FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 53, 54, 55  Następny
  Mroczny Bóg (quest)
Wersja do druku
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 11-11-2004, 21:21   

- Hmm, żyje - rycerz trącił wampirzycę butem. - Faktycznie śpi.
- Ysen^^...
- A nie mówiłem? Teraz mi wierzycie?
- Powiedzmy. Módl się aby Zegisa ci wierzył, że faktycznie nic nie zrobił>].
- Ysen==...
- Dobry wilczek^^ - rycerz poklepał wilka po czaszce po czym szybko zabrał rękę unikając kłów. - Panienka wybaczy spoufalenie, nie mogłem się powstrzymać:P.
- Jeszcze zobaczymy czy wybaczę==... Nie pozwalaj sobie na zbyt wie... - przerwała słysząc coś od strony miasta. - Ktoś tu idzie! Dużo ich.
- Co do diabłą><?! - Ysen skoncentrował słuch i wyczucie aury. Po chwili bezgłośnie zaklął. - To ludzie ze świątynii. Znowu nas szukają. I pomyśleć, że miałem z nimi współpracę nawiązaćT_T. Zdegradują mnie przez nichT_T.
- Uważasz, że to dobry moment na użalanie się na swoje problemy==?
- Racja. Zwiewamy czy robimy z nich krwawe strzępy?
- Zwiewamy. Na masakrę zawsze znajdzie się czas.
- Ok. Drow, bierz wampira.
- Czemu ja>[?
- Pokazałbym ci czemu, ale wtedy ja bym musiał nieść==. Pozostaje ci więc uwierzyć na słowo.
- To nie fair.
- Z mojej perspektywy jak najbardziej fair>].
- Panowie, idziemy-_-". A Xellas posadźcie na konia.
- No fakt.

I wędrowcy ruszyli w głąb lasu, w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Gdyby kapłani Syriusza wiedzieli na co się porywają, modliliby się by ją znaleźli.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Chimeria Płeć:Kobieta
Wiedźma co nie wygląda


Dołączyła: 12 Lut 2004
Skąd: z grzbietu smoka
Status: offline
PostWysłany: 11-11-2004, 21:55   

Ch:Szybciej...- Chimeria narzucała szybkie tępo. Nie chciała dopuścić do otwartego starcia z kapłanami. Przebierała łapami coraz szybciej.
A:Uważaj bo się zaplączesz.XD
Ch:Cicho tam ofiaro losu. A wy szybcieeej...
V:My nie mamy czterech łap...tylko dwie nogi >) -mruknął złośliwie.
Ch:_-_""
Y:Planuje coś panienka?
Ch:Wrrr.... schowamy się i przeczekamy...><
Axe ponownie zmierzyła wściekłym spojrzeniem Ysena, na co odpowiedział drwiącym uśmiechem.
Ch:Axe, odwróć się od niego! >< -Chimi podrzuciła lekko Axe.- Wyjmij kulę i poszukaj jakiejś jaskini.
Niezadowolony wilczek-demon wyszperał kulę i przyjrzał się.
A:Jeszcze kilka metrów...i w prawo...
Według wskazówek dotarli do ogromnej i cuchnącej jaskini. Zgnilizną jechało na kilometr.
Ch:Nie mogłaś znaleźć czegoś bardziej...
A:Luksusowego? >< NIE!
Wilczyca westchnęła i weszła do środka. Zapach(o ile tak to można nazwać) był do zniesienia. Wejście było dość niskie, więc Ysen wchodząc schylił się i dopiero później wyprostował. Jednak nikt nie pomyślał o Xellas, która jakimś cudem spała w pozycji wyprostowanej. Po chwili wszyscy usłyszeli dwa odgłosy. Odwrócili się i ujrzeli Xellas, która leżała na ziemi z guzem na czole.
Ch:Xellas!!! o.O"""""""
Y:Ups... >)
Vhriz wziął w końcu wampirzycę na ręce i zaniósł głębiej. Tam położyli ją na ziemi i sami usiedli.
Ch:Kurdę...-mruknęła.-Głodna jestem...
V:Nie patrz na mnie T_T
Ch:E...^^"""" Idę coś zjeść...^^"
Y:Poznają panienkę.
Ch:Zostawię płaszcz. Bez niego nie odróżnią mnie od wilka.
Y:Upolują...
Ch:O to się nie martw...>) Axe, pilnuj mi płaszcza^^ -zrzuciła kilkuwarstwowy płaszcz i wybiegła z jaskini w poszukiwaniu jakiegoś gryzonia.
Axe zmierzyła spojrzeniem rycerza.
Y:No i czego się gapisz diabelski pomiocie? _-_
A:Wrrr....
Vhriz ponownie zaczął się niemiłościernie drapać.
Y:Co to?- spytał podchodząc do niego.
V:Nie wiem...po wywaleniu Xopy mam to.
Y:Pokaż.
V: Co? ><
Y:Pokaż. _^_
Ysen spojrzał na drowa, na wszelki wypadek z pewnej odległości. Po chwili uśmiechnął się paskudnie.
Y:He,he,he...to złota zaraza...
V:Co?!
Y:Zaraza...widać objawy...zmiany na skórze...podkrążone oczy...swędzenie... rzucona na pewno przez...Czarnoboga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5342274
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 11-11-2004, 22:51   

- O.o... A-a czemu ty się cieszysz!?!
- Ja mam immunitet^^. Szczepili mnie na to:P.
- Ale gdzie się mogłem zarazićT_T???
- Hmm, w mieście słyszałem, że w jednej dzielnicy wybuchła epidemia i nikt tam nie wchodzi. Tylko koty.
- Koty? O? rany, ja tam byłemT_T!!! Z Xellas!!
- Co ty nie powiesz>]?
- Hej, mówiłeś, że ona jest sługą LoN! LoN jerst potężniejsza od Czarnoboga, więc...
- Historia nie zna przypadków, żeby ktoś się wyleczył bez woli przeklętego boga>]. A o ile pamiętam znaleźli siue tacy, co błagali LoN o pomoc. Nie wiem, czy nie chciała łamać jakiś międzyboskich zakazów, czy też po prostu nie chciała, ale nic im to nie dało. A tak swoją drogą, to gdyby potrafiła sama ingerować w tym świecie nie wysyłałaby jej. Nawet jej włądza jest widać ograniczona.
- Umiesz pocieszyć towarzyszaT_T.
- Do usług^^.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
xellas Płeć:Kobieta
Kolekcjonerka Wampirzyca


Dołączyła: 09 Lut 2004
Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna
Status: offline
PostWysłany: 11-11-2004, 22:51   

Nasza gromadka ukryta w jaskini siedziała spokojnie no może z wyjątkiem drapiącego się Vhriza, nie przeczówając żadnego niebespieczeństwa.
-Świetnie zamknięty w śmierdzącej dziurze razem z pomoiotem piekielnym, chodzącą żywnością i przerośniętą pijawką, jak chłopaki się dowiedzą to umrą ze śmiechu, albo gorzej zdegradują mnie==''
-Przestań zrzędzić mamy większe problemy niż twoja kariera-powiedział drow nieprzestając się drapać
-Gdzie ona tak długo się podziewa?
-Myślisz, że łatwo tutaj o jedzenie?-swędzenie ustało-Wreszcie^^
Xellas zwinęła się w kłębek i spała dalej
-Ile ona może spać?!?

******
Morze Chaosu
-Pani kto idzie za mną?
-"O czym mówisz wampirzyco?"
-O istocie, którą dziś wyczułam, jestem pewna, że to nikt z tego świata, to zbyt potężna aura.
*cisza*
-Pani! Odpowiedz mi, to wróg czy sprzymierzeniec?
-"Twoim zadaniem jest pomagać rycerzowi, a potem dopilnowanie, aby się wyniósł, reszta nie musi cię obchodzić"
-Nie musze pilnować, aby przeżył prawda?-uśmiechnęła się czarująco
-">] Musisz tak długa jak ich bóg jest w MOIM wymiarze po pokonaniu go nie obchodzi mnie co się z nim stanie"
-A co z armią zakonu? Jestem pewna że przyjadą wkrótce...
-"To nie jest już twoje zadanie, powiadomiłam odpowiednie osoby i one się tym zajmą"
-Mam nadzieję, że panna Invers nie pojawi się tu dopóki będę w tym wymiarzę^^
-"Panna Invers zostanie wezwana później, są inni, którzy przygotują jej grunt"
-Czy mogę...
-"Nie, wszystko w swoim czasie, wracaj do towarzyszy, macie kapłanów na karku^^"
-Tak jest!! Pani jeszcze tylko jedno
-"Tak?" -głos LON wydawał się być juz znudzony
-Zaraziłam się jakimś syfem i
-"Dałam ci wisiorek, to powinno ci pomóc"
-Ale ja nie chcę z nią rozmawiać!!
-"Chcesz lekarstwa?"
-Tak jest...

*******

Xellas obudziła się w najdziwniejszej możliwej dla niej pozycji tzn. na drowie
-KYAAA!!!! Co ty wyprawiasz?!?
-Ja wyprawiam? To ty się pokładasz
Wampirzyca odsunęła się na odległość kilku metrów
-Muszę wrócić do mista zgubiłam tam coś...

*****

Kapłani tymczasem szli do nich jak po sznurku prowadzeni aurą pewnej osoby.

_________________
Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 11-11-2004, 23:26   

Ponownie w Morzu Chaosu. Niewiadomo skąd przyleciało sześć różnokolorowych świateł i zatrzymały się przed Panią Koszmarów.

"LoN, przeciągasz strunę" powiedziało złote. "Tolerowaliśmy, że pomagasz tej swojej pupilce w czasie wojenki o Axhen, twoje prawo. Ale leczenie jej ze Złotej Zarazy to łamanie naszego prawa."
"O co wam chodzi? Przecież Weles jest waszym wrogiem, czyż nie?"
"Czarnobóg" czerwone światło położyło nacisk na to słowo, "jest i owszem naszym odwiecznym wrogiem, zwłaszcza moim. Ale jeśli interweniujesz teraz, to zrobisz to również później. Nie możemy się na to zgodzić. To ty i Elder stworzyliście Boskie Prawo dla nas, a teraz ty sama je łamiesz."
"Swarog i Perun mają rację" dodało zielone. "Ten przypadek to precedens, który może podważyć autorytet Prawa, a wtedy wrócą wojny bogów i Multiświat pogrąży się w chaosie i zniszczeniu. Chcesz tego?"
"Dobrze wiesz, że nie. Ale nie widzę powodu..."
"My za to widzimy. Tak samo wszyscy pozostali bogowie, których na razie Prawo trzyma w ryzach. Jeśli ty je złamiesz, to wszyscy wypowiedzą mu posłuszeństwo, zaczną robić to samo co Vorfeed i Darkstar."
"Dobrze już dobrze. Rozumiem. Jeśli to wam zrobi różnicę, nie będę interweniować. Niech to będzie zapisane jako moje poświęcenie dla dobra Ładu."
"Zrozumieliśmy. Odchodzimy więc, pamiętaj jednak, że obserwujemy."

"Wybacz" powiedziała LoN, gdy światła zniknęły.

* * *

- Po co chcesz iść do miasta jeśli można wiedzieć?
- Po... - Xellas już miała powiedzieć, gdy nagle słowa LoN wywietrzały jej z głowy. - Nie pamiętamO_O.
- Żałosne==.
- ><. Wiem! Chodzi o wisiorek! Na pewno!
- Skoro na pewno to czemu sama się o tym zapewniasz?
- Zamknij się==...

_________________
I can survive in the vacuum of Space


Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 12-11-2004, 00:34, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 12-11-2004, 00:19   

Srebrnooki, po długiej podróży zmaterializował się w niezwykłym miejscu. Oprócz niego była tam jeszcze jedna istota.
- Witaj, Welesie.
- To od dawna nie jest już moje imie.
- Ale mogłoby być.
- Jest mi dobrze tak jak jest
- Ale jednak czegoś ci brakuje. Chciałbyś, żeby wszystko było jak dawniej.
- ...
- Oczywiście, że chciałbyś. Dlaczego więc sprawiasz nam kłopoty?
- Jak śmiesz tak do mnie mówić.
- ... nie takie było twoje zadanie, przekraczasz granice umowy.
- Nie obchodzi mnie to.
- A powinno. Mogłeś wiele zyskać. Odzyskać.
Istota nie wytrzymała. Zaatakowała srebrnookiego, najsilniej jak potrafiła. Atak jednak nie trafił. A właściwie przeszedł przez postać w bieli, nie czyniąc żadnej krzywdy - ta postać nie była prawdziwa.
- Nie myślałeś chyba, że stawie się tu osobiście? Nawet jako sprzymierzeniec byłeś niebezpieczny. Hmm. Rozumiem, że to była twoja deklaracja? A więc obawiam się, że następne nasze spotkanie nie będzie takie przyjemne.
Obraz srebrnookiego stracił na ostrości i rozmył się. Istota została sama, wściekła.
- Nieprzyjemne - ale dla kogo?

W przestrzeni astralnej
"Pani, nie powiodło się. Nie możemy go kontrolować."
"To było do przewidzenia. A pozostali na mnie naciskają."
"A więc musimy działać?"
"Mam związane ręce. Nie mogę wam pomóc. Może powinienneś sprzymierzyć się z tą grupą."
"Ten rycerz i jego zakon także są zagrożeniem, jak Czarnobóg."
"Z ludźmi łatwiej sobie poradzić."
" Może, pomyśle nad tym"
"Ale szybko, nie mamy wiele czasu"
"To prawda."

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 12-11-2004, 07:55   

Ch-Chodzmy do miasta, Chodzmy >)
V- Popieram. Miejscowi moga znac lekarstwo na ta chorobe.
C- Jaka chorobe? - w tym momencie bodzce z tego, co robilo u mazoku za skore dotarly do tego, co robilo u mazoku za mozg.
V- Fajny widok, nie?
Y- To, jak sie zwija, czy jak zrzuca z siebie ciuchy, by sie podrapac?
V- Both >D
Powrót do góry
Chimeria Płeć:Kobieta
Wiedźma co nie wygląda


Dołączyła: 12 Lut 2004
Skąd: z grzbietu smoka
Status: offline
PostWysłany: 12-11-2004, 09:14   

Tymczasem Chimi upolowała sobie coś na ząb i wróciła do jaskini. Minęła wszystkich odwracając łeb, po czym usiadła i wytarła się peleryną.
A:Znów wyjątkowo krwisty zwierzak? >)
Ch:Zamknij się >< - warknęła przez materiał. -O.O Axe? Co ci się stało???
A:Agr...-demon narzucił na siebie płaszczyk.
Ch:Czemu jesteś taka podrapana? o.o- przeniosła wzrok na Ysena- Co jej zrobiłeś? ><
Y:Ja nic. :> Sama sobie zrobiła.
Ch:Co się dzieje?!!! >.< Na moment wychodzę i już mam demona pozbawionego sierści na grzbiecie!!! Może mnie łaskawie ktoś oświecić co tu się dzieje? ><
X:Swędzi...<wampirzyca drapała się po dłoni>..o witaj Chimi. Wreszcie >.<
Ch:Obudziłaś się ^^' Jak się czujesz po... powrocie Xopy?
X:Nie lepie niż ktoś, kto spadł z konia i ma guz na czole. ><
Ch:^^"""""
Y:Niech panienka nie podchodzi. To złata zaraza >)
Ch:O_o Oż...nie dobrze...- złapała za patyk i odsunęła od siebie Axe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5342274
Zegis Black Priest Płeć:Mężczyzna
Szary Wędrowiec


Dołączył: 04 Lut 2003
Skąd: z swoich opowiadań...
Status: offline
PostWysłany: 12-11-2004, 13:33   

Masz coś na swoją obronę?
Usłyszał wreszcie po wielu godzinach leżenia na zimnych stopniach, niedaleko małej istoty.
Cóż... miałem lekko... utrudnioną sprawę, przecież to świat LoN, tym bardziej że ostatnio kręci się tam i zakon Sześciu Bóstw... - wyszeptał z bólem.
Spróbował się podnieść, jednak odłamek kryształu za bardzo mu przeszkadzał...
ostry ból przeszył jego ciało, poczuł że traci kontrolę nad zaklęciem...
Na powrót zmienił się w bezustą istotę. Przemiana trwała chwilę, ale w tym stanie była bardzo bolesna.
Głupcze... czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę co ci się dzieje? głos zabrzmiał echem niczym bardzo bliski grzmot, gdyby to nie był spektral Zegis już dawno lezał by pod gruzami.
Kryształ tenebre
Żeby tylko... to jeden z złośliwszych rodzajów... poleż tak jeszcze z 3 dni i umrzesz
W takich chwilach dzieją się cuda prawda?
Cuda nie są na zawołanie... ale w tym wypadku masz troszkę racji... jeśli doczłapiesz do przedstawiciela rodu Kamui obok którego konasz będziesz uratowany...
Archont westchnął i spróbował wstać, o dziwo czyjaś moc dodawała mu sił.
Po chwili wyciągnął rękę do istoty leżącej na ołtarzu...

*

W jaskini błysnęło, i na głowę szczeniaka spadło kilka kamieni, pozbawiając ja przytomnosci.
-To cię nauczy nie zbliżać się do zdrowych ludzi - warknęła Chimeria, i odeszła w kont jaskini. Położyć się zdala od chorych ^^"
Rycerz siedział w centrum niedaleko wejścia mrucząc coś o kolegach, pośmiewisku i degradacji...

*

-Sir, ile można szukać? Już napewno odeszli, moim zdaniem nie ma powodu...
-Jeśli ktokolwiek będzie chciał znać twoje zdanie dadzą ci awans na sędziego, a teraz zamknij się i skup. Została jeszcze tylko tamta jaskinia... Za mną!
Świątynna gwardia ruszyła truchtem w kierunku jaskini, gdy tuż przed nimi wyrósł z nikąd ubrany w biel najemnik z zanbatoo w ręku.
-Odejdźcie... to jest moja zwierzyna...
Mówiąc to sięgnął do kieszeni, i wyciągnął dysk z kryształu.
Ludzie z lepszym słuchem, do których niezaliczali sie strażnicy mogli by usłyszeć "4-ty poziom ograniczeń"
-Odsuń się ch...
Zanim dokończył leżał na ziemi przecięty na dwie części... do kilku sekundach dołączyli do niego jego podwładni...

*

-Ciekawe co to za jeden... - Daerianowi nie podobał się nowy przybysz...

*

Magiczne oko zawirowało, i okrązyło Shiro.
Obiekt drgnął lekko... wyczuł magiczną aurę oka.
-Hej... jesteś jednym z sługusów świątyni? W sumie... to przepraszam za tą rzeź... poniosło mnie.
Uśmiechnął się lekko.
-Co powiesz na mały układ? Zawartość jaskini w zamian za pomoc przy schwytaniu tego niebieskoskórego...

Każdę jego słowo doleciało do uszu drowiego smoka.
Dziwny koleś przemknęło mu przez głowę...

_________________
Wróciłem, nie cieszycie się? :]

"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..."
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3314312
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 12-11-2004, 14:08   

Podróżował przez astral w kierunku jaskini, w której przebywała grupka. Cały czas rozmyślał.
Czarnobóg. wszelkie pakty z nim prędzej czy później skazane są na niepowodzenia. To oczywiste. A więc jest naszym przeciwnikiem. Ta grupka. Xellas zdaje się nimi nie przejmować. Ale przecież ten rycerz, on również zagraża naszym sprawom. I jeszcze łowca. Może się przydać. Mógłby zająć się rycerzem. Jeżeli oczywiście się do nich najpierw nie przyłączy.
Tworzył i odrzucał w myślach coraz to nowsze plany. Żaden nie był jednak dostateczniue zadowalający.
Zbyt wiele zależy od losu. Stanowczo zbyt wiele...
Dotarł przed jaskinię, gdzie zauważył ciała świątynnych gwardzistów, a między nimi jakiegoś mężczyzne.
A oto i kolejny gracz. A może jedynie pionek? To chyba zależy od punktu widzenia. Łowca też jest gdzieś blisko.
Przez chwilę obserwował sytuację, po czym spojrzał w kierunku jaskini. Po chwili był już w stanie dostrzec znajdujące się wewnątrz osoby. Jakże rozbawił go widok trzech wściekle drapiących się postaci.

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 12-11-2004, 17:11   

V-Bogowie, to sie robi wkurzajace - drow wstal i zaczal sie rozbierac.
X- O! Striptiz?
V- Nie. lodowata woda. niedaleko widzialem strumien.
Y- Kapiel nie pomoze na skore.
V- moze nie. Ale przynajmniej nie bede musial patrzec na te wariatki.
Wariatki- STRIPTIZ!!
V- ><
Po czym drow wybiegl, jedynie gaciach w chibi-drowki. Za nim popedzila zenska czesc populacji jaskini.
Y- Uwazasz, ze bylo to rozsadne?
Drow poslusznie zmaterializowal sie obok niego. Krople potu na czole byly jedynym sladem wysilku, ktory wlozyl w oba zaklecia.
V- Bo ja wiem? Przynajmniej w spokoju bede mogl sie przebrac ^^ o ile nie jestes, jak to sie mowi, odmiennych zaopatrywan.
Y- Nie jestem
V- To dobrze. A teraz powiedz, co zrobic, by sie tego cholerstwa pozbyc.
Y- Dlugo beda tak biegac?
V- Zaklecie utrzyma sie jakies pol godziny.
Y- No coz....

Tymczasem panie w roznych postaciach ganialy po lesie scigajac duplikat drowa..
Powrót do góry
xellas Płeć:Kobieta
Kolekcjonerka Wampirzyca


Dołączyła: 09 Lut 2004
Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna
Status: offline
PostWysłany: 12-11-2004, 19:16   

Ch: Oszukał nas>.<
X: Nie martw się zemścimy się>.<
Ch:No, mam nadzieję>.<
Dziewczyny doleciały do strumienia, a wtedy iluzja znikła. Teraz wracały powoli do jaskini, kiedy Xellas patrzyła w wodę obmyślając co zrobi Vhrizowi do głowy wpadła jej myśl
X: Dermabrazja!!
Ch: Co proszę??
X: Dermabrazja!!- Xellas spojrzała na wilka rozentuzjazmowanym wzrokiem, dziwiła się jakim cudem siostra może tego niewiedzieć-lekarstwo
Ch: ?!?
X: Oj zobaczysz!!- wampirzyca pobiegła wzdłuż strumienia- Mam! -wskazała miejsce dobrze zacienione otoczone z trzech stron skałami i zasłonięte drzewami- Chimiś masz czy już możesz zmienić się w człowieka?
-Chyba tak, poczekaj-poszła w stronę drzew
W tym czasie Xellas zaczęła grzebać w swojej torbie. Kiedy Chimeria wróciła zobaczyła wielką stertę gratów, która na pewno nie mieściła się w torbie, wśród różnych śmieci na ziemi leżało mnóstwo różnego rodzaju buteleczek z kolorowymi płynami.
-Woda święcona? O.o
-Tak z różnych światów-wampirzyca rysowała pentagram
-Ale po co ci?
-Na demony- ciszej dodała-...i inne wampiry...nie każdy demon toleruje takie...istoty jak ja^^-teraz ustawiała flaszki, otwierała każdą i wąchała z wyraźnym niesmakiem na twarzy- Wampiry na przykład nie lubią istot z poza swojego klanu, a już na pewno nie takich, które nie są czyste, ale nie ważne. Posłuchaj teraz kiedy skończę, masz to -dała Chimi do ręki całą stertę bandaży- opatrzysz mnie, oki?
-Co zamierzasz?!? -Chimi była bardzo zdziwiona
-Zobaczysz^^ Jakbym ci powiedziała to byś mnie powstrzymała^^- wylała wodę na pentagram, ale woda zamiast wsiąknąć w ziemię, zaczęła się unosić-Teraz nic się nie bój wszystko jest pod kontrolą-z niewiadomego powód te słowa właśnie przestraszyły Chimi, ale zanim coś powiedziała na głowę spadła jej peleryna-popilnuj za bardzo ją lubię.
Wampirzyca weszła w pentagram, ten zaczął świecić woda, która do tej pory unosiła się w powietrzu zaczęła poruszać się po torze wyznaczanym przez pięcioramienną gwiazdę. Co chwilę krople wody dotykały ciała wampirzycy więc po chwili pentagram otoczył się dymem. Kolorowa woda tworzyła prześliczny efekt jakby pentagram otoczony został tęczą, ale Chimi nie w głowie było obserwować grę świateł. Dym zaczął gęstnieć i Chimi po chwili straciła zarys postaci wewnątrz pentagramu. Ostatnie co widziała to to, że Xellas wykonywała jakieś dziwne nie znane jej ruchy.
Ponieważ nic się nie działo Chimi zaczęła rysować patykiem po ziemi, Axe też się nudziła, ale Chimi nie pozwalała jej podejść blisko żeby się nie zarazić. Po dwóch godzinach z pentagramu dało się słychać syk, pentagram zapłonął, słychać też było powstrzymywane jęki bólu
-Xellas?? -Chimeria podbiegła do płonącego kręgu- Xellas!!
-...ży...je...-dało się słyszeć z wnętrza ognia, chwilę później płomienie opadły, odsłaniając niezbyt miły widok.
-O.O-Chimerii zebrało się na wymioty i zaczęła widzieć mroczki przed oczami
-Nie mdlej!!
-...yb..przepraszam...-Chimi nie mogła oderwać wzroku od siostry.
-..Ban-bandaże..
-A tak już!!
Xellas siedziała w kucki na ziemi, jej oczy świeciły na niebiesko, ubranie miała spalone, zresztą tak jak całą skórę...
Jak się okazało Chimeria od ostatniej podróży poduczyła się umiejętności opatrywania i teraz szło jej to sprawnie, acz było widać, że jest jej niedobrze była tak zielona jak sałata na wiosnę^^
-Jak mogłaś zrobić sobie coś takiego?
-Ale już nie jestem chora^^ To był jedyny sposób dla mnie^^
-T____________T Wariatka T_________T
-Spoko, te bandaże są nasycone magią za kilka dni będę miała nową skórę^^
A:A ja?T_T Wylecz mnie też!!
X:Ciebie nie mogę wyleczyć. Chyba, że tą samą metodą...>)
A:...
Ch:To ja jej załatwię już to co trzeba^^' Omijając Axe na odległość metra ruszyła przed siebie. Po jakimś czasie wróciła z drugim wilkiem, mniej więcej jej rozmiarów. Usiadł i niepewnie spojrzał na wszystkich.
Ch:<szeptem> Axe. Jest dla ciebie.
Chimi szybko odwróciła się i schowała za drzewo. Xellas, która nie zdążyła tego zrobić, została obryzgana krwią małego wilczka, z którego została mokra plama i kilka strzępków.
X:Axe?-mruknęła wycierając krew z twarzy.
Chimi wyszła zza drzewa.
Ch:Teraz jest w tym wilku.- powiedziała siadając obok.-Lepiej, Axe?
A:Ta...-mruknął wilk sprawdzając czy z nim wszystko w porządku.
-Chimiś wyciągnij mi z torby nowe ubranie jest na wierzchu z mojego starego nic nie zostało^^'
Po ubraniu się w całe rzeczy, Xellas założyła pelerynę i zarzuciła kaptur na głowę
-O.o
-Co?
-Włosy...przed chwilą ich nie było
-Wiem właśnie odrosły mówiłam, że to nie potrwa długo^^ Góra 4 dni i będę w całości^^
A:To dobrze bo wyglądasz jakby cię ze skóry obdarli>]
Ch: Wcale nie w tej chwili przypomina mumie^^
X:Bardzo zabawne =='' Gdybym mogła dotykać to bym was zatłukła>.<
I tak ruszyły z powrotem do jaskini
Chimi i Axe ciągle komentowały chwilowy wygląd wampirzycy...

********

V:Co mi się tak przyglądasz? T_T
Y:Spodenki w drowy?
V:No a co>)
*Chlast!*
*Chlast!*
Y:@_@
V:@_@
-Bwachachachacha... >) dało się słyszeć dziwny śmiech. Na spalonych i ledwo trzymających się gałęziach siedziały dwa czarnoskóre stworzenia trzymające w łapkach drewniane kije, którymi uderzyły dwóch panów w karki. Ci, nieprzytomnie padli na siebie.
-Patrz...nie myślałem, że się uda...-mruknął jeden i rzucił patyk na ziemie.
-Mówiłem ci, że jest więcej takich jak my.^_^- drugi zeskoczył i przyjrzał się 'uśpionym', którzy leżeli w dość dziwnej pozycji.
-Masz rację... a mi mamusia mówiła, że yaoi to tylko bajki T_T
-Nie martw się-opiekuńczo poklepał go po ramieniu i przytulił.-Sam widzisz, że nie jesteśmy sami w tym złym świecie.
-Masz rację- odwzajemnił uścisk z uczuciem wypisanym na twarzy.
Nagle usłyszeli kroki. Były szybkie i żwawe.
-Uciekamy...
-Nie! A oni?
-Musimy ich zostawić! Choć!-pociągnął go i skacząc z gałęzi na gałąź ulotnili się z miejsca wypadku, rzucając jedynie na odchodnym.
-Trzymajcie się, nasi orientacyjni bracia! ;_;
Po chwili wyłoniła się z lasu Chimi i lecąca obok niej Xellas. Były wściekłe. Jednak widząc Vhriza i Ysena w takiej pozycji zatrzymały się jak zamienione w słup soli.
Ch:Może im przeszkadzamy?
X:Myślisz? >)
Ch:Całkiem ładnie wyglądają...>)
X&Ch:Bwachachacha! XDDDDDDD
Po jakimś czasie Ysengrinn i Vhriz zbudzili się.
Y:Moja głowa...-złapał się za kark i mściwie rozejrzał. Na kamieniu siedziała Xellas, Chimi oraz Axe i popijały herbatkę.
Ch: Dobrze, że nosisz ze sobą...mmmniam...^^
X: Obudził się >)
X&Ch: Bwachachacha!
Y&V: ???
Ch: Dobrze się wam spało...^.^
X:...razem? ^.^
Jak rażeni prądem odskoczyli od siebie.
X:<z udawanym przerażeniem>Na Lon... Ysen, masz coś na dłoni...
Ch:^.^
Rycerz spojrzał na rękę. Była żółtawa.
X:Chyba się zaraziłeś. ^.^
Y:Ty podły pomiocie...
X:Ja cię nie dotknęłam. Już dawno jestem wyleczona>)- wampirzyca pokazała obandażowane dłonie.
Ch:^_^ Axe też.^^ -wskazała łbem na wilczka który z satysfakcją patrzył na rycerza.
Y:To ona... >< -podniósł się z ziemi gotów do ataku.
X&Ch: Nie zbliżaj się! >< Jesteś chory!
Y: Dzięki tobie się zaraziłem!
X:Nie ^.^ Dzięki Vhrizowi >)
Ysen odwrócił się i spojrzał na budzącego się drowa.
Y:Sugerujesz, że ja... i ON...że my...
Jego dalsze słowa zatonęły w odpowiedzi, czyli niesamowicie głośnym śmiechu wampirzycy, wilkołaka i demona...

_________________
Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 12-11-2004, 21:30   

Srebrnooki spadł z drzewa - dosłownie - ze śmiechu, gdy patrzył co oni wyczyniają.
Wilkołak odgania patykiem małego wilczka, po czym wraz z Xellas biegają za drowem urządzającym striptiz, zakończone chwilami bliskopści tegoż drowa i rycerza. Wszystko wzbogacone drapaniem się, oraz komicznymi próbami pozbycia się owego swędzenia
Dawno się tak nie ubawił. A jeszcze nawet nikogo nie zabił.
Kątem oka zauważył, że mężczyzna, który wcześniej zabił gwardzistów, obecnie przyczajony w krzakach, także z ledwością powstrzymuje się od śmiechu.

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 12-11-2004, 22:13   

- Szlag, coś mnie użarło>[ - powiedział Ysen który zdążył znaleźć ślad po ugryzieniu. - Tak myślałem, że za wcześnie na zmiany chorobowe. Przykro mi, że was rozczarowuję.
- Wrrr><! To nie fair, zasłużyłeś sobie><!
- Dobra dobra. Mogę wiedzieć co zrobiłaś żeby tak wyglądać?
- Dermabrazja^^.
- W ludzkim języku proszę.
- Pozbyłam się skóry>].
- Po co==? Aż tak swędziało?
- Nie ty ciołku, pozbyłam się choroby.
- Taa, jasne. Trzeba się było wpierw spytać, złota zaraza to nie choroba skóry, tylko jej pierwsze objawy.
- O_O...
- Ysen, to pomożesz mi czy nie? - wtrącił drow, który znowu się zaczął drapać jak wariat.
- Masz może małe krzesełko?
- Co?
- Takie dla lalek.
- Niby skąd miałbym mieć coś takiego==?
- Leżałeś na mnie. Po takich typach się wszystkiego można spodziewać.
- _-_. Czy to krzesełko jest konieczne?
- Tak. Jak nie masz to musisz sobie wystrugać.
- Ech...
- Ty też, jeśli chcesz naprawdę wyzdrowieć, wampirzyco, to rób to samo.
- O_O....
- Może później==...

Drow wziął się za struganie, Ysen zaś wziął się za grzebanie w manatkach w poszukiwaniu antidotum. Chimeria szukała metody wyrwania Xellas z szoku bez robienia jej jednocześnie krzywdy. Raczej bezskutecznie. Wreszcie Vhriz skonczył, wtedy Ysen dał mu kartkę.

- Masz, uklęknij przed krzesełkiem i czytaj na głos, powoli. Jak pisze o ukłonie to się ukłoń.
- A-ale... To brzmi jak przebłagiwanie.
- I?
- Co taki tekst robi w twoich rękach==?
- Nie musisz wiedzieć wszystkiego o moim zakonie. Tak czy siak nawijaj.
- A podziała?
- Czasem działa.
- Ech - drow miał czarne myśli, ale wolał zacząć nim znów go zacznie swędzieć. Ukląkł więc przed wystruganą parodią krzesła i zaczął deklamować:

Siądźże sobie, uspokuj się, roztocz się jako ziarnko maku! Jaż ciebie o to proszę, ja cię błagam, ja cię przekonywam, ja cię namawiam i do nóżek ci padam. Siądźżeż ty na złotym krześle, na swoim miejscu, gdzie cię matka porodziła, gdzie ci bóg kazał przebywać

Przez chwilę panowała cisza. Po chwili Vhriz zaczął drżeć, a jeszcze po chwili nie wytrzymał i rzucił się na ziemię drapiąc się i zdzierając ciuchy.

- Striptiz*____*!!! - Xellas wreszcie się przebudziła.
- Hmm, - mruknął Ysen, obserwując wszystko ze spokojem - duch choroby się chyba obraził na nazywanie tego czegoś "złotym krzesłem" i "jego miejscem". Skąd skombinować porządne krzesełko?
- YSEN ZABIJĘ CIĘ!!!

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 12-11-2004, 22:34   

Na widok drowa i jego litani nie wytrzymał - gdyby musiał oddychać, z pewnością udusiłby się ze śmiechu. Naszczęście znajdował się na tyle daleko od jaskini, że nikt go nie dostrzegł. I nie usłyszał. Nawet drugi obserwujący ich osobnik, który chwilowo był w podobnym stanie co srebrnooki. Dopiero po dłuższej chwili się opanował.
Heheh, jeżeli oni tak walczą z chorobą, to ciekawe, jak walczą z wrogami...
Wrócił do obserwacji i ponownie zaczął się śmiać, tym razem ciszej, na widok nie do końca ubranego drowa ścigającego po jaskini rycerza.
Postanowił, że jednak podejdzie trochę bliżej jaskini - może przyokazji uda mu się coś przekąsić.

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 8 z 55 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 53, 54, 55  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group