolitycznionego jak oddziały specjalne.
Molina rzucił szybko okiem na Avi. Królowa jednak nie zdawała się w żaden sposób zareagować na ostatnie stwierdzenie. Molina westchnął i zaczął mówić dalej.
- Nie wiem za bardzo co masz na myśli gdy o tym mówisz. Co taki oddział miałby robić? |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 18-10-2009, 10:18
|
|
|
- Może to jednak głupi pomysł - mruknęła - tyle, że nie raz po jakiejś bitwie nie dałam rady kogoś uratować, bo się nie rozdwoję a nie każdy ummie wszystko wyleczyć...inna sprawa, że martwych można ożywić... - dziewczyna ponownie opróżniła swój kieliszek. Molina dostrzegł , że alkohol zaczął już działać na królową więc nie chętnie napełnił naczynie.
- Chyba wybędę z kościoła - mruknęła, na co mroczny zawiesił się na chwilę, a Avalia ciągnęła dalej - nie na zawsze, ale na czas dłużej nie określony, i tak nikt nie zauważy mojego wyjazdu a ja się zastanowię czy mam tu po co wracać - mruknęła cicho, ale zanim Molina zdążył coś powiedzieć usłyszał ciche pochrapywanie królowej. |
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-10-2009, 22:25
|
|
|
Costly prostym zaklęciem zmienił stół, na którym spoczęła Królowa MAC w zdecydowanie bardziej właściwe ku tym celom łóżko. Upewniając się, że nic nie zakłóca snu Kapłanki Molina w pośpiechu udał się do Lustrzanej Komnaty, w biegu rozsyłając magiczne wiadomości do wszystkich obecnych w kościele szefów departamentów i ważniejszych urzędników.
Gdy wszyscy dotarli na miejsce Kapłan od razu głosem, od którego trzeszczały wszystkie lustra zrugał wszystkich zgromadzonych, ich matki, ojców, babki, dziadków i przodków poprzedniej generacji. Pomiędzy tymi uwagami znalazły się także instrukcje, których wykonaniem mają się oni zająć natychmiast.
- MAM MIEĆ DO CHOLERY WYNIKI NA BIURKU PRZED ZACHODEM SŁOŃCA! - Skończył wreszcie tymi słowami swoją tyradę Kapłan. Zgromadzeni trwali jeszcze tak chwilę w osłupieniu, po czym jeden z nich ostrożnie spytał.
- Ale Kapłanie, dlaczego to takie ważne, aby akurat teraz tworzyć grupę akolitów pod komendą Królowej...
Costly spiorunował przemawiającego wzrokiem.
- Do wieczora macie do cholery znaleźć na to środki w budżecie, dobrać wstępną listę kandydatów i przygotować odpowiednie zaplecze techniczne i prawne dla tej grupy.
- Ależ Mroczny Kapłanie! To niemożliwe...
- Jeżeli do wieczora wszystko nie będzie gotowe, to osobiście dobiorę się każdemu z was do tyłka.
W sali nastała cisza. Zdawało się, że kilka osób chciało coś jeszcze powiedzieć, ale jedno spojrzenie na wyraz twarzy Moliny w tym momencie odbierało im całą odwagę.
- Na co jeszcze czekacie? - Spytał Costly cichym, ale drżącym z złości głosem.
Zgromadzeni natychmiast wybiegli z komnaty, gnając do przydzielonych zadań co sił w nogach, jakby wszyscy w jednym momencie zrozumieli, że każda sekunda może teraz być na wagę ich życia. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|