Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Mroczny Bóg (quest) |
Wersja do druku |
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 31-01-2005, 11:03
|
|
|
Nieco wcześniej...
W zamku Czernoboga panowała cisza. Większość mniejszych sług spała lub zajmowała się prostymi rozrywkami, korzystając z nieobecności ich wszystkowidzącego pana. Jedynym niezadowolonym był Kościej, który krążył po sali narad nerwowym krokiem, niemalże rzeźbiąc w podłodze kółko. Halophagus się nie przejmował wcale, jak zwykle coś żarł.
- Oj Kościełu, dał łusz spokół. W końcu włóci.
- Halophagusie, działasz mi na nerwy tym mówieniem pełnymi ustami. Poza tym przypominam, że jesteśmy jego adiutantami i spoczywa na nas olbrzymia odpowiedzialność w czasie jego nieobecności.
- Ale sie przejmujesz==... Jakby pierwszy raz tak zniknął. Czemus ie tak stresujesz?
- Mam jakieś głupie uczucie, że ktoś chce sie mnei pozbyć.
- Co ty powiesz? Co ono robiło do tej pory?
- Nie wiem właśnie, do tej pory tego nie miałem><! Coś jest nie tak.
- Ech, w takim ra...
Smok nie skończył, gdyż w pomieszczeniu zmaterializował się Czernobog we własnej osobie. Spojrzał na nich z lekkim uśmieszkiem, gdy gięli się w ukłonach. Następnie ruszył w stronę swego tronu, jednocześnie pytając, co się zdarzyło w czasie jego nieobecności. Jak zwykle nie miał zamiaru mówić cokolwek o tym co robił, ani gdzie.
- Panie, czy mogę na jakiś czas się oddalić? - spytał niespodziewanie Halophagus, gdy Kościej skończył zdawać raport. - Mam coś ważnego do załatwienia, a muszę to zrobić sam.
- Wkrótce możesz być znowu potrzebny. Długo by ci zeszło?
- Nie dłużej niż dwa dni - głos smoka nie był taki pewien, widać było jednak, że nie odważy się zaryzykować dłuższego terminu.
- No dobra, ale ani dnia dłużej. Nie możemy sobie pozwolić na długie urlopy w takim czasie.
- oczywiście. Dziękuję panie. Wrócę na pewno przed upływem - To mówiąc smok odszedł.
- panie, co z Drakuulem? Co zrobimy w jego kwestii?
- Na razie nic. obleganie jego twierdzy byłoby ryzykowne w takim czasie, będziemy udawać, że o niczym nie wiemy. Jeśli dobrze pójdzie zdołamy wykorzystać jeszcze jego wojska w czasie inwazji armii Sześciorga. A właśnie, a propos tej armii - co w kwestii operacji "Czarna Gwiazda"?
- Można powiedzieć, że plan wykonany w trzech piątych.
- Dopilnuj, by czym prędzej został zakończony.
- Tak panie. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 31-01-2005, 11:13
|
|
|
Drow jedynie sie usmiechnal. I przekrecil wlocznie. Wampir zaskrzeczal, a czarna krew poczela zwawiej wyciekac z juz nie rany a dziury na plecach stworzenia.
Chimi z niesmakiem skrzywila sie. A Vhriz wyrwal bron, zakrecil nia, obryzgujac wszystkich dookola krwawymi strzepkami, po czym z rozmachem wbil ostrze w szyje wampira. Glowa poslusznie oddzielila sie od korpusu i potoczyla po trawie pod nogi psinki.
Usmiechniety drow wskazal na zamke gorujacy na okolica.
Po czym nie czekajac na pozostalych, szybkim marszem ruszyl pod gore waska sciezka. |
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 31-01-2005, 13:13
|
|
|
Chimeria opanowała emocje wywołane widokiem odcietej głowy. Wytarła z twarzy krew, którą ochlapał ją drow i odsunęła się od wampirzej głowy. Ze złością pomieszaną z pogardą spojrzała na oddalającą się postać Vhriza.
Ch:Chodźmy...z nim jak z dzieckiem.-warknęła pod nosem i ruszyła za drowem. Akcjum wygrzebała z nory Mii, i złapała śpiącą Xellas za nogę.
A:Idziemy.-powiedziała i pobiegła za pędzącą Chimerią. Reszta uczyniła to samo. Za jednym z zakrętów drow zniknął im z oczu i gdy wyszli na prostą nie pojawił się.
Y:Gdzie ten parszywiec znów zwiał?=='
Ch: ><*** Nic tylko na smycz go... |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 31-01-2005, 13:45
|
|
|
- Spiesz się, Wilku, wkrótce tu zjawią się moi goście - zasugerował posępnie Drakuul. - Czego chcesz?
- Powiedzmy, że współpracy. Nie powiesz mi, że zamierzasz sam jeden pokonać Zakon i Czernoboga?
- A co jeśli powiem?
- Zawsze byłeś zabawnym chłopaczkiem. Rozważałeś karierę kuglarza?
- Rozważałeś karierę dywanika?
- Panowie^^... - wtrącił Kai, nieźle rozbawiony.
- Masz rację. No więc, hrabio, książe, diuku czy za kogo tam sie podajesz, moja propozycja jest prosta: razem doprowadzimy do tego, że obie strony kofliktu się wykończą, i będą musiały opuścić ten świat. Co zrobimy potem, to już temat na osobną bajkę.
- A cóż takiego masz mi do zaoferowania jeśli mogę wiedzieć?
- Swoje własne usługi. Oraz, jeśli wszystko dobrze pójdzie: Kwiat Paproci i Kościejowe Jajko. Jeśli trochę gorzej, to zamiast jednego z nich potężnego wojownika spętanego przez Nexum. Jeśli zupełnie do kitu: dwóch takich niewolników.
- Ciekawe. Co chcesz dla siebie?
- Jeszcze nie wiem. Ale nie wykluczam, że część tego świata jako terytorium łowieckie.
- Po co ci terytorium? Polujesz gdzie tylko cię posieją.
- Czy ja mówię, że dla mnie? Działam w czyimś interesie.
- I oczywiście nie powiesz czyim? Dobrze. Przemyślę to. A teraz zmiatajcie z tego pokoju. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 31-01-2005, 13:51, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 31-01-2005, 13:50
|
|
|
Drow skorzystal z faktu zgubienia reszty druzyny.
I odzyskania swojej kolekcji plaszczy.
Teraz wspinal sie kreta droga, niewidzialny zarowno dla zwyklego, jak i magicznego oka. Trzymal sie nieco za grupa towarzyszy, pozwalajac im isc przodem.
Nie spieszyl sie. Czas blazenady sie skonczyl.
Zleceniodawcy pewnie sie niecierpliwia. |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 31-01-2005, 13:54
|
|
|
- Nie czuję aury tego głupka==. Coś go chyba zjadło...
- ... |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 31-01-2005, 14:01
|
|
|
Akcjum uśmiechnęła się szeroko. Po chwili dodała z uśmiechem.
-Może za potrzebą się ruszył^_________________^ -zaczęła się rozglądać czy gdzieś nie widać chociażby kawałka drowa. |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 31-01-2005, 14:04
|
|
|
Chocby kawalka drowa nie bylo widac.
Bo drowa juz z nimi nie bylo.
Widzial, ze kamufarz nie jest idealny. Nie dalo sie go w zaden sposob zobaczyc, ale daloby sie, co wiedzial doskonale, chocy uslyszec.
Albo wyczuc.
Dlatego tez w czasie, gdy druzyna rozstrzasala fakt jego znikniecia, minal ich i szybkim krokiem pokonywal teraz ostatnie metry dzielace go od okazalego wejscia do zamku Drakuula. |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 31-01-2005, 14:09
|
|
|
- Jakby za potrzebą, to by chyba poczekał, aż do zamku wejdziemy>.<!
- Niekoniecznie - mruknął Ysengrinn. - To stary zamek, pewnie w nim zamiast toalet używa się wykuszy w murze.
- ... Nieważne, co robimy?
- Idziemy. Wróci, jak zgłodnieje, a ja chcę wreszcie dowiedzieć się, co ta pijawa ode mnie chce==. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 31-01-2005, 14:37
|
|
|
Daerian wylądował na niewielkiej polance... i czekał. Wiedział, że jego przeciwnik wkrótce przybędzie... mieli pewne niewyrównane rachunki...
Tymczasem drużyna wkroczyła do zamku Draakula... po czym zostali grzecznie przyjęci, zaproponowano im odświeżenie, którego nie wiadomo czemu odmówili... więc zabrano ich do sali jadalnej.
Witam - Draakul był rozbrajająco uprzejmy – przyznaję, że moi ludzie przekroczyli nieco granice kompetencji... tusze jednak, ze raczycie o tym zapomnieć... a tymczasem – powitalny toast :-)
Grupa była wyraźnie przeciw toastom (zwłaszcza czerwonym winem), póki Draakul nie poczęstował nim jednego z niewolników trzymanego na rzeź... Dopiero wtedy wypili. I okazało się że mieli racje – niewolnik musiał mieć we krwi odtrutkę...
Wszyscy, poza Ysenem zapadli nagle w głęboki sen...
Hmmm... tradycyjna zasadzka – Draakul uśmiechnął się – mogłem ich uśpić magią, ale po co się wysilać...
Ysen wstał. Albo raczej próbował, bo jego krzesło nagle go złapało i przytrzymało...
Ysenngrinnie – mój chłopcze... poczekaj chwilę... – Draakul był wyraźnie zadowolony...
Nagle ręka Ysena zaczęła sie oruszac sama... opadla na rękojeśc miecza... a wtedy uslyszal slowa:
"W tym mieczu zawarta jest pamięć o zdradzie, jakiej doświadczyłem... dotknij go, a poznasz moja historię... i być może zrozumiesz, że służenie bogom jest błędem... że tak naprawdę człowiek nic dla nich nie znaczy..."
Ysena zalała fala obrazów... historia Drakuula... po kilku sekundach uniósł głowę... już wiedział...
Tymczasem Wilk opuszczał zamek... a Kai próbował wyjść z komnaty, co z bliżej niewyjaśnionych powodów okazało się niemożliwe... a co gorsza coraz więcej jego energii astralnej wysączane było w formę fizyczną... do której wchłonięcia dom wyraźnie się szykował...
Cóż... Wilk chyba był przydatny dla Draakula... ale Kai był już chyba uciążliwy... zwłaszcza, że na biurku leżała głowa zainfekowanego wcześniej wampira... |
_________________
Ostatnio zmieniony przez Daerian dnia 01-02-2005, 11:41, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 31-01-2005, 14:49
|
|
|
A drow tymczasem...staral sie nie nie zabic.
A bylo to tak: Vhriz dotarl pierwszy do bramy. Niezauwazony, przeprowadzil krotki rekonesans, by zabic czas do przyjscia reszty druzyny. Nastepnie, nie niepokojony i wciaz niezauwazony, towarzyszyl im w drodze do sali jadalnej. Tam zajal strategiczne miejsce na podwieszonym na lancuchu zyrandolu.
Teraz czekal a rozwoj wypadkow.
Cierpliwie..czekal.
Choc korcilo go, by wbic cos tepego w plecy Drakuula. |
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 31-01-2005, 15:14
|
|
|
- To może być problem... zwłaszcza, że trochę komplikuje plany^^'
Kai próbował się wydostać z pomieszczenia -bezskutecznie. Drzwi zabezpieczone, okna też, ściany chyba wzmocnione - przez normalne by się przebił. Spojrzał na głowę na biurku.
- Co się stało?
- Dowiedział się, Panie
- Zdradziłeś się?
- Nie, nic nie ingerowałem, tylko obserwowałem.
- Czyli wiedział już wcześniej, może mnie tu widział...
I jak tu się wydostać... musiał przyznać, że Drakuul pokazał, co potrafi. Sprytnie to rozegrał. Pozostała jeszcze jedna metoda... ale Pani nie będzie zadowolona^^".No cóż - to dla dobra misji, więc powinna zrozumieć.
_____
Drakuul, oraz Ysen w krótce byli świadkami dosyć potężnego huku...
- Hrabio, chyba powinniśmy o czymś porozmawiać^^
...i niespodziewanego - szczególnie dla Drakuula - gościa. |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 31-01-2005, 15:39
|
|
|
O tak, niespodziewanego.
Hukowi towarzyszyl wstrzasl. Wstrzasl gwaltownie poruszyl zyrandolem.
Nie drowem.
Spadajac, zdazyl sie jeszcze zastanowic, po jakiego diabla wlazil tak wysoko.
Sam sobie odpowiedzial, ladujac obiema stopami na twarzy Drakuula.
Ysen z oslupieniem patrzyl jak jeo gospodarz najpierw zgina sie niemal w pol, a chwile pozniej na nim materializuje sie odziany w czarny plaszcz drow.
-Czesc- Vhriz zaszczebiotal nie swoim glosem-jestem Vhriz, a to sa moje stopy ^^ |
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 31-01-2005, 15:43
|
|
|
Brawo Kai... wiedzialem, że coś jednak umiesz... ale mimo wszystko za mało...inaczej dawno bys zrozumiał, że sobie tutaj ciebie nie życzę... a więc żegnaj...
Przy słowie "żegnaj" Kai poczul sie dziwnie... i nagle znalazl sie gdzieś w lesie... czując jakby rozerwano go na pół... po chwili uświadomil sobie co się stało... ala jego część fizyczna i ta częśc astralu, ktora została do niej sprowadzona zostaly od niego oderwane... i prawdopodobnie wzmocniły swa energią Draakula... Tak więc stracił częśc siebie... na szczęście tylko moc bez wspomnien i osobowości... Draakul wyraźnie nie ryzykowal obcych czastek paletajacych mu sie po umysle...
Draakul podniósl się po ciosie Vhiza... albo raczej rozlal się i zlał spowrotem byloby odpowiednie... tylko że tym razem zamknąl sie wokół Vhriza... po chwili ten ostatni po glowe tkwil w podłodze...
Tymczasem Draakul odwrócil sie do Ysena...
Możemy kontynuować?
Zaś naprzeciw Daeriana wylądował inny smok... ale ten byl zielony...
Witaj bękarcie.
Witaj zdrajco. |
_________________
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 31-01-2005, 15:50
|
|
|
-Mowy nie ma- drow wydarl sie glosem zmotywowanej nastolatki. Po czym cicho wypowiedzial slowa zaklecia i zatonal w pelni w podlodze.
Ktora wciaz byla rowne solidna
Wypadl przez strop pietro nizej, odczekal przyslowiowe dwie sekundy i z wyjatkowo szerokim usmiechem inkantowal zaklecie wyladowania lancuchowego.
Drakuul nie spodziewal sie kilkudziesieciu tysiecy voltow w piety. A to wlasnie dostal.
Swad palenizny rozniosl sie po sali jadalnej. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|