Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Refleksje po filmach |
Wersja do druku |
Crofesima
Captain Narcolepsy
Dołączyła: 25 Maj 2003 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 25-05-2009, 22:44
|
|
|
Asthariel napisał/a: | Film o wiele lepszy od Kodu da Vinci. |
Nie czytałam, nie widziałam. Nie czytałam także 'Aniołów i Demonów'.
Jeżeli powyzszy cytat to prawda, to jednak ISTNIEJE gorszy film od AiD! A to ci niespodzianka. Oczywiście sobie żartuję... w pewnym stopniu.
To być moze jest jedynie moja subiektywna opinia, ale według mnie ten film jest naprawdę słaby. Rozpisałabym się na ten temat, ale aż żal klawiatury. Dwie rzeczy, które mnie najbardziej bolały:
1) jak bardzo film ten był pro-amerykański. Wręcz... ociekająco. Nawet główna postać kobieca została stworzona tylko po to, żeby pan Langdon wypadł lepiej.
2) Ta niezwykle oryginalna zagadka. Kiedy wyszłam z kina zapytałam znajomych "Co w tym filmie było dobrego?". Usłyszałam, ze głownie spodobał im się przez rozwiązywanie tajemnicy Illuminati. Osłupiałam. Naprawdę widzowie w tych czasach są tak mało wymagający? Motywy użyte w tej zagadce były przerabiane milion razy wcześniej, na dodatek prawie wszystko było kwestią przypadku i szczęśliwego zbiegu okoliczności. Tom Hanks spojrzał akurat na tą rzeźbę co trzeba! Tom Hanks stanął akurat w tym miejscu co trzeba! Tom Hanks znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie zupełnie przez przypadek! Tom Hanks ZNÓW spojrzał akurat na tą rzeźbę co trzeba!...
Ileż razy można?!
Apeluję do wszystkich - chcecie dobrych zagadek? To przeczytajcie znów bodajże gimnazjalną lekturę "Szatan z siódmej klasy". O niebo lepsza tajemnica.
Zbiory Watykańskie oraz kościoły Rzymskie mogą kryć tyle tajemnic, a oni wybrali akurat coś tak... słabego. Jestem rozczarowana. Ale czego skomplikowanego można się było spodziewać, skoro ich limitem czasu było jakieś 12h?
A wad jest oczywiście więcej. Wymuszony, zupełnie do mnie nieprzemawiający symbolizm, przewidywalność (jeżeli domyśliłam się zakończenia po ok. 15minutach filmu to sytuacja jest naprawdę tragiczna) no i... przejechanie przez cały Rzym zapełniony ludźmi w ciągu 2 minut było bardzo efektowne. Bardzo.
Nie, to stanowczo nie był film dla mnie. A zapowiadał się nieźle. |
_________________ There is sorrow enough in the natural way
From men and women to fill our day;
And when we are certain of sorrow in store,
Why do we always arrange for more?
Brothers and sisters, I bid you beware
Of giving your heart to a dog to tear. |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 26-05-2009, 10:23
|
|
|
Cytat: | 1) jak bardzo film ten był pro-amerykański. Wręcz... ociekająco. Nawet główna postać kobieca została stworzona tylko po to, żeby pan Langdon wypadł lepiej. |
Buhaha. Książki Browna są tak naprawdę, całkiem zamierzenie, ciągnięte przez dwie lokomotywy, obydwie napędzane dogryzaniem Kościołowi katolickiemu:
a) Kościół reaguje zupełnie bez sensu i robi książce dziką reklamę;
b) Brown jeździ na starej, zapiekłej i zmurszałej anglosaskiej nienawiści do "papieżników", tak sprytnie pokazując wyższość Anglosasów i degenerację sług "Watykanu", że większość nawet nie zwróciła na to uwagi;
Cóż, o ile pierwsze jestem w stanie zrozumieć (za głupotę się płaci i biskupi są sami sobie winni), o tyle drugie jest zwyczajnie obrzydliwe. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
de99ial
Big Bad Wolf
Dołączył: 01 Lip 2008 Skąd: Lublin Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 26-05-2009, 12:55
|
|
|
Ysengrinn napisał/a: | Buhaha. Książki Browna są tak naprawdę, całkiem zamierzenie, ciągnięte przez dwie lokomotywy, obydwie napędzane dogryzaniem Kościołowi katolickiemu:
a) Kościół reaguje zupełnie bez sensu i robi książce dziką reklamę;
b) Brown jeździ na starej, zapiekłej i zmurszałej anglosaskiej nienawiści do "papieżników", tak sprytnie pokazując wyższość Anglosasów i degenerację sług "Watykanu", że większość nawet nie zwróciła na to uwagi;
Cóż, o ile pierwsze jestem w stanie zrozumieć (za głupotę się płaci i biskupi są sami sobie winni), o tyle drugie jest zwyczajnie obrzydliwe. |
Amen.
Książki Browna to znakomite czytadła do pociągu, ale nic więcej. Problem polega na tym, że jest spora grupa ludzi, która traktuje je jak dzieła historyczne i autentycznie wierzy we wszystkie bzdury w nich zawarte, zgroza. |
_________________
|
|
|
|
|
Sola
ryba
Dołączyła: 28 Lis 2007 Skąd: Gdańsk Status: offline
|
Wysłany: 27-05-2009, 22:40
|
|
|
Niedawno obejrzałam Wino truskawkowe. Jest to polsko-słowacki film, który w maju wszedł do kin i który bardzo, ale to bardzo mi się spodobał.
Opowiada o policjancie, który zostaje zesłany do pracy na podkarpackiej wsi. I tak, mieszczuch zaczyna poznawać nowe miejsce, w którym żyje się zupełnie inaczej oraz ludzi, którzy bardzo różnią się od tych z wielkich miast. Na początku wiadomo, jest mu trudno, ale z czasem zaczyna się przyzwyczajać. Oczywiście ślady poprzedniego ustroju są dość wyrazne. Samo to, jak bohater zachowuje się i reaguje na niektóre rzeczy było dla mnie ciekawe. Jednak fabuła filmu nie drepcze w miejscu. Szybko pojawiają się nowe wątki. W filmie przewija się miłość, zdrada, zbrodnia, kara, smutna przeszłość głównego bohatera, kryminalna zagadka, a nawet duch.
Film jest raz smutny, raz dowcipny. Bez bicia przyznaję się, że chichrałam się jak głupia. Do tego dochodzi plejada polskich gwiazd, obsadzonych czasem w dość zaskakujących rolach. Główną rolę gra słowacki aktor, który został zdubbingowany. W żaden sposób to nie przeszkadza i jest to zupełnie niezauważalne.
Co jeszcze ważne w filmie to to, że akcja toczy się przez wszystkie cztery pory roku. Mamy więc okazję nacieszyć oko krajobrazami podkarpacia we wszystkich kolorach. Piękne widoki połączone z przejmującą muzyką robią wrażenie. Dlatego uważam, że film powinien być oglądany na dużym ekranie. Niestety, nie jest on puszczany we wszystkich kinach. |
|
|
|
|
|
GoNik
歌姫 of the universe
Dołączyła: 04 Sie 2005 Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 29-05-2009, 23:14
|
|
|
Będę zua i mroczna i powiem, że na 'Aniołach i demonach' bawiłam się tego wieczora GENIALNIE. Począwszy od Zuego LHC (obsługujmy piekielną maszynerię w pięć osób na krzyż, bo to projekt Tajne Przez Poufne jest~!), quote of da movie, czyli "Mamy antymaterię!" (jest niebieska, ma macki, świeci i można ją postawić na półce jako ozdobę), do absolutnie rozbrajającej końcówki z lokalnym wybuchem Supernowej (bądź Okiem Saurona, jak uparcie twierdzi Serik XD).
Tak, fabuła... BYŁA. Jakaś. Bohaterowie też kompletnie beznadziejni i bez jajców. Za to natężenie absurdu momentami osiągało stany bliskie sufitowi i spełzałam na zakwik z fotela. Szczytem chyba okazała się scena, kiedy panom zabrali zasilanie w pokoju tak na oko 40m2 i panowie po kilkunastu sekundach zaczęli okazywać objawy niedoboru tlenu... A, tak. Zdemolowali przy próbie wydostania się półkę i kupkę badzostaro-starodruków z watykańskich zbiorów. Bo to archiwa były. Pancerne, za szkłem nie do końca kuloodpornym, w piwniczce, w pełni zautomatyzowane i bez ŻADNEJ drogi ewakuacji w razie braku prądu właśnie. Priceless.
Rozbrajały mnie też aniołki nachalnie pokazujące palcem kierunek, w którym powinni zdążać nasi dzielni bohaterowie.
Za to muzyka była dobra, tak po prostu. Wzniosłe chórki i pełny dramatyzm, ale mimo wszytko dobra. Chcę soundtrack, czemu nie. |
_________________
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 30-05-2009, 00:10
|
|
|
O tak, zdecydowanie rozbrajający film. Mnie z kolei zabiło to, że wszyscy dobrzy byli paskudni i z zachowania i z twarzy i na odwrót.
Poza tym - strzelanie w 15 różnych miejsc zamiast dwa razy w jedno żeby zrobić dziurkę na powietrze... I siłowanie się z bulbulatorem w fontannie zamiast dość oczywistego sztucznego oddychania... I pani, która gdzieś się pałętała przez calusieńki film tylko i wyłącznie po to, żeby spróbować wymienić baterię i ponieść klęskę...
Ah, no i te cudowne kreski na mapie, mistyczny krzyż wskazujący drogę do skarbu, pentagram w kościele i pan, który wodzi za nos wszystkich, mordując kolejno kardynałów w możliwie widowiskowy sposób...
Ogólnie film bardzo wesoły, widowiskowy i zdecydowanie sprawdzający się świetnie jako grupowa rozrywka na fazie. |
_________________ ...
|
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 31-05-2009, 20:09
|
|
|
Pewien czas temu obejrzałem debiutancki film pełnometrażowy Macieja Pieprzycy - Drzazgi.
Jak to sam reżyser określił - jest to słodko-gorzka opowieść o życiu. Jednak jakże dalece różni się od miernych komedii romantycznych polskiej (a i nie tylko) produkcji. Mamy trzech głównych bohaterów, których losy w "nieprawdopodobny" sposób splatają się. Reżyser (a zarazem współscenarzysta) sięgnął do granic racjonalności (lub nawet je przekroczył) ukazując te "węzły" losy postaci splatające - jednak zabieg ten jak i jego środki wykonawcze w swej celowości są zarówno zabawne (nie są brane do końca na poważnie) jak i trafne (w życiu przecież trafiają się i jeszcze większe "przypadki"). Wielkim atutem filmu jest jego niestandardowa, nowelowa struktura - mamy przemieszanie wątków (a jest ich trochę), przeskoki chronologiczne. Nie mniejszą zaletą jest świetnie poprowadzona gra między twórcą a odbiorcą - twórca w pewien sposób "bawi się" widzem. Oczywista sprawa, że myślimy schematami/stereotypami, bo to w końcu ułatwia życie. Jednak dobry film nie może być przewidywalny, a Pieprzyca o tym doskonale wie i gdy pewna część fabuły już w głowie widza zaczyna się układać w pewien schemat, pozwalający mu przewidzieć dalszą część, twórca pokazuje mu figę - schemat zostaje zburzony, wydarzenia toczą się w zupełnie inną stronę.
Określenie tego filmu słodko-gorzkim trafia w jego sedno, gdyż gra on na uczuciach widza i łatwo przechodzi z lekkiego, komediowego wręcz klimatu w dramatyczny (i na odwrót). Kontrast ten dodatkowo uderza w próby uschematyzowania filmu, do samego końca. Momentami jest to żonglowanie banałami i stereotypami (często wykorzystywanymi w czysto rozrywkowych filmach) w celu ich wyśmiania.
Bohaterami są trzej młodzi, lecz już dorośli ludzie, mieszkający na Śląsku, których dotychczasowy sposób życia nieuchronnie zbliża się do końca (przed kimś zbliża się ślub, inny kończy studia). Wielki plus za to, że Śląsk nie został przedstawiony jako biedne i szare osiedla z upadającymi zakładami w tle i bezrobotnymi, bez nadziei na lepsze jutro. A taki obraz tego rejonu ukazywany był ostatnio w innych filmach, a obraz to fałszywy (sam Pieprzyca skrzętnie skorzystał w filmie z okazji, by zakpić z reżyserów, kreujących taki ponury Śląsk) - wiem, bo sam tam mieszkam. Film, pomimo wielu dramatycznych momentów, pokazuje jednak życie w pewien optymistyczny sposób, w którym dramaty mają swoje przeciwwagę. I chyba tylko w tym miejscu mam uwagę - trochę za bardzo na siłę i w zbyt dużym natężeniu następowały te momenty optymizmu. Ale ta "moja" wada i tak blednie w blasku całości filmu.
Szkoda tylko, że nie trafił on do szerszego grona widzów - wielkie sieci kin nie zdecydowały się na jego emisję (poza drobnymi wyjątkami). Może uznały, że jest zbyt ambitny i trudny dla "zwykłego zjadacza popcornu"...? |
_________________
Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imiona miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie. Po huku, po szumie, po trudzie
Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie.
A. Mickiewicz
|
|
|
|
|
Eire
Jeż płci żeńskiej
Dołączyła: 22 Lip 2007 Status: offline
Grupy: AntyWiP Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 12-07-2009, 11:07
|
|
|
Vlad Tepes (Rumunia, 1979)
Oglądałam prawie dwa tygodnie, ponieważ osoba robiąca napisy była historykiem nie fansubberem przez co timing chodził jak chciał co miejscami zamieniało poważny z zamierzenia film w komedię.
Warstwa wizualna-skrzyżowanie "Krzyżaków" z "Panem Wołodyjowskim".
Cała reszta- cóż, wiedziałam, że w ojczyźnie Vlad uchodzi za bohatera, ale już po pierwszych scenach kwiknęłam i zleciałam ze stołka. To nie biografia tylko hagiografia.
Vlad jakiego widzimy to świetny władca, wódz i gospodarz, człowiek sprawiedliwy i rozsądny, a ze trochę nerwowy to nie jego wina tylko podłego świata co eis na niego uwziął i żyć nie dawał. W warstwie prywatnej- elegancki, grzeczny i bardzo elokwentny. W zaciszu zamku wygłasza przemowy których nie powstydziliby się w Evangelionie, na polu bitwy ogranicza się do sypania ripostami. W sumie jedyna pozytywna postać w całym tendencyjnym filmie. Widz wybacza mu nawet kreatywne podejście do kwestii opieki społecznej.
Ciekawe, bardzo ciekawe- niestety tendencyjność tego filmu aż wali po oczach, a twórcy tak daleko zapędzili się w wybielaniu bohatera, że wymazali jego życie prywatne- a ja bardzo takich postaci nie lubię. Gdzie ta cudowna legenda która zauroczył mnie lata temu na karpackim stoku? |
_________________ Per aspera ad astra, człowieku! |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 14-07-2009, 15:13
|
|
|
Obejrzałem Złoty Kompas na podstawie pierwszego tomu Mrocznych Materii. Film sam w sobie zupełnie przeciętny, ot, kolejna hollywoodzka guma do żucia oczyma. Zmieniono w sumie niewiele - Magistratura oczywiście bardziej przypomina Zue Imperium niż Kościół, technologia anbaryczna okazała się być diabelnie efektowna (piorun kulisty ciągnący powóz wygląda zabawnie), Bolvangaru pilnują nie Tatarzy, a Rosjanie* (nie mówcie mi proszę, że chciano w ten sposób uniknąć oskarżeń o rasizm). Prawdę mówiąc przydałoby się więcej zmian - dzieje się zdecydowanie zbyt wiele i akcja idzie do przodu o wiele za szybko, jakby koniecznie chciano zdążyć z upchnięciem co istotniejszych dla fabuły scen i nawet główny wątek jakoś tak gubi się w tym wszystkim. Chociaż z drugiej strony wykonane cięcia wyszły tragicznie - w kilku scenach logika wybitnie poszła się kochać ze związkiem przyczynowo-skutkowym. Gdybym nie czytał książki zapewne nawet bym tego nie zauważył, ale też gdybym jej nie czytał zgubiłbym się jak ciotka w Czechach w okolicach pierwszej godziny. Co za tym idzie nie mogę powiedzieć, by film specjalnie bronił się jako samodzielne dzieło.
Aktorstwo bardzo dobre - Nicole Kidman wydaje się stworzona do roli pani Coulter, dobrze sprawili się James Bond i aktorka grająca Lyrę, pozostali aktorzy też nieźle sobie radzą. Niestety umyka to trochę uwadze, gdyż jak już mówiłem tempo akcji jest zbyt duże, a reżyseria nastawiona głównie na tanie efekciarstwo. Skoro mowa o efekciarstwie - dajmony i niedźwiedzie są ohydne, po prostu. Wypchane zwierzaki w muzeach mają w sobie więcej życia, a pokemony z anime więcej naturalności. Przecież już w Shreku grafika komputerowa była o niebo lepsza, o Epoce Lodowcowej nie wspomnę. Trzeba przyznać, że Iorek Byrnison i król niedźwiedzi nie wyglądają jak misie coca-coli (ich poddani niestety owszem), co nie znaczy, że wyglądają dobrze. Pomijam już, że w czasie lotu balonem z Iorika uchodzi powietrze i robi się ze 3 razy mniejszy.
Zakończenie...
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Kończy się na tym, że Lyra, Roger i Iorek lecą ze Scorsebym do lorda Asriela i... Napisy. Podobno w wersji reżyserskiej pokazali książkową wersję, nie wiem jednak jak w takim razie planowali przejście do kolejnych części.
Obiektywnie 5/10, ale że od hollywoodzkiego szajsu nie można wiele wymagać - 7/10. 8/10 za grę aktorów. Rozbroiła mnie przytoczona na Wikipedii opinia, że "as an escapist fantasy, it is challenging".
*Uzbrojeni w polskie szable... |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
krew_na_scianie
kościsty seksapil
Dołączyła: 23 Gru 2007 Skąd: Bełchatów/Łódź Status: offline
Grupy: House of Joy
|
Wysłany: 25-07-2009, 13:49
|
|
|
A ja wybrałam się z kumpelkami do kina na Epokę lodowcową 3. Eh i tak się zastanawiam czy tylko ja wyrażam pogląd, że ta część jest lekkim niewypałem. Właściwie już druga część nie spodobała mi się aż nazbyt i nic jej nie przebije, ale 3 też nie zachwyca jakimś poziomem. Właściwie nie zapamiętałam żadnego fajnego dowcipu czy jakiegoś gagu. Oczywiście w kinie zawsze można sobie popodziwiać grafikę, bo nie da się ukryć, że cała kraina dinozaurów jest tak fantastycznie egzotyczna. Ale cała reszta..Bohaterowie zostali spłaszczeni do granic możliwości. Ela, która była dziwaczką z charakterkiem, nagle zrobiła się do bólu przewidywalną postacią. Właściwie nie musiała nic mówić, bo z góry było wiadomo co chce powiedzieć. Ogółem z resztą dialogi to bardzo słaby punkt tej części Epoki Lodowcowej. A liczyłam na jakieś błyskotliwe teksty, a tego niestety się tutaj nie uraczy. Jak dla mnie przy 3 dobrze będą bawić się już tylko dzieci, bo one na pewno nie będą doszukiwać się takich dziur jak ja. Nie wspomniałam jeszcze jak szybko i nagle z niczego udało rozwiązać się problem egzystencjalny tygrysa..Dodatkowo więcej w tej części jest wiewórki niż leniwca.
Trochę rozczarowana niestety opuściłam kino :/ |
_________________ "Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie." |
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 26-07-2009, 14:59
|
|
|
Byłam na "Harry Potter i Książę Półkrwi". Jak zwykle film ala wepchnij słonia do karafki. Czy tylko ja mam takie wrażenie czy w tym filmie w istocie nie było o tytułowym księciu prawie nic?
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Tylko tyle: O książka! O jaka pomocna!...przerwa... Ojeju jest niebezpieczna!...i jeszcze dłuższa, na tyle byś zapomniał że jakaś książka w ogóle była... Och Snape to książę półkrwi! Koniec filmu.
Na pierwszy plan zaś wysuwają się hormony i ich wpływ na młodych czarodziei...
Jeśli zaś chodzi o efekty specjalne... eee... były jakieś? Chyba nie zauważyłam... |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Lain
Dołączyła: 10 Maj 2003 Status: offline
|
Wysłany: 26-07-2009, 19:10
|
|
|
Sasayaki napisał/a: |
Na pierwszy plan zaś wysuwają się hormony i ich wpływ na młodych czarodziei... |
Czyli dokładnie jak w książce. |
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 26-07-2009, 20:15
|
|
|
Lain napisał/a: | Sasayaki napisał/a: |
Na pierwszy plan zaś wysuwają się hormony i ich wpływ na młodych czarodziei... |
Czyli dokładnie jak w książce. |
Hm... w sumie racja. Ale tam przynajmniej były czasem jakieś czary, a tu? Na palcach jednej ręki można policzyć użyte zaklęcia =__=' |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Asthariel
Lis
Dołączył: 10 Kwi 2008 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 26-07-2009, 20:45
|
|
|
A ja już się nauczyłem, by po filmach HP nie oczekiwać nic dobrego. Tylko Więzień był naprawdę dobry. Siódemka ma być podzielona na dwie części, a tak powinno być z piątką... |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|