Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Mroczny Bóg (quest) |
Wersja do druku |
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2004, 00:28
|
|
|
Jeszcze parę razy próbował się przenosić, chcąc w końcu zaskoczyć przeciwnika. Nic z tego - przeciwnik nie tylko dotrzymywał mu kroku. Zdawał się wręcz przewidywać jego ruchy, zawsze pojawiając się przed sobowtórem. W końcu dał za wygraną
"Mam tego dosyć. Nie wiem, kim jesteś, ale nie lubie, jak mi się przeszkadza"
Na początku próbował atakować szponami. Przeciwnik bez problemów unikał lub blokował każdy cios, w między czasie sam atakując. Sobowtór dosyć szybko zorientował się, że przeciwnik atakuje nie tylko to ciało, ale także i to prawdziwe. Przeszedł więc do ataków magicznych na dystans. Przeciwnik wciąż nic sobie z tego nie robił, odpierając je jakby od niechcenia. Sobowtór zaczynał odnosić wrażenie, że nawet jakby one go dosięgały i tak nic by mu nie zrobiły. Wyglądało to doyć beznadziejnie. Na masywnym cielsku pojawiało się coraz więcej ran. |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2004, 10:17
|
|
|
Tymczasem gdzieś dalej...
X&M: Chimi!!!^^"""" Co ty robisz???
Chimeria człapała wycofując się coraz dalej od miejsca zdarzenia.
Ch:Axe...Axe???? Gdzie ty jesteś paskudo?^^"""""
Siostry podeszły do niej i pomogły wstać.
X:Co ty robisz?
Ch:Ja?^^"""" Ja uciekam stąd jak najdalej ^^"""
M:????
Ch:Jeśli to jest mój ojciec, to ja wracam do Piekła...^^""- mówiła nerwowo i potrząsnęła Xellas- Axe, gdzie ty jesteś karykaturo demona ????^^"""""
X&M:Czemu ty przed nim uciekasz?^^"""""
Ch:Przed opuszczeniem domu nie zrobiłam czegoś przez co codziennie były kłótni T____T No bo myślałam że już go nie spotkam...
X:Chimi, coś ty zrobiła?=_=
Ch:Łóżka nie posłałam. T___T
X&M:x_x
cicho, ja naprawdę mam o to kłótnie w domu XD |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 15-12-2004, 12:55
|
|
|
Obok dziewczyn rozległ się hałas, spojrzały więc w stronę rozwalonej przybudówki. Wytaczał się z niej właśnie Ysengrinn, ledwie trzymający się na nogach, z hełmem przekrzywionym na bok. Próbował coś mówić, ale słyszały tylko donośne dudnienie(hełm był zamknięty). Oczywiście omal nie padły ze śmiechu. On zaczął na nie coś warczeć, nie wiedziały jednak co, po czym sprobował zedrzeć hełm z głowy, z marnym skutkiem. Ledwie żywe patrzyły jak pokazuje na swoją głowę i każe sobie pomoc. Dopiero po dłuższej chwili pozbierały się na tyle by wstać i ruszyć mu z pomocą.
* * *
Tymczasem bliźniak Kaia już nie atakował. Teraz musiał się skupić na odpieraniu i unikaniu ataków. Wilk atakował ze wszystkich stron, tak szybko, że wyglądało jakby ze wszystkich naraz. Sobowtór radził sobie coraz gorzej, przechwytywał co drugie, trzecie uderzenie. Cały był w strzępach, gdyby Wilk chciał go wykonczyć jednym potężnym ciosem zrobiłby to bez trudu. On jednak jakby bawił się, nie wykorzystywał swej pełnej mocy. Wreszcie za którymś razem urwał kotu prawe ramię i wycofał się, sposobiąc się do ciosu, który wyglądał na ostatni. Gdy skoczył, demon odruchowo zamknął oczy. Cios jednak nie nadszedł. Gdy otworzył swe srebrne ślepia był sam w swym wymiarze.
* * *
Gdzie indziej prace nad usunięciem hełmu trwały. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-12-2004, 15:35
|
|
|
Tymczasem drow odzyskal przytomosc. Na tyle, by obserwacja zaklinowanego helmu na glowie Ysena i prob zdjecia pierwszego z drugiego. Humor zdecydowanie pogorszyl sie Vhrizowi, gdy dojrzal resztki halabardy.
-Dran.
Po czym ciezko podniosl sie z kamieni tworzacych dziedziniec, odnalazl posrod gruzow krysztalowy sztylet i sztywno powlokl sie w kierunku radosnie tworczej grupki wokol konserwowanego Ysengrina. |
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2004, 16:09
|
|
|
Ch:nie _^_
X:Chimi _^_'
Ch:Nie _^_ Mówię wam, że to zły pomysł.
M:T_____T
X:Naprawdę użycie moich wachlarzy NIE jest złym pomysłem.
Ch:Rozetniesz nie tylko hełm ale i jego głowę ^^'
X:Wielkiej straty nie będzie:>
Ch:_^_'
X:Może walnimy nim o jakąś skałkę.
M:Hełm pęknie^^
Ch:A mózg wypłynie _^_
X:Wszystko widzisz w czarnych kolorach...
Ch:Xellas...T_______________T Jak ja mam widzieć w jasnych?!?!?! Ucieli mi ogon, tu jest coś co przypomina mi ojca i atakuje nas jakiś potwór!! T____T
X:_^_
M:To co? Rozbijamy?:>
Ch:_^_
X:Nie marudź _^_
Ch:Ech...a.... >3 A Kosa Ciszy?
X: *___________* Tak!
M:Ten twój otwieracz?^^
Ch:Tak^^
X:Nie _-_
Ch:W każdym razie to chyba pomoże ^^
Xellas wyjęła Kosę i z błyskiem w oku zbliżyła się do rycerza.
X:Choć Ysen...>3 chcę ci pomóc...
Y:...
Ch:Pamiętaj, że w naszej koncepcji nie ma punktu zabicie ^^
X:Spoko^^ Zawsze zostaje rozcięcie, wyrżnięcie, wyprucie, zaciachanie, poszatkowanie...
Ch:Starczy _-_ |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-12-2004, 16:14
|
|
|
-A nie lepiej uzyc tego? - drow opieral sie o jakas belke. W wyciagnietej rece trzymal, rzecz nieslychana, otwieracz do konserw.
-Skad to masz?
-Odwiedzilem po drodze kuchnie ^^ |
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2004, 16:18
|
|
|
Ch:Mówisz? <wzięła od drowa otwieracz> Nie za małe to-to?X3
M:Daj! ^^ <wyrwała jej otwieracz> Zobaczymy^^ Xellas będzie z jednej strony otwierać, a ja z drugiej XD
Ch:Już mu współczuję _^_
V:Mówisz?>D
Tymczasem Xellas zaczęła dłubać Kosą w hełmie Ysena, a Mii wdrapała się mu na barki i kilka razy próbowała perfidnie wbić otwieracz w hełm. |
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2004, 18:16
|
|
|
Sobowtór Kaia niedłógo po odejściu przeciwnika zaczynał tracić świadomość. Lecz nie było to spowodowane otrzymanymi ranami. To był znak, że ktoś inny się budzi. Z dosyć dużym bólem.
"Nareszcie wracasz"
"Tak Pani"
"Prawie wszystko zniszczyłeś"
"Nie mogłem go powstrzymać"
"To ty go stworzyłeś"
"... tak, wiem. To wymknęło się spod kontroli"
"Na przyszłość uważaj. Zawsze mogę znaleźć kogoś innego"
"To niebędzie konieczne."
"Teraz musisz odpocząć. I zaleczyć rany"
Głos opuścił jego głowę. Teraz dopiero spojrzał na siebie - cały pokryty mniejszymi i większymi rozcięciami. I zauważył, że jego ramie gdzieś sobie poszło. No tak, to stąd ten ból.
Pięknie, ale przynajmniej ktoś jego... mnie powstrzymał. Koniec zabawy, braciszku. Znowu zostałem tylko ja...
W tej chwili dostrzegł kątem oka jakiś ruch
"O nie, nigdy już nie zostaniesz sam..."
Natychmiast się odwrócił, lecz nikogo nie dostrzegł
"... zawzsze już będziemy razem, braciszku"
Ty nie istniejesz...chyba tracę rozum
"Nawet nie wiesz jak bardzo..." |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2004, 21:13
|
|
|
X: Vhriz ty zyjesz^_____^
<szarpnęła kosą przecinając częściowo hełm i o mało nie odcinając ucha>
V: Jeszcze tak>]
Xellas zaczęła sprawdzac czy nie jest za bardzo ranny: Cały jesteś?
V: Tak...
X: Sprawdzam czy nie masz żadnych uszkodzeń
V: ...TAM nie oberwałem...
X: XD |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-12-2004, 21:18
|
|
|
-Odczep sie odemnie, nimfomatko!
-ALe mozesz miec obrazenia wewnatrzne...Musze cie zbadac >]
-Ale nie na publicznie, na dziewiec kregow! PUSC TEN PASEK! |
|
|
|
|
|
Aori Takera
Shonenai maniac^^
Dołączyła: 06 Paź 2004 Skąd: Z samego serca chaosu- czyli Warszawy.. Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2004, 21:57
|
|
|
Skrzydlak tymczasem< coś z tym że w każdym poście tymczasem jest XD> z rosnącym przerazeniem wpatrywał się w pijącego spokojnie herbatkę męzczyznę.
-Y.. Ale.. wiem pan co.. bo ja.. no.. chciałbym już iśc^^ Dziękuje za gościne, ale..- w czasie tych krótkich, urywanych zdań szybko wstał i przemieszczał się w stronę drzwi.
-Do widzenia!- krzyknął i szarpnął klamkę.
Zamknięte.
Mezczyzna uśmiechnął się kącikiem ust.
Skrzydlak przełknął ślinę.,,Kiedy oni po mnie przyjdą"- pomyślał z rozpaczą.
-J e ś l i przyjdą- odpowiedział myślom Meraviego mezczyzna.
-Słucham..? A co ja tu w ogóle robię..?
-..
-Noo..?T_T
-Nie wiem..^^" No wylądowałeś tu.. to cię zabrałem do mojej ulubionej wieży.. Bo ładny jesteś^^
-Khem khu?O_O- zakrztusił się Skrzydlak. ,, Co on.. jakiś inny..?"
-Czemu od razu inny..? Dużo jest nas..- podszedł blizej do Skrzydlaka- Może jesteś jednym z nas..?- zbliżył twarz do niego i..
I spadł na podłoge_^_
-Co ty sobie myśliszT_T? Ja jestem ja i nie jestem jednym z was, cokolwiek miało to oznaczać. A jeżeli jesteś z jakiejś sekty wyznajacej miłośc do kalafiorów.. DO NIGDY DO WAS NEI DOŁĄCZĘ!!
-...
,,A myślałem ze jest inteligentny.."- pomyślał zniesmaczony Alarcha/ tak było na imie owemu.. panuxD/
-Jak ty się właściwie nazywasz..?
-Alarcha.. miło mi- wyciagnął dłoń, lecz został całkowicie zignorowany przez Meraviego/ a niby Meravi taki hrabiowski :P/
-e.. tak. rozgość sie^^
-...- znowu został zignorowany przez Skrzydlaka.
-Eh.. na razie.. będe cierpliwy..- powiedział do siebie.
Chciał na znak zgody przytulić Skrzydlaka, ale ten uskoczył jak oparzony.
,,To bedzie trudne kilka dni.."- pomyślał Skrzydlak,,A ile się nabiegam.."
jeśli się dowiem, kiedy wyruszymy po tego bezmózgowca, to dopisze resztę XD |
_________________ Nigdy nie poddawaj się przeznaczeniu,
nawet wśród płaczu i złości
jest cos tak potężnego, że nie zdołasz sie oprzeć.
Takie jest prawo miłości.
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 16-12-2004, 16:31
|
|
|
Kukiełka przysiadła na dachu klasztornej wieży...
Dobrze... bardzo dobrze... usłyszał w myślach... Do śpiącego umysłu nie dotarł jednak sens tych słów. Nie dotarło również to że się poruszał.
Po chwili spadł z niebios prosto przed Ysengrinna i resztę, obojętnym wzrokiem obeserwując dawnych towarzyszy...
Xellas sparaliżowało, oczywiście nie dlatego że zjawił się jak sprawdzała zdrowie Vhriza... sparaliżowało ją na chwilkę z złoścy, w końcu nadal była złą że wyrwał ogon jej siostrze.
Po chwili jednak uspokoiła sie... a przynajmniej w takim stopniu w jakim to było możliwę w tej chwili...
*
Tak nie można... wrzasnął czerwonoskóry demon unoszący sie w pustce...
Nie można, nie można... tylko na tyle Cię stać? spytał znudzony niebieskoskóry demon. Jeśli Ci nie odpowiada to proszę bardzo, zrób coś...No dobrze... dobrze... masz racje... swoją drogą... to wiesz... Elder zrobił jedną dobrą rzecz...
Jaką? Chodzi Ci o to że zamknął nas w moim sercu, czy o wyrwanie ogonka Chimerii?
O serce... raz że pobędziemy troszkę razem Mówiąc to Copy Zegis doleciał do Zegisa i przytulił go z całej siły. A dwa to, to że wreszcie utwierdził mnie w moim przekonaniu -> twoje serce jest puste...
Taa... coś w tym jest... przytaknął zrezygnowany niebieskoskóry lekko odpychając Sigeza.
Wiesz... Duma miał racje, ta pustka która cię otacza odzwierciedla twoje serce...
Yhm... tyle że sece nie istnieje jest tylko matrix... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 16-12-2004, 16:49
|
|
|
- Jak tam sobie radzi książę Alarcha? - spytał Kościej.
- Coraz lepiej>] - odpowiedziała Mara. - Rozbiera sprawę na czynniki pierwsze.
- Jakież to urocze. Wampiry są takie urocze, prawie jak dzieci.
- Taa... Tylko o to się chciałeś spytać?
- Nie, interesuje mnie jeszcze, gdzie się podział Drakuul.
- Nie widziałam go. A właśnie, nasz pan ci przypadkiem nie mówił, jak mamy tych frajerów poinformować, gdzie mają alarchowej zabawki szukać?
- Tak, mówił. Mamy to zostawić tobie.
- ==... Może jakaś mała mała podpowiedź?
- Próbowałaś kiedyś zsyłać wizje?
* * *
Mara obserwowała z bezpiecznej odległości zabiegi drużynki. Po chwilowym impasie, gdy Ysen zaczął się miotać i nie mogli go uspokoić(hełm się pogiął i odciął dopływ tlenu), Xellas zażegnała kryzys waląc go kosą w głowę. Dalej poszło już w miarę sprawnie.
Przez pewien czas zastanawiała się, na które z nich spuścić wizje, ostatecznie uznała, że żadne z nich nie jest na tyle odpowiedzialne, by dać mu kilka informacji, z których mogłoby wydedukowac resztę. Postanowiła więc zrobić to łopatologicznie.
* * *
Aori, do tej pory zajęta kibicowaniem Xellas, nagle znieruchomiała. Poczuła, jakby coś popchnęło ją do przodu. Ujrzała ziemię pod swymi stopami, nad którą leciała z zawrotną prędkością. Ze stepu krajobraz przeszedł w gęsty, mroczny las. Wkrótce ujrzała, w środku tego lasu, bardzo oryginalną rzecz: zamek, położony na górze z przezroczystego szkła. Nieco zwolniła, ale dalej bardzo szybko leciała, wreszcie doleciała do jednej z najwyższych wież. Przeniknęła przez jej ścianę i ujrzała...
- Skrzydlak!!!
- Mi! Co się stało?
Wampirka szybko oddychała. Dopiero po chwili zdołała się uspokoić. I opowiedzieć co widziała.
* * *
- Brawo Mara, poszło ci iście koncertowo - upiorzyca znała ten głos. Słyszała go bardzo dawno, ale należał on do rzeczy których się nie zapomina.
- Witaj Wilku>]. Czyśbyś zdecydował się do nas dołączyć?
- Oczywiście, że nie. Nie macie nic, co byłoby warte służby u was.
- A więc znowu służysz Sześciorgu?
- Jeśli jeszcze tego nie wiesz, to informuję, że oni również nie mają mi nic do zaoferowania.
- Po co więc tu przybyłeś!? - syknęła. - By obserwować? Sam mówiłeś, że masz tej wojny w zupełności dość!
- Bo mam. Nie obawiaj się, nasze cele nie kolidują. Nie mam nic przeciwko waszej władzy tutaj, jest mi to obojętne. Przybyłem tu z innych powodów, całkowicie osobistych.
- Rozumiem - skłamała Mara. Spojrzała w stronę drużyny.- Te powody mają jakiś związek z nimi, prawda?
Odpowiedziało jej milczenie. Była sama.
* * *
- Hmm, umiałabyś tam trafić? - spytała Chimeria.
- Nie wiem, ale musimy spróbowaćT__T! Trzeba uwolnić Skrzydlaka!!!
- Skąd pewność, że to nie pułapka? - skrzywiła się Xellas.
- Nie wiemT___T! Ale musimy iśćT__T!!!
- Idźcie... - Ysen jeszcze się nie podniósł, ale już wziął się do gryzienia.
- Nie idziesz z nami?
- Po co?
- Hmm... Jak pójdziesz z nami powiem ci gdzie jest twój miecz^^ - powiedziała Chimi.
- Serio? Aby na pewno się panience uda? - powątpiewał rycerz.
- No ba:P. Mogę ci nawet teraz pokazać, jeśli przysięgniesz, że z nami pójdziesz^^.
- W porządku, przysięgam. Ale nie wierzę, prawdę mówiąc.
- Ech...
Chimera wyjęła swą kulkę i wypowiedziała zaklęcie. O dziwo, pokazała ona miecz niemal od razu. Ysen zerwał sie z ziemi i patrzył z niedowierzaniem. Wreszcie padł przed Chimerią na kolana i pocałował jej ręce.
- O_O...
Tak wiem, nie pasuje do posta Zegisa, ale zmienię potem;P. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 17-12-2004, 17:26
|
|
|
Daerian powoli sie obudził... niezaleznie jak głupio to brzmi, tak właśnie było... cóż, smoki długo śpią i długo wstają ^^
Cóż, kiedy w końcu już wstał zaczął od normalnej higieny i przebrania się w nowy strój :-P a nastepnie przeniósł sie do grupki... co dziwne jak na niego, nie robiąc krzywdy nikomu w pobliżu... Na szczęście złość Ysenowi juz chyba przeszło ^^
Podczas gdy drużyna zaczęła sie kompletować i myśleć nad kierunkiem dalszej podrózy :-) Drakuul był zajęty rozmyślaniami nad swym dawnym życiem...
Był wojownikiem. Wielkim. Jednym z dowódców, a potem Wielkim Mistrzem Zakonu Sześciorga Bóstw. Przez wiele lat pełnił tę funkcję i stoczyl wiele bitew z odwiecznym wrogiem, aż w końcu zasłużył sobie na najwyższy zaszczyt - został wybrany przez samego Swaroga na jego czampiona. W jego rękach znalazła się najwspanialsza broń Zakonu - święty miecz, wykuty przez samego boga.
Ta broń pozwoliła mu osiągnąć wyżyny niedostępne dla zwykłego wojownika. Dzięki mistrzowstwu ciała i ducha stał się jednym z najdoskonalszych rycerzy zakonu w całej jego historii... jego chwała i sława rycerska obiegały cały świat "chroniony" przez Zakon...
I wtedy nadszedł cios. Jego brat, jeden z kapłanów o dośc niskiej hierarchi zapadł na śmiertelną chorobę... Wszelkie starania inych kapłanów były bezużyteczne, Swaróg nie widzial w celu w jego ulevczeniu... miała to byc ostateczna próba dla Drakuula... której ten chyba nie przeszedł.. zdobył się on bowiem na desperacki krok - zawarł pakt z samym Welesem - mial odejść z zakonu i zaprzestać walki przeciwko Mrocznemu Bogowi... co skazywało go na chańbę i utratę czci... w zamian za życie brata... I tak się stało. Drakuul opuścił zakon, a jego brat odzyskał zdrowie... Ale Weles oszukał rycerza...
Jego brat był opętany przez demona... dążył do władzy i o mało nie doprowadził do wewnętrznej wojny w Zakonie... Wojownik musiał go zabić... zabić własnego brata...
I wtedy, gdy pokonany przez życie rycerz upuścił skrwawione ostrze na ziemię, pojawił się sam Swaróg... Próbował przemówic do rycerza, ale ten go odrzucił i wyklął... Obrażony bóg przeklął go straszliwą klątwą... klatwą tych, których całe życie zwalczał - klątwą wampiryzmu... tym samym Drakuul znalazł sie pod wpływem Welesa... który przy pomocy Mary pozbawil go wspomnień i uczynił niewolnikiem....
Ale teraz... po tylu latach... był w końcu wolny. I zamierzał pokazać głupcom, którzy tak go potraktowali...
Weles był łatwy... wystarczyło pozbawić go mozliwości zapanowania nad tym światem... ciężej było odpłacić Swarogowi... ale był sposób. Najwspanialszą zemstą byłoby zbrukanie aktualnego czampiona... pozabawienie go ideałów, a potem być może przeciągnięcie na własna stronę... tak, to była doskonała zemsta...
A tak... trzeba będzie też odpłcić Alarsze... ale to potem.
Ale teraz... najpierw rycerz Swaroga... a poza tym... postanowił wrócić do swojego dawnego imienia... skoro i tak Mara wiedziała że odzyskał pamięć... - hrabia Draakul, zwany także Vladem Palownikiem od kołków, którymi przebił serca tysięcy wampirów... |
_________________
|
|
|
|
|
Zegis
Gość
|
Wysłany: 18-12-2004, 09:38
|
|
|
Stał sobie, i stał, jemu to nie przeszkadzało. W końcu był tylko kukłą, marionetką w rękach lalkarza...
Gorzej było z lalkarzem... ten zaczynał się lekko irytować. Rozumiał jak jego wasal może być życiowym przegrańcem, ale żeby ignorowano jego istnienie?
Dosyć pomyślał sobie, i zebrał w ciele archonta pewną część boskiej mocy.
Mam cię dosyć powtórzył w myślach...
Lalka padła na ziemię, lekko drżąc... po chwili rozprysnęła się na malutkie części które spłonęły w niebieskim ogniu.
Razem z ciałem, Elder unicestwił duszę, i te kilka komórek z których Zegis powstanie... |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|