Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Friguoris Cordis |
Wersja do druku |
Loko
Aspect of Insanity
Dołączył: 28 Gru 2008 Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 26-01-2010, 16:38
|
|
|
- Ciekawe... MAC-anci gadają że Liść nie żyje?
- Chyba powinniśmy się w takim razie stąd wynosić. Przecież ci na górze nie pozabijali nas tylko dlatego że się go bali.
- Na górze jest jakieś przyjęcie - do rozmowy wtrącił się Nezram, wchodząc do głównej komnaty
- To zrozumiałe - rzekła z przekąsem Alusair - w końcu stracili dwóch członków...
- Nie czas na żarty, pamiętacie co mówił Loko, gdy stąd... - Nezram umilkł w połowie zdania.
Medaliony zawieszone na szyi członków Cradle zaczęły wibrować, po czym zniknęły. W jednej sekundzie, wszyscy legli martwi.
***
Angelique leżała w wannie już drugą godzinę, krew jeszcze nie zakrzepła, ale zaczęła być irytująco zimna. Dziewczyna pozwoliła by jeszcze jedna kropelka skapnęła jej na usta, po czym trąciła lekko żelazną dziewicę zawieszoną nad wanną. Z wewnątrz dobiegł cichy kobiecy jęk. Dziewczyna wyszła z wanny i przeciągnęła się, krew którą było umazane jej ciało, wniknęła w nią niczym w gąbkę. Angelique założyła swoją czerwoną sukienkę, zawieszoną na brudnym lustrze, po czym spokojnym krokiem wyszła z Sali Tortur.
Na końcu korytarza dziewczyna zauważyła coś, co lekko ją zaniepokoiło. Mianowicie był to but, z rozmiarów można było wywnioskować że należał do Khrulusa. Złote obręcze które Angelique nosiła na kostce i nadgarstku przestały wydawać dźwięki. Dziewczyna lecąc kilkanaście centymetrów nad podłożem przekształciła swoje ręce w szponiaste łapy. Bezszelestnie wleciała do głównej komnaty, ciała członków Cradle leżały w najróżniejszych miejscach. Alusair i Melisanda siedziały przy stole, opierając głowy na blacie. Nezram leżał na plecach niedaleko wyjścia, patrzył pustym wzrokiem przez przekrzywione okulary. Khrulus legł przy drzwiach prowadzących na korytarz, Nadina upadła na brzuch obok kominka. Angelique, mimo że próbowała zachować spokój, zaczęła nerwowo rozglądać się wokół. Nie wyczuwała żadnej energii życiowej, może orpócz słabego promyka siedzącego w żelaznej dziewicy.
- Liść... - szepnęła
Rozejrzała się jeszcze raz po sali, po czym wyleciała czym prędzej przez drzwi wyjściowe.
Bal trwał sobie w najlepsze, wszystkie szychy MAC (nawet Altruista i Wielki Kicyn) zaszczyciły salę swoją obecnością. Dwóch strażników pilnujących komnaty zaczynało powoli się nudzić, zmiennicy spóźniali się już lekko ponad godzinę. Wtem z ciemności wypadła na nich jakaś niska postać. Angelique złapała za gardło jednego z wartowników i krzyknęła:
- Zabij mnie! Już!
Strażnik nie wiedząc co uczynić, spojrzał na swojego kolegę. Dziewczyna jeszcze przez chwilę błagalnie patrzyła na niego, po czym ścisnęła jego głowę. Czaszka strażnika pękła niczym jajko, krew zachlapała drzwi i ścianę. Nim drugi strażnik zdążył zareagować, dziewczyna doskoczyła do niego. Ten niewiele myśląc wyszarpnął miecz z pochwy i przeciął napastniczkę na skos przez pierś. Nim jej ciało zdążyło dotknąć ziemi, rozpłynęło się w powietrzu. |
_________________ That is all in your head.
I am and I are all we. |
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 27-01-2010, 00:32
|
|
|
Tymczasem bal trwał w najlepsze. Ślady wcześniejszego wydarzenia zostały błyskawicznie zatarte, a po szybkim zweryfikowaniu obszaru Kościoła Praworządności, nie dostrzeżono więcej intruzów. Fakt istniejący - niebędący.
Wracając jednak do sedna. Zabawa była przednia. Najwyraźniej Sasayaki doskonale skrywała wiele talentów. Wspaniały zmysł organizacji i wyczucie atmosfery były niektórymi z nich. Dzięki temu sam bal zapisał się w annałach historii Bractwa, jako przykład wzorcowy imprezy o której uczono się w szkołach i odwoływano wielokrotnie przy innych okazjach. Było to też historyczne wydarzenie i początek nowej ery Bractwa Melior Absque Chrisma.
Patriarcha popijając szampan co chwile kiwał głową i uśmiechał się na znak zadowolenia z rozmachu i dbałości z jakim urządzono bal. Tak oglądając salę, spostrzegł przy wejściu Molinę i Avalię, wytrwale witających gości. Zwyczaje Bractwa były nieubłagane. Niepokojenie tak zacnej istoty jak Patriarcha uznawane jest jako oznaka największej obrazy. Dlatego też od teraz i na wieki wieków przedstawicielem Patriarchy na oficjalnych imprezach będzie Carlos Yair Costly Molina - tak postanowił Kic.
- A teraz zajmijmy się czymś przyjemniejszym. - Pomyślał kic, odkładając kieliszek. Jako, że miał przyjemność być dziś razem z wielką organizatorką balu, nie omieszkał nieco wykorzystać swoją sytuację. Dostąpił do Sas i kilku innych dam, wzajemnie darzących się wykwintnymi pochlebstwami. Jednak to organizatorka balu była tą lśniącą wśród gwiazd.
- Przepraszam, - ostrożnie wstąpił do grupy Patriarcha i po wstępnym przywitaniu, delikatnie chwycił Sasayaki za rękę i schylił się elegancko mówiąc - czy można prosić do tańca? - Całe towarzystwo popadło w nie mniejsze zdziwienie niż sama Sasayaki. Słychać było głuche piski i dostrzec można było malujące się uśmiechy i lekkie rumieńce na policzkach pań. Natomiast sama Sasayaki nie miała zbyt dużo możliwości wyboru. Została porwana przez Najwyższą Istotę Bractwa.
Akurat zaczynała się kolejny utwór, choć ciężko było stwierdzić ile w tym było przypadkowości. Zajęli należne im pierwsze miejsce, a za nimi ustawiły się kolejne, co śmielsze pary. Wraz z pierwszymi nutami dali porwać się muzyce. Bacząc jednak na każdy krok, elegancje i perfekcję. Przyjemność z tego tańca nie była jednak mniejsza od tych mniej oficjalnych szaleństw. Po prostu żywioł i rozkosz tańca miały inny smak, bardziej wyrafinowany. Patriarcha ustalał tempo, a Sasayaki zgodnie z jego oczekiwaniem, dotrzymywała mu kroku. Taki był to taniec, taka pieśń i nuty. Wszystko było idealne jak w szwajcarskim zegarku. Wraz z ostatnią nutą, słychać było ostatnie uderzenie obuwia. Partnerzy stali na przeciw siebie i w podzięce za taniec, ukłonili się sobie nawzajem. Patriarcha był jednak bardziej ekstrawagancki niż zwykle. Zaskoczył Sas, proponując gestem piruet, który bez namysłu podjęła. Po tym objął ją w pasie i razem, zadowoleni z zabawy, ruszyli do jednego z suto zastawionych stołów. Czekali tam już na nich pięknie prezentująca się Ichi-chan wraz ze swoim partnerem, eleganckim i oryginalnym jak zwykle Fei'em.
Zbliżając się do stołów Patriarcha rzekł półgłosem, bardziej do siebie.
- Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć. |
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 27-01-2010, 15:05
|
|
|
- Nie wierzę... - królowa ciężko usiadła na krześle które Molina od razu przysunął do stołu.
- Przecież wiedziałaś, że to należy...
- Starczy, nalej mi proszę jakiegoś napoju - powiedziała bardziej do powietrza niż do towarzysza ponieważ zajęła się wypatrywaniem swoich uczniów. Nie było to trudne jeżeli wiedziało się gdzie zawiesić wzrok. Bez trudu Avalia odnalazła małego Kazu przy stole ze słodyczami - "zje za dużo i będzie go brzuch boleć ehhh" - pomyślała po czym odnalazła dość ciekawe zbiorowisko, Calvin skutecznie odciągał akolitki od pracy swoim uśmiechem - "gdyby w nauce był tak biegły jak w podrywach". Dziewczyna wróciła wzrokiem na ludzi przy stole gdzie bez problemu wypatrzyła Thota pochłoniętego rozmową z jakąś z delegacji której to Avalia nazwy nie zapamiętała. Ostatnim słusznym miejscem był parkiet, kiedy to Kic i Sas z niego zeszli Hebe nie dawała się prosić do tańca - "ale ona ślicznie wygląda w tej fiołkowej sukience" - podsumowała w myśli".
- Masakra - mruknęła, już chcąc uderzyć mało grzecznie głową w stół, na szczęście jej głowa zatrzymała się zaraz przed talerzem z sałatką podstawionym przez Molinę który znowu został wciągnięty do jakiejś "fascynującej" rozmowy. Królowa sięgnęła po jedną ze wstążeczek we włosach aby zacząć się nią bawić nadymając przy tym policzki jak małe obrażone dziecko. |
|
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 27-01-2010, 21:19
|
|
|
Tymczasem Shizuku lawirowała między gośćmi. Caladan już został porwany przez tłum rozpiszczanych pań, które koniecznie chciały dowiedzieć się w jakich to odległych miejscach bywał nowy członek Bractwa.
"Widać ma powodzenie" - pomyślała z uśmiechem boginka i postanowiła wrzucić swojego podopiecznego na głęboką wodę zostawiając go samego z przedstawicielkami płci pięknej. Sama zaś dostrzegła Altruistę stojącego przy oknie i uparcie wypatrującego czegoś w dali.
-A co ty tu robisz taki samotny i zamyślony? Teraz nie czas na dumanie, tylko na zabawę! - powiedziała dziewczyna, nadając swojemu głosowi nieco rozkazujący ton.
- Z chęcią bym to uczynił, tylko teraz chciałbym coś zjeść, tylko... - tutaj nachylił się do Shizuku i ściszając głos rzekł - Przy takim asortymencie potraw, nie mam pojęcia co wybrać.
-Aaaa, rozumiem, im większy wybór tym trudniej się zdecydować - powiedziała dziewczyna ze śmiechem. - Nie martw się mam dokładnie ten sam problem, ale razem coś sobie wybierzemy.
Pociągnęła za sobą Altruistę co chwila szepcząc mu na ucho, potrawy i swoje odczucia co do nich.
-To jest całkiem dobre i ogólnie chwalone, ale jak dla mnie za pikantne. Chyba, że wolisz coś lekkiego na początek, co powiedz na sałatkę z owoców morza? Osobiście ją uwielbiam, zwłaszcza krewetki. Trochę trudno się je spożywa, bo trzeba pozbyć się pancerzyka, ale jakoś sobie poradzisz mam nadzieję. Ooo, a to mięso jest z sosem, który wprost rozpływa się w ustach, chociaż...- dziewczyna mówiła, jednak Altruista okazał się wybredny co do jedzenia i cały czas nie mógł się zdecydować. Obeszli już niemal cały stół, gdy w końcu natknęli się na Avalię, która właśnie zajadała się sałatką.
- Witaj, Królowo, dobrze się bawisz? - zapytał z uśmiechem Znawca Kulinariów
Kobieta już miała mu odfuknąć, ale zanim zdążyła przełknąć kęs, Costly zjawił się z niespodziewanie mówiąc:
- O Pani, to chyba koniec, wszyscy już zostali należycie przywitani!
Mówią, że słowa nic nie zmieniają, jednak to zdanie, zdecydowanie poprawiło nastrój Królowej... |
_________________
|
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 31-01-2010, 12:47
|
|
|
Altruista gdzieś zniknął. Zaprosił Kitkarę na bal i sobie poszedł. Dziewczyna wręcz kipiała wściekłością. Goście i inni członkowie trzymali się od niej z daleka aby przypadkiem nie narazić się na jej gniew. Tym samym cieszyli sie w duchu że nie są na miejscu Altka. Nie wróżyli mu świetlanej przyszłości. Poza Altruistą Kitkarze nie podobała się muzyka. Nudna, smętna, jak to na balach. Nie miała żadnej pretensji do osoby która taka wybrała. Każdy ma swój gust. Tolerowała to. Ale tylko wtedy kiedy gusta są podobne do jej chodź odrobinę.
- Postaraj się dobrze bawić, Kitkaro - Rzekł Kemi widząc jej coraz większe poirytowanie. - Może zatańczymy?
- Chętnie Kemi, ale przy czymś takim się nie da... łap się lepiej za flet.
Pstryknęła palcami. Przed nią pojawiły się ukochane, czarno czerwone skrzypce.
- Cisza - wystarczyło jedno słowo by wszyscy zamilkli. - Okazując obecnym moją dobrą wolę i sympatię zagram coś by to przyjecie było jeszcze przyjemniejsze.
Zaczął Kemi. Ona dołączyła po chwili grając na początku z frustracją jaka w niej tkwiła. Z czasem muzyka ją rozluźniła i uspokoiła nadając tonom jakie grała miłą relaksująca muzykę. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Altruista -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 01-02-2010, 14:52
|
|
|
Zanim pojawił się Costly, Altruista zdążył jeszcze ucałować dłoń królowej.
- Och, królowo - odezwał się do niej. - Lata mijają a Ty ciągle jesteś piękna. Czas jak zawsze jest dla ciebie bardzo łaskawy. - Po tym zdaniu Najwyższy Kapłan ładnie się przed królową ukłonił.
- A dziękuje - na twarzy Avalii pojawił się uśmiech, który był wyjątkowo uroczy. Bo co jak co, ale Avalia potrafiła się naprawdę ładnie uśmiechać.
Shizuku prychała cicho pod nosem, bo ją Altruista takim komplementem nigdy jeszcze nie obdarzył. Już miała się Najwyższemu przypomnieć, gdy nagle zobaczyła zmierzającego w ich stronę mrocznego kapłana Molinę.
- Oho - powiedziała na głos - pan delegat się do nas zbliża.
- O Pani - tu Coslty skłonił się królowej i jej towarzyszom - to chyba koniec, wszyscy już zostali należycie przywitani!
- Królowo Avalio - Altruista zwrócił się do dziewczyny - kimże jest - tu kapłan wskazał dłonią Moline - ten młody człowiek?
-Eee? - Molina był wyraźnie zszokowany.
- Buhahaha - Avalia wybuchnęła śmiechem - Costly, pamiętasz jak ci mówiłam? Nie pij to cię nikt nie pozna!
- To jest Costly Molina? - Altruista nie mógł uwierzyć - Molina, coś ty na siebie włożył? W ogóle jak ty wyglądasz? Ściągaj to, ale już!
- Eee? - Costly teraz był zszokowany do kwadratu.
- Altruisto, nie przesadzaj - wtrąciła się Shizuku - on jest przecież ubrany normalne.
Lecz Altruista już jej nie słuchał, wyczekał na odpowiedni moment i znienacka skoczył na Moline, obalając go na ziemię.
- Altruisto! - wydarły się jednocześnie Shizuku i Avalia.
- Zdejmijcie go ze mnie! - krzyknął Costly.
- Zaraz ci zdejmę te paskudztwa! - krzyczał Altruista próbując zerwać z Moliny koszule.
Avalia i Shizuku rzuciły się jednocześnie na pomoc Mrocznemu Kapłanowi. Jednakże nie one a kto inny dopadł pierwszy do kłębiącej się na podłodze inteligencji.
Kitkara nie zastanawiając się długo trzepnęła Altruista pięścią w głowę ogłuszając go.
- Przepraszam was bardzo za niego - odezwała się do kobiet po tej całej akcji. – On… - tu Kitkara zamyśliła na odpowiednim doborem słów - ostatnio za dużo pracuje.
- Najwidoczniej - odpowiedziała jej Avalia - Ale dobrze już, pomóżcie Molinie.
Kitkara od razu wzięła się do roboty. Złapała Altruistę za nogę i odciągnęła go na bok z dala od mrocznego kapłana. Shizuku za to pomogła mrocznemu Kapłanowi wstać.
- Ech - wystękał Costly gdy stanął już na nogi - swoją drogą… ile te parady mnie teraz kosztują. |
|
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 01-02-2010, 17:21
|
|
|
Mocno spóźniony ale równie mocno zadowolony był Fei tego wieczora. Wszyscy zapewne bawili się już w najlepsze, ale i on nie miał zamiaru być gorszy. Na tę okazję zrezygnował ostatecznie ze swojego najbardziej szarego swetra - postanowił zaszaleć. Wielka mucha w szkocką kratę była centralnym punktem jego ubioru (w końcu nie mógł jej nie wykorzystać skoro dostał ją na urodziny). A reszta? Dostosowana była pod tę właśnie muszkę. Efektem był strój ni to ludowy, ni to nowoczesny, a tylko stylizowany na celtycki. Na to wszystko założył jeszcze swoją ulubioną pelerynę cienia, by całość przyprawić odrobiną tajemniczości.
- Wio! - wesoło krzyknął do jabłkowitego rumaka, którego wcześniej wypożyczył na ten bal (nie posiadał własnej stajni), i pognał w stronę Kościoła...
Na salę wjechał wstrzymując oddech. Koń stanął tuż za progiem, oślepiony setkami lamp i tysiącami świec, ogłuszony gwarem rozmów, śpiewami i skoczną muzyką, w rytm której dziesiątki par poruszało się na głównej sali. Kopyta nerwowo uderzyły o posadzkę. Nie bacząc na zainteresowanie jakie wywołał wśród gości Fei nakazał koniowi podejść bliżej środka, podczas gdy sam przeczesywał salę w poszukiwaniu dam. Znalazł je szybko - nie mógł nie zauważyć. Podjechał do nich i jednym zgrabnym ruchem zeskoczył z konia. Podszedł do pięknie ubranej Ichi i ucałował ją w dłoń, a następnie głębokim ukłonem pozdrowił resztę dam. W końcu się odezwał.
- Czołem! - i czar chwili prysł. |
|
|
|
|
|
Caladan
Chaos is Behind you
Dołączył: 04 Lut 2007 Skąd: Gdynia Smocza Góra Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Omertà Syndykat WOM
|
Wysłany: 02-02-2010, 14:56
|
|
|
Zainterysowanie kapłanek wzbudziło coś innego, więc Caladan mógł czmychnąć do ubikacji niepostrzeżenie. Nareszcie mógł sobie ulżyć i poczytać najnowsze wiadomości ze wymiarów.
Tymaczasem Gaelan leżał pod stołem. Nigdy nie miał talentu do picia alkoholu. Obok niego leżał pod stołem bardzo puchaty stwór za którego wziął za poduszkę. Potworek nie był zadowolony, więc wziął nóż i dziabnął intruza w tyłek. Gaelan tak się zdziwił, że przebił głowę o stół. Mniejwiecej tym samym momencie podano pewnej pani wykwitne danie w w kształcie hula hop. Po utworzeniu przez kelnera pół miska dama zauważyła po środku dania głowę spijaczonego faceta. Pisnęła i odskoczyła ze stołu, unosząc ręce do góry. Reszta gości to złapała i zaczęli ją naśladowywać. W ten sposób powstała pierwsza Meksykańska Fala. |
_________________ It gets so lonely being evil
What I'd do to see a smile
Even for a little while
And no one loves you when you're evil
I'm lying through my teeth!
Your tears are all the company I need |
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-02-2010, 20:29
|
|
|
- Co oni tam robią? - spytała osóbka w płaszczu z narzuconym na głowę kapturem.
- A ja wiem, wygląd mi to na jakieś typowo rozrywkowe wydarzenie - odpowiedział kot o wyglądzie sowy wracający ze zwiadów, jakby mógł pewnie wzruszyłby ramionami.
- Myślisz, że to tu? - pytanie miało brzmienie naglące i niecierpliwe.
- Chyba tak. A może inaczej, mam taką nadzieję, bo mam już dość tej tułaczki po całym świecie... - burknęło zwierzę - Jakiś plan działania?
- Mam ciebie - dziewczyna uśmiechnęła się dziecięco patrzą na wrota - moją tajną broń na wszelki wypadek... uważam, że należałoby zapukać.
- Słusznie - odpowiedział kot i zrobił idiotyczną minę próbując udawać najzwyczajniejszego kota na świecie,
<puk puk> |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 05-02-2010, 21:32
|
|
|
-Kto tam? -spytała Sasayaki, uchylając drzwi. By to zrobić wychynęła ze swojej kryjówki pomiędzy wymyślną owocowo-warzywno-kwiatową kompozycją a stołem z zakąskami. Siedziała tam przez ostatnią godzinę zażywając spokoju i odpoczynku po dziesięciu tańcach z Kicającym i kilku połamańcach z lewonorznymi delegatami. Problem z byciem organizatorem polega między innymi na tym że trzeba tańczyć niemal z każdym i zachęcać do tego innych.
Za drzwiami stała nieznajoma postać w płaszczu i...
-Na Frywolne Wygibasy Najwyższego! To jest najpiękniejszy kot jakiego w życiu widziałam!!!
W dziewczynie nagle odezwał się zew szalonej kociary, czym prędzej więc porwała zwierza w swe objęcia. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 05-02-2010, 23:35
|
|
|
Kot był duszony w spontanicznych uściskach balowo ubranej kobiety.
- Hm przpraszam, że zwracam głowę - pukająca zdjęła kaptur i spojrzała do środka, gdzie głośno grała muzyka, ludzie tańczyli, co po niektórzy leżeli - nie chciałam przeszkadzać w zabawie. Leciałam właśńie do mojego brata, rozumiesz, miotła mi się popsuła i wylądowałam tutaj. Jest dość późno i chciałabym wypocząć, czy mogłabym się tutaj zatrzymać? - na dłużej, dodała w myślach.
- I czy mogłabyś przestać mnie dusić? - dodał z goryczą kot. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 06-02-2010, 22:08
|
|
|
Molinie dojść do siebie pomogły nie tylko damy na balu. Dość szybko został zwerbowany przez jakąś delegację na wznoszenie toastów, nazywali go swoim bratem czy jakoś tak.
Avalia wzruszyła ramionami, była widocznie przyzwyczajona do opuszczających ją mężczyzn, i nie specjalnie ją to ruszyło.
Usiadła przy stole wraz z Shizuku bo tylko ona była w pobliżu ze znajomych twarzy. I tak oto panie zaczęły właściwie rozmawiać o niczym i powoli opróżniać stojące przed sobą kieliszki.
- I po co przychodzić na bal z kimś? - mruknęła znudzona królowa patrząc się na swój pusty kieliszek - nawet nie ma kto tego napełnić aby się upić - stwierdziła zrezygnowana. Wtedy Shizuku zaczęła mruczeć jakieś pocieszające teksty przy okazji rozglądając się za butelką wina, jednak zanim zdążyła coś konkretnego zrobić kieliszki dam były ponownie pełne.
Sprawcami tego aktu byli uczniowie Avalii, Thot i Calvin którzy gestem poprosili panie do tańca.
Nadobna Shizuku dziwnie się troszkę spojrzała, bo nie bardzo zrozumiała zaistniałą sytuację, ale widząc rozweseloną twarz królowej która właśnie została porwana do tańca przez Thota, nie dała się długo prosić niezwykłemu uśmiechowi Calvina. |
|
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 06-02-2010, 23:05
|
|
|
Panie tańczyły sobie beztrosko przez jedną, dwie, aż w końcu pięć piosenek. Na zakończenie tej rundki, rozbawione panie zorganizowały na sali mały pociąg, do którego przyłączyli się nawet bardzo sztywni mnisi z Tybetu. W końcu ich czarujący partnerzy odprowadzili ich do stolików, by panie znowu mogły zagłębiać się w tajemnice wina.
-Za kobiety MACu! - wykrzyknęła Shizuku, na co Avalia ochoczo jej zawtórowała i po głośnym BĘC wypiły całą zawartość kieliszka duszkiem.
Nagle boginka dojrzała swojego partnera niesionego przez 4 osobowy tłum. Powodów dziewczyna nie znała i chyba nie chciała znać, ale usłyszała coś o zakładzie. Na komendę Caladana zanieśli go wprost przed oblicze Shizuku.
-No, więc skoro już się odnaleźliśmy mój partnerze, to - wypełniła jego kieliszek winem - to może wzniesiemy toast? Avalio, na pewno masz pomysł za co...
A muzyka grała nadal... |
_________________
|
|
|
|
|
Avalia
Love & Roll
Dołączyła: 25 Mar 2007 Skąd: mam wiedzieć? Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 06-02-2010, 23:30
|
|
|
- Zabrałaś najlepszy toast, ale to nic! - dziewczyna wstała z krzesła i zastukała delikatnie w kieliszek łyżeczką, niby cicho a jednak dźwięk dał się ponieść po sali, sporo osób sięgnęło po swoje kieliszki, nawet muzyka jakby ciszej zaczęła grać.
- A więc wznoszę toast, za wszelkich gości naszego wspaniałego bractwa a także za wielkiego kicającego! Niech żyje KIC! - prawie, że wykrzyczała dziewczyna, na co nastała krótka cisza na sali której następstwem były okrzyki radości i brzęk szkła, nawet muzyka nabrała jakiegoś żywszego wymiaru.
- Powiedzmy, że obowiązki królowej zostały spełnione - powiedziała z uśmiechem do Shizuku, lekko podniosła swój kieliszek po czym opróżniła jego zawartość.
- To co może teraz za Altruiste - powiedziała cicho biało głowa na co obie wybuchnęły śmiechem. |
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 07-02-2010, 22:26
|
|
|
Trzymając się swojego żelaznego postanowienia tego wieczoru Mroczny Kapłan nie pił. Argumenty tego rodzaju naturalnie nie działały na bliskie mu delegacje, zwłaszcza tą z rodzimego Hondurasu, ale i na to znalazł się sposób.
- Na zdrowie! - Zawtórował toastom Kapłan ukradkiem podając kieliszek do opróżnienia Aki. Miniaturowa elfka, schowana w wewnętrznej kieszeni marynarki Moliny, była zachwycona swoją rolą i przestała nawet robić uwagi pod adresem zwalającego się na nią Najwyższego Kapłana.
Gdy tylko okazja była ku temu należyta Costly znikł z oczu dyplomatów, podstawiając na swoje miejsce błyskawicznie zagarniętego z sali Ryuzakiego, który po bohaterskim rajdzie wzdłuż wszystkich barków niespecjalnie już miał pojęcie gdzie stoi i w jakim celu. Nadawał się więc do tego zadania idealnie.
Odnalazł Avalię po chwili, na parkiecie, gdzie wesoło tańczyła z jednym z swoich uczniów, którego imienia nie pamiętał. Kapłan podszedł szybko do pary.
- Pozwolisz młodzieńcze - powiedział Costly z szczerym, iście słowiańskim uśmiechem - że teraz ja dotrzymam towarzystwa Królowej.
Ciągle szczerze uśmiechnięty Molina położył dłoń na ramieniu adepta. Choć wyglądało to na niewinny i przyjacielski gest, to młodzieniec lekko skrzywił się pod naciskiem potężnej dłoni czarnoskórego Kapłana.
- Ależ oczywiście...
- Dziękuje.
Costly zajął miejsce ucznia.
- Mogłeś poczekać na następny utwór. - Powiedziała Avalia odprowadzając wzrokiem swojego ucznia.
- Kazałem ci czekać dzisiejszego wieczoru już dość długo, moja Pani.
Królowa roześmiała się szczerze wyraźnie zgadzając się z tym ostatnim zdaniem.
- Mam nadzieję, moja Królowo, że lubisz bardziej żywe tańce. Pochodzę w końcu z Ameryki Południowej. - To mówiąc Kapłan dał umówiony sygnał orkiestrze. Czas na salse. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|