Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Mroczny Bóg (quest) |
Wersja do druku |
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 20-12-2004, 12:35
|
|
|
- Eee, co mu się stało?
- Nie żyje - powiedział jak gdyby nigdy nic Ysen. Był zafascynowany widokiem zrastającego się hełmu. - Nie ma żadnej aury.
- CO!?!
- To. Nie rozumiem o co wam chodzi, przecież on zawsze wraca.
- No w sumie...
- HAHA!!! Sukces! - ryknął Vhriz wybiegając z przybudówki, którą rozwalił Ysen. Wysoko w górze trzymał małe krzesełko, na którym mógłby siedzieć co najwyżej trzylatek. - Wreszcie możemy przeprowadzić ten kretyński rytuał i mieć to choróbsko z głowy:D! |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 20-12-2004, 20:10
|
|
|
Tymczasem.
- Niech to. Nie wiem, kim był ten wilczek, ale napewno nieźle mnie załatwił. Szybko tego nie wyleczę...
"Nie ma czasu by czekać. Musisz już wyruszać"
" Tak Pani"
Nie zregenerował się w pełni, wciąż brakowało kawałka ramienia, co prawda mniejszego niż wcześniej, ale wciąż przeszkadzało. Owinął się dojkładnie płaszczem. Z odrobiną szczęścia nic nie zauważy. Tam, gdzie się udaje okazanie słabości byłoby wysoce niebezpieczne. Dobrze przynajmniej, że nie ma krwi, ją od razu by wyczuł...
Nie ociągając się dłużej przeniósł się do miejsca przeznaczenia. Pojawił się w jakiejś komnacie. Ktoś już tam był, z pewnością nie człowiek.
- Witaj spowrotem... Vladzie Palowniku. Kope lat^^... |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 20-12-2004, 22:06
|
|
|
Drow wrecz promienial radoscia. W chwili zapomnienia odtanczyl taniec radosci...
- Taniec swietego Wita? |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 21-12-2004, 12:04
|
|
|
Znając życie Ysengrinn wolał nie czekać, aż znajdzie się nowy problem, dlatego ogłosił przygotowania do drogi. Objęły one całą drużynę oprócz Vhriza, który wkuwał na pamięć tekst rytuału, a nawet mnichów, którzy chętnie oddali im znaczną część swych zapasów, byle mieć ich z głowy. Ba! Opat dał im nawet na drogę kopię swej mapy, by nie mieli problemów z trafieniem. Wynikła z tego zresztą rozmowa.
- Na tej mapie nie ma wcale żadnego lasu.
- Bo to bardzo młody las, pojawił się dopiero jakiś czas temu.
- Jak to młody?! Mi wyraźnie mówiła, że jest bardzo stary><!
- Uspokój się Xellas^.^.
- Tego się obawiałem - westchnął rycerz. - Czarnobóg stworzył tu swój własny wymiar. To nie jest normalny las.
- W takim razie w jakim sensie jest nienormalny?
- Jakby to powiedzieć... To taka Kraina Zmarłych.
- CO o_O!?!
- Dokładnie to. Tamten świat rządzi się specyficznymi prawami. Dlatego będziemy musieli uważać, żeby nie zostać tam na wieki.
- Byłeś kiedyś w czymś takim?
- Kiedyś... Bardzo dawno temu. Podróż tam jest u nas elementem inicjacji. Co nie znaczy, że wiem dokładnie jak się tam poruszać. Wiem, tylko, że sporo rzeczy możemy spotkać. Jeśli mieliście jakichś znajomych, którzy przeszli na tamtą stronę, to przygotujcie sie na ujrzenie ich znowu. Nawet, jeśli teoretycznie powinni spoczywać gdzie indziej. Aha i nic nie jedźcie i nie pijcie stamtąd.
- To jak mamy przetrwać==?
- O ile się nie mylę, powinniśmy spotkać strumienie, z których będzie można pić, pokażę je wam. A jeść będziemy mięso zwierząt, z tym, że wpierw trzeba będzie przeprosić ducha zabitego. W przeciwnym razie będzie się mścił, a w tamtym lesie to on będzie dyktował warunki.
- Dobra, coś jeszcze?
- Na razie tyle. Aha, nie bawcie się w podróże astralne, bo w tamtym lesie to się źle skończy. To samo z teleportacją i podróżami międzywymiarowymi, bez znajomości tamtego świata wezmą was diabli.
- Ehem==...
- Panienka wybaczy.
- Nie wiem, czy wybaczę.
* * *
Siądże sobie, uspokój się, roztocz się jak ziarnko maku!
Jaż ciebie o to proszę, ja cię błagam, ja cię przekonywam,
Ja cię zamawiam i do nóżek ci padam. Siądżeż ty na złotym
Krześle, na swoim miejscu, gdzie cię matka porodziła,
Gdzie ci bóg kazał przebywać.
- No siadam i co teraz>]?
Vhriz podniósł głowę i spojrzał na krzesełko. Siedział na nim mały, pokryty brodawkami pokurcz o żółtej skórze i uśmiechał się paskudnie. Ysen wyjaśnił mu już wcześniej, co ma robić, choć on niespecjalnie wierzył w skuteczność tej metody. Rzeczywistość okazała się być jednak inna. Na krzesłku dla lalek, które należało widac do jakiegoś nienormalnego mnicha, siedział sobie mały zołotnik, demon choroby. Należało więc kontynuować. Drow ponownie padł na twarz, jedną rękę cofnął jednak do pasa.
Kej ty idziesz, Zołotnik?
Na bajory,, na korzenie,
kej nie dochodzi słońce
ani żadne stworzenie;
na skóry toczyć, pruć.
A ja ciebie w łeb,
a ty się wróć.
Słowa "w łeb" Vhriz zaakcentował wyrzucając nagle rękę do przodu i waląc demona we wzmiankowany łeb pałką. Co prawda sam sugerował topór pozostały z halabardy, ale Ysen zastrzegł, że konieczna jest zwykła pała. Gdy skończył inkantację zaczął okładać nieprzytomnego demona pałą po całym ciele, aż ten zmienił się w owrzodziałą miazgę. Gdy Drow się wreszcie uspokoił demonek zmienił się w żółtą chmurkę i poleciał gdzieś w siną dal.
- Nie musiałeś go aż tak bić - zauważył rycerz, podchodząc.
- Zasłyżył sobie>]. Na pewno nie wróci?
- Nie powinien. Teraz poleciał na swoje bagnisko, więc jest szansa, że już go nie spotkamy.
- Jupi^^!
- Zbieraj się. Mnisi nam dali sporo jucznych koni, trzeba je oporządzić.
- Nie bierzemy wozu?
- Nie. Musielibyśmy go zostawić przed wejściem do lasu.
- Racja. Kiedy ruszamy?
- Jak najszybciej. Opat nalegał, żebyśmy nocowali już poza klasztorem.
- Co z Daerem?
- Zostawiłem mnichom wiadomość. Jeśli nie wróci do naszego wyjazdu, wskażą mu gdzie pojechaliśmy.
- Ysen, czemu znowu założyłeś ten hełm==?
- Nie mam gdzie go trzymać. Później przytroczę go do siodła.
- Wyglądasz jak idiota^^.
- Dzięki==. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 25-12-2004, 11:43
|
|
|
nie żeby było nudnawo ;)
'Wstyd...><"
"Mówiłem, że się do tej pracy nie nadaje :>"
"Te stwory najróżniejszej maści jej przeszkadzają >< Nie pracuje,a łazi za tą zdziwaczałą grupą."
"Mogę się tym zająć?Proszę!*-*"
"Zezwalam >< Tylko nie przesadź."
Radosny Vhriz szedł na czele drużyny. Po chwili stanęli na skraju Lasu. Chimeria była w złym humorze gdyż czuła jak odrasta jej ogon i stała z tyłu grupki. Bolało...
V:Wchodzimy ^^
X:Jaki radosny >3
V:>P
Nage między Vhrizem a Xellas przeleciały dwie strzały.
X&V: o.O'''''
-Przepraszam, postaram się następnym razem nie spudłować.- usłyszeli za plecami głos i po sekundzie poleciały w nich dwa miecze. Szybko odskoczyli, a ostrza wbiły się w ziemię, która nagle stała się jadowiecie zielona.
- ><*
X:Chimi! Do diaska co ty robisz?! >w<
Ch:^^ Ależ nic siostro >D -rzuciła w jej kierunku fireballa. Wampirzyca odskoczyła, a płonąca kula osmaliła jej końcówki peleryny.
X:><* Co ty wyprawiasz?
M:Chimiś, dobiło ci?T__T Znów dowód, że mam nienormalne siostry...
Dwa fireballe pocieciały w stronę Mii.
M:YYYk!!O_O -padła na ziemię, a tuż nad jej loczkami przeleciały kule.
M:>.<
Oczy Chimerii zaświeciły nienaturalną zielenią.
Ch:Khehehehehe... >D- uśmiechnęła się szeroko i cisnęła kilkoma kulami w Vhriza, który unikając pocisków skakał z miejsca na miejsce. Rozejrzał się lecz nigdzie nie widział hybrydy.
X:Vhriz! Za...
Za drowem pojawiła się Chimeria złapała go za szyję mocno naciskając na krtań.
V:><*
Wampirzyca ruszyła ku drowowi i zamachnęła się by chwycić Chimerię, lecz ta zrobiła unik i zniknęła, po czym po chwili pojawiła się parę metrów dalej. Przycisnęła drowa do najbliższego drzewa i wyciągnęła sztylet. Lekko wbiła go w szyję Vhriza. Instynktownie wysunęła kły by ugryźć drowa, lecz po chwili odsunęła twarz.
Ch:Czuj się wyróżniony. Będziesz pierwszy...>D -wcisnęła głębiej ostrze. |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 25-12-2004, 18:57
|
|
|
-Chimi co się dzieje?-wampirzyca pojawiła się obok siostry i złapała rękę ze sztyletem-twoje oczyO.o
Chimeria odepchnęła ją i Xellas przeleciała kilka metrów dalej
-O.O ty...mnie? Starzeje się czy jak?-_-'
Chimeria puściła Vhriza i rzuciła się na wampirzyce.
-Kochana jednak mnie poznajesz^^- unik przed ciosem
-Milcz!
- Wiesz te wybuchy złościi są takie urocze^^- dostała kopniaka miedzy nogi, łzy stanęły jej w oczach
-Zamkniesz się teraz?
-...sss...tak...też miło mi cię poznać.....demonie!-zanim Chimi/demon zareagowała pięść Xellas spotkała się z jej szczęką, następnie prawy prosty w nos i dziewczyna osunęła się na ziemie- Shit, nie spodziewałam się że ona ma tyle siły^^'-wampirzyca stała lekko zgięta w pasie
-CO TY WYPRAWIASZ DEMONI POMIOCIE?!?- Ysengrinn już był koło Chimeri
-A co chcesz? Nos ma cały, zębami nie pluła, więc nic jej nie bedzie^^ Lepiej ją zwiąż bo jeszcze nam krzywde zrobi
-Chyba żartujesz mam związać panienke Chimerie?!?
-yyy dokładnie tak^^-podeszła do drowa- Vhriz, nic ci nie jest? |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 25-12-2004, 19:32
|
|
|
Tymczasem
W komnatach Drakuula gospodarz właśnie odbywał rozmowę z niespodziewanym - i nieproszonym - gościem.
- Wynoś się stąd.
- Tak się wita starego przyjaciela^^
- Przyjaciela? Pamiętam cię. Ty mnie próbowałeś zabić.
- To było dawno temu. I w innym życiu.
- Czego chcesz? - Hrabia wyraźnie tracił cierpliwość.
- Przymierza^^.
- Że co? Z wrogiem?
- Nigdy nie byłeś moim wrogiem. Był nim Zakon. Jak długo mu służyłeś, walczyłem i z tobą. Ale to się zmieniło, nieprawdaż?
-... do rzeczy.
- Oczywiście. Moje źródła donoszą mi, że chcesz przeszkodzić Czernemu?
- Skąd ty...? Zresztą. Tak, chcę.
- Doskonale, gdyż jest to też i mój cel. Pozatym chcesz się zając obecnym czempionem Sześciorga, czyż tak?
- Owszem.
- I to jest mi bardzo na ręke. Widzisz, nasze ścieżki są zbieżne. Więc czemu by nie współpracować.
"Panie Mejiro"- głos, który pojawił się w głowie Kaia brzmiał na kobiecy, lecz inny niż jak dotąd. To z pewnością nie była LoN.
"Miałaś nie przeszkadzać"
"Ale tu się coś dzieje"
"Coś?"
"Jedna z osób zaatakowała pozostałe. Poważnie. Ogłuszyły ją."
"Obserwuj ich. Niedłógo wrócę. Wtedy wszystko dokładniej powiesz."
"Tak jest"
- A więc hrabio, co ty na to. To bardzo korzystna umowa.
- Pomyślę nad tym. A teraz odejdź. Jeżeli ktoś by cię tu zobaczył...
- Dobrze więc. Będę wyczekiwał odpowiedzi. Do tego czasu...
Po czym nie zwlekając srebrnowłosy zniknął. |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 25-12-2004, 19:43
|
|
|
Drow trzymal sie za szyje. Spod palcow rytmicznie wyplywaly fale krwi z przecietej tetnicy
-Przezyje. Dajcie mi tylko tego pieska....
-Wykrwawisz sie.
-Dajcie mi piec minut sam na sam z nia, a od razu poczuje sie lepiej >] |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 26-12-2004, 04:42
|
|
|
- Puść mnie konserwo!!!
- Nie wierć się, plugawy karzełku, próbuję ci uratować życie.
- W jaki sposób wiązanie mnie ma mi uratować życie?!
- Uniemożliwi ci zrobienie czegokolwiek za co bym cię musiał zabić>] - następnie rycerz wyciągnął coś z zanadrza. Ściślej rzecz biorąc buteleczkę z trupią główką.
- Gdzie ty z tym mnie?! Co ty... AAAAAAAAAAARRRRGHHHHHHH!!!!!!!
- Nie panikuj. Będziesz miał seksowną bliznę^^.
- Zgiń przepadnij wampirze, wrrraaaauuuuuuuu!!!!!!
Tymczasem Ysen pozostawił miotającego się w bólu drowa i podszedł do nieprzytomnej Chimerii. Kucnął nad nią i przez chwilę badał jej aurę
BUCH!!!
- Nawet jej nie dotknąłem, maro nocna==.
- Ale miałeś zamiar==.
- Badałem aurę furiatko. Schowaj tę patelnię i zrób miejsce.
- Co zamierzasz O.o?
- Dawno nie próbowałem egzorcyzmów^^.
- A znasz się na tym?
- Studiowałem kiedyś prace ojca Szarleja, eksperta w tej dziedzinie. Myślę, że można spróbować^^.
- Nie wydaje mi się, by metody ojca Szarleja były odpoiwiednie^^ - wtrącił Daerian, który co nieco również w życiu przeczytał.
- Bez obaw, kawałek z przekleństwami pominę.
- Nie to miałem na myśli. A raczej nie tylko to^^.
- Cicho, spróbujemy^^. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 26-12-2004, 08:47
|
|
|
Właśnie zaczęli odprawiać egzorcyzmy gdy ciało Chimerii zaczęło płonąć ogniem.
M:Wody!
X:NIE! -Xellas odepchnęła Mii od Chimerii, która nagle wstała i uderzyła rycerza kijem w brzuch.
Ch:SSssssssssssss.....-zasyczała i zwęziła oczy, po czm cisnęła fireballem prosto w jego głowę. Zaraz potem okręciła się na nodze i wystrzeliła kilka czarów w stronę sióstr. Xellas uskoczyła i spojrzała na Chimi. Nagle w plecy uderzyła ją płonąca kula.
X:Au!
Ch:Posisssk sssamonaprowadzający....-wysyczała nienaturalnie.
X:Wrr...-mruknęła a z jej pleców leciał dym.
M:AAA! -Mii biegała uciekajac przed fireballem.
Chimeria wyciągnęła szybko miecz i przeciągnęła po piersi Daera. Reakcją się zawiodła. Spojrzała wściekle na Vhriza i poprzysięgła mu śmierć z jej własnych rąk,grożąc i innym po czym błyskawicznie wbiegła do lasu.
Miałam nie zapomnieć = nie zapomniałam |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 26-12-2004, 11:08
|
|
|
- Jednak trzeba było ją związać==.
- Ty żyjeszO_o? Walnęła cię kulą ognia prosto w łeb.
- Całą zbroja jest odporna na czary, a magię ognia dodatkowo wchłania - wytłumaczył Ysen, kierując sie w stronę lasu. - Wy tu poczekajcie, ja ją przyprowadzę z powrotem.
- Czyli, że ty... jako jedyny nie ucierpiałeś==...
- Jeszcze Daer, ale on jej nie wykryje.
- Idę z tobą - warknął Vhriz. - Mam z nią rachunki do wyrównania==.
- Nie dasz rady iść.
- Dam - nim drow zauważył o co chodzi, Ysen kopnął go z całej siły w kolano. - AAAŁAAA!!!
- Nie dasz. Siedź tu i nic nie kombinuj.
Rycerz pobiegł śladem aury Chimerii, nie zwracając uwagi na przekleństwa miotane przez Vhriza. Drow przez chwilę próbował iść za nim, nie miało to jednak sensu.
- Lepiej dla niego, żeby to nie było złamanie== - mruknął, kulejąc w stronę reszty. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 26-12-2004, 17:34
|
|
|
Rycerz biegł przed siebie zadowolony z zadania drowowi bólu. Nagle zauważył, że aura Chimerii zniknęła. Zatrzymał sie i skupił. Po chwili wyczuł jej aurę niedaleko. Nagle usłyszał huk łamanego drzewa. Odwrócił głowę i ujrzał Chimerię na berserku, która trzymała w rękach pień drzewa.
Ch:Sayonara!- wysyczała i cisnęła drzewem w przeciwnika. Został przyciśnięty do innych drzew.
Y:Oż >< -zaczął odpychać drzewo.
Chimeria złapała za inne drzewo i wyrwawszy je uderzyła rycerza w głowę. Gdy jego głowa opadła na bok, Chimeria odwróciła się i pobigła kilka metrów dalej. Usiadła wysoko na drzewie i postanowiła wyeliminować każdego po kolei, na koniec zostawiając Xellas i Vhriza. Ysena chwilowo miała z głowy. Trzeba było zająć się Daerem i Mii...
Hybryda wstała i skacząc z gałęzi na gałąź dotarła do miejsca gdzie Xellas, Mii i Daer zajmowali się klnącym Vhrizem. Uwiesiła w powietrzu kilka fireballi i po chwili, cisnęła nimi na zgromadzonych. Rozbiegli się. Xellas i Daer sparowali swoje fireballe, Vhriz dostał jednym w zdrową nogę, a Mii uciekła do lasu. Chimeria uśmiechnęła się szeroko i popędziła za nią. Gdy Mii była już w gęstwinie Chimeria wyjęła miecz i rzuciła się na nią.
Ch:Mii...siostrzyczko...>D
Mii odwróciła się.
M:...Chimi...^^""""
Ch:Chcę ci pomóc...>D -wyciągnęła rękę z ostrzem i zbliżyła się do niej. |
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 26-12-2004, 19:03
|
|
|
Spokojnie... - Chimeria odwróciła się w ostaniej chwili by uniknąć dośc dużej kulumny ognia zmierzającej w jej stronę... po czym skoczyła w kierunku nowego oponeta...
Daerian zwinnym ruchem uniknąl ataku, równocześnie rzucając zaklęcie macek... Chimeria była jednak zbyt szybka, unikała ich idealnie... zmierzając w kierunku maga...
Daer ponownie zrobił unik... i rzucil inne zaklęcie... jego szybkośc niewiarygodnie wzrosła, a w jego ręce pojawił się czarny miecz...
Dzięki zaklęciu i magicznej mocy ostrza dorównywał umiejętnościom Chimerii... pojedynek trwał już chwilę, gdy nagle twarz wojowniczki stężała... a z jej pleców wystawała Pustka... wbita zaledwie na 1, może i mniej, centymetr...
Nie spieszyłaś się.
Przyda ci się trochę ćwiczeń szermierczych :>
Tak, tu masz rację :-) Ale mam nadzieję, że się ograniczyłaś?
Za kilka godzin dojdzie do siebie... a w ogóle ma smaczną energię ^^
^^' Eeee... w porządku ^^'
Daerian odwołal przywołane ostrze i schował Pustę do pochwy... to była dobra zmyłka...
Teraz pozostawało mu tylko jedno... ponownie zmienił węch na smoczy i ruszył szukać Ysena... |
_________________
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 26-12-2004, 22:31
|
|
|
A Chimeria padła na ziemię i smacznie spała.
Ch: Zzzzzz....^_^ |
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 26-12-2004, 23:59
|
|
|
Kai opuścił komnaty Drakuula, lecz nie jego zamek. Miał tu jeszcze coś do załatwienia. Pojawił się w jakimś niewielkim pomieszczeniu - komnacie jakiegoś wampira, mało ważnego, ale nie mógł wybrać silniejszego, to mogło by być niebezpieczne. Gospodarz tam był.
- Kim jesteś? Jak śmisz tu wchodzić.
Kai bez słowa podszedłdo wampira.
- Doskonale, obiad. Nie. Ty nie masz krwi... mazoku?Nieważne i tak się zabawię.
- Shinjunie.
Wampir zatrzymał się w pół kroku, opuścił ręce i stał tak przez chwilę.
- ...tak... - głos wampira, stał się nieco inny
- Przybądź na me wezwanie Shinjunie.
- Tak, Panie - na czole wampira pojawiło się trzecie, pionowe oko.
- Doskonale. Masz obserwować Drakuula. Wszystko co robi. Później mi to prześlesz. Masz pozostać niewykryty, rozumiesz?
- Tak Panie.
-Dobrze, a teraz odejdź Shinjunie.
Oko na czole wampira ponownie zniknęło. Zanim wróciła jego świadomość, jego gościa już nie było. |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|