Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Mroczny Bóg (quest) |
Wersja do druku |
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 23-02-2005, 13:01
|
|
|
Daerian wszedł spokojnie do pokoju. Nie wiadomo jak mu się udało wyglądać groźnie, dostojnie i przerażająco w szlafroku i papuciach, ale dokonał tego... Co dziwniejsze, nie uciekając się do żadnych sztuczek typu kula ognista czy skrzydła...
Panowie - wycedził przez zęby - czy mi się wydaje, czy jesteście już dość dojrzali, aby nie zachowywac się jak rozwydrzona dzieciarnia i zrozumieć potrzebę zachowania ciszy gdy w okolicy śpi smok? |
_________________
|
|
|
|
|
Ch4os
Dołączył: 30 Gru 2003 Skąd: Kiełczów Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 23-02-2005, 16:22
|
|
|
Pojawienie się Daeriana troche uspokoiło Teanaha ale tylko troche, wystarczyło to jednak by mógł wezwać swojego boga ktory zagłuszył rząde krwi w Sniezynce, ale nie całkiem. Dopiero teraz Teanah zuważył że coś się zmieniło, stał sie silniejszy , szybszy ale jego Bóg go opuscił w zamian za zabranie od niego żądzy krwi. Więc już nigdy nie będzie mógł uzywać magii druidów smutne ale... coś za coś..
T- Hmm Ysen czy ja tobą rzuciłem??
Y- Tia- przyznał niechętnie rycerz...
T- Fajnie... eee to znaczy przyro mi ^^, I ciebie Daer przepraszam że Cie obudziliśmy ... nie byłem sobą... |
_________________ "The vengeance of heaven is slow but sure!" |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 24-02-2005, 20:15
|
|
|
Ch:A ja mam złe przeczucia.- warknęła wracając do pomieszczenia. -Nie mogłam się połączyć telepatycznie z Xellas. I to mnie martwi.Nie mogę też operować kulą. -Chimeria ze złością zacisnęłą pięści.
Tymczasem Xellas podniosła się na nogi. Ciężko się chwiejąc, i idąc od drzewa do drzewa przeklinała demona. Była wściekła, niesamowicie wściekła. Jakiś cień przemknął między drzewami. Wampirzyca, nie dbając czy jest to zwierze czy tez jej oprawca uniosła rękę.
-Fireball! -cisnęła przed siebie. Płonące kula zderzyła się z drzewem, po czym odbiła w kierunku wampira. O dziwo wcale nie w postaci czaru, a... czegoś przypominającego różową, galaretowatą kulkę.
X:O_____________O' |
|
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 25-02-2005, 07:58
|
|
|
Alarcha nie miał już dokąd uciekać... zabarykadował się w ostatnim pokoju... przypadkowo był to pokój jego potencjalnego uke, Skrzydlaka... A cały pałacyk płonął...
Drzwi były magicznie wzmocnione, ale wiedział że znajdująca się za nimi siła poradzi sobie z nimi bez trudu... i tylko z czystej, okrutnej przekory wyważała je powoli...
Alarcha raz za razem zastanawiał się co robić... jedyna drogą ucieczki była teleportacja... ale nie miał przy sobie nic, co mogłoby stanowić kotwicę, nic co pochodziło skąd inąd...nic poza... kłami...
To była jego jedyna szansa... natychmiast złapał Skrzydlaka... mógł mu się przydać jako zakładnik... i rozpoczął inkantację. W tej chwili drzwi eksplodowały...
To co za nimi ujrzał... brak słów aby to opisać... to było ciało... albo raczej istota... składająca się nie tylko z materii, ale i z czystego mroku... dziwna postać, w której tylko jedno było ludzkie... nieziemsko doskonała twarz Draakula znajdująca się gdzieś w środku tej masy...
Alarcha nie miał zamiaru przekonać się czym Draakul ma ochotę go potraktować... dokończył inkantację.
Zdumiona Xellas ujrzała przed sobą pojawiającego się księcia. Ten przez chwilę miał chyba ochotę uciekać, ale gdy ujrzał że jest sama... i do tego ranna...
Och, moja pani – jego uśmiech był zimny – wybaczy mi pani tę pożyczkę? Albo jeszcze lepiej... czy mogę także zabrać pani oczy?
Alarcha dobył szpady... o poświęconym ostrzu, służąca mu do zabijania innych wampirów (przeklęta rękojeść chroniła jego samego). Dookoła niego cienie jakby ożyły, a on sam przyzwał moce wytrzymałości, szybkości i siły...
Tymczasem pozostali dowódcy zastanawiali się co zrobić z samym Draakulem...
Nie możemy się go pozbyć – westchnął Kościej – w tej chwili on kontroluje całkowicie Tzimisce, a władzę nad oddziałami Kamaryli zdobył siłą... póki nie wróci Alarcha, jest nam potrzebny.
Być może – warknął Holophagus – a poza tym mam wobec niego dług.
To nie ma znaczenia.
Dla mnie ma.
Trudno. Wierność panu jest ważniejsza. Nie możemy pozbyć się Draakula... oby Alarcha wrócił... wtedy Kamaryla odzyska przywódcę, a nowego wodza Tzimisce się wybierze. Co wy na to?
Dobrze, Maro. Na tym musimy na razie poprzestać. Ale dość czekania... natychmiast poślę po Wija.
Zgoda.
Niech będzie.
Tymczasem Daerian zastanawiał się co zrobić na takie podejście zainteresowanych do sprawy... w końcu machnął ręką i wyszedł... na odchodnym stwierdzając – Obudźcie mnie jak Vhriz albo Xellas wrócą... po czym udał się do łóżka spać dalej... |
_________________
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 25-02-2005, 10:12
|
|
|
- Koszałek Opałek, pomoc techniczna, czym mogę służyć?
- Czy zdołałbyś mi umożliwić podróż astralną bez wprowadzania się w trans?
- To wykonalne, pod warunkiem, że znajdziecie się rycerzu w lesie Czernoboga.
- Da się zrobić. A czy mógłbym ruszyć za jakimś celem kierując się tym... eee...
- kotwicą?
- Chyba^^".
- Moglibyście. Zbierzcie wszystko co wam potrzebne, a ja w tym czasie przygotuję wszystko co potrzebne.
- Dobra.
* * *
- Masz już dość?
- Chciałabyś>].
- Wiesz, że żyjesz tylko dlatego, bym mogła się nad tobą poznęcać?
- Mam się bać?
- Oj taaak>].
- To musisz się bardziej postarać>].
Vhriz, gdy wypowiadał te słowa, leżał na ziemi, wił się i krwawił, ale jak zwykle mu to nie przeszkadzało być aroganckim. Ponieważ Arcy nigdy nie odznaczała się zimną krwią dostała skoku ciśnienia(ektoplazmy czy czegoś...) i zaczęła gromadzić w ręce energię. Widząc to drow zaczął się wycofywać, na tyle na ile mógł. Nie mógł na wiele. Magia wirowała między palcami demonicy coraz szybciej, a ona ruszyła powoli w jego stronę śmiejąc się coraz bardziej z jego bezradności. Wreszcie Vhriz zdołał się, nadludzkim wysiłkiem, zerwać na nogi, nim postawił jednak dwa kroki Arcy wreszcie wyrzuciła w niego swój pocisk. A raczej pociski, gdyż energia przybrała postaćmagicznych szpil długości dłoni, które zatopiły się w jego ciele. Nawet mimo swej drowowej odporności nie wytrzymał eksplozji bólu i wrzasnął jak kot smażony żywcem.
W tym momencie na plac boju wpadł Ysen. Otoczenie, jak również to, że przeciwnikiem nie jest demonek ale ktoś inny, zaskoczyło go do tego stopnia, że wyrwało mu się słowo nieparlamentarne. Mocno nieparlamentarne. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 25-02-2005, 10:34
|
|
|
Moment wpadniecia rycerza na impreze wykorzystal drow.
Miecz, do tej pory ukryty w formi malego wisiorka w dloni drowa, aktywowal sie. Klinga zatoczyla luk, zatrzymujac sie o milimetry od twarzy Arcy.
- Czy teraz przykulem twoja uwage, koteczku? - nie czekajac, drow pchnal.
Arcy cofnela sie, unikajac ciosu.
Niemal.
Usmiech nie schodzil z twarzy drowa, gdy z pewna sztywnoscia podnosil sie z podlogi. Arcy przyciskala dlon do twarzy, spod palcow ciekla struzka krwi.
-Doprawdy, tak traktowac goscia w swej domenie..- drow mowil, powoli podchodzac do przeciwniczki. Klinga miecza, ciagnietego po podlodze, z sykiem wypalala bruzde w kamiennej posadzce- ale jesli lubisz agresywne negocjacje...
Bol minal*. Drow stanal w klasycznej pozycji szermierczej i czekal na nastepny ruch Arcy, ktorej para niemalze buchala z uczu.
* Dla zapominalskich: pierscien regeneracji |
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 25-02-2005, 11:01
|
|
|
Arcy była niesamowicie wściekła. Wytarła krew z policzka mrucząc coś o prymitywnych stworzeniach.
V:Mówiłaś coś?>]
A:Tak...-szepnęła i stanęła pewniej. W dłoni pojawił się miecz, a u pasa dziko błysnął bicz. Z furią zaatakowała drowa. Rozległ się zgrzyt zderzonych ostrzy. Arcy z nienawiścią patrzyła w zielone oczy drowa i zgrzytała zębami. Sparował, odbił. Bez problemu. To uderzało w dumę Arcy. Ten drow musiał zginąć. Telepor i atak od tyłu. Drow odskoczył, odbił atak i sam ruszył na przeciwniczkę. Arcy zablokowała cios.Drow był jednak silniejszy fizycznie i ręce diablicy zaczęły drżeć. Uśmeich błysnął na jej twarzy. W sekundę po tym, jak odskoczyła Vhriz poczuł pieczenie na udzie. Szybkie zerknięcie i wzrok znów powrócił na przeciwniczkę. Bicz wił się u jej boku i skapywała z niego krew drowa. Na udzie znajdowała sie teraz krwawiąca szrama. Diablica uśmiechnęła się szerzej. Vhriz z ogromną prędkością ruszył ku Arcy. Tuż przed nią znikł i pojawił się za nią. Jeden zamach i Arcy nie miałaby ramienia. A jednak wciąż stała. Ostrze Vhriza wtopiło się w inne ciało rozcinając gardło. Białowłosa kobieta w czerwonych szatach zdołała posłać jedynie zdziwione spojrzenie swemu oprawcy, po czym jej ciało zostało ciśnięte kilka metrów dalej. Nie podniosła się. Zdziwiony drow spojrzał na Arcy.
A:Cóż...-uśmiechnęła się- To chwała zginąć w obronie władcy. A że padło na nią...>)
Bicz wraz z mieczem mignął tuż obok twarzy drowa, zahaczając jedynie o kosmyk właściciela.
Vhriz zaatakował ponownie. Arcy nie broniła się. Zrobiła krok do tyłu, a przed Vhrizem znów pojawiła się jedna z niższych kapłanek zakonu.
A:Jak wiele zabijesz?>)
V:Ile się da.>)
A:Mówisz?>)
Vhriz poczuł, że coś uderza go w plecy i zwala z nóg. Błyskawicznie podniósł się i zobaczył siedzącą Chimerię.
Ch:Co do diaska?! -warknęła wstając. Vhriz znów stał gotów do ataku.
A:Więc ja, dostarczę ci tyle ofiar, ile sobie tylko zażyczysz...>) |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 25-02-2005, 11:16
|
|
|
-Nie powinnas tego robi- drow oparl miecz na ramieniu. O dziwo, swietlna klinga nie przeciela go na pol.
- Co, boisz sie? Jest Ci droga.
- Owszem. Jemu tez.
Arcy nagle poczula, jak ktos wykreca jej ramie, wytracaja miecz. Z wystarczajaca sila, by podniesc ja z ziemi. Druga reka przeciwnika przylozyla jej do gardla miecz. Pewien szczeglony miecz.
-Strzez sie wilka ^^ - usmiech drowa stal sie baaardzo szeroki. |
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 25-02-2005, 12:02
|
|
|
Arcy uśmiechnęła się wrednie. Nagle Chimeria pojawiła się nad Ysenem i spadła na niego. Arcy uwolniła się z uścisku i odskoczyła.
Ch:Arcy..-wysyczała podnosząc się.-Do dziewięciu piekieł przestań!><
A:Sługa po to jest.>)
Ch:Nikt nie uprawnił cię do wykorzystywania nas w taki sposób!-zawarczała.
A:Jaki?- uśmiechnęła się niewinnie. Chimeria zaczęła znikać i pojawiać się w róznych miejscach.
Ch:Arcy!!>< Shi nigdy...
A:Pani nic nie wie. Akurat ma wizytę.>) -Chimeria pojawiła się tuż przed Arcy -I nie wolno...jej przeszkadzać ^^
Wilkołak zasyczał ze złością, lecz zanim zdążył złapać za miecz został odesłany kilka metrów dalej. |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 25-02-2005, 12:14
|
|
|
- To sie zaczyna robic nudne - drow wymamrotal zaklecie.
Pozornie nic sie nie stalo.
-Co zrobiles? - Ysengrinn, ktory zdolal w miedzyczasie pozbierac sie z podlogi, stanal obok drowa.
- Zaraz zobaczysz ^^
Chimi ponownie zniknela i pojawila sie, lecz tym razem Arcy zrobila zdziwiona mine.
-Blad w sztuce, moja droga? Czy tez moze moja Sztuka ci przeszkadza?
-Ty..
-Ja -Vhriz zamachnal sie mieczem wciaz opartym na ramieniu. Przy okazji niemalze nie odcial Ysenowi glowy, ale pominmy ten szczegol. Swietlista klinga zatoczyla luk i....siegnela diablicy. Przez niemalze cala dlugosc sali. Dosiegajac Arcy.
- Plugawy karzelku, nastepnym razem wraze ci stal w miejsce, gdzie slonce nie dociera.. -Ysen ze zlym grymasem na twarzy ogladal przypalone koncowki wlosow.
Arcy lapala spadajacy gorset. |
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 25-02-2005, 12:41
|
|
|
Warcząc jak rasowy łańcuchowiec Ysen obciął nadpalone włosy, chcąc pozbyć się zapachu. Sekundę po tem w miejscegdzie stał uderzyła kula energii wielkości beczki wina. On jednak już zdążył zmienić miejsce pobytu i rzucić w Arcy nożem. Ona również uniknęła trafienia, ale nie zauważyła, iż chodziło tylko o odwrócenie uwagi. Nim zdążyła ochłonąć jej nos spotkał się z nasadą pięści rycerza. Nie zdążyła nawet poczuć bólu, gdy rycerz poprawił drugą pięścią w brzuch.
- Mamy trochę czasu - mruknął Ysen, pozwalając Arcy opaść na ziemię.
- Co z twoimi rycerskimi manierami o.O?
- Ona nie jest dla mnie kobietą, a zwykłym pomiotem piekieł. Myśl, co teraz mamy robić. Gdzie możemy znaleźć ten wzrok?
- Zasłoń ją, bo w tym stanie mnie rozprasza:>.
- Plugawy chutliwiec==. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 25-02-2005, 12:44
|
|
|
-Zapytajmy sie. Chimi, co jej mamy zrobic? ^^ |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 25-02-2005, 16:31
|
|
|
-...ty...-oczy Xellas płonęły
-...
-...-wampirzyca dostała tików nerwowych, Xopy wyła z wściekłości, Xellas miała tylko jedną myśl w głowie "zemsta"
Z jej ust wydobyło się coś jakby ryk bestii i rzuciła się na Alarchę. Wampir odskoczył bez żadnego problemu unikając ciosu. Pamiętając poprzednie starcie, Xellas nie miała zamieru pozwolić mu na zbliżenie przynajmniej narazie...
Wampirzyca stanęła w sporej odległości od księcia, atakowała go za pomoca magii
-A-CENDO!!
-ALGOR!!
Dzięki szybkości wampir był w stanie omijać zaklęcia tak więc spróbowała walki w ręcz.
Alarcha ciął mieczem, wampirzyca padła na ziemie wykonując równocześnie kopnięcie nogą, trafiła go w szczękę
-I?
-Ups?- Alarcha ciął mieczem, w ostatniej chwili wampirzyca odturlała się, straciła tylko kilka centymetrów ubrania.
Kolejne próby kończyły się podobnymi efektami, w końcu wampirzyca stanęła wyciągnęła ręce przed siebie i krzyknęła
-AF-FLICTO!!-fala uderzeniowa, która powstała w ten sposób odrzuciła Alarche tyłu, kilka drzew wyrwanych z korzeniami trafiło w księcia. Po kilku minutach Alarcha wrócił na pole walki mimo kamiennej twarzy Xellas wiedziała, że jest wściekły, widziała jak czarna aura go otaczajaca wibrowała w szaleńczym tempie, uniósł swój miecz
-Nie bój się to będzie bolało tylko przez kilka godzin
-Może>]-wzniosła ręce do góry-uważniej oceniaj swych przeciwników- to mówiąc gwałtownie opuściła ręce w dół. Nic się nie stało, Alarcha spojrzał na nią z politowaniem...
W tym momencie wyczuł coś pod sobą, zanim zorientował się co to ziemia pod nim wystrzeliła w góre wyrzucając go na wysokość czubków drzew
-Nie myśl, że tylko ty posiadasz dyscypliny klanowe-Xellas wyciągnęła swoje wachlarze, nie trzymała ich jednak w ręku, jeden z ich boków przczepiony był do ramienia co dawało efek błony(od ramienia do dłoni)uśmiechnęła się z obłędem w oczach-widziałeś kiedyś Śmiercionośny Kwiat? Nie? To zobaczysz
Tym razem zapowiadało się na wyrównaną walkę.
Skrzydlak, który przygladał się tej walce nie wiedział kto kiedy zadaje ciosy, oboje przeciwników poryszało się z niewiarygodną prędkością, której on nie mugł zauwarzyć |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 25-02-2005, 20:53
|
|
|
- Więc rozumiecie chyba, że nie mogę jej tak po prostu zabić==.
- To źle się składa, bo my teraz ją musimy zabić, żeby mieć spokój - Ysengrinn trzymał miecz tuż nad szyją upadłej demonicy. - A jeśli masz panienko inny sposób na unieszkodliwienie jej to radzę się spieszyć. Bo nie mam zamiaru ryzykować i gdy tylko drgnie wypalę jej zło z ciała i duszy.
- Ona jest chyba samym złem^^.
- No właśnie>].
- ^^"...
* * *
Drakuul siedział rozparty na szczerozłotym tronie, otoczony gwardią przyboczną złożoną z Tzimizce, obserwując z rozbawieniem zachowanie wampirów przed sobą. Dowódcy wojsk wszystkich siedmiu klanów składali mu hołd wierności, kląc się na wszystkie świętości znane ich rasie i gnąc się w ukłonach. Zaiste, czegoś takiego nikt nie mógł się nawet spodziewać. Wampiry uznały nad sobą władzę śmiertelnego wroga, nie dlatego, że się go bały, ale ponieważ bały się, by nie narzucono im władzy nie-wampira. Drakuul się uśmiechnął - on nigdy nie zrobiłby czegoś tak głupiego.
"Przybyłeś oglądać mój triumf, Wilku?"
"Drakuul, obawiam się, że nie chcesz znać mojej opinii na temat tego typu przedstawień."
"Nie bój się, nie zwykłem przejmować się opinią prostaków."
"Niezmiernie mnie to cieszy. Skor już to ustaliliśmy, nie zamierzam ci przeszkadzać."
"Czekaj. Musimy porozmawiać. Ceremonia się skończy za jakiś kwadrans, wtedy będę miał do ciebie kilka pytań."
"Będę czekał w twojej komnacie."
* * *
- Czy mi się wydaje, czy też oni znaleźli sobie nowego wroga>]?
- Nie wydaje ci się, Maro. Acz mam wątpliwości, czy udałoby się nam dogadać z tą Arcy. Zbyt długo służy Shi.
- Zobaczymy, mój drogi Kościeju, zobaczymy>].
* * *
"Co więc chcesz wiedzieć?"
W pokoju panowała ciemność, jedynymi jasnymi punkcikami były oczy wielkiego wilka, leżącego na łóżku wampira i przeszywającego go spojrzeniem. Gdyby Drakuul był człowiekiem mógłby mieć spore problemy z pozostaniem na miejscu.
- Wyobraź sobie, że domysliłem się, czemu zabroniłeś mi zabijać tę dziewczynę.
"Niesamowite. Co cię naprowadziło, jej wilcze uszy, zapach czy może kiełki?"
- Wybacz, ale nie słyszałem, byś pomagał wszystkim wilkłakom, które się napatoczą - Wampir podszedł do szafki i nalał sobie wina. Jako Tzimisce wolał smak mocniejszych trunków, ale te zapasy należały w końcu do tego bezpłciowca Alarchy.
"Pomagam Neuri, moim potomkom. Co mnie obchodzi los tych, którzy likantropią zostali przeklęci?"
- Słuszna uwaga, acz ty jesteś chyba jedynym, który widzi różnicę między jednym, a drugim. Więc potwierdzasz, że należy ona do tych, za los których czujesz się odpowiedzialny?
"Owszem. Następne pytanie?"
- Kwiat Paproci i Kościejowe Jajko mają z tym jakiś związek, prawda?
"Oczywiście. Domyślasz się jaki?"
- Jeśli dobrze rozumiem, kazałeś sobie przynieść te artefakty dwóm wojownikom, w tym mojemu krewniakowi. Dobrze rozumiem?
"Dobrze rozumiesz."
- A więc poddajesz ich obydwu testowi. Ten który zwycięży, poslubi twą potomkinię, racja?
"Błąd."
- ??? - wampir zrobił zdziwioną minę. Do tej pory wszystko mu pasowało w tej małej zabawie detektywistycznej. - Więc po co...?
"Byłeś blisko" gdyby Wilk mógł, uśmiechnąłby się ironicznie. "Ale zapomniałeś, że Neuri pozostawiają swym córkom wolność wyboru. Ja jej nie zmuszę do ożenku. Po prostu pomagam w znalezieniu godnego kandydata."
- Rozumiem - teraz to Drakuul się uśmiechnął. - Zwycięzca w tym konkursie, jeśli dodatkowo zdobędzie akceptację twej prawnuczki, będzie współrządził terytiorium, któe planujesz tu zdobyć?
"Tak chciałbym to zobaczyć. Ale z doświadczenia wiem, że Neuryjki lubią mieć własne zdanie i niewykluczone, że moja wizja jej sie nie spodoba. Wtedy ten kawał ziemi mnie nie interesuje."
- Twój lud nie zna wielu dobrodziejstw wyżeszej cywiolizacji, jak widzę>].
"Zabawne słowa w ustach kogoś, kto kiedyś zbuntował się przeciwko władzy owych dawców cywilizacji."
- Dobrze wiesz, że nie chodziło mi o zdobycze umysłu, gdy podniosłem na nich rękę.
"Ale to w dalszym ciągu jest zabawne." |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 26-02-2005, 15:40
|
|
|
A:Za dużo gadasz...-wysyczała Arcy plując krwią. Uniosła oczy i wrogo spojrzała na oprawcę, który groził jej zimnym ostrzem. -Wy chyba czegoś nie rozumiecie... nie pokonacie mnie jak zwykłego człowieka. -usiadła luźno z pogardą patrząc na broń rycerza. Odchyliła głowę do góry odsłaniając gardło. -Tnij... proszę bardzo. Ale nie zabijesz mnie tak.Niezwykle zajmująco się słuchało twojej wypowiedzi Chimerio. Ale przerwa w grze się skończyła.
Jaskrawozielony błysk oślepił wszystkich na kilka sekund. Rycerz próbował dźgnąć przeciwniczkę, lecz ostrze przeszyło jedynie powietrze. Gdy otworzył oczy ujrzał węża, który oplótł miecz. Zwierzę błyskawicznie wpełzło na ramię Ysena i zacisnęło się wokół jego szyi.
Ch:Zrób coś!!! -krzyknęła do drowa. -Mój miecz i strzały ześlizgną się z jej łusek!! Już!-popchnęła go w kierunku rycerza. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|