Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Refleksje po filmach |
Wersja do druku |
Loko
Aspect of Insanity
Dołączył: 28 Gru 2008 Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 29-06-2011, 01:04
|
|
|
Constantine
Film jak najbardziej spoko. Główny bohater był mrukiem, więc Keanu jak najbardziej pasował (osobiście lubię Reevesa, ale uważam go za aktora do jednej roli; ciche postacie jak Neo wychodzą mu świetnie, za to w Johnny Mnemonic miał raptem jedną dobrą kwestię). Jedynie co mi nie pasowało to końcówka,
- Spoiler: pokaż / ukryj
- zdechłbyś główny bohaterze, a nie cię Hollywood non-stop wskrzesza. No i Gabriel, nawet komentować mi się nie chce tych skrzydełek, które zostały po "karze".
I nie dziwię się, że Ysen nabijał się z tej spluwy... |
_________________ That is all in your head.
I am and I are all we. |
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 15-07-2011, 18:37
|
|
|
Three Kingdoms: Resurrection of the Dragon
Obejrzane dziś w telewizji.
God damn it.....brak mi słów. To nie jest ocena na zimno zaznaczam.
A że nie precyzyjne historycznie(czytałem takie opinie)? Niech mnie licho! Epos o epoce Trzech Królestw jest na wpół mitologiczny.
- Spoiler: pokaż / ukryj
- A zgon Zhao Zilonga (tak naprawdę Zhao Yun) podczas ostatniej szarży sprawił ze się popłakałem. O wiele lepsze niż zgon w łóżku.
Mam ochotę wyściskać scenarzystę. I orkiestrę. I Daniela Lee. I mam gdzieś że historycy się skręcają. Red Cliff Woo może się schować. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Vodh
Mistrz Sztuk Tajemnych.
Dołączył: 27 Sie 2006 Skąd: Edinburgh. Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne
|
Wysłany: 12-09-2011, 04:38
|
|
|
Remember me. Jeżeli słyszeliście o tym filmie sporo, to róbcie co chcecie. Jeżeli nie - obejrzyjcie, nie czytajcie o nim nic, żadnych recenzji ani nic takiego. Po prostu obejrzyjcie - dlaczego? Bo taki zły/dobry? A tak po prostu, obejrzyjcie i wyróbcie sobie własne zdanie na temat tego filmu. Mnie właśnie w ten sposób namówiono do seansu i wydaje mi się, że to najlepszy sposób obejrzenia tego konkretnego filmu. W najgorszym wypadku stracicie 2 godziny (i te kilka złotych na wypożyczenie filmu ;)), jest dużo głupszych sposobów na zmarnowanie dychy i dwóch godzin. |
_________________ ...
|
|
|
|
|
Keii
Hasemo
Dołączył: 16 Kwi 2003 Skąd: Tokio Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 14-09-2011, 22:54
|
|
|
Z czystej ciekawości i sentymentu do mangi obejrzałem dziś Futari Ecchi Live Action.
Niestety, tak samo jak w przypadku chyba 90% japońskich filmów, aktorzy grają skrajnie drewnianie i ogólnie beznadziejnie.
Jak wypada sam film? Kiepsko. Nuda, nuda, kiepska gra, nuda. Co zabawne, jedyny ślad "podręcznikowości" oryginału widać w dosłownie kilku statystykach pojawiających się co jakiś czas. Jest też trochę fanserwisu, który sprowadza się do ujęć na biust Yury i przeciągania się w bieliźnie przed lustrem sklepowej przymierzalni. Zero rozbieranych scen i wprost pokazanego seksu, co strasznie mnie rozbawiło, biorąc pod uwagę czego toto miało być ekranizacją.
Zdecydowanie nie polecam. |
_________________ FFXIV: Vern Dae - Durandal
PSO2: ハセモ - Ship 01
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 09-10-2011, 12:48
|
|
|
Tożsamość (Unknown) z Liamem Neesonem - obejrzane w autobusie, więc niejako przypadkiem. Straszna kiszka - naiwne, absurdalne pomysły, nierówne napięcie, zupełnie nieprzekonujące postacie. Jedyne co wyróżniało film z tłumu to osadzenie akcji w egzotycznym z punktu widzenia Hollywood Berlinie i dobrotliwy były agent Stasi - który zresztą miał chyba minimalne znaczenie dla fabuły. Prawdopodobnie miało to dodawać realizmu, ale biorąc pod uwagę jak idiotyczna była tajemnica...
Poza tym będę rasistą - imigranci byli baaardzo nieprzekonujący. Sorry, mam uwierzyć, że on niedawno przybył z Afryki? A aryjska Diane Kruger, mówiąca z klasycznym hollywoodzkim "Amerykaniemyślążetorosyjski" akcentem, to niby Bośniaczka? Oł kaman. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 11-10-2011, 21:04
|
|
|
Rok 1920
O, panowie od "Władcy Pierścieni" mogliby się uczyć od Hoffmana jak pokazywać orki. Bolszewicy byli tak orkowi, że te z filmu Jacksona wypadały przy nich bladziutko. Przy okazji, film jednak pokazuje, że w scenach zbiorowych ludzie>komputery.
Generalnie, film cacy. Dużo sieczki, strzelania, wszystko pokazane efektownie, kamera lata jak szalona, ogarniając jednak bitewny chaos całkiem nieźle. Film nie ucieka od naturalizmu, ale nie epatuje nim widza (tak jak to było w nieszczęsnym "Janosiku" Holland). Realizm i szczególiki wojskowe cieszą oczy, łącznie z czołgami R-17, które zawsze bardzo lubiłem.
Co mi się nie podobało - parę duperelków historycznych, jak choćby wyjątkowo mocna pozycja Stalina (ok, był już wtedy kimś, ale nie aż tak) czy brak naszych bolszewików z Konem, Marchlewskim i Dzierżyńskim na czele (tu polecam zrealizowany przez TVP Historia świetny film "Na probostwie w Wyszkowie" na podstawie noweli Żeromskiego - do obejrzenia na YT).
Aktorstwo w zdecydowanej większości na wysokim poziomie, co prawda trochę naiwnie liczyłem, że Urbańską bolszewiki zarezają albo chociaż odrzut CKM, z którego waliła, zrobi jej krzywdę, no ale nie wszystkie marzenia się spełniają. Zaskakująco dobry Olbrychski w roli Piłsudskiego (nie żeby to był zły aktor, ale obsadzanie popularnych aktorów w roli postaci historycznych zawsze niesie ryzyko), Domagarow, Linda czy Szyc także dali czadu.
Muzyka! Śliczna, epicka tak że zwala sama bolszewika z konia i wywala do Moskwy. Co prawda, z OST wywalę piosenki Urbańskiej, ale samą muzykę długo będę katował, bo zdecydowanie była bardzo mocną stroną tego filmu.
Cóż, nie da się zaprzeczyć, mamy tylko jednego reżysera w kraju, który kręci po hollywoodzku, a co ważne, nie zapomina, dla kogo robi filmy. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że widziałem coś diabelnie sienkiewiczowskiego - i dobrze. Lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń! |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 14-10-2011, 11:30
|
|
|
Czasem człowiek przypadkowo natrafia na takie perełki, że głowa boli... Otóż przesiedziałam wczoraj do drugiej w nocy, żeby delektować się starym hiszpańsko-angielskim horrorem, o jakże zgrabnym tytule Pociąg grozy. Faaazaaaaa! Rzecz dzieje się w pociągu (a jakże), który wypełniony grupką ludzików (jest harbiostwo, mnich, lekarz, policjant, szpieg...) przemierza syberyjskie pustkowia. Jeden z pasażerów, grany przez Sarumana, znaczy Christophera Lee, wiezie w skrzyni skamielinę małpoluda sprzed dwóch milionów lat. Ale jak to bywa w tego typu filmach, małpolud ożywa i atakuje pasażerów w bardzo widowiskowy sposób - baaardzo długo patrzy im w oczy, które zachodzą bielmem i leci z nich krew i w ogóle. Ale najlepsze jest to, że to gapienie się ma cel! Małpolud kradnie ludzikom ich wiedzę, przez co prostują im się fałdy mózgowe (serio, pokazywali sekcję i gładziutki mózg). W końcu łapią paskudę na gorącym uczynku i policjant ją zabija, ale... Okazuje się, że umysł małpoluda przenika do ciała policjanta i przejmuje nad nim kontrolę! I teraz policjant morduje za pomocą geass'a (tak, bo im się zasadniczo oba oczka na czerwono świecą). A doktor z Sarumanem w tym czasie wykonują sekscję zwłok skamieliny i odkrywają, że pod mikroskopem widać, że małpolud ma w oku zapisane obrazy (np. dinozaury). Sytuacja komplikuje się, morderstwa trwaja nadal, Saruman zaczyna się czegoś domyślać, nawiedzony mnich przekonany że to sprawki szatana, postanawia przejść na ciemną stronę mocy, a do pociągu wsiada oddział kozaków pod przewodnictwem łysego Savalasa (jak ktoś oglądał Kojaka, to wie) i zaczyna przesłuchania! Tajemnica policjanta wychodzi na jaw, Kojak go zabija, ale ten zdążył się przenieść do ciała mnicha, który teraz morduje kozaków jak straszna bestia rycerzy w Świętym Graalu. Well, konkluzja jets taka, że małpolud to ufok, którego zostawili na ziemi kumple i który kombinuje jak wrócić do swojej galaktyki, dlatego zabija co mądrzejszych ludzików w celu zdobycia wiedzy. Na końcu mnich-ufok zamienia kozaków w zombie, którzy atakują Sarumana i hrabinę. Ale z Moskwy przychodzi na pobliską stację rozkaz, żeby zatrzymać pociąg na zwrotnicy, co oznacza spieprzenie się go w taaaaką przepaść. Chwilę przed tym wydarzeniem doktorowi i Sarumanowi udaje się odczepić ostatni wagon i przeżyć, oraz uratować statystów i hrabinę. CZAD! Dawno się tak nie ubawiłam i szacun dla Sarumana, zagrać w czymś takim z pełną powagą i profesjonalizmem! Jako ciekawostkę podam fakt, iż wyżej opisane dzieło lecialo na TVP Kultura. :D |
_________________
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 14-10-2011, 11:43
|
|
|
O Lolu Wielki i Nadobny. Jeśli jest to chociaż w dwóch trzecich takie fazowe jak wynika z opisu to chyba też to obejrzę. Na szczęście TVP Kultura lubi powtarzać. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Smk
Dołączył: 28 Sie 2011 Status: offline
Grupy: Syndykat
|
Wysłany: 14-10-2011, 11:48
|
|
|
moshi_moshi napisał/a: | Czasem człowiek przypadkowo natrafia na takie perełki, że głowa boli... Otóż przesiedziałam wczoraj do drugiej w nocy, żeby delektować się starym hiszpańsko-angielskim horrorem, o jakże zgrabnym tytule Pociąg grozy. |
O Borze, chcę to! |
_________________ There is no "good" or "bad". There is only "fun" and "boring". |
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 14-10-2011, 18:07
|
|
|
Wonder Woman (2011)
Niewyemitowany pilot niestworzonego serialu... Zaskakująco dobry, bo spodziewałem się jakiejś ciężkiej kichy, a tu niespodzianka, rzecz okazała się wyciągać z Wonder Woman to co najlepsze. Na starcie zrezygnowano z wyspy amazonek - lesbijek - feministek, zastępując ją megakorporacją, na czele której stoi zresztą Diana. Co jest jednym z głównych źródeł dochodów korporacji? Stuff związany z WW, także figurki (skądinąd doskonała scena rozmowy na temat kształtu cycków figurek między Dianą a jej zastępcą). Cała jej działalność jest jawna i medialna. Mamy dwie wersje stroju, z wonder spodniami i wonder gaciami. Bardzo spodobała mi się zresztą aktorka (nasza rodaczka, Adrianne Palicki), której przypadła główna rola, a to, że w cywilu Diana jest meganekko dodatkowo pomaga. No i ma wszystko, co WW mieć powinna...
Spieprzono za to całkowicie jej samolot. W oryginale był niewidzialny... i szkoda, że takim nie pozostał, bo wygląda dokładnie jak te, którymi ja "latałem" na karuzeli w wieku kilku lat. Całkiem przyjemnie zrobiono za to sceny walk, które są mocne, a zdarza się, że WW nawet kogoś zabije (bo z wbicia gazrurki w tchawicę raczej nikt się nie wykaraska...), co wyraźnie różni ją choćby od Supermana czy Batmana.
Summa summarum, szkoda, że NBC zrezygnowało z serialu, bo mogło to wyjść całkiem przyjemnie. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Salva
Prince Charming
Dołączyła: 29 Paź 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 14-10-2011, 18:25
|
|
|
Smk napisał/a: | moshi_moshi napisał/a: | Czasem człowiek przypadkowo natrafia na takie perełki, że głowa boli... Otóż przesiedziałam wczoraj do drugiej w nocy, żeby delektować się starym hiszpańsko-angielskim horrorem, o jakże zgrabnym tytule Pociąg grozy. |
O Borze, chcę to! |
Ja też! Proponuję seans grupowy przy najbliższej okazji!
Moshi specjalnie na to czatowałaś czy trafiłaś przypadkiem? |
_________________
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 14-10-2011, 18:30
|
|
|
Cytat: | Moshi specjalnie na to czatowałaś czy trafiłaś przypadkiem? |
Zupełnym przypadkiem, poszłam zobaczyć co tata ogląda w telewizji, on akurat skakał po kanałach i się trafiło. :D |
_________________
|
|
|
|
|
Nanami
Hodor.
Dołączyła: 18 Mar 2006 Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne House of Joy
|
Wysłany: 16-10-2011, 13:52
|
|
|
Bitwa Warszawsks 1920
Na polski film Hoffmana to się udam do kina, a co. Trzeba swoje dobre filmy wspierać. I nawet na 3D poszłam, co by zobaczyć co Polakom udało się z tego trójwymiaru wycisnąć. I się nie zawiodłam.
Film dosyc długi, bo prawie 2 godziny, ale tworzy wciągajacy klimat już od początku. I jak ja sie czasami ciesze, ze jestem na bakier z historią i z polskimi aktorami... "Gdzieś już to kojarzyłam", ale wstyd przyznac - bardzo mgliscie cos mi tylko majaczy. No, ale dzieki temu nie ogladam przez pryzmat "ten grał tu i tu" tylko tak na świeżo.
Konne sceny! Jak ja uwielbiam konne sceny bitewne! A tutaj było ich pod dostatek i na dodatek z rozmachem zrobione. Wątek historyczny był dobrze zarysowany - nawet taki ciemniak jak ja wiedział jasno kto z kim po co. No, poza tym jak Jaś wylądował gdzieś na Ukrainie a potem teleportował sie gdzies, z kimś, kto po co, e... No, ale ogólnie nadal ogarniałam.
Co mi się podobało: mimo patriotycznego przesłania, nie było ono nachalne. Nawet te chrzescijanskie elementy - podkreslono ich wagę, tak ze przyznaje ze nie dziwie sie ludziom czemu w strone Boga sie zwracali wtedy tak bardzo - ale tez nie tak, że się nachalnie narzuca. Gra aktorska była naprawde dobra. Muzyka była cudowna. I nawet gra wspomnianej Urbańskiej nie była taka zła! Znaczy czasami aż przesadzała, ale te piosenki jej ładnie wyszły. I mozna sie było uśmiać, jak dorwała się do karabinu maszynowego.
Były i sceny, które dogłębnie przerażały. Na przykład ten okop pełen ciał - nieważne czy bolszewików, czy Polaków. Albo odcinanie rączki. Krwi było sporo, był i gwałt, flaki - ale nadal w wyważonej ilości.
Co do 3D - czasami w ogóle nie było potrzebne, ale jak dla mnie było dobrze wykorzystane. Zwłaszcza przy scenach pochodów, wspomnianej konnicy - poza dynamicznymi bitwami. Miałam ochote zamordować za trzęsący sie jak galareta obraz 3D, bo faktycznie męczył oczy. Ale poza tym było warto na te 3D się udać.
Ja ogólnie oceniam film na 7,5 / 10. |
_________________
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 18-10-2011, 20:06
|
|
|
W niedzielę byłam na Nie bój się ciemności, bo lubię horrory typu 'nawiedzony dom' oraz nieco mroczniejsze wykorzystanie elementów baśniowych. Dobrze, że bilet kinowy był w miarę tani, bo inaczej sama bym sobie w szczękę przywaliła, że na taki chłam forsę wydaję.
Najpierw opis fabuły z komentarzami:
Wcale nie tak dawno temu, bo jakieś sto lat raptem, pewien artysta malarz nazwiskiem Blackwood mieszkał i tworzył w swoim sporaśnym domku, który skromnie nazwał Blackwood Manor. Fajnie mu było, tylko on, jego ośmioletni syn i cholera-wie-iluletnia gosposia, a poza tym dużo spokoju, dużo swobody i dużo farb. Sielanka oczywiście długo trwać nie mogła – pewnego dnia zaginął syn pana Blackwooda. Zrozpaczony ojciec (po zapewne długich i oczywiście bezowocnych poszukiwaniach) zaczął się na całe dnie i noce zamykać w swojej pracowni mieszczącej się w bardzo obszernej piwnicy.
Film rozpoczyna się w momencie, gdy gosposia szuka pana Blackwooda (a w każdym razie ja w tym momencie weszłam, bo się kapkę spóźniłam). Ten na wołania nie odpowiada (co powinno wzbudzić, jeśli nie podejrzenia to chociaż obawy kobiety), zamiast tego w piwnicy słychać trzask tłuczonego szkła. W tym momencie każdy znawca horrorów już brałby nogi za pas, ale gosposia, która horrorów nie oglądała, wiedziała, że jej pracodawca stary już jest, a i po stracie syna bardzo rozgoryczony i nieswój, więc takie nieodzywanie się i upuszczanie szklanek jej nie zraża. Tym bardziej, że chwilę później sam pan Blackwood woła ją, żeby zeszła na dół do mrocznej piwnicy. Gosposia posłusznie schodzi, a widzowie walą się dłonią w czoło. Nie zauważa przy tym, że jej pracodawca uwiązał na schodach linkę-potykajkę, więc po chwili spódnice latają, a dość głośne 'jebudu' sugeruje, że gosposia dorobiła się właśnie guza stulecia. Guz jednak problemu stanowić nie będzie, bo pan Blackwood siada sobie na gosposi z dłutem w jednym ręku i młotkiem w drugim i przystępuje do rękodzieła... znaczy, do rękoczynów. Zabija gosposię i wybija jej wszystkie zęby mamrocząc przy tym, że 'oni' mu kazali. Zęby układa na spodeczku i niesie je do piecyka, gdzie woła owych 'ich' prosząc, by przyjęli zęby i oddali mu syna. Wewnątrz piecyka znajduje się podejrzanie długi tunel sięgający głęboko w dół, a z niego dochodzą tajemnicze szepty stwierdzające, że zęby, które przyniósł Blackwood nie należą do dziecka. To im się, delikatnie mówiąc, nie podoba i już po chwili widzimy jak właściciele szepczących głosów wciągają Blackwooda do kominka i dalej, do tunelu. BĘC! Teraz pora na intro.
A my, oglądając sekwencję openingową filmu, na chwilę zatrzymujemy się, by dojść do następujących wniosków: pod Blackwood Manor coś się zagnieździło – a właściwie to dużo cosiów, które na dodatek porywają ludzkie dzieci i żywią się ludzkimi, najchętniej dziecięcymi, zębami, a i kośćmi zresztą też nie pogardzą. Owe cosie porwały syna pana Blackwooda, ale żeby wydoić ze starego jak najwięcej wmawiają mu, że oddadzą mu chłopca, jeśli nakarmi je dziecięcymi zębami. W okolicy żadnych dzieci nie ma, a na zamówienie nie rozdają, więc pan Blackwood bierze, co ma pod ręką, mianowicie gosposię. Co z tego wyszło, już wiecie.
Intro się kończy, a my lądujemy w teraźniejszości. W Blackwood Manor pracuje sobie w najlepsze grupa renowacyjna nijakiego Alexa Hirsta i jego dziewczyny, Kim. Roboty idą całkiem nieźle, ale Alexowi była żona zrzuca na głowę ich ośmioletnią córkę, Sally, która całą tą sytuacją zachwycona nie jest. Nie jest też zachwycona ojcem, a Kim to już w ogóle pewnie sama by wepchnęła pod koła pędzącego TIR-a. Dziecko ma ojcu za złe, że matkę zostawił, a teraz hasa sobie z drugą kobitą, więc naburmuszona małolata trzyma się na uboczu. Szwendając się po ogrodach i lasach (całkiem ładnych zresztą) otaczających rezydencję coś, może instynkt, może tajemnicze szumy i szepty (ale sądzę, że raczej wszechmocne życzenie scenarzysty) nakazują jej wgramolić się w krzaczory i odkryć zarośnięty świetlik do piwnicy, o istnieniu której grupa renowacyjna nie miała pojęcia. Okazuje się, że drzwi do piwnicy zostały ukryte za pustym panelem ściennym w holu, a kiedy wszyscy schodzą do piwnicy, Sally wiedziona szczeniacką ciekawością idzie w kierunku piecyka, którego drzwiczki z jakiegoś powodu zostały przyśrubowane. Tam słyszy szepczące głosy wołające ją po imieniu.
Oczywiście widz wie, jak to się wszystko skończy, ale smarkula niestety nie, więc przy najbliższej okazji zgarnia do plecaka trochę narzędzi i złazi do piwnicy, by odkręcić śruby i zajrzeć do piecyka. Głosy znowu ją wołają, namawiając małą, by je uwolniła to się z nią pobawią. Dziewczynka czuje się zachęcona, a widz ponownie fejspalmuje przysięgając sobie w myślach, że własne dzieci nauczy, by słysząc takie zachęty płynące z mrocznego piecyka w mrocznej piwnicy natychmiast uciekały do sąsiadów i dzwoniły po Pogromców Duchów lub braci Winchesterów. W końcu, pomimo małej przeszkody w postaci ojca szukającego Sally, drzwiczki zostają otwarte i tylko czekać na pierwszego trupa. Zanim jednak Sally wyszła z piwnicy dokonała dwóch odkryć: za drzwiczkami piecyka znalazła spodek pełen zębów i jeden sobie wzięła oraz dowiedziała się, że cokolwiek zamieszkuje tunele w piecyku to nie znosi światła.
Wróżkowato-gnomowato-chochlikowate stworzonka z piecyka z początku chcą się z Sally zaprzyjaźnić ('Super', stwierdza Sally, 'Hahahahataajasne', stwierdza widz) i nawet w zamian za zostawionego pod poduszką zęba dają jej prezent – srebrną monetę. No to już wszystko jasne – mroczne i złe zębuszki przyszły coś przekąsić i wyszły z założenia, że Sally będzie łatwym obiadem. I pewnie rzeczywiście łatwo by im poszło, ale niejaki pan Harris pracujący w grupie renowacyjnej wie więcej niż inni i przychodzi ponownie zapieczętować drzwiczki do piecyka. Zębuszki są tym zbulwersowane i prawie zabijają pana Harrisa. Ale że facet jest jak dąb, to udaje mu się uciec i ląduje na intensywnej terapii. Sally w końcu dochodzi do wniosku, że te stworzonka chyba jednak nie mają takich przyjaznych zamiarów jak twierdziły ('No co ty nie powiesz?', myśli widz). Szybko przekonuje się, że ma rację, ale ojca znacznie trudniej jest przekonać, więc Sally nie może uciec z domu, co byłoby najlepszym rozwiązaniem. Musi więc sobie dziewczę jakoś radzić, przy czym za wroga ma nie tylko zębuszki, ale również głupotę swoją i wszystkich innych w okolicy.
No to może przejdźmy teraz do podsumowania wad i zalet filmu. Oto, co mi się w filmie podobało:
1) Koncept zębuszek, które miast stosować politycznie poprawną metodę czekania, aż zęby same wypadną i zostaną schowane pod poduszkę, same biorą się do roboty. Uwielbiam nieco mroczniejsze wykorzystanie motywów baśniowych, dlatego ogólny pomysł na film bardzo mi przypadł do gustu. Założenie zębuszek w tym filmie jest takie, że muszą się żywić zębami i kośćmi, najlepiej dziecięcymi, a dodatkowo muszą raz na jakiś czas porywać człowieka, by zamienić go w jednego ze swoich i uzupełnić szeregi. No i fajnie im oczy świecą w ciemności.
2) Miejscówka. Blackwood Manor i przyległości zostały świetnie wybrane. Dom jest idealny do tego, by być nawiedzany przez jakieś paskudy, a po ogrodach, laskach i ścieżkach aż chce się spacerować.
3) Czerwone conversy, w których Sally paraduje na początku filmu.
A teraz, co mi się nie podobało:
Wszystko inne.
Prowadzenie fabuły było koszmarne i to nie dlatego, że to horror, a bohaterowie prezentowali tak bezdenną głupotę, że aż im się życzyło, żeby te zębuszki ich pozjadały. Już pominę fakt, że ojciec Sally to niesamowity żłób, karierowicz i materialista, któremu bardziej zależy na opchnięciu odrestaurowanego domu niż na własnej córce, która czuje się odrzucona, a za sprawą dziwnych stworzonek, w które nikt poza nią nie wierzy, niemal na jego oczach zaczyna popadać w psychozę z czystego przerażenia. Tacy się zdarzają. Ale Sally też ma pewne braki w liczbie szarych komórek. Ok, jest dzieckiem i łatwiej jej w pewne rzeczy uwierzyć, łatwiej ją sobie owinąć wokół palca, szczególnie, że właśnie przechodzi ciężki okres. Ale na litość grzyba, kiedy zobaczyła, co te paskudy zrobiły panu Harrisowi, kiedy napadły ją w sypialni, kiedy w końcu się przekonała, do czego są zdolne i co chcą jej zrobić, to ona jak gdyby nigdy nic idzie się wykąpać! No fakt, higiena ważna rzecz. Postacie filmowe nigdy nie muszą chodzić do kibla, ale kąpiel raz na jakiś czas wypada wziąć. Tyle że głupia smarkata WIE, co jej grozi, kiedy tylko zostanie sama, a mimo to idzie do tej łazienki bez żadnej latarki, bez żadnej broni i się jeszcze dziwi, że ją paskudy napadają. Co za bezczele! Ale dobra, została uratowana, wszystko fajnie i cacy, i nawet Kim jej zaczęła wierzyć (po krótkiej wizycie w szpitalu u pana Harrisa i w miejscowej bibliotece). Ale co z tego, skoro przy najbliższej okazji, konkretnie na uroczystej kolacji z klientem ojca, zamiast trzymać się blisko ludzi, gdzie była w miarę bezpieczna, ona jak ta głupia idzie sama do ciemnej biblioteki! No tak, miała plan, żeby zrobić paskudom zdjęcie i pokazać ojcu, ale nie wierzę, że nie przewidziała, że zębuszki zamkną i zablokują drzwi (już raz tak zrobiły) i zaatakują ją całą bandą (to też już było). Nie wiem, może po tej traumatycznej kąpieli reszta szarych komórek uciekła z krzykiem? Dalej już nie powiem, co było, bo może ktoś dopiero planuje seans, wspomnę tylko, że postaciom inteligencji nie przybyło i nadal zachowywali się jak idioci podejmując debilne decyzję (do ciężkiej cholery, jaki matoł przykłada oko do dziurki od klucza wiedząc, że polują na niego małe potwory, które już ukradły noże z kuchni?!).
I wcale się nie zdziwiłam, kiedy w mniej więcej jednej trzeciej filmu jakaś para w rzędzie przede mną zdecydowała się sobie pójść. Też bym poszła, tylko mi szkoda kasy było. Jakoś tak mi się zdarza, że jak już mi koncepcja filmu odpowiada to wykonanie musi być do bani.* Ogólnie, film zapowiadał się nieźle, ale został brutalnie skopany, wszelki potencjał zmarnowany i nie warto na to pieniędzy wydawać.
*Już tak miałam na Naznaczonym, który w sumie nie był aż taki kiepski, tylko kiedy Główny Zły się pojawił to musiałam się siłowo powstrzymywać przed wybuchem śmiechu, tudzież przed głośnym stwierdzeniem, że teraz to tylko Obi Wan może nam pomóc. |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 02-11-2011, 18:50
|
|
|
1920 Bitwa Warszawska, czyli najdłuższy trailer jaki w życiu widziałem. Serio, 2 godziny luźno ze sobą powiązanych scen (prawda, że nierzadko epickich), dzikich przeskoków z nastroju w nastrój, pretekstowej fabuły i homansu, który ewidentnie dopisano na kolanie "bo baby nie pójdą do kina". Nie wiem kto pisał scenariusz, ale powinien być wychłostany nahajkami i przeciągnięty końmi po żwirowisku, tak chaotycznej narracji ze świecą szukać.
Tyle odnośnie wad. Zalety... OMATKOBOSKAJAKIEEPICKIE!!!!1one
O ile część fabularna filmu jest wyraźnie pretekstem dla części historyczno-batalistycznej, to trzeba przyznać, że owa druga część rzuca na kolana. Jest epicko, baśniowo i kiczowato - bo właśnie taki był ten okres, wspaniały, kiczowaty i baśniowo nierealny. Mamy dzielnych ułanów, zawadiackich Kozaków, stoickich chłopów, amerykańskich ochotników ostrzeliwujących z samolotów konarmię Budionnego i nawet Żydów w chałatach, kopiących szańce pod Warszawą. Wszystko piękne wpisuje się w mit Cudu nad Wisłą - i wszystko jest oparte na faktach.
Tylko ten pociąg pancerny Trockiego, z dwiema dwulufowymi wieżyczkami na przedzie, był ciut za Red Alertowy. Ale w sumie wpisywał się w klimat. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|