FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 53, 54, 55  Następny
  Mroczny Bóg (quest)
Wersja do druku
xellas Płeć:Kobieta
Kolekcjonerka Wampirzyca


Dołączyła: 09 Lut 2004
Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna
Status: offline
PostWysłany: 27-11-2004, 07:03   

Tymczasem roślinka...przepraszam Xellas, zaczęła patykiem drążyć dziurę w ziemi, olewając wszystko dookoła łącznie ze złodziejaszkami baraszkującymi w ich wozie. Ale złodzieje nie olewali jej, na tym pustkowiu żadko zdarzała się młoda dziewczyna, a już prawie niemożliwe było, żeby szła ona bez jakiejś eskorty. Tak więc złodzieje ciesząc się z wyjątkowego szczęścia, zakradli się od tyłu i zarzucając jej worek na głowę i przerzucając przez ramie zabrali. Trochę zdziwiło ich, że osobniczka nie próbuje im uciec, ale stwierdzili, że to zapewne, któryś z bogów im pomaga. Zwiali zanim Kai przyprowadził drowy spowrotem.
K: O.o nie ma jej...
V: A to pech>]
D: Jeden kłopot z głowy^^
K: Pani będzie zła^^''''

Złodziejei jak się okzało kierowali się w stronę klasztoru...

_________________
Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Aori Takera Płeć:Kobieta
Shonenai maniac^^


Dołączyła: 06 Paź 2004
Skąd: Z samego serca chaosu- czyli Warszawy..
Status: offline
PostWysłany: 27-11-2004, 23:44   

Tymczasem pewna różowowłosa dziewczynka wyglądająca na ofiarę mody właśnie zwracała sie do swego towarzysza:
-Master.. Ale.. Po co my tu właściwie idziemy..?
-Nie wiem^^"" Poza tym.. mówiłem ci- żadnego wyznaczonego celu nie mamy, tylko sobie błądzimy..

,Taa.. jasne" pomyślała dziewczyna.

Spojrzała się w górę. Słońce było nisko, niedługo zapadnie zmierzch.
-Master.. Gdzie będziemy spać?
Spojrzała się na niego uważnie. No tak, powinna zapytać ,,Gdzie JA będę spać" On pewnie znowu ją zostawi samą i wyruszy na łowy. W końcu.. ona nie potrzebowała krwi co noc, w przeciwności do niego.
-Chyba..
Zrobiła obrażoną minkę.
-No dobra.. Dziś zostanę na noc.. Ale jak nas jutro jacyś zbójcy dopadną i z braku sił
nie będę mógł walczyć, to będzie twoja wina ><
-Ale.. My Master.. przecież.. Ty nawet bez wypicia krwi jesteś silniejszy od ludzi, a
przecież ostatnio wypiłeś tyle krwi..
-Szczegóły..

W czasie tej bezsensownej gadaniny dotarli do jakieś chałupinki.
-Kto by tu mieszkał- zastanowił się na głos wampir.
-Nieważne!
-Ale.. to jest dziwne, że ktoś tu dom postawił..- upierał się mężczyzna.
-Nieważne!!- wrzasnęła dziewczyna, po czym wbiegła do domu, rzuciła się na miękkie
łóżko- To jest naprawdę ważne!! <ta.. skąd wzięłam pomysł.. :P pomyślcie XD>
Mężczyzna bardzo zamyślony wszedł za dziewczyną.
-Aoriss..
Nagle oczy dziewczyny zwęziły się, koci ogon wyjrzał spod sukienki, a jej samej zaczęły wyrastać kły z buzi.
-Nie.. mów.. do.. mnie.. ludzkim...imieniem...><
-Spokojnie, Miitlieh! Spokojnie^^""""
-Wrrr ><*** Więc nic już nie mów!
-Ty też^^
-Co mphh....

No tak.. zaczęli robić to, co, <jak to w pewnej mandze określił pewien przystojny nauczyciel-demon,> to, co każda para zwykła robić^__^


W pewnym momencie zmęczona Mii usnęła. Skrzydlak podniósł się zadowolony.
-W końcu się zmęczyła. Ostatnio coraz dłużej wytrzymuje T_T

Podniósł się, ubrał, i wychodząc zgasił światło< no nie światło, tylko świeczkę> i wyszedł z domku.
W biegu <szybkim, trzeba dodać XD> zmieniał wygląd- z drobnego, słodko wyglądającego chłopca, na rosłego, silnego mężczyznę.

Skrzydlak w swojej prawdziwej postaci wszedł do jakiegoś miasteczka. Wielu mieszkańców< a raczej mieszkanek :P> widząc blondwłosego, wysokiego mężczyznę, nie wiedziało, że to ostatnia postać, którą zobaczą w ich zyciu.

Tymczasem Mii spała słodko, nie wiedząc, że obserwuje ja wiele par oczu...
Ale się dowiedziała, kiedy tylko poczuła, że została związana i zerwano jej biżuterię z szyi T__T
-Co..- rozejrzała się dookoła.- No tak! Ten głupek mnie znowu zostawił i nie domknął drzwi><
-Szuje!! Zostawić mój naszyjnik!! Niee.. nie diamentowe kokardki.. Głuupkiii >< Zostawić mojee rzeczyy ><
Złodzieje niewiele się przejęli, zakneblowali Mii i zabrali ja ze sobą.

A Skrzydlak poczuł, że coś nie tak z jego podopieczną.
-A tam. Poradzi sobie^^
I wrócił do swojej ciężkiej pracy< czyli z powrotem zaczął ganiać jakiegoś nieszczęśnika z żądzą krwi w oczach..>

Mii poczuła< świnie zakryli jej też twarz> że została zrzucona z wozu. Zawlekli ją do swojej kryjówki, gdzie z zaskoczeniem zauważyła swoją dawno niewidzianą siostrę.
-O__O Xellas... Jak się dałaś złapać?
-Zęby.. = =
-Co?^^""
-Moje zęby... ><
-Nie rozumiem..
-Moje zęby ><
-...
-Ząbkii TTTTT______TTTTTT
-Xellas.. Sister.. obuuudź się T___T Mam cię obudzić jak kiedyś? Tylko wtedy miałam małą piąstkę i nic nie czułaś, teraz to dopiero poczujesz moc T_T
I nie bacząc na dziwne spojrzenia zbójów walnęła Xellas w nos.
-Ała.. Aoriss.. zupełnie jak dawniej- wyszczerzyła się wampirzyca <ale tylko teoretycznie, jak mogła się wyszczerzyć naprawdę?^^>
-W końcu^^ Więc czemu tak dziwnie się zachowywałaś?^^""
-Noo.. ale jak?
- __^__ O jakiś zębach gadałaś...
-Zęby.. ząbki- wampirzyca pomacała się po buzi, gdzie nie znalazła swoich kiełków- moje zęęębyyy TTT_____TTT
-O nie _^_- Mii zaliczyła glebę.

***

Skrzydlak skończył jedzenie i doszedł do wniosku, że chyba powinien zobaczyć, co się dzieje z Mii. Rozłożył skrzydła< które notabene miały z 30 cm rozpiętości xDD> i ruszył< oczywiście oszczędzę wam przekleństw, które towarzyszyły jego potknięciom i wpadaniem na różne podejrzane przedmioty= =>
Coraz wyraźniej wyczuwał aurę Mii. Zobaczył jakąś grotę. ,,To pewnie tam.. znowu dała się złapać jakimś bandytom= =>
Coraz szybciej zbliżał się do wylotu jaskini.. coraz szybciej i szybciej.. O_O nawet bardzo szybko O_O


***

Mii poczuła łupnięcie i poleciała jej krew z wargi. Odrzuciło ją na Xellas. Siostra, czując krew, oprzytomniała.
A Mii wrzeszczała na swojego pana:
-Meraviglioso!!!! Jak możesz tak mnie traktować! Zobacz, warga mi krwawi, ty powinieneś się mną opiekować, a nie latać gdzieś ciągle i...
Przerwała, ponieważ zbójcy, widząc bogato odzianego Skrzydlaka, zaczęli się do nich dziwnie przysuwać..^^"""

<aha- tak, wiem, zbójcy niby zaczęli się kierować w stronę klasztoru, ale kto im zabroni skryć się na noc w grocie. aha, załóżmy że na stepie jest jakaś grota T__T..>

_________________
Nigdy nie poddawaj się przeznaczeniu,
nawet wśród płaczu i złości
jest cos tak potężnego, że nie zdołasz sie oprzeć.
Takie jest prawo miłości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
3010037
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 00:55   

Tymczasem.
Dwa drowy ciągnięte przez jednego mazoku szli drogą.
K: To wasza wina...
V: Poradzi sobie^^
K: Gdybyście nie uciekali...
D: A czemu ty się tak przejmujesz?
K: Przejmuje... bo później mi się za to oberwie
W pewnym momencie mazoku puścił pozostałych dwóch i zwalniając krok został za nimi.
V: Sama wróci
K: ...
V: Wystarczy tylko poczekać
K: ...
D: Co tak zamilkłeś?
Gdy Vhriz i Daer się rozglądneli dookoła zauważyli, że są już jedynie we dwójkę.

W jaskini znajdowały się trzy wampiry, oraz banda rabusiów, najwyraźniej nie zdająca sobie sprawy z beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Przed jaskinią zaś na drzewie przysiadł jastrząb. Całkowicie biały, nie licząc złotych końcówek paru piór. Bacznie obserwował jaskinię.

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
xellas Płeć:Kobieta
Kolekcjonerka Wampirzyca


Dołączyła: 09 Lut 2004
Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 04:24   

I tym razem krew zadziałała...ale widząc krwawiącą siostrzyczkę, Xellas poczuła wściekłość...Mii, czy raczej Aoriss jak ją pamitała, była jej młodszą siostrą razem uciekły z domu, ale przez pewien wypadek nie widziały się kilka stuleci. Złodzieje nie związali jej gdyż nie stawiała żadnego oporu, chwyciła swoje wachlarze i skoczyła w stronę napastników. Po pierwsym krzyku złodzieja, któremu Xellas skręciła kark, Mii i Skrzydlak równierz zaczeli działać. Złodzieji okazało się być trochę więcej niż na początku myśleli na jedno z nich przypadało kilkunastu ludzi. Mimo oczywistej przewagi trójki więźniów złodzieje postanowili zaatakować. Skrzydlak wysysał złodzieji dopingowany przez Aoriss
-Master bierz ich
->]
-Brawo*_____*
->D
Xellas bawiła się z nimi bardziej wyrafinowanie, wyciągając ręce z wachlarzami na boki i rozpoczęła "taniec śmierci". Zbliżyła się do jednego ze złodzieji trzymując go w miejscu hipnozą i z uśmiechem na twarzy poderżnęła mu gardło, wykonała unik przed ciosem kolejnego bandyty, piruet i następny złodziejaszek padł martwy. Ten styl walki nie na darmo nazywał się tańcem śmierci, kiedy zabijała kolejnych przeciwników, nie otwierała nawet oczu, wykonywała ściśle określone ruchy, które naprawdę przypominały taniec.
Złodzieje choć było ich wielu zostali zabici, nie byli przygotowani na walkę, mało tego na walkę z wampirami. Kilka chwil później z jaskini wyszły trzy osoby, ich ubrania pokrywała świerza ludzka krew
X: Aoriss nic ci nie jest? Czy coś ci stało?
M: Tylko nie Aoriss!! Mów mi Mii...Wszystko w porządku, ja tylko żartowałam, że się skaleczyłamXDD
X: O.o..........._^_
M: Chciałam, żebyś przestała myśleć o kłach
S: Nie masz zębów?O.O Toż to ujma dla wampira!!
X: TTTTT___TTTTT-osunęła się na ziemię
M: ^^'''''' No i co żeś zrobił>.<*
Nie zwracali uwagi na jastrzębia, aż
M: Xellas zobacz jakie ładne piórka^^ Lubisz ładne rzeczy^^'' Master idź go złap
S: Ale...
Mii spojrzała na niego wzrokiem"zrób to dla mnie*____________*"
S: No dobra....-Skrzydlak zbliżył się do jastrzębia

_________________
Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Zegis Black Priest Płeć:Mężczyzna
Szary Wędrowiec


Dołączył: 04 Lut 2003
Skąd: z swoich opowiadań...
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 14:59   

-Co do...! - głos najwyższego kapłana przetoczył się po zadymionym klasztorze, gdy doszedł do ołtarza na którym stała dymiąca fiolka.
Zamilkł w połowie zdania gdy zobaczył jak obłok dymu zbiera się, skręca i pomału przybiera postać chłopaka ubranego na czarno.
-Ahhh... - czarnowłosy chłopiec przeciągnął się zadowolony.
Miał maksymalnie 15 lat.
-Czuje się tak dobrze... czuje się wolny... przepełniony mocą... czuje się idealnie!
Ostatnie słowo wykrzyczał, wyciągając okryte czarnym swetrem ręce w stronę fiolki.
-A nie ^^" nie mogę zabić sam siebie...
Miyu, czarno-biały pies leżący pod ołtarzem zaszczekał radośnie, i podszedł do chłopaka.
-Miyu? Córeczko! - powiedział czarnowłosy i kopnął psa.
Który na chwilę dostał umiejętność latania, po czym wylądował w ramionach arcykapłana...
-Wybacz skarbię, ale nienawidzę cię ^_^V
Powiedział po czym zniknął...
*
Pojawił się przed jaskinią, niedaleko białego jastrzębia.
Uśmiechnął sie do niego i pomachał łapką.
Wyprowadzając z równowagi Skrzydlaka...
-Tego też mam łapać??
*

Tymczasem do uszu uśpionego w ciemnośći Zegisa doszedł głos jego suzerena.
Głupcze! Sigez znów się wyrwał...
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza...
Po niej nastąpiła którka odpowiedź:
To... nie... Nosgoth... niech... robi... co chce...
Archont nie doczekał się odpowiedzi, ale był pewien że Elder nie jest zbyt szczęśliwy szpustoszeniami dozna świat LoN przez Copyego...

Edit --> jastrząb nie kruk __^__
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3314312
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 16:04   

Jastrząb siedział na drzewie. Gdy ten wampir zaczął się do niego zbliżać był już gotowy odlecieć - nie spotkał go jeszcze, nie znał jego celów, nie wiedział, na co go stać. Lecz gdy pojawił się ktoś jeszcze - zatrzymał się. Widział już tego chłopaka - kręcił się przy grupce. Pomagał im, więc raczej nie był zagrożeniem. Przenosząc się na inną gałąź, postanowił spokojnie czekać i zobaczyć, co się stanie.
Nie było to najlepsze posunięcie...

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Aori Takera Płeć:Kobieta
Shonenai maniac^^


Dołączyła: 06 Paź 2004
Skąd: Z samego serca chaosu- czyli Warszawy..
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 17:11   

Nie było to najlepsze posunięcie, ponieważ Skrzydlak obszedł go od tyłu, po czym wyrwał jedno z pięknych piór ze złotą końcówką.
Usłyszał ostry krzyk jastrzębia, ale był już poza zasięgiem pazurów.
M: Łiiii!!!!! Zobacz!! Będziesz mogła udawać indiankę!!
X: T_T
M: ^_^
S: Proszę..
Tymczasem niezbyt zadowolony Kai zmienił swoją postać na człowieka. Zobaczył, że ma nieco.. oberwane ubranie.
M:O. Kto to jest..?
S: Przecież on był ptakiem==Hej, wampirzyco.. Znasz go?- zwrócił siedo Xellas, która patrzyła niewidzącym wzrokiem na Mazoku.
M: Master >< Ona przez Ciebie znowu nie kontaktuje..T_T
X: Ząąbkiii T_T
M: Biedna siostra...Jak ty możesz być moim panem..? ><- walnęła z całej siły Skrzydlaka.
S: @_____@

_________________
Nigdy nie poddawaj się przeznaczeniu,
nawet wśród płaczu i złości
jest cos tak potężnego, że nie zdołasz sie oprzeć.
Takie jest prawo miłości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
3010037
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 17:55   

- Ej no, tak się nie robi...
Stwierdził ze smutną miną, wciąż unosząc się trochę nad ziemią
- Ja tu wam chcę pomóc, a wy co?
"Tylko byś spróbował nie pomagać"
"Eee, Pani, ja nie to miałem na myśli"
"Nie?"
"Oczywiście^^"
"Mam nadzieję"
- Ech... a zresztą... co mi tam...
Po chwili oberwane ubranie wróciło do poprzedniego stanu.
- A kim wy tak wogóle macie niby być?

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Aori Takera Płeć:Kobieta
Shonenai maniac^^


Dołączyła: 06 Paź 2004
Skąd: Z samego serca chaosu- czyli Warszawy..
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 18:09   

M:Myy.. my jesteśmy wędrownikami, którzy nie maja nic do roboty i się szwędają po świecie^^..
S:Możesz nie mówić za mnie?
M: Ale to ostatnio mi przekazałeśT_TPoza tym to było do NAS.
Skrzydlak zwrócił się do Kaia: Masz dziwny ton rozmowy..
M: Wyrwałeś mu pióra z ogona, dziwisz się?T_T
S: Rzeczywiście.. Przepraszam^^"' Mam nadzieję że nie bolało..
K: Nie, wcale T_T
S: ^^""
K: nie odpowiedzieliści na moje pytanie.
Mii olśniło. Wyczuła, że Skrzydlak nie chce żeby wszystko od razu powiedzieć, więc wtrąciła się do rozmowy:
-Wędrowaliśmy to tu, to tam..
K: Ale po co?
M: Bo miałam nadzieję, że spotkam moją siostrę. I udało się^^
Miała nadzieję, że na razie wszystkich przekonała.. Chociaż na krótki czas..

_________________
Nigdy nie poddawaj się przeznaczeniu,
nawet wśród płaczu i złości
jest cos tak potężnego, że nie zdołasz sie oprzeć.
Takie jest prawo miłości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
3010037
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 28-11-2004, 18:38   

V- Co robimy?
D- To chodzmy do tego klastoru. Tak jakos dziwnie te chmury wisza.
V- Racja. od czasu rytualu pelne zachmurzenie- Jakby w odpowiedzi na te slowa zagrzmialo.
D- podejrzane, kuzynie, podejrzane.
V- Pospieszmy sie, Nie chce zmoknac. Bogowie wiedza, co tu moze z deszczem spasc nam na glowy..
I dwa drowy, w dlugich, powiewajacyh dramatycznie na wietrze plaszczach (wiatr made by Daerian)
Po kilku minutach wedrowki staneli przed powaznym problemem.
V- Czy ktos wspominal, ze klasztor jest na gorce?
D- Nie. Ale to chyba jakas mania jest. Niezaleznie, w jakiej rzeczywistosci, klasztory zawsze musza byc budowane na wysokim szczycie.
V- ....Zauwazyles?
D- Taak.....usypali ta gorke recznie.
V- >]

Drowy zaczely mozolna wspinaczke po kretej drozce wiodacej do glownej bramy (wejscie dla dostawcow na tylach mialo jednak prosta i zadbana rampe, wystarczajaco szeroka, by dwa wozy mogly sie ze sporym zapasem minac). gdzies tak w polowie...
V- O!
D- Nie O!, tylko nasza konserwa sie znalazla.
V- Nieprzytomny >] Pomalujemy go znowu?
D- Nee. moze zrzucmy go ze skarpy?
V- >)
Powrót do góry
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 28-11-2004, 19:03   

- ' , ' - tak mniej więcej wyglądała mina arcykapłana(na pół etatu, poza tym pracował jeszcze jako jako opat klasztoru;P), gdy suczka wylądowała na jego rękach. Nie stał zresztą zbyt długo, bo zaraz poczuł na ramieniu czyjąś rękę.
- Koleś... TFU! Schamiałem przy tej hołocieT_T... Czcigodny - poprawił się rycerz. - Czy mógłbyś mi wskazać drogę do biblioteki?
- Eee, tego tamten duży budynek zaraz za refektarzem.
- Dzięki - to mówiąc Ysen odszedł trzymając się za żebra. Dość głośno sapał i w ogóle niezbyt zdrowo wyglądał.
- Eee... Synu, nie potrzebujesz pomocy?
- Dam se ra... #@#@%$#... Nie, ojcze czcigodny, wszystko w porządku.
- Na pewno? Może powinieneś udać się do lazaretu?
- To nie honor zdawać się na opiekę innych z powodu tak błahej rzeczy- "Jak upadek z kilkuset metrów", dodał w myśli. - Bywajcie na razie.

To mówiąc wyszedł tak szybko jak mógł. Postanowił dojść do tej @#@#$##$%$ biblioteki nawet jeśliby miał tam paść trupem i nie chciał pozwolić nikomu na zatrzymanie go. O dziwo nawet mu się udało. Bibliotekarz, zasuszony staruszek, trochę się go przestraszył, zwłaszcza, że starał się w miarę imponująco wyglądać. Zażądał od niego najlepszych i najaktualnieszych map okolicy, jak również historii tutejszych państw i ich opisów.

- Coś jeszcze panie?
- Hmm... Może coś do jedzenia i picia?
- Zaraz przyniosę!
- Niech ci Swarog oświetla drogę - wymamrotał zaczytany rycerz. Wreszcie miał to, po co tu przybył. A to oznaczało, że może nawet uda mu się nie zostać zdegradowanym. Musiał czym prędzej skontaktować się ze swoimi.

Tymczasem bibliotekarz obserwował go ukradkiem, coraz bardziej podejrzliwie. Podejrzewał, że z rycerzem jest coś nie tak i że powinien zdać raport opatowi-arcykapłanowi, ale nie wiedział dokładnie kim on jest. Starał się więc nie spuszczać go zoka pozostając jednocześnie w ukryciu.

- Ojcze - powiedział nagle Ysen znad papierów - mógłbym prosił o carkę świeżej krwi?

* * *

Mówisz, że co zrobił?! - arcykapłan nie mógł w to uwierzyć.
- Wbił miecz w ziemię, a raczej w posadzkę, wylał krew na ostrze, a to zapłonęło. Wtedy ukląkł i zaczął się przed nim modlić.
- Czyżby to był jeden z tych straszliwych najeźdźców?
- Może, ale przecież nigdy żaden z nich nie poszukiwał ksiąg by je czytać, wszyscy oni je palili!
- To przechodzi ludzkie pojęcie, muszę zwołać naradę wszystkich władców tych stron. Każ przygotować pokój narad.
- Tak jest!

* * *

"Dobrze się spisałeś synu. "
"Dziękuję ojcze. Ale wiem, że to tylko pierwsza część planu."
"Owszem, czas na drugą. Nie zawiedź nas"
"Nie lękajcie się."

* * *

- Więc wezwałeś nas tutaj - warknął gruby hologram. Kilkanaście podobnych zajmowało krzesła wokół wielkiego stołu. - Wezwałeś nas tutaj, bo do twojego klasztoru wlazł JEDEN, ledwie żywy i głodny obdartus i zaczął robić dziwne rytuały? Nie masz kurna straży starcze?!
- No tego, nie mam w sumie...
- To trzeba było nas poprosić, a dalibyśmy ci naszych ludzi - sapnął drugi, grubszy. - Skoro to wszystko, to...
- Chwilę!! - krzyknął rozpaczliwie arcykapłan. - A jeśli tonie to samo co wcześniej, tylko nowy wróg?!
- A może sojusznik - dobiegło ich z cienia. Wszyscy spojrzeli na wyłaniającego się z cienia Ysena, który dwornie się ukłonił. Efekt uprzejmości psuł szyderczy jak zwykle uśmiech. - Panowie i panie, wy którzy dzierżycie włądze na d tą częścią świata. Ja, Ysengrinn z Bad Altheide, Dzierżyciel Miecza Swaroga, przynoszę wam propozycję sojuszu.
- Sojuszu? - spytał jeden z hologramów. - Z kim niby? Z tymi, którzy zmiażdżyli niedawno armię boga Syriusza?
- Oni się raczej obędą bez tego. Ja natomiast reprezentuję jedyną siłę w Multiświecie, zdolną nie tylko im się przeciwstawić, ale wręcz całkowicie ich unicestwić - "Co za ściema" pomyślał, "no ale oni nie muszą o tym wiedzieć". - Jesteśmy Zakonem Sześciu Bóstw. Najpotężniejszą armią w tym Wszechświecie.
- Taa, jaaasne==...
- Mogę wykorzystać tę kulkę-_-"?
- Eee, proszę.

Ysen pacnął lekko szklaną kulę mieczem. Nad stołem natychmiast pojawił się obraz. Transmisja z defilady. Olbrzymiej defilady. W oczach im się mieniło.

* * *

Dragomir, Wielki Mistrz Zakonu, obserwował z wieży pokaz swych elitarnych formacji. Było co podziwiać. Każdy z sześciu bogów miał przypisany własny elitarny oddział, w tym tylko Strzybóg posiadał flotyllę, a reszta regimenty jazdy. Cztery z nich właśnie defilowały ulicami miasta, stolicy Zakonu. Każdy rycerz był w pełnej płycie, uzbrojony w kopię i miecz, koń zaś okryty zbroją z kombinacji płytek i kolczugi. Całość aż kipiała od magii. Ale to nie koniec. Reguła zakonna surowo zabraniała noszenia wszelkich ozdób, z wyjątkiem czarnych płaszczy zakonnych. Dlatego też każdy regiment postawił sobie za punkt honoru jak najbardziej krzykliwy wygląd.

Pierwszy jechał pułk Peruna, jego rycerze nosili białe zbroje, końskie ogony na hełmach i potężne buzdygany jako broń dodatkową. Następni byli "swarożyce", którzy zbroje swe szmelcowali na czarno, na hełmach nosili bycze rogi, a do siodeł troczyli olbrzymie obosieczne topory. Po nich jechali słudzy Simargła, którzy z tyłu siodeł mocowali po dwa skrzydła, a do hełmów imitujące skrzydła metalowe wachlarze. Przy siodłach wisiały koncerze. Pochód zamykali rycerze Chorsa, którzy zamiast czarnych płaszczy mieli wilcze skóry i stylizowane na wilki hełmy. W zapasie mieli dziwne kusze, załadowane czymś jakby połączonymi w gwiazdę ostrzami kos.

Każdemu oddziałowi rycerzy towarzyszyli oczywiście konni kusznicy. Z tyłu kroczyła zaś piechota, ale tej mistrzowi już nie chciało się oglądać. Miał zresztą obowiązki. Nareszcie coś drgnęło i można było przystąpić do robienia planów strategicznych.

* * *

- Wystarczy>]?
- Tak oczywiście^^. A więc chcecie z nami sojuszu?
- Ujmę to tak - czując się panem sytuacji, rycerz zmienioł front. - Ocalimy was przed tymi dzikusami. Ale nie zrobimy tego darmo. W zamian przyznacie nam nadania ziemskie i i pozwolicie na akcję misyjną. Zresztą wasi bogowie i tak w większości nie żyją.
- No tak... A duże te nadania mają być^^?
- O tym zaraz pogadamy>].

_________________
I can survive in the vacuum of Space


Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 28-11-2004, 20:21, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Daerian Płeć:Mężczyzna
Wędrowiec Astralny


Dołączył: 25 Lut 2004
Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa)
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 28-11-2004, 19:26   

Nie uważasz - usmiechnął się Daerian - że Ysen trochę przsadza z prędkością działań XD?
V: Może...
D: Dzieli łuski na żywym jeszce smoku... to nie jest dobry pomysł. Trzeba by mu jakoś dać znać...
Dwa drowy siedząc w podwymiarze Daera zastanawiały się jak... aż dzoszły do logicznego wniosku... - kamień z listem dobrze podziała ^^
Ysen właśnie omawiał sprawę nadań, gdy o jego głowę coś zadzwowniło... był kamyk z przyczepionym listem, w którym stało:
Ysen, nie przesadzaj... żądania żadaniami, umowy umowami ale nie zachowuj się jak zdobywca, tylko jak sojusznik... Tak można więcej zyskać... chociażby szczerą wiarę w Twoich pięciu bogów... czy ilu ich tam było. I chęć miejscowych bogów na współpracę...
PS: Wybacz to zrzucenie ze skały... nie nadążyliśmy z telekinezą.
Szczerze oddani
D&V

Ciężko wyrazić, jak Ysen zareagowal na list...

A tymczasem gdzie indziej...
Ładnie Alarcho - Drakuul uśmiechnął się niemiło - piękne nowe zęby... mam tylko jedną uwagę.
A: ??? czego ty chcesz???
D: Wybiel pozostałe... najlepiej mocnym wapnem, by się ich żółć z nowymi nie gryzła...
A: >< CO????
D: Wybacz, ale muszę iść. Mój pan polecił mi nie zrobić ci krzywdy. Adieu... czy jak wy to tam mówicie w tym swoim żabskim języku.
A: TY!!!!
D: Wybacz, ale mówiłem... nie mogę ci zrobić krzywdy.
To mówiąc pozostawił wściekłego Alarchę i oszedł przejrzeć wojska...
A: Zabiję... zabiję.... ><

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3291361
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 20:38   

Koło jaskini

- Siostra?
Spojrzał na siedzącą nieopodal Xellas
- No tak, i wszystko jasne...
Teraz już mógł być pewien, że ona coś kręci. W końcu była spokrewniona z Xellas.
A dodatkowo ten wampir. Wyrwał mu pióro. I nawet nie zapytał, czy można...
Cóż za ludzie... no - wampiry.
- Cóż, ja jestem Kai. Powiedzmy... współpracownik Xellas
Ponownie spojrzał w stronę siedzącej.
- Eee... trzeba coś z tym zrobić. Stanowczo.

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 28-11-2004, 20:41   

- Eee, co było w tym liście?
- NIC.
- To czemu zmiażdżyłeś z wściekłości ten kamyk^^?
- Nieważne. Niedługo przybędzie tu oficjalny wysłannik, z którym będziecie mogli paktować, ja tylko przedstawiłem wam wstępne warunki. Czy gotowi jesteście je przyjąć?
- Cóż, nie bardzo mamy wybór - westchnął opat, przemawiając za wszystkich. - Nasz jedyny obrońca został rozbity, a nasze siły w większości poszły z nim.
- Co nie znaczy, że nie mamy już możliwości odtworzenia ich - wtrącił szybko jeden z władców. - Ale wasza pomoc faktycznie może być nieodzowna.
- Może już czas odnaleźć nowych bogów, skoro dawni odeszli? - zastanowił się na głos inny.
- Na to chyba jeszcze za wcześnie - ostrożnie zaprzeczył Ysengrinn. Zadaniem Zakonu było założenie przyczółóka na tym świecie, nie jego natychmiastowy podbój. Nie można było drażnić LoN. Na razie. - Nie żądamy od was, byście się nawrócili, dajemy wam tylko taką możliwość. Zresztą w ogóle radzę zaczekać na rezultaty naszej interwecji.
- Małe pytanko, ilu ludzi nam przyślecie?
- Około trzystu tysięcy powinno wystarczyć - rycerzx nie mógł nie zauważyć reakcji zgromadzonych. Postanowił ich dobić. - Zazwyczaj wystarcza. Ale w razie czego przyślemy jeszcze drugie tyle. "Ściema jak diabli, chociaż to mniej niż jedna trzecia naszej siły" pomyślał. "Ale ten świat nie wyżywi większej armii."
- O_O...
- Panowie wybaczą, ale muszę was opuścić. Zresztą wypełniłem już swoje zadanie, oczekujcie wkrótce emisariusza Zakonu.

Gdy tylko opuścił pokój, Ysen uderzył pięścią o dłoń. Jego kości się już prawi zrosły. Pora by przywrócić równowagę w przyrodzie i połamać czyjeś.

* * *

- Kuzynie?
- Tak?
- Spadamy.
- popieram.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Zegis Black Priest Płeć:Mężczyzna
Szary Wędrowiec


Dołączył: 04 Lut 2003
Skąd: z swoich opowiadań...
Status: offline
PostWysłany: 28-11-2004, 23:06   

Czarnowłosy chłopak, tupnął nogą chronioną przez dziwne brązowe buty.
-NIE OLEWAĆ MNIE!!
Przeleciał szybko wzrokiem po wszystkich... i zamilkł widząc że nikt nie zwraca na niego uwagi...
><***
- Grrr.... sami się prosiliście!
Wrzasnął z całych sił i zaczął strzelać fireballami w Aori i Skrzydlaka...
Tego drugiego uderzyła jedna... a potem następna, i jeszcze jedna...
Wszystkie rośliny dookoła zaczęły płonąć...

_________________
Wróciłem, nie cieszycie się? :]

"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..."
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3314312
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 17 z 55 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 53, 54, 55  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group