FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 42, 43, 44 ... 53, 54, 55  Następny
  Mroczny Bóg (quest)
Wersja do druku
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 31-01-2005, 16:14   

Do uszu Drakuula ponownie doszedł głosnatrętnego przybysza.
- Hrabio^^
- Znowu wracasz? Najwyraźniej nie zrozumiałeś jeszcze...
Ku swojemu zdziwieniu Drakuul nie zauważył Kaia nigdzie. Nie wyczuł go także. Zamek nie miał pojęcia o obecności intruza.
- Gdzie się chowasz?
- Ja się nie chowam
- Więc gdzie jesteś!
- Tutaj... <w tym momencie Drakuula dopadła potężna migrena> Tutaj^^

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Przejdź na dół
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Chimeria Płeć:Kobieta
Wiedźma co nie wygląda


Dołączyła: 12 Lut 2004
Skąd: z grzbietu smoka
Status: offline
PostWysłany: 31-01-2005, 17:24   

Reszta grupy leżała uspana. Pod włosami Chimerii coś się poruszyło. Rozrzucając kosmyki na różne strony na głowie wilkołaka pojawiła się Axe. Demonka rozejrzała się i prychnęła z pogardą. Sięgnęła do kieszeni i wyjęła małą fiolkę z karminowym płynem. Przechyliła ją i wylała na usta Chimerii kilka kropel. Ogon hybrydy drgnął. Axe z wielkimi wątpliwościami wlała całą zawartość.Po upływie chwili ciałem Chimerii wstrząsnął niesamowity dreszcz. Ciałem wstrząsnęło.Męczona drgawkami zwinęła się w kłębek. Otworzyła oczy i ujrzała demona, który uśmiechnął się wrednie.
-Uważaj.Więcej nie będę się odrywać od papierkowej roboty, którą mnie zawaliłaś ><* -warknęła cicho i zniknęła. Chimeria odczuła dysko spowodowany brakiem swoich płaszczy z truciznami i lekarstwami. Nie mogła nikomu pomóc. Poczuła jak kropla eliksiru płynie z kącika jej ust.
-Świetnie.-fuknęła wiedząc, że ciecz pozostawia po sobie krwistą smugę. Podniosła się i ujrzała Drakuula wyraźnie cierpiącego. Pot spływał mu po czole, a oczy drżały w dziwny sposób. Po chwili obiniżyła spojrzenie i dostrzegła wyładowania elektryczne przy jego stopach. W tej chwili zaczęła sobie przypominać jakie przedmioty przewodzą prąd...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5342274
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 01-02-2005, 10:07   

"Moim przodkiem jest Vlad Palownik, jeden ze starożytnych mistrzów Zakonu, który zasłynął jako największy zdrajca w naszej historii. Urocze. Moja rodzina wywodzi się od niego w prostej linii, od bękarta, jakiego po sobie nielegalnie zostawił. Ciekawe, czy w Zakonie o tym wiedzą i jeśli tak, to czemu moja rodzinka ma dalej tak silne związki z Sześciorgiem?"

Takie myśli ścigały się w mózgu Ysena, do momentu, gdy Vhriz postanowił "wpaść". Gdy to już zrobił, narobił takiego rabanu, że rycerz nie mógł się skupić. Miał do Drakuula jeszcze parę pytań, widział jednak, że póki co nie zdoła ich zadać, gdyż wampir był zajęty. Zaczał więc się zastanawiać, jak ulotnić się z pomieszczenia, póki jest okazja. Zauważył, że jedna z leżących postaci ostrożnie wstaje.

- Panienko Chimi - podszedł do niej, pomagając jej wstać. - Mamy okazje się wydostać. Pan zamku jst zajęty, a pozostałe wampiry myślę, że damy radę utrupić.
- A nie lepiej utrupić jego><?
- Wolałbym nie.
- Czemu==? Myślałam, że nie cierpisz wampirów, a jego w szczególności.
- Kto wie, co sie stanie z zamkiem, gdy on zginie - nie powiedział tego zbyt pewnie. Mina zdradzała, że wolałby nie zdradzać szczegółów.
- Ech==... Ty bierz Akcjum i Mii, ja biorę Xellas. Miejmy nadzieję, że straże spią w piwnicy, opite krwią==.
- Niech spróbują nie spać>].

* * *

Drow przestać robić Drakuulowi elektromasaż. Zamiast tego wdał się w walkę z kilkoma wampirami, którzy przyszli do niego w bliżej nieokreślonym, ale raczej mało dla niego przyjemnym celu. Z niesmakiem zauważył, że te nie miały tyle kurtuazji co poprzednie - nie chciały paść trupem.

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 01-02-2005, 16:11   

Drow nie zamierzal walczyc. Przynajmniej nie teraz.
W jednej chwili posrodku kregu nieumarlych stal drow.
W nastepnej czarny tygrys.
Gdyby tygrysy mogly sie usmiechac, ten by to napewno zrobil.
Ale, poniewaz nie mogly, ograniczyl sie do kilkumetrowego skoku ponad wampirami i szybkim biegiem przez korytarz.
Vhriz biegl szybko. Posadzka zamku, twardy marmur, wypolerowany i gladki jak szklo, okazal sie jednak niezbyt dobrym podlozem do kocich sprintow.
Vhriz z pewnym niepokojem stwierdzil, iz z zatrzymaniem sie moze miec niejakie problemy.
Na szczescie dla tygrysa, kolejna grupa wampirow ustawila sie na skrzyzowaniu, do ktorego sie zblizal, w celu zatrzymania jego ucieczki.
Tygrys nawet nie zwolnil.
Wpadl na nieumarlych, przewracajac wiekszosc. Od razu zaprzagl do pracy swe wyposazone w budzace respekt pazury lapy i wykorzystujac ciala krwiopijcow, odzyskal rownowage. Szybko wybral odnoze korytarza, na ktorego koncu mahaczyly schody, po czym kontynuowal bieg.
Schody okazaly sie byc rowniez marmurowe, lecz dla wielkiego kocura nie stanowila to problemu.
Pokonal je trzema susami.
Powrót do góry
Chimeria Płeć:Kobieta
Wiedźma co nie wygląda


Dołączyła: 12 Lut 2004
Skąd: z grzbietu smoka
Status: offline
PostWysłany: 01-02-2005, 23:21   

-Uch...-Chimeria ugięła się pod ciężarem Xellas. Nie, wampirzyca nie była ciężka. Nadal wstrząsane drgawkami ciało wilkołaka nie miało wystarczająco siły by unieść siostrę.
-Dosyć...-warknęła i położyła siostrę na ziemi.
-Co panienka robi?-spytał rycerz poprawiając Akcjum na ramieniu.
-Momencik^^ -wykonała kilka ruchów ręką nad Xellas i wampira spowiło błękitne światło. Xellas zaczęła się kurczyć i...zmieniać się w lalkę...
-Jupi^^ -ciężko odetchnęła Chimeria zmęczona czarem. Wzięła Xellas-lalkę i schowała do kieszeni.-Dam radę jeszcze Akcjum zmniejszyć.
Po chwili uwolniony od sporego ciężaru rycerz szedł przodem starając się wydostać z zamku Draakula. Po chwili usłyszeli grzmot i sypiące się przekleństwa.

Cóż... schody zakończyły się dość wąskim korytarzem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5342274
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 02-02-2005, 09:19   

- Co to było o.O?
- Gdzieś na dole, coś jakby wściekły, duży kot==.
- Mają tu koty bojowe O.o?
- Najwyraźniej.

Kontynuowali sprint przez korytarze, korzystając z tego, że podłoga była pokryta dywanami. Niestety dywany się skończyły. Chimi była dość lekka i zwinna, by skręcić. Na swoje nieszczęście korytarz skręcał w lewo, a ona wyprzedziła Ysena z prawej.

* * *

Potłuczony, czarny tygrys właśnie ponownie zaczynał biec, gdy usłyszał zgrzyt stali o marmur, dziewczęcy pisk i straszny huk. Dalszych hałasów już nie rozpoznał, acz były równie efektowne.

* * *

- Złaź== - nie były to pierwsze pierwsze słowa Chimerii po upadku, pozwolę sobie jednak pominąć wcześniejsze.
- Dobrze, że czarnucha tu nie ma - sapnął rycerz, odsuwając się na bok. Gdy już był na nogach, warknął - Wyłaź, wiem, że tam jesteś.
- Nie chciałem wam przerywać, to źle?
- Bardzo zabawne - Ysen wbił miecz w podłogę. Po marmurze przebiegła fala ognia, zmieniając jego strukturę w pomarszczoną i matową. - Gotuj się.
- PARZY><!!!

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 02-02-2005, 21:54   

Kot ostroznie i dla odmiany powoli pokonal ostatnie stopnie. Wyjrzal zza zalomu korytarza, by ujrzac, jak Ysengrinn wyzywa sie na posadzce, Chimerie ostroznie podnoszaca sie z podlogi i piekny witraz, iluminowany przez ksiezycowe swiatlo.
Po chwili do sceny dolaczyl wampir, nieco przypalony mieczem boga ognia.
Najwyrazniej zamierzal dobrac sie do rycerza i poobijanej dziewczyny, o lalce nie wspominajac.
Niestety, drow mial inne plany.
---
Pietro nizej, ukryta za okazala zbroja plytowa, zdobiaca korytarz, lezala zwykla plocienna torba. Nie wyrozniala sie niczym szczegolnym, poza dwoma faktami:
-nalezala do Vhriza
-tykala .
Tygrys zdawal sobie doskonale sprawe z mijajacego czasu. Jesli nie pomylil sie w obliczeniach, mial jeszcze kilka sekund. Kilka sekund na dzialanie.
W tym akurat byl dobry.
Czarny tygrys ryknal, skutecznie przykuwajac uwage istot w korytarzu. Na wlasne nieszczescie wampir rowniez odrocil glowe, dekoncentrujac sie. A Ysengrinn zaprezentowal niesamowite widzenie boczne, plynnym ruchem unoszac miecz i jakby od niechcenia uderzajac w szyje krwiopijcy.
Kot tymczasem pokonal kilka metrow dzielace go od Chimerii. Z rozmachem, krzesajac pazurami iskry na marmurowej pozadzce, ledwo wychamowal, tylko po to jednak by solidnie szturchnac juz i tak powaznie poobijana dziewczyne.
Chimi jeknela, czujac bol w sporej kolekcji siniakow, jednak ku wlasnemu zdziwieniu znalazla sie na grzbiecie tygrysa.
Ktory cofnal sie kilka krokow, powarkujac na widok gotowego do ataku rycerza.
Rycerza, ktory stal pomiedzy tygrysem, a oknem.
Vhriz doliczyl wlasnie do pieciu, gdy poteznym susem, ktory omal nie zrzucil mu z grzbietu Chimerie,skoczyl na Ysengrinna. Ten probowal zaatakowac zwierze mieczem, trafil, fontanna krwi trysnela na cztery. Na trzy kot wpadl na rycerza i pchnal go na misternie wykonane okno.
Przy dwa wylecieli przez wspomniane wyzej okno w fontannie kolorowych odlamkow szkla i olowiu.
Na jeden mineli poziom, na ktorym znajdowala sie tykajaca torba.
Gdy Vhriz doliczyl zera, z lomotem spotkal sie ze sciana urwiska.
A zamek powyzej zamienil sie w najwiekszy fajerwerk, jaki widziano kiedykolwiek w okolicy.
Powrót do góry
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 02-02-2005, 23:27   

- WGRYZ, TY PACANIE!!! MOGŁEM CIĘ ZABIĆ!!! - ryczał spadając Ysen, nie zwracając uwagi na fakt, że w zasadzie to faktycznie zabił drowa.

Chimeria zacisnęła palce na grzbiecie kocura wbijając mu paznokcie w skórę. Kot poczuł dodatkowy ból. Lecieli. Szybko. Karminowa krew wartko wytaczała z potężnej rany na lewym barku kota, nieźle farbująć jej nogę. Chimeria wiedziała, że nie są w stanie uchronić ich przed śmiertelnym upadkiem. Zacisnęła mocno nogi na kocie i oderwała ręce od sierści. Złożyła ja na sobie w okolicach piersi, przymknęła oczy i rozpoczęła modły, co chwila przyśpieszając wymawiane słowa. Bandaż na dłoni błysnął bladym światłem.

-Shi, Królowo Podziemi, Matko Piekieł, Władczyni Umarłych, Pani Śmierci...-kończyła modły wzniosłą apostrofą. -Łaskawa bądź użyczyć mi części swej mocy, której nie godnam...

Minęło dziesięć sekund. Nieuchronnie zbliżali się do ziemi. Chimeria rozłożyła ręce na szerokość ramion. Wszyscy znaleźli się w środku czarnej jak smoła kuli, która zatrzymała się na chwilę w powietrzu, a w chwilę potem zaczęła delikatnie opadać na dół. Ysen miał dylemat, czy dziękować bogom za ratunek. W ogóle od czasu wizji, zesłanych przez miecz przechodził spory kryzys wiary.

Gdy wreszcie wylądowali Chimeria zlazła z kota, przewróciła go na prawy bok i zaczęła oglądać ranę.

- Musimy go uratowaćT___T... Szybko!
- Ale co możemy zrobić? Nie znam się na ratowaniu, znam się na zabijaniu.
Chimeria spojrzała na prawie martwego kocura.
-Uch...-podniosła się ciężko z jego grzbietu. Nogi jej drżały ze zmęczenia. Klęknęła przy kocie i wymruczała kilka słów. Obok niej pojawiła się Axe z okularami na nosie i papierem w ręku.
-Czego?><
-Nici...szmat...i pyłu...-wydyszała zła.
-Gdzie płaszcze?><
-W onsenie zostały. Potrzebne są teraz!-warknęła wściekle na demonkę posyłając jej mordercze spojrzenia.
-Hym...-demonka uspokoiła się widząc groźny wyraz twarzy wilkołaka.-Moment...-zniknęła. Po chwilce pojawiła się z kilkoma strzępkami szmat, igłą i magicznych nici. Wyrwała je z rąk Axe i szybko zaczęła szyć lalkę na wzór kocura. Gdy skończyła posypała go proszkiem i wymówiła kilka krótkich czarów. Niespodziewanie w lalce otworzyły się rany identyczne do tych, które miał prawdziwy Vhriz. Sporo czerwonej cieczy symbolizującej krew wydobyło się z zabawki i przepłynęło między palcami wiedźmy.

Chimeria miała wprawę, zrobienie szmacianej lalki kota zajęło jej niecałą minutę.

- Dobra, bierzemy się do roboty>.<!

_________________
I can survive in the vacuum of Space
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Chimeria Płeć:Kobieta
Wiedźma co nie wygląda


Dołączyła: 12 Lut 2004
Skąd: z grzbietu smoka
Status: offline
PostWysłany: 02-02-2005, 23:38   

Chimi ułożyła zabawkę na ciele prawdziwego kocura i zaczęła powoli bawic się igłami w pluszu, który przemienił się w zminiaturyzowane narządy kota. Ostrze igły powoli przebijało materiał, a magiczne nici łączyły rozerwane kawałki w całość zostawiając po sobie wyraźne szwy. W miarę jak lalka ulegała naprawie, tak ciało Vhriza powoli zasklepiało rany. Po dłuższym czasie zabawy z laleczką, ciało kota było zaszyte. Chimeria odetchnęła widząc, że kot oddycha miarowo. Podała Ysenowi szmatkę by pomógł jej wytrzeć krew z ciała Vhriza. Z reszty szmat zrobiła prowizoryczne bandaże, którymi owinęła miejsce najgorszej i najgłębszej rany, która mogła się przy gwałtowniejszym ruchu otworzyć.
-Przynajmniej będzie żyć.-odetchnęła zmęczona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5342274
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 02-02-2005, 23:46   

- Dajcie mi ten pierścień!! - zaskrzeczał wampir, trzymając się za szyję.
- Co==? Myślałam, że go zabiłeś.
- Długo nie pożyje>]. Ostrze już się do niego dobiera>].
- ... To znaczy, że do Wgryza też sie dobierze?
- ...
- ...
- DAWAĆ TEN PIERŚĆIEŃ><!!!!
- Jaki pierścień, pijawo?
- Ten, który kocur ma na szyi! Dajcie go do cholery!
- Klniesz przy niewieście== - ton głosu Ysena się obniżył. Znacznie. W jednej chwili rycerz znalazł się w bojowej pozycji*, trzymając miecz gotów do cięcia od dołu. - Pani, twa zniewaga za chwilę zostanie zmazana. Zajmij się drowem, tego warchoła zostaw mnie.

Rycerze mają dziwny zwyczaj do natchnionej gadki, gdy się wkurzają. Z niezrozumiałego powodu, gdy taki rycerz patrzy prosto w oczy, przeciwnik zaczyna czuć oddech śmierci na karku.

Chimeria tymczasem dedukowała z szybkością, która wywołał by zawał u Sherlocka Holmesa, nie mówiąc już o Kojaku czy innym Colombo. Skoro wampir był na granicy śmierci i żądał pierścienia, to musiał wiedzieć, że ów pierścień ma moc zdolną mu pomóc. Nie miała zresztą nic do stracenia, chwyciła więc pierścień. Przynajmniej próbowała: po bliższym przyjrzeniu pierścień okaza l się tatuażem.

- No i co terazT_____T?!

_________________
I can survive in the vacuum of Space


Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 03-02-2005, 09:43, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Daerian Płeć:Mężczyzna
Wędrowiec Astralny


Dołączył: 25 Lut 2004
Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa)
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 03-02-2005, 07:46   

Daerian i Holophagus stali naprzeciw siebie...
-I co, bękarcie... po co tu przybyłeś.
-Dobrze wiesz, po co zdrajco.
-Dziwne... żadnej pompatycznej mowy...
-A co mam powiedzieć? Że zabiłeś podstepnie trzy najważniejsze smoki trzech wymiarów... i zostaleś wygnany po ozaczeniu piętnem?
-...
-Sam chcialeś. No i naraziłeś się nam Wędrowcom, o malo nie niszcząc równowagi Czterech Dysków.
-Coś jeszcze? Bo jak na razie nie widze powdou, abyś mnie ścigal...
-Tak. Jeden z tych smoków był moim przyjacielem. Moim - i mojego miecza.
-Czy to...
-Tak. A teraz... poddasz się?
-CO??
-Pozbawiony honoru smok, zaprzedany na czyjąś służbę... już i tak nisko upadłeś... żaden prawdziwy smok nie będzie slużył innym. Ale skoro tak... walczmy.

W wielu księgach znajdują się opisy walki dwóch smoków... każdy z twórców widzial ja inaczej. jedni wyobrażali sobie dwie bestie, rozrywające się na strzepy w bezrozumnym szale. Inni twierdzili, że smoki porównują moc swoich oddechów, kolejni zas twierdzili, że ich mocą jest magia i nia toczą pojedynki... Ostatnia wersją były slowa: w pojedynku smoków liczy się jeno wiek... bowiem każdy smok użyje każdej broni, lecz jej sila zależy od jego wieku...To było najbliższe prawdy, choć i owo dzielo nie oddawało całej rzeczywistości...
Bowiem naprawde, gdy nastepuje walka każdy smok używa każdej broni jaką dysponuje... lecz nie zawsze o zwycięstwie dycyduje wiek...

Podczas gdy daerian i Holophagus zaczynali pojedynek do grupy leczącej chorego kotka zbliżał sie pewien pan. Konkretniej - Daakul. Bardzo niezadowolony. Jakiś wpływ mogła na to mieć migrena, męcząca go po raz pierwszy od ladnych paru tysięcy lat.
Poza Draakulem do grupu zblizał sie też zamek. A konkretniej - masa ożywionego mięsa mająca wyraźną ochote wchłonąć jeszcze wiecęj ciał...

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3291361
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 03-02-2005, 09:55   

Swiadomosc Vhriza twardo trzymala sie okaleczonego ciala.
Wiedzial, ze to co zrobil, bylo conajmniej nierozsadne. Bylo glupie.
Ale bylo konieczne.
Warknal i ostroznie poruszyl lapa.
-Milosciwa Mystro, miej litosc- wyszeptal.
I stanal na nogi.
Chimeria z fascynacja obserwowala przemiane. W jednej chwili zataczajacy sie tygrys zamienil sie w rownie zataczajacego sie i tryskajacego radosnie krwia drowa.
Na tym skonczyl sie jednak pokaz. Z cichym jekiem Vhriz padl na wznak i znieruchomial. Tylko krew tworzyla wokol ciala coraz wieksza kaluze.
Powrót do góry
Ysengrinn Płeć:Mężczyzna
Alan Tudyk Droid


Dołączył: 11 Maj 2003
Skąd: дикая охота
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Tajna Loża Knujów
WOM
PostWysłany: 03-02-2005, 10:01   

Miecz Swaroga z jękiem zderzył się z bronią wampira, uformowaną z ramienia. Walka nie była uczciwa, piekielny, palący ból w szyi nie dawał sie skoncentrować, a podobnych ran w ciele krwiopijcy szybko przybywało. Chimi natychmiast po przemianie zerwała z szyi drowa klejnot, założyła sobie na palec i zbliżyła do rany. Nie zauważyła, że Drakuul sie do niej zbliża, z wyraźnie niemiłymi zamiarami.

"Nie waż się jej tknąć" usłyszał w głowie.
"To ty Wilku? Czego chcesz?"
"Wyjaśnić pewną rzecz: ona mi jest potrzebna. Masz jej nic nie zrobić."
"A drowowi mogę?"
"W sumie jest mi to obojętne. Ale jeśli go zabijesz, stracisz okazję zdobycia Kościejowego Jajka."
"Przemyślę sprawę."

_________________
I can survive in the vacuum of Space


Ostatnio zmieniony przez Ysengrinn dnia 03-02-2005, 10:08, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź galerię autora
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 03-02-2005, 10:06   

Drow tymczasem radosnie wykrwawial sie na smierc, podczas gdy Chimeria, nie zdajac sobie z tego nawet sprawy, czula sie coraz lepiej. Zniknal bol ze stluczen i siniakow, spowodowanyh rycerzem. Nawet uczucie zmeczenia stalo sie niemilym wspomnieniem.
Powrót do góry
Chimeria Płeć:Kobieta
Wiedźma co nie wygląda


Dołączyła: 12 Lut 2004
Skąd: z grzbietu smoka
Status: offline
PostWysłany: 03-02-2005, 10:19   

Otrząsneła się z szoku pourazowegoi doszła do jasnych wniosków. Pierścień leczył nie tego kogo trzeba. Wsadziła więc błyskotkę na palec drowa i poprawiła szwy w zabawce która zmieniła formę. Rany ponownie się otworzyły. Znów zaczęła się bawić w 'pluszu' Vhriza. Tym razem szło jej szybciej. Chciała jak najlepiej wykorzystać czas ofiarowany jej przez rycerza. Po kilku minutach Vhriz był cały w szwach.
-Huh.-odetchnęła i przetarła krew z ciała drowa.Teraz musiała działać pierścień. Klęknęła przy rudej głowie i wympowiedziała kilka zaklęć. Drow zaczął lewitować. Był gotów do transportu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5342274
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 43 z 55 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 42, 43, 44 ... 53, 54, 55  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group