Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Mroczny Bóg (quest) |
Wersja do druku |
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 21-11-2004, 20:53
|
|
|
Ch:Łiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!!!!!!!!- wystrzeliła po czym podała łuk Xellas.
X:Wiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!!!!!!!!!- również wystrzeliła.
Y:One zaraz zniszczą ten świat _-_
V:O_O
Y:O_O
Ch&X: UWAGA!!!! LECIIIIIIIII!!!!!!!!!! XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
V&Y: *&^%$^&*^&%$^
Ch:Przy damach? *oburzenie XD*
X:Skandal >)
Ch:Razem?
X:XDDDD
Ch&X: LECII!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 21-11-2004, 20:55
|
|
|
Ysen wylądował tuż obok. Wyrwał Xellas broń gdy miała odwróconą uwagę i walnął nią po głowie.
- Rekwiruję to, wariatki><! - powiedział. - Zachowujecie się jak dzieci.
- Oddawaj to><!!! To broń *_*Xellosa*_*!!!
- Niech sobie będzie i bronią samego Peruna!!! Ja chcę żywy dojechać, a nie żebyście pół świata rozwaliły><!
Obydwie dziewczyny zaczęły wokół niego tańczyć i podskakiwać, byle chwycić łuk. Na szczęście nie mogły dosięgnąć.
- Daer!!! Łap tpo i schowaj - rzucił mrocznemu elfowi. Ten z kolei ukrył to w jakimś wymiarze.
- No, powinien być spokój^^.
- NIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEE T_______T!!!!!!!!!! - jęknęły dwa niewieście głosy. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 21-11-2004, 21:04
|
|
|
Chimi i Xellas spojrzały po sobie
X: >.<
Ch: >.<
Kiwnęły głowami i równocześnie nadenęły obcasami(obie mamy metalowe>]) w stopy Ysnea
Y: AAAAAAAAAUUUUUUUAAAAAA!!!!!!
Potem walnęły go w brzuch i rzuciły się na Daera
X: Oddaj nam zabawkę!!
Ch: Daer prosimy*_____*
X: *_______*
Przewróciły nieszczęsnego smoka na ziemię i zaczęły przeszukiwac mu ubranie
V: Napalone>D
Ch&X: Daer....już nie bedziemy w was strzelać tylko oddaj Galvaire!!!
D:^^'''''
X: Nie może być w innym wymiarze!! Słudzy Czarnoboga moga ją z tamtąd wyciągnąć!!
Ch: Oddaj!!!
Nadal nie przestawały go przeszukiwać....
X: Daer jestem sługą LON ta broń należy do Pani Koszmarów więc moim obowiązkiem jest jej bronić!! |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 21-11-2004, 21:10
|
|
|
V- Chcialbym zauwazyc, ze wypadaloby sie bronic przed nimi raczej
-Nimi?
-No....chyba obstawa karawany wrocila ^^" |
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 21-11-2004, 21:22
|
|
|
... wstał z trudem. Zasłonił się przed uderzeniem ręką. Spojrzał na ranę. Ręka od ramienia w dół poprostu zniknęła. Czuł ból. A jednak poniekąd przyjemny. Lecz nie miał teraz czasu nad tym myśleć. Spojrzał w stronę komnaty: światła już tam nie było, postaci również. Ale cały czas czuł skoki energii w oddali.
Co oni tam wyprawiają! Jak tak dalej pójdzie, to zniszczą cały plan.
Zaczął biec korytarzem. Sprawdził po drodzę magię. Działała - bariera zniknęła. Pewnie była zasilana z broni, a kiedy ta zniknęła... Niech to. gdzie oni są?
Skupił się. W obecnym stanie nie było to łatwe, ale się udało. Namierzył ślad broni. Była wciąż w mieście. Nie miał czasu dokładniej szukać. Zniknął, by pochwili pojawić się kilometr nad miastem. W wyciągniętej ręce znajdowała się niewielka, może centymetrowa kulka czarnej energii. Na twarzy uśmiech. Bez słowa rzucił kulkę w centrum miasta, tam gdzie znajdowała się świątynia. Gdy uderzyła, zaczęła się rozrastać, pochłaniając kolejne budynki. W krótce pochłonęła całe miasto, łącznie z murami i otaczającymi je stworami. Gdy zniknęła, po mieście nie było śladu, nawet najmniejszego. Jedynie kolisty krater. Wszyscy zginęli, lecz pośrodku wszystkiego znajdował się jeszcze jaśniejący obiekt, powoli wytracający swoją energię. Teraz dokładniej przyjrzał się, która to broń. Rag'd Mezegis, o charakterystycznym podwójnym ostrzu. Był pewien, że broń to przetrwa. I miał rację. Po chwili opadł na ziemię, wyczerpany. To był duży ubytek energii i jeszcze ten cios. Powolnym ruchem chwycił broń i wycofał się do astralu. Musiał odpocząć, ale czy miał na to czas? Skoki energi naszczęście ustały, więc chyba mógł sobie na to pozwolić... |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Ostatnio zmieniony przez Kai dnia 07-01-2005, 19:08, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 21-11-2004, 21:23
|
|
|
- Daerian, szybko wyciągaj Galvairę!!!
- Nawet nie umiecie się nią posługiwać, córy Chaosu - warknął Ysen łapiąc Xellas za kark i pasek od spódnicy i rzucając w stronę obstawy. - Pocisk wampiryczny!!!
- Wypchaaaaj sięęęęęę!!! - darł się wzmiankowany pocisk. Chcąc nie chcęc rozłożył jednak wachlarze i zaatakował.
Strażnicy świątynni zbaranieli, więc bez trudu załątwiła dwóch nim wylądowała. Tymczasem reszta ekipy zdążyła się przygotować do walki i uderzyć. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 21-11-2004, 21:34
|
|
|
Drow usmiechal sie szeroko, jak za kazdym razem, gdy przytrafiala sie okazja do mordobicia.
V-Jak milo. Duchy ognia, tanczcie!
Najblizszy z atakujacych zamienil sie w slup ognia....ktory zgasl, nie pozostawiajac zadnych sladow.
V-Ups, zaroodporni, czy jak?
Y- Czy to wazne? Na nich!
V- Racja. BANZAI!! |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 21-11-2004, 21:56
|
|
|
"Panie, półmazoku odmówiła współpracy."
"To było do przewidzenia. Czy zlikwidowałeś ją?"
"Eee..."
"Zabiję cię."
"Ależ panie, miałem z sobą tylko dwa ghuleT_T!!!"
"Co z resztą ludzi których wysłałem?"
"Zabił ich jakiś idiota z maczugąT_T..."
"-_-... ŻE CO!?!"
* * *
Wilk, który jak się okazało dalej podążał za drużynką, zaczął się zastanawiać czy dobrze robi. Banda szaleńców okazała się być niebezpieczna dla siebie nawzajem, nie mówiąc o otoczeniu. Na szczęście największy z nich zdołał zabrać dwóm mniejszym dziwną świetlną broń i gdzieś ukryć. Póki co strachu nie było.
* * *
- Panie?
- Szybko, nie mam wiele czasu, szykuję się do wojny.
- Zoar został zniszczony, straciliśmy tamtejszą broń. Broń z Sedomu zaś wpadła w ręce wroga, nasi ludzie starają się ją odbić, ale przeciwnik ma miażdżącą przewagę.
- A więc została nam już tylko broń z Gomory... Niedobrze. Zresztą - Syriusz uśmiechnął się ponuro. - Ta bitwa zadecyduje. Jeśli ją przegramy to broń nie będzie nam potrzebna.
- A jeśli wygramy?
- ...
- Panie?
- To się zobaczy - powiedział po chwili. - Wtedy sie zobaczy. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 21-11-2004, 23:30
|
|
|
V- Momencik, mozecie ich tyle zajac?
Y- A ty co, wakacje masz?- Ysen zrecznie uniknal ciosu morgensztenem i sam wyprowadzil ciecie z polobrotu. Uderzyl plazem, straznik swiatynni sapnal i na krotko zyskal zdolnosc lotu- bierz sie za nich.
V- Chwilke ^^
Drow odwrocil sie do pola bitwy. Sytuacja byla dosc komiczna - samotny Ysen otoczony tlumem straznikow i reszta naszej dzielnej druzyny stojaca przy zdobycznych wozach, ogladajaca walke...i, tak! jedzaca popcorn.
V- ^^"
Pozwoliwszy sobie na przeciagle westchnienie, drow uniosl rece. W kazdej trzymal samopowtarzalna kusze. Belty, zatrute slynna trucizna usypiajaca, jeden po drugim lecialy w kierunku walczacych.
Nim pierwszy wbil sie w odslonieta szyje napastnika, kusze szczeknely cicho, puste.
Druga salwa okazala sie niepotrzebna. Wszyscy walczacy zasneli, badz wlasnie zasypiali.
Nawet Ysen, trafiony w ramie, zataczal sie malo przytomnie.
V- ups ^^ |
Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 21-11-2004, 23:36, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 21-11-2004, 23:34
|
|
|
Tymczasem wilk, który starał się obejść walkę dookoła, wdepnął w coś. To coś było paskudne i śmierdziało zatruciem pokarmowym. Teraz już wiedział, czemu eskorta karawany dopiero później dołączyła. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 21-11-2004, 23:42
|
|
|
Y- Ty pokrecony weglu kopalny, slepy jestes?!? -rycerz ciezko opieral sie na mieczu. Jego organizm walczyl z trucizna, osiagajac poki co remis.
V- Nie narzekaj, przejdzie ci >D |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 22-11-2004, 00:03
|
|
|
X: V-vhriz pożalujesz tego-drow nie zauwarzył, że pocisk wampiryczny, nadal chciał siać spustoszenie, podeszła do drowa, otworzyła usta i chciała coś powiedzeć, ale zanim to zrobiła zasnęła
V: Trucizna zadziałałaO.o
Ch: O.o
A: Nie to zwykłe zmęczenie^^ |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 22-11-2004, 00:04
|
|
|
Ysen ostrożnie usiadł na ziemi. Nie miał nawet sił się kłócić, że nie pomogli w mu w walce. Przed oczyma widział stada różowych króliczków grających w pokera rozbieranego. To nie mógł być dobry znak. Z trudem wstał i chyboczącym krokiem ruszył w stronę ich wozu. Po około kwadransie udało mu się na niego wgramolić i walnąć na podłodze.
- Wgryz?
- Co==?
- Pamiętaj żeby podobijać tamtych.
- ok.
- Panienko Chimi?
- Tak?
- Myślę, że czas ruszać w stronę klasztoru. Mogłaby panienka pokierować naszym stadkiem?
- Nie ma sprawy.
- Daerian?
- Tak?
- Dopilnuj żeby mnie nie pomalowały albo coś w tym stylu.
- MYYYY:>!?!
Rycerz już nie słyszał. Wkroczył do krainy gdzie rządził kot z Cheshire do społu z Królową Serc. Czyli mówiąc po swojsku dostał odlotu. Na swoje szczęście się nie odzywał w jego trakcie. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 22-11-2004, 00:24
|
|
|
W głębokich zakamarkach bezpiecznej przestrzeni astralnej spoczywała dziwna istota. Zraniona, wyczerpana, stara się odzyskać siły po, ostatniej walce.
"Mam nadzieję, że jesteś w stanie kontynuować zadanie."
Istota nie przestraszyła się głosu, który usłyszała w głowie, znała go dobrze.
"Pani. Oczywiście. Już uzupełniłem większość sił."
"To dobrze. Czeka cię kolejne zadanie."
"Oczywiście, Co mam zrobić?"
"Musisz nawiązać kontakt z grupą. Przyjazny kontakt."
Wyraźnie zaakcentowane zostało przedostatnie słowo.
"Jaki dokładnie."
"Taki, jak było zaplanowane w przypadku wrogów Czernoboga."
"Ale oni to co innego. Zakon tego rycerza..."
"Tym się nie martw. Zakonem zajmiemy się później. Teraz postępuj zgodnie z wcześniejszym planem."
"Tak jest."
Po chwili w pobliżu karawany pojawił się srebrnooki osobnik.
Najpierw trochę poobserwujemy. Muszę wiedzieć, co się działo kiedy mnie nie było. |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 22-11-2004, 15:53
|
|
|
Sprawa wyglądała prosto... grupa czekała sobie wygodnie z Xellas radośnie oglądającą (na szczęście tylko... groźba ponownej konfiskaty podziałała...) swoja nową zabawkę, Chimi rozrabiającą farbę, Daerem sprawdzającym rytualne wzory Zulusów i Vhrizem, który okazał sie zdolnym malarzem (a jaki zlodziej nie ma zręcznych rąk ^^?) nad biednym Ysenem... chodziło tylko o zobaczebie jego reakcji po przebudzeniu... nawet przygotowali rozpuszczalnik ^^... a poza tym się nudzili. No w końcu jedyny członek drużyny nie wyglądający jak zbiegłe mięso, wampir czy wilk aktualnie leżał wyłączony z obiegu... więc po teleportacji do lasku niedaleko klastoru (tak, wiem... step. Ale klasztor jest na skale otoczonej lasem i koniec dyskusji :-P) nie było specjalnie nic do roboty.
Cóz a sam klasztor... stał sobie na skale, wyglądał całkiem całkiem... efekt psuł tylko napis poojawiający się co noc na dachu i starnnie usuwany w dzień: "Syriusz d***, Weles rządzi" - świadczący o wyrafinowanej propagandzie miejscowych zwolenników Mrocznego... których trzeba będzie się wystrzegać...
A tymczasem niezmordowany wilk po solidnej kąpieli dogonił juz drużynę...
A daleko Wij przybył przed oblicze mrocznego... a drakuul coaraz powazniej rozważał metody usunięcia się spod władzy Welesa... chociaż nawet sam przed sobą się do tego nie przyznawał... |
_________________
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|