Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Ichi-chan
Ićsprite!
Dołączyła: 29 Wrz 2009 Skąd: nie chcesz wiedzieć... Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 17-01-2010, 19:01
|
|
|
Sasayaki zabrała swoją siostrę do swojego najlepszego krawca, gdyż Fantazmagini była pewna ,że tylko on mógłby dokonać cudu i zmienić Ichi w damę... a przynajmniej w kobietę.Szczerze mówiąc Ichi nadal myślała,że Sasayaki jest na nią zła i chce ją ukarać. Gdy obie weszły do "miejsca kaźni", wyszedł im na spotkanie dziwny mężczyzna. Ubrany w elegancki (i drogi) garnitur w kolorze bardzo ciemnego fioletu, włosy miał czarne,a prawe oko skrywała grzywka.
-Fantazmagini!!! Piękna i psotliwa jak zawsze! Przyszłaś przymierzyć moją fosforyzującą suknię?
-Nie tym razem mistrzu Archibaldzie.
-Za każdym razem mówisz to samo, ale wiem, że w końcu ulegniesz. Czym mogę ci służyć?
-Mam kłopot z moim rodzeństwem o tuż...-pokazała mu Ichi.
-Nie widzę problemu, braciszkowi trzeba obciąć włosy.- powiedział wskazując na Kunoichi >.<.
-N-Nie to moja siostra Kunoichi!
-Ooo-to naprawdę mamy problem. W jaki sposób chcesz z niej zrobić kobietę?
-Musisz uszyć jej suknie. Zabieram ją na bal i nie chcę by narobiła mi wstydu. Bez urazy Ichi.
-Spoko!-odparła Ichi,która nie skupiła się na rozmowie, bardziej interesowały ją srebrne guziki od eleganckiej marynarki krawca.
-Żeby aż wstydu?-odparł zdziwiony.
-Włożyła suknie w stylu Scarlet Ohara.- wyszeptała, na co krawiec zrobił zniesmaczoną minę i pozieleniał.
-Zostaw to mnie! Uczynię z niej prawdziwą damę!!!-wypowiedział, po czym zaklaskał. Pojawiły się dwie służące, które mimo sprzeciwów Ichi zabrały ją wierzgającą za pobliskie drzwi. |
_________________ Caw Caw Modrafokas
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 17-01-2010, 19:22
|
|
|
Sasayaki, nie chciała używać aż tak dosadnych słów. Ale Ichi była skrajnym przypadkiem. Jednak Archibald był skrajnym przypadkiem innego rodzaju, więc z pewnością jakoś się zniosą i powstanie coś pośredniego pomiędzy obecną Kunoichi a woskową lalką w nieziemskiej szacie- takie jakby zero.
Po chwili zero wyszło z przebieralni... i wyglądało bosko!
Piękna, szkarłatna suknia z wąskimi rękawami, sznurowaniem na plecach i czarnym, koronkowym wykończeniem leżała na wojowniczce wręcz idealnie. Dziewczyna wyglądała bardzo kobieco i powabnie. Co więcej, najwyraźniej dobrze się w tym czuła. Na jej twarzy też było widać zmianę, wydawała się spokojniejsza i pewniejsza siebie.
Siostry podziękowały mistrzowi i wróciły do Kościoła.
Rozpoczęły się przygotowania do balu. Kucharze kucharzyli, dekoratorzy dekorowali a muzycy stroili instrumenty. Tym razem Sasayaki postanowiła dać upust swojej pasji. Bal miał uświetnić pokaz pirotechniczny. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 17-01-2010, 21:33
|
|
|
Nie miałem innego wyboru. Szedłem za dziewczyną, która okazała się jedną z ważniejszych osób w całym MAC-u. Wiedziałem, że podejrzewa mnie, ale nic pokazywała, ale wygladało to, iż ja ją przysłuchuje, a nie odwrotnie, co doprowadzało mnie do konsternacji. Każdy grał swoją rolę. Od przebiegających ludzi dowiedziałem się o jakimś zgromadzeniu. Pomyślałem wpadłem jak śliwka w kompot. Po dłuższym czasie doszliśmy do siedziby Costlyego. Nie był sam. Obok nie go stali gwardziści. Spojrzał na mnie i spytał się Shizuku.
-Kogoś do mnie przyprowadziła- odrzekł Costly, który był zajęty pismami.
- Przebranego akolitę- odpowiedziała radośnie Shizuki, a potem dodała
- Nie uciekał, ani nie wykonywał żadnych niebezpiecznych ruchów.
Wtedy bogini podeszła do Mrocznego Kapłana, aby być blisko niego.
Costly długo przypatrywał się akolicie. Nie czuł sie przy nim zbyt pewnie
- Czemu do nas przybyłeś
- Nie mam złych zamiarów. Ja w drobnej sprawie, a chciałem do was przybyć w tajemnicy. Wrogowie ciągle spoglądają ku bramom kościoła. Ten list wszystko wytłumaczy.
Zakapturzona postać wyjęła od pasa list, otrząsając go w powietrzu. Ten zaczął lewitować w kierunku Costlyego, ale zanim dotarł Shizuku złapało go i sprawdziła czy nie jest niebezpieczny. Dopiero wtedy dała Nadintendetowi, który zaczął po cichu czytać. W pewnym momencie uchylił lekko usta w uśmiech. Fei będzie zadowolony. List po przeczytaniu spalił się i nic po nim nie zostało.
-Zanim powierzymy ci to. Wolalibyśmy sprawdzić twoje umiejętności i zapoznać ciebie lepiej. Może na sam początek powiesz jak się nazywasz- powiedział Costly
- Nie wiem czy moje imię przypadkiem nie spowoduje waszą wrogość- odpowiedział Caladan
- Oto nie musisz się martwić. Masz status gościa i zapraszamy cię na bal.
Mroczny Kapłan rozmówił się bezsłownie z Shizuku, a ta uszczęśliwiona zaprosiła gościa na bal.
-Dziękuje za zaproszenie, a nazywam się Aran "Draco" Trays. |
Ostatnio zmieniony przez Caladan dnia 17-01-2010, 23:13, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 17-01-2010, 22:47
|
|
|
- Cholera! - krzyknął Fei, gdy zdał sobie sprawę, że tak naprawdę to on nie posiada żadnych smokingów i fraków. - I co teraz?
Na wszystkie strony zaczęły fruwać przeróżne garderobiane okazy, które wypluwała jego stara szafa. Zielone palto z krótkim rękawem, w sam raz na ciepły letni deszcz. Dalej leciało coś, co można było od biedy uznać za ekstrawagancki kapelusz, choć bardziej przypominało jeża. Za chwilę czerwone spodnie ze złotymi frędzelkami u boków, jakiś tandetny kontusz, za którym pofrunęły pasy, sznury i kutasy. Nie wiadomo skąd do jednego z pasów przylgnęły jakieś jaskrawe rajtuzy. Jeszcze metal galowej zbroi zachrzęścił pod nogami, jeszcze szafa wypluła dziesiątki odmian ubrań, by w końcu czknąć ostatkiem sił, sapnąć i znieruchomieć. Na jej dnie został ostatni komplet - stare, zniszczone spodnie od marynarki, niegdyś biała koszula i szary sweter z łatą na prawym łokciu, choćby po ojcu. Ubrał się i spojrzał w lustro.
- Oo... - wyjąkał, a pot skroplił się na jego czole... |
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-01-2010, 10:30
|
|
|
Bal niósł z sobą więcej problemów niż można było przewidzieć. Właśnie powstały dwa nowe.
Obecność Caladana była zagadkowa, na pewno z wielką uwagą Molina będzie obserwował rozwój sytuacji. Fakt, że weźmie on udział w balu wraz z Shizuku będzie niezłą okazją do sprawdzenia jego zamiarów, z czego na pewno zdaje sobie sprawę bogini.
Będzie to na pewno wesoła para - oboje będą poświęcać większość swojej uwagi czytaniu siebie na wzajem, jednocześnie starając się wyglądać naturalnie.
Większym jednak problemem Costly'ego był list, który przed kilkoma minutami pojawił się na jego biurku w oparach różowego dymu. Pochodził on od Królowej Avalii i mówił, że życzy ona sobie, aby Molina jako jej partner na balu wybrał dla niej suknie. Wymaga też, aby była to suknia w której będzie dobrze wyglądać. Mroczny Kapłan umiał dopasować odpowiedni funkcjonalnie uniform dla danych służb, jednak wybór sukni na bal dla damy to zadanie dla niego zupełnie obce.
Nie było innego wyjścia - Kapłan rzucił się w wir przeglądania najnowszych trendów, w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 18-01-2010, 13:58
|
|
|
Ponieważ Molina pożegnał już gości Shizuku postanowiła dalej oprowadzać nowego członka bractwa. Kolejne miejsce gdzie się udali były wspaniałe ogrody bractwa. Mroczna kapłanka z zapałem opowiadała o tym miejscu a przybysz ciekawie spoglądał na wszelkie rośliny w nim będące. W końcu jego uwagę przykuła dziewczyna stojąca koło krzewu białych róż. Prawdą było, że w ogrodzie osób nie brakowało, albowiem akolitki ciężko pracowały przy kwiatach. Jednak ta niewiasta nie była ubrana w strój zwykłej akolitki, miała na sobie brązową sukienkę, bardzo prostą bez zbędnych dodatków która ślicznie komponowała się z jej rudymi włosami.
- Przepraszam kto to jest? - zapytał nieśmiało nowy przerywając wypowiedź Shizuku na temat zbiorowiska motyli przy jednym z krzewów. Przewodniczka spojrzała na dziewczynę i w pierwszej chwili jej nie poznała, po chwili jednak zorientowała się:
- To jest Avalia, królowa bractwa - powiedziała z uśmiechem pociągnęła towarzysza w stronę jej wysokości.
- Aran "Draco" Trays jak mniemam - powiedziała z uśmiechem białogłowa odwracając się do przybyłych - Jestem Avalia, mroczna kapłanka oraz królowa bractwa, niezwykle mi miło. |
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-01-2010, 23:23
|
|
|
Materializacja odbyła się jak zwykle - bezproblemowo. Tym jednak razem istota w czerń odziana sprowadziła ze sobą sporą torbę. Głębokim zamachem zarzuciła walizkę na sofę, po czym rozsiadła się na fotelu przed biurkiem. Olbrzymia warstwa kurzu rozpyliła się dookoła. Widać było, że do komnaty od dawna nikt nie zaglądał. Czarno odziany mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym przyłożył dwa palce (wskazujący i serdeczny) do czoła mamrocząc coś pod nosem, a następnie zniknął.
Chwilę później doszło do kolejnej materializacji. Tym razem był to na pewno Patriarcha we własnej osoby. Podszedł do walizki, po czym zaczął przeglądać jej wnętrze. W powietrzu zawisły kolejno wyrzucone przedmioty: stara księga, magiczna kula, dziwny miecz, bogato zdobione berło, intrygujący naszyjnik, piękny pierścień i korona, znak władzy. Patriarcha przejechał parę razy dłonią po podbródku wpatrując się w kolejno krążące w okół niego artefakty. Jak zauważył, jeden z nich doskonale pasowałby do jego własnej kuli. Jednak rozwikłanie tego dylematu musiał odwlec w czasie.
Wszystkie przedmioty znikły wraz z ostatnim magicznym gestem Patriarchy. Następnie bohater podszedł pod okno z widokiem na Ogrody Bractwa. W oddali dostrzegł w nim nietypowy widok. Gość oprowadzany przez Nadobną Shizuku oraz Avalię wśród białych róż. Cała ta scena znów przypomniało kicowi o pewnym przyjęciu.
Patriarcha podszedł do wiszącego opodal łoża lustra i spojrzał na swoje odbicie. Obecny ubiór wywołał tylko gorzki grymas na twarzy bohatera. Postanowił więc wdziać bardziej odświętny strój. Po krótkim namyśle, Patriarcha przystąpił do dzieła. Na początek w sposób elementarny - przy pomocy magii przemienił swój ubiór. Był to dalmatyk koloru szkarłatnej czerwieni ze złotym symbolem feniksa na piersi. Do tego jeszcze przywdział czarną kapę ze złotymi dekoracjami i elementami takimi jak choćby podobiznę stolicy Bractwa. Kic spojrzał raz jeszcze w lustru. Było już znacznie lepiej. Jednak ciągle czegoś brakowało. Po krótkim namyśle, Patriarcha wyciągnął swoją dłoń, a w niej zmaterializował enkolpion o kształcie słońca. Teraz gotów już był spotkać się na nowo ze swoimi dziećmi. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu |
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-01-2010, 00:35
|
|
|
Nie było wyjścia. Gdzie wiedza własna zawodzi, tam zasięgnąć trzeba rady innych. Z tą myślą w głowie Mroczny Kapłan opuścił swoją komnatę.
Najbliżej miał do Najwyższego Kapłana, jednak nawet przez myśl nie przeszło mu udać się w tą stronę. Wizja wizyty w komnacie Altruisty celem rozmowy na temat damskich ubiorów była zbyt upiorna. Najoczywistszym wyjściem było poradzić się innej damy.
Shizuku była zajęta pilnowaniem przybysza, dlatego Molina udał się po radę do Mrocznej Kapłanki Sasayaki.
***
- Witaj Kapłan... - Zaczął mówić Costly po otwarciu drzwi komnaty Pierwszej Teolog Bractwa, jednak przerwał mu w pół słowa krzyk Sasayaki.
- NA ZIEMIE!
Molina posłusznie padł jak placek, dzięki czemu gigantyczne ostrze wbiło się w futrynę drzwi zamiast w jego głowę.
- Witaj Ichi-chan - Powiedział Costly patrząc z pozycji leżącej na dzierżącą ostrze postać. - Jak widzę, w zwyczajowej, dobrej formie.
- Wybacz Costly - Powiedziała Sasayaki z śmiechem. - Gdy przebrała się w własne ubrania od razu wróciła do swojego zwyczajowego "ja". A taka kobieca była przed chwilą...
Kapłan nie skomentował.
- Nie zapukał. - Powiedziała krótko młodsza z rodzeństwa.
Kapłan ponownie nie skomentował. Choć tak gwoli ścisłości, to pukał dwa razy. Patrząc jednak na rozgarniasz jaki panował w komnacie żadną siłą dziewczyny nie mogły tego usłyszeć.
- Wyglądacie na zajęte... Lepiej przyjdę innym razem... - Molina wycofał się szybko poza zasięg ostrza Ichi i jednocześnie z obrębu komnaty.
***
- Witaj Fei.
Dostojnik przerwał nerwowe grzebanie w kufrze wypełnionym ubraniami i obejrzał się lekko zdziwiony na Kapłana.
- Witaj. Co sprowadza cię do mojej komnaty? Na dodatek bez pukania.
Costly zmielił przekleństwo. Tutaj też pukał. Zaabsorbowany swoim zajęciem dostojnik jednak nie usłyszał go. Zanim Kapłan zdążył spytać go o radę oczy Feia rozszerzyły się nagle. Poderwał się nagle i położył dłonie na ramionach Moliny.
- Kapłanie! - Powiedział zmienionym tonem. - W celach reprezentacyjnych masz przygotowany cały zestaw smokingów, zgadza się?
- Tak, dość różnorodny zresztą, dostosowany do potrzeb różnych kultur...
- Pożycz mi jeden. - Odparł szybko dostojnik.
- Fei. - Molina popatrzył w zawieszone nad nim oczy mężczyzny. - Jesteś o głowę wyższy ode mnie.
- Tak. Hm... Racja. Nic to. Taaak.
Molina zapatrzył się na gospodarza, który zaczął przechadzać się po komnacie nerwowo powtarzając pod nosem stwierdzenia w guście "Może tamten?", po których od razu zaczynał nerwowo kręcić głową, jakby sam sobie odpowiadał.
- Jesteś, jak widzę, zajęty. - Costly opuścił komnatę po cichu.
***
- Wejść! - Zawołał Norrc słysząc pukanie do drzwi swojej komnaty.
- Ah, to ty Costly. - Powiedział Jeździec Apokalipsy widząc wchodzącego Kapłana. - Co cię tu sprowadza? Napijesz się czegoś?
- Chętnie. - Molina uśmiechnął się i usiadł na wskazanym fotelu.
- O co chodzi? - Spytał Norrc siadając naprzeciw Kapłana i wręczając mu szklankę złocistego trunku.
- Widzisz przyjacielu, na zlecenie Królowej muszę...
Wojak wysłuchał opowieści Costly'ego i pokiwał z zrozumieniem głową.
- Taak. Myślę, że mogę ci pomóc. Jest kilka rzeczy, które chciałem aby Lacus założyła na bal, jednak ona odmówiła, poczekaj tu chwilę...
Gospodarz podszedł do stojącej w rogu komnaty komody i zaczął w niej grzebać. Costly rozparł się wygodnie w fotelu. Oto nareszcie był ktoś, kto spokojnie i bez sensacji wysłuchał problemu Kapłana i konkretnie wziął się do pomocy. Na twarzy Kapłana wykwitł uśmiech, wraz z uczuciem wielkiej sympatii wobec weterana.
- Mam! - Zawołał Norrc podchodząc błyskawicznie do gościa.
- Co o tym sądzisz? Chciałem aby Lacus to założyła, wygląda w tym świetnie...
Jeździec trzymał w dłoniach różowy, lateksowy uniform, który kiczowatością mógł pobić piosenki skaldów na temat sukcesu Bractwa w Faerunie. Uczucie ulgi które dopiero co zstąpiło na Kapłana znikło równie szybko co uśmiech na jego twarzy.
- Raczej coś w innym stylu byłoby wskazane... - Powiedział powoli.
- Tak? - Wojak podrapał się po brodzie i popatrzył na uniform. - Wygląda seksi moim zdaniem. No to może coś innego... - Norrc ponownie zaczął grzebać w ciuchach. - Miałem gdzieś tu strój pielęgniarki i chyba jeden mundur policjantki z taką piękną, króciutką spódniczką... Gdzie ja to wszystko...
Molina opuścił komnatę po angielsku.
***
Kapłan mierzył krótko wzrokiem Kitkarę przeklinając się w duchu za własną głupotę.
- O co chodzi Kapłanie?
Księżniczka miała na sobie czarną suknie, z rozcięciami ułatwiającymi walkę w niej. Po komnacie porozwalane leżały podobne ubrania, wszystkie w barwach ciemnych jak noc, lub czerwonych jak krew.
- Ah. - Costly zaśmiał się wymuszenie. - W zasadzie nieważne.
Kitkara odprowadziła wychodzącego Kapłana zdziwionym spojrzeniem.
***
- O, wróciłeś już dessu?
Aki spojrzała na wchodzącego do komnaty Kapłana.
- I jak, zdobyłeś suknie dla Królowej?
Kapłan spojrzał spode łba na miniaturową elfkę.
- Nie pytaj. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 19-01-2010, 08:33
|
|
|
Po krótkiej rozmowie Shizuku postanowiła skończyć oprowadzanie gościa, tak więc przybyli pożegnali się królową kierując się w stronę stajni.
Sama Avalia postanowiła odwiedzić swoich uczniów dla tego z wolna udała się w stronę wyjścia z ogrodów. W między czasie zaczepiła jedną z akolitek i poprosiła o malutki bukiecik białych róż.
Mroczna kapłanka szła spokojnie korytarzem pozdrawiając mijających ją pracowników bractwa. W pewnym momencie skręciła w ciemny mały korytarz gdzie panowała absolutna cisza a światło było widoczne na samym jego końcu - dawcą światła była niewielka pochodnia której jedynym celem było zasygnalizowanie, że przed tobą znajdują się ogromne masywne drzwi z którymi zetknięcie nie było by przyjemne.
Dziewczyna z wolna otworzyła drzwi i weszła do niezwykle jasnej komnaty gdzie czwórka jej umiłowanych spała najlepsze w przeróżnych zdaje się mało naturalnych pozycjach pomiędzy zwojami, księgami i dziwnymi przedmiotami.
- Moi drodzy - powiedziała spokojnie i z uśmiechem dziewczyna udając się na drugi koniec pokoju. Uczniowie powoli zaczęli się zbierać ze swoich miejsc i ustawili się w szeregu przed królową.
- Ostatnio strasznie ciężko pracowaliście - rzekła na co cała klasa pobladła albowiem ostatnio jak coś takiego usłyszeli trafili do obozu przetrwania. Avalia nie bardzo się tym przejęła i mówiła dalej.
- Tak więc jak wiecie niedługo rozpoczyna się wielki bal na który pragnę was zaprosić.
- . . . - pozostawienie tego bez komentarza było najsłuszniejsze znając wymysły królowej.
- Nie zabraniam wam niczego, macie się dobrze bawić i nie przynieść mi wstydu. Jeżeli któreś z was coś przeskrobie to wtedy pogadamy a póki co, życzę miłej zabawy - powiedziała z uśmiechem kierując się już w stronę wyjścia.
- A! Ponieważ przygotowania do balu trochę trwają to do jego zakończenia macie wolne - powiedziała przed zamknięciem drzwi. Kiedy kroki nauczycielki ucichły klasa skoczyła z radości po czym ruszyła zebrać swoje rzeczy aby w końcu opuścić te straszliwe nudne miejsce.
Avalia udała się spokojnie do swojej komnaty gdzie znajdował się już bukiecik białych róż. |
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 19-01-2010, 13:14
|
|
|
Z przyczyn dość prozaicznej - zwyczajnego braku zajęcia, kic ogarnął nieco swoją komnatę i przetarł lekko tu i ówdzie. Szybko jednak go to znużyło. Rozłożył się na sofie i zaczął podjadać przyniesiony ze sobą winogron. Brakowało mu jednak towarzysza do rozmów.
Rzeczywistość szybko została dostosowana do potrzeb Patriarchy. Z łatwością wezwał do siebie postać generała Rytgiera. Ten na widok najwyższego bytu ukląkł na jedno kolano i z opuszczoną głową rzekł.
- Czym zaszczyciłem sobie Twoją uwagą?
Patriarcha w niezwykle przyjazny sposób odpowiedział wiernemu i zaprosił go do wspólnej rozmowy. Mieli w tym czasie wiele do przedyskutowania. Choć początkowo martwy już generał MACu był niezwykle skrępowany i małomówny, to z czasem dzięki otwartości Patriarchy rozluźnił się. Początkowo ich dyskusją było stan duszy generała wśród innych, ich sposób i poziom wiecznego trwania i celów. Gdy rozmowa była już w zaawansowanym stadium, Patriarcha postanowił przedyskutować śmierć generała. Ten wspomina ją z wielkim wstydem i chęcią pomsty. Kica zainteresowały sposób śmierci tak doskonałego taktyka, który potrafił zawładnąć nawet oddziałami wroga. Sprawa była do wyjaśnienia. Kic poprosił o zgodę do zajrzenia we wspomnienia generała. Zgodził się. Mimo wątpliwości, ufał swojemu przełożonemu. Kic docenił tą postawę za którą postanowił wynagrodzić Rytgiera w przyszłości.
Po krótkiej operacji magicznej kic zdołał przeżyć ostatnie chwile generała. Postać małego chłopca, a raczej powłoki mu danej szybko rozproszyła się. Magia niekonwencjonalna, acz nie trudna do rozproszenia przez postać o otwartym umyśle. Człowiek stojący przed nim nie należał do tego świata, to dało się wyczytać z jego postawy. Tak więc istnieje szansa, że jeszcze kiedyś ten międzywymiarowiec przetnie ścieżki z Bractwem.
- Starczy.
Skwitował kic, kończąc rytuał. Dotąd panujący na twarzy Patriarchy uśmiech zastąpiony został wyrazem głębokiej zadumy. Generał Rytgier nie śmiał przeszkadzać, obawiając się konsekwencji. Po chwili kic zreflektował się i wznowił dyskusję, jakby nigdy nic. Przeszli w ten sposób na inny temat. Przegadali w ten sposób jeszcze niecałą godzinę, kończąc rozmowę na kwestii taktyki. Po tym generał podziękował za uwagę najwyższego, a kic zapewnił go, że rad jakich udzielił będą bardzo pomocne. Po tym Patriarcha zerwał kontakt, a postać generała Rytgiera rozpłynęła się w powietrzu.
Wtedy kic zdał sobie znów sprawę z nieporządku jego komnaty. Tym razem śmiało wyszedł frontowym wyjściem i idąc przed siebie, szukał osoby którą mógłby obarczyć odpowiedzialnością za to. W myślach pojawiało się już kilka typów. |
|
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 19-01-2010, 16:33
|
|
|
Poszedł sobie - Powiedziała na głos Kitkara gdy Molina zamknął za sobą drzwi.
- Doskonale - Altruista wyczołgał się spod łózka Księżniczki.
- Costly Molina to człowiek, który potrafi zachować w tajemnicy sekrety nawet te najmroczniejsze. Jednakże - kontynuował - nie zaryzykuję nigdy otwartej wojny z mafią kucykową.
- Co masz na myśli? - zapytała Kitkara.
- Nieważne, bo i tak nie uwierzysz. A teraz może lepiej dokończmy tą naszą rozmowę, która niespodziewanie przerwał nam Mroczny Kapłan.
- Ech, no dobrze... - Westchnęła zrezygnowana Kitarka.
- To poczekaj jeszcze sekundkę, wrócę po stroiki - Po tych słowach Altruista dał nura pod wielkie łózko Kitkary.
- Kicu święty - powiedziała cicho - spraw, bym już miała to za sobą...
- Mam! - Altruista wyczołgał się z powrotem i stanął na przeciwko Kitkary. W lewej dłoni trzymał jasny, a w prawej ciemny garnitur.
- A więc moja droga Księżniczko, w którym będę lepiej wyglądał? No, w którym? - Mówiąc to podsunął jej pod nos oba garnitury.
- Ależ mi to obojętne! To znaczy... - Dodała szybko widząc jak w oczach Altruisty zaczynają się pojawiać niebezpieczne błyski. - Załóż jasny. Bo co prawda ciemny idealnie by podkreślił twój majestat i władzę. Jednakże jasny będzie idealnie pasował do twojej cery!
- Tak myślisz? Hmm, może i masz racje. Więc niech będzie jasny.
- A swoją drogą, pewnie dużo ludzi umrze jak mnie w nim zobaczy... |
|
|
|
|
|
Ichi-chan
Ićsprite!
Dołączyła: 29 Wrz 2009 Skąd: nie chcesz wiedzieć... Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 21-01-2010, 18:32
|
|
|
Piekielny mops imieniem Garjus przechadzał się korytarzem w swoim nowym eleganckim garniturku z czerwoną muchą. Rozmyślał nad rozmową , którą odbył Molina z Norrc'em. Uważał on , że królowa Avalia powinna włożyć strój policjantki. Śledził Kapłana od kiedy o mało co nie odcięto mu głowy , musiał go zauważyć . Odwracał się co jakiś czas. Wtedy mops przysiadał , patrzył mu głęboko w oczy oblizując nos tak , że znikał pod językiem. Molina mając ważniejsze rzeczy na głowie postanowił go ignorować. Było to trudne , gdyż Garjus za każdym razem gdy Kapłan stanął, on właził mu między nogi. Upiorne było też dreptanie , dyszenie gdy stawał i dreptanie kiedy szedł... było to upiorne ... zaiste...upiorne. |
_________________ Caw Caw Modrafokas
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 22-01-2010, 05:51
|
|
|
I oto nadszedł wielki dzień! Bal w Samarachu był parapetówką w porównaniu z przyjęciem w Kościele. Góry jedzenia, fontanny trunków, kaskady kwiatów spływające ze ścian. Orkiestra instrumentów-samograjków, kelnerzy w liberiach, akrobaci... To wszystko było wręcz nie do opisania.
Bal rozpoczął się tuż po zmroku. Na chwilę niebo rozświetliły fajerwerki by obwieścić jego początek. Pierwszy wkroczyły na parkiet. Pierwszy szedł Wódz Zachodu- Norrc i jego różanowłosa partnerka Lacus. Jeździec Apokalipsy, odziany w swą ceremonialną zbroję, rzucił łakome spojrzenie pieczeni z olbrzymiego odyńca. Następni szli Tajemnicza Therru i Bezszelestny Ryuuzaki. Wbrew przydomkom wszyscy ich zauważyli, zwłaszcza ich wykwintne stroje. Tuż za nimi, pląsając już w takt muzyki, weszła do sali Nadobna Shizuku wraz ze swym nieznanym jak na razie towarzyszem. Boginka wyglądała nawet piękniej niż zazwyczaj, choć wielu akolitów robiło nawet zakłady że to niemożliwe. Kolejną parę stanowili Fei Wang Reed i Kunoichi. Dawno nikt nie widział tak eleganckiego garnituru jak ten, który nosił mężczyzna, zaś Kronikarka wyglądała nadzwyczaj nieagresywnie, pomimo błysku w oku, który sugerował że bać się powinien każdy kto stanie jej na drodze do czekoladowego tortu. Tłum wstrzymał oddech gdy do sali weszli księżniczka Kitkara oraz Altruista. Ona w czarno-czerwonej sukni, on w jasnym garniturze z czarną koszulą i czerwonym krawatem. Tuż po nich, oczy gości mogły się nacieszyć promiennym uśmiechem Królowej Avalii oraz zmęczonym półuśmiechem Kapłana Costlyego. Suknia Anioła Wiary niejedną z akolitek doprowadziła do grzechu zazdrości. Ostatnią parą byli sam Patriarcha i organizatorka przyjęcia Sasayaki.
Bal się właśnie rozpoczął! |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 22-01-2010, 23:31
|
|
|
Jeszcze przed przyjęciem Shizuku zapukała do komnaty Costlego. Ten był już nieco zirytowany, gdyż w jego stertach papierów znowu się coś nie zgadzało, czegoś brakowało i przeklinał pod nosem nieodpowiedzialnych podwładnych oraz po raz wtóry narzekał, że wszystko musi robić sam. Gdy ujrzał jasną głowę boginki, wychylającą się za drzwi gestem zaprosił ją do środka. Ta skocznym krokiem podskoczyła do biurka po czym bez większych ceregieli usiadła na nim ze słowami:
-Obiło mi się o uszy, że szukasz kreacji, dokładniej sukni?
-Eee, tak owszem, nie wiem jak zdołałaś się tak szybko o tym dowiedzieć, ale...
-To wspaniale! Zawsze uważałam, że Wyznawcy Kica za mało uwagi poświęcają na dobieranie nowych strojów. Nie rozumiem dlaczego od razu nie zwróciłeś się z tym do mnie, zaraz Ci coś ciekawego wybiorę.
-Nie mi tylko Avalii...
-Aaaa to zupełnie inna sprawa! W takim razie mam coś się na pewno znajdzie. Costly, który ledwo ogarnął co się dzieje, już był ciągnięty przez Shizuku korytarzem do jej komnaty, a dokładnie garderoby.
- Tu masz taką typową balową, czerwoną, oo tu jest całkiem ładna długa, przylegająca do ciała i ta biel... Choć ta zielona też całkiem nieźle, by na Avalii wyglądała...- mówiła boginka wyciągając coraz to inne kreacje z szafy, tak, że tego ledwo już było widać za sterty ubrań. - No okej, to chyba wystarczy. Teraz idź do Królowej by sobie coś z tego wybrała. - rzekła Shizuku i sama zaczęła szykować się do przyjęcia. Wzięła długą kąpiel z bąbelkami, a potem nasmarowała się pachnącymi olejkami. Ubrała się w długą, satynową suknię, która ładnie opinała się na ciele, warto dodać, ze była w kolorze białym. Włosy upięła w kok pozwalając kilku niesfornym kosmykom opadać na szyję. Tak wystrojona spotkała się przed drzwiami z Caladanem i razem z nim udała się na bal.
Sala była przepiękna, oczarowana dekoracjami, razem z Caladanem poszła zapoznawać go z towarzystwem... |
_________________
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 24-01-2010, 15:08
|
|
|
- Pani, musimy powitać jeszcze delegację Argentyny...
- Oj Costly, która to już?! - Avalia narzekała i dąsała się co chwile.
Oficjalny bal Bractwa miał swoje reguły, a od dostojników MAC wymagało się wiernego podążania za nimi. Przez to Molina zmuszony był do dokonania oficjalnego przywitania, pełnego oficjalnych rozmów, oficjalnych uśmiechów, uzupełnionych oficjalnymi i totalnie nieszczerymi życzeniami. Przerwą w tym były regularne wybuchy oficjalnego śmiechu. Królowa była tym wyraźnie znudzona. Na szczęście po wstępnych przywitaniach formuła ulega sporemu rozluźnieniu.
Molina wdał się w kolejną oficjalną prezentację, starając się doprowadzić ją jak najszybciej do końca. Tymczasem członkowie delegacji Argentyny, podstarzały ambasador i dwójka młodszych mężczyzn, przedłużali ją jak mogli, nie spuszczając oczu z uprzejmie uśmiechniętej Królowej Avalii.
- Wasza Wysokość, wyglądasz pięknie w tej sukni! - Powtarzał w kółko ambasador.
Molina westchnął dyskretnie. Zasypany stertą ubrań większą niż on sam Kapłan z trudem dotarł do własnej komnaty, a potem pół nocy poświęcił na wybranie czegoś z tej kolekcji. Padło na długą, prostą suknie, w kolorze - wedle słów Shizuku - lapis lazuli. Ile razy Costly by się sukni nie przyglądał, to nadal dochodził do wniosku, że jest po prostu niebieska. Kompozycje uzupełniały subtelne złote hafty, wykonane wyjątkowo cienką nicią.
Po kilku chwilach i kolejnych komplementach Molinie w końcu udało się pozbyć delegacji. Królowa wyraźnie ożywiła się i spróbowała porwać Kapłana w weselsze części sali.
- Pani, czeka na nas delegacja Dol Blathanna....
Gdyby wzrok Królowej mógł zabijać, to Molina padłby jak długi. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|