Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Wielki powrót WiP-u! |
Wersja do druku |
Irenicus
Dołączył: 06 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 19-05-2003, 06:42
|
|
|
ALIRCIA ,SATSY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ^___________^
Chodźciec tu ,musicie mi opowiedzieć wiele historii
<nakłada do stołu ,nalewa herbatkę ,podaje herbatniki :
IJ :a Teraz opowiedzcie mi , Satsy jak to jest być córką Princessy ,a Alircia ,jak wygląda Draminion ,i co w nim jest ^^ |
|
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 19-05-2003, 11:45
|
|
|
Iren po pierwsze... nie każdy może TAK zdrabiać moje imie kapisz? Po drugie Ari-chan też jest córcią Princessy a po trzecie to dlaczego miałybyśmy Ci coś opowiadać? :>
Po czwarte... Mort pójdziesz sprawdzić co z tym Finalem czy mamy Cie zaprowadzić do kowala?!!!! |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Irenicus
Dołączył: 06 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 19-05-2003, 14:47
|
|
|
Eeee no ,ja się tu fatyguję z tymi hitami i herbatą ,a ty se takie jaja robisz T_T ,to niesprawiedliwe ........ |
|
|
|
|
|
Saerie
Dołączyła: 10 Lip 2002 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 19-05-2003, 15:20
|
|
|
Sae próbuje namierzyć aurę Finala a tu ...nic. :shock:
S<myśli>: Nie wróży to dobrze oj nie wróży...Nie mozliwe, żeby zginął...To byłaby chyba najgłupsza śmierć jaką można sobie tylko wyobrazić.
S: Mort, gdzie jest to miejsce gdzie udał się Final?
M: To był jakis Rów Płaczu czy coś takiego...Mało przyjmne miejsce.
S: Nie wyczuwam jego aury i martwi mnie to...Mógłbyś bliżej określić ową lokalizację? Może coś mu się stało?
M: Mógłbym -znika.
Sae śledzi jego aurę i teleportuje się za nim. Biedna nie pomyślała, że to miejsce może być...pod wodą. Zanim się utopiła otoczyła się bańką powietrza.
S<kaszląc>: Mogłeś uprzedzić, że to pod wodą!
M: Ostatnio tu nie było wody...
S: Ostatnio?! Co tu się stało?!
M: No nic takiego...Walczyliśmy z czymś i trochę mnie poniosło...Wszystko się zaczęło walić a ja...
S<z przekąsem>: A ty się udałeś na z góry upatrzone pozycje....Huh, nie wierzę ,że dał się żywcem pogrzebać pod tą kupą gruzów...
Dziewczyna mocą unosi gruzowisko, ale Finala ani widu ani słychu...
S: Cholera, zaczynam się NAPRAWDĘ martwić co z nim....
M: Sae, ty sie lepiej martw o tego gościa za tobą.
S: Co? -odwraca sie i widzi...ryboczłeka- NIE!!!! TYLKO NIE TO!!!!! -eksploduje mocą, jednak nagle coś niepokojącego zaczyna sie dziać. Jej moc zostaje spotęgowana i...nagle zapada ciemność.
S:Ke?? Kto zgasił światło?! -dodatkowo ma jakieś głupie uczucie, że już wcale nie jest w wodzie. Ostroznie likwiduje banieczke wokół siebie...
S: Mort...jesteś? -cisza...
S: Mort? Mooort? MORT! -dalej cisza
S: Gdzie ja jestem do cholery!? -wtem z rykiem wypada zza zakrętu jakaś maszyna, dziewczyna zostaje ślepiona światłami. Maszyna po chwili z piskiem staje. Sae przygląda się co ją przed chwila o mało nie rozjechało i....szczena jej opada.
S: Motocykl!!!!!!
J<schodzi z motoru patrząc co za idiotka stoi na środku toru>: Nic ci nie jest? W ogóle co żeś sobie za mejsce znalazła! W nocy na torze?!
S<wpatrzona w machine nie reaguje>
Jeździec macha jej ręką przed oczami- zero reakcji. Przesuwa machinę- Sae wzrokiem podąza za nią.
J: Co za wariatka....Hej! Mówię do ciebie!!!
Sae podskakuje jak oparzona,
S: No i czego sie wydzierasz?! Przecież nie jestem głucha! A tak w ogóle to gdzie ja jestem?
J: Stoisz właśnie na jednym z zakrętów Toru Poznań.
S: :shock: Że gdzie!?
J: Tor Poznań.
Sae mdleje....
J: Tylko jeszcze tego mi brakowało...Mdlejącej wariatki..-zabiera dziewczynę z toru.
|
_________________ Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone. |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 19-05-2003, 16:36
|
|
|
O_O <skupia się> <na jej czoło zaczynają wyskakiwać pulsujące żyłki>
M: Hej lala! Ty nie myśl tak mocno bo wyglądasz jeszcze głupiej!
S: Mooooort == Zrobie Ci coś wiesz? Gdzie jest Sae?!!!!
<ciiiisza...>
S: GDZIE JEST MOJA SIOSTRA DO CHOLERY JASNEJ!!!!!!!!
M: emem.... sie no.. ten...
S: Ona też poszła do tego rowu płaczu? tak? No zajebiiiiścieee == <znika>
<pojawia się w... wodzie>
S: No i w tej chwili przydaje się że jestem mazoku.... i nie muszę oddychać XD... <paczy na gruzowisko, które wróciło na wcześniejsze miejsce gdy znikła Sae> Kiepsko... oni chyba pod tym nie siedzą?
M: <pojawia się> Nie ma ich tam... Sae sama sprawdzala a potem tez znikła...
S: Mort dopilnuję tego abyś poszedł do kowala jak wróci Final rozumiesz? Bo już mnie zaczynasz wqrzać == Gdzie oni mogą być gdzie oni mogą być... <zauważa coś połyskującego wśród sterty głazów> hę? <podpływa><odgrzebuje kamienie><po chwili dumna z siebie trzyma w ręku spory kamyk przypominający... nic nie przypominający i fosforyzujący na wszystkie kolory tęczy> Jaaazda jaki fajny kamyk XD
M: Odłuż go!
S: A chyba Cie zakręciło == Nie dam!
M: ODŁUŻ GO GŁUPIA!!!!
S: A CHYBA CIE POKRĘCIŁO TYTYTYTY JEDEN OD SIEDMIU BOLEŚCI!!!!!!! <ciało Sat zaczyna pulsować, jedno oko niebezpiecznie błyszczy na czarno, kamyk przyjmuje fioletową barwę>
ZOSTAW TEN KAAAAMYK IDIOTKO!!!!!!! -mówi jakiś melodyjny a zarazem ostry głos zupełnie nie podobny do tego Satsuki ale wychodzący z jej ust
S: Hę? <wypuszcza kamyk z rąk bynajmniej nie całkiem przez ten dziwny głos ale zaczęły ją już dosłownie palić ręce> Co jest dooo? <kamyk opada na dno i w pewnym momencie... ZNIKA!> Co jest do jasnej? Mort... Ja już nie rozumiem...
Tymczasem u Sae...
Sae leży nieprzytomna na ziemi, nad nią pochyla się jakiś ludź i w pewnym momencie...
<jeb>
...coś ciężkiego spada Sae na głowe tworząc przy tym niezłego guza>
S: AAAAAAAAAAAAŁ!!!!! Co to do... <zauważa kamyk><bierze go w ręce i czuje nadal emanującą z niego energię Sat> |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
final-kun
Dołączył: 08 Lip 2002 Skąd: Na zywo z gor Kataart ^^ Status: offline
|
Wysłany: 20-05-2003, 22:07
|
|
|
<po niewielkim posilku w pobliskim barze>
F : Ugh...trzeba przyznac ze potrawy tego swiata maja niewiele wspolnego z tymi, ktore znam...hehe ale alkohol jest nie tylko ponadczasowy, ale takze ponadwymiarowy :P.
<szedl dalej ulicami, az dotarl do sporego parkingu, gdzie staly wielkie automobile, znane tez ako autobusy. Przez te kilka godzin dowiedzial sie troche o tym swiecie - albo zadajac durnawe pytania, albo chodzac i przegladajac niektore ksiazki w bibliotekach>
F : Hmmm...<oglada rozklad jazdy> Nazwy tych miast nic mi oczywiscie nie mowia...ale co mi tam - warto sie przejechac gdzies, szczegolnie ze tu nie mam nic do roboty. Moze by tak...<czyta nazwe jednego z miast na trasie> Mla..wa...a co mi tam - moze byc!
<po wykupieniu biletu, wsiada w autobus do Mlawy i tlucze sie nim dobre 2 godziny. W koncu dojezdza do malej miesciny, wygladajacej na zadupie 5-tego stopnia>
F : Hoho...chyba jednak lepiej by bylo zostac w Warszawie ^^". <rozglada sie> Skoro tam nie mialem pomyslu co z soba zrobic...to tu nie bede mial tym bardziej.
<Rozpoczal mala przechadzke od centrum. Po drodze napotkal niewielki park, nad ktorym wprost roilo sie od ptakow - kawek. Nie chcac zostac "zbombardowanym" przeszedl na druga strone ulicy gdzie to minal budynek na ktorym widnial napis "I Liceum Ogolnoksztalcace im. Stanislawa Wyspianskiego". Niewiadomo czemu, poczul ze na ten widok przechodzi go zimny dreszcz. Podazal dalej, az doszedl na spore osiedle, a tam ujrzal kolejna szkole....tym razem "Podstawowa nr. 7". Z sali gimnastycznej zdawaly sie dochodzic odglosy krzykow, z ciekawosci podszedl blizej by zbadac sprawe.>
F : <patrzy przez okno> Hmmm...goscie w bialych kimonach i kolorywych pasach. To musza byc adepci jakiejs sztuki walki - o ile mnie pamiec nie myli, dawno temu na wschodzie "naszego" kontynentu mnisi wyznajacy Ceiphieda wymyslili szereg roznych sztuk obrony i nauczali ich w podobny sposob, uwzgledniajac stopnie wtajemniczenia.
<zainteresowany, wchodzi na sale, by przyjrzec sie cwiczacym, ktorzy wlasnie konczyli pokaz technik formalnych i formowali mate, na ktorej mieli zamiar prowadzic cwiczenia praktyczne - walki>
F : <Stoi pod sciana, przygladajac sie walkom, uczniow z wyzszymi stopniami> Musze przyznac ze iponujaca technika...ten styl mialby dobre odzwierciedlenie w prawdziwym starciu...
W : <niewysoki facet w czarnym pasie i 4 zoltymi naszywkami na nim, zauwaza nietypowego goscia i podchodzi do niego> Dzien dobry, Witold Gromowski...w czym moge pomoc? Interesuje pana udzial w treningach? Zabojczo mi kogos przypomina...
F : Ciekawa perspektywa, jednak obawiam sie ze jestem tu tylko przejazdem. <dalej przyglada sie walce> Ma pan zdolnych uczniow. Zdaje mi sie jednak ze zawodnik z czerwonym pasem nie trzyma wlasciwej gardy, a postawa w jakiej sie porusza jest lekko za szeroka, przez co spowalnia i utrudnia szybkie ruchy...
W : <spojrzal na wspominanego chlopaka> Niech mnie cholera...ma racje! Musi wiec znac te postawy... Faktycznie...rozumiem wiec ze trenowal pan juz kiedys Taekwondo?
F : <przez chwile zamyslony, jakby probowal sobie cos przypomniec> Nie...pierwszy raz slysze o tej sztuce. Ale to wszystko zdaje sie jakies takie naturalne...
W : Ciekawe... To moze kojarzy pan nazwy technik, ktore wlasnie wykonuja dziewczyny tam? <wskazuje na grupke dziewczyn, ktore cwicza uklady formalne>
F : <przyglada sie, pierwsza technika to proste uderzenie reka z postawa wydluzona> Chirugi...<dalej kopniak odpychajacy, do przodu> Apchagi...<nastepny to wysokie uniesienie nogi u uderzenia nia, od gory z cala sila w bark przeciwnika> Nelyo Bakuro... <uderzenie z polobrotu> Bandai...
<dalej obserwoiwal techniki i wymienial ich nazwy, nawet nie zdajac sobie z tego sprawy>
W : Niemozliwe...nie mogl ich znac nie trenujac conajmniej kilku lat... Widze ze jednak sie pan zgrywa <smiech>. No coz...<chwila namyslu> Moze mialby pan ochote na maly sparing z Piotrem? <wskazuje na roslego chlopaka w czarnym pasie, siedzacego w rogu> Ciekawi mnie ile ten koles umnie...
F : <spojrzal na wspomnianego Poiotra, po czym zastanowil sie> Mam troche czasu...co mi tam - taka okazja moze sie nie powtorzyc. Zastanawia mnie tylko skad u mnie taka chec do tego i jakim cudem znalem te techniki.... W porzadku. Niech tylko sie przygotuje... <poniewaz nie posiadal stroju, zdjal tylko plaszcz, buty i koszule, po czym wyszedl na mate>
W : Chwileczke! Bez rozgrzewki nie da rady walczyc.
F : Nie ma sprawy <wykonal kilka prostych cwiczen rozciagajacych, rozruszal miesnie ramion nog i popodskakiwal w miejscu (w tym kilka razy nieco nienaturalnie wysoko, powodujac ze wszystkim zgromadzonym szczona opadla)> Gotow!
W : <z niezdecydowaniem na twarzy> Najbardziej "leniwa" rozgrzewka to conajmniej kilka minut ruchu, a ten tu jakas komedia odsadza...a niech mu bedzie. <ustawia zawodnikow i wydaje komendy do walki po koreansku>
F : <po uslyszeniu komendy "Si Jout" instynktownie staje w postwie do walki, wlasciwej tej dyscyplinie. Potem tylko tradycyjne podanie reki przeciwnikowi i pojedynek sie zaczyna> Skad ja do cholery to wszystko umniem?! Jakbym mial to zakodowane gleboko w pamieci...nastepny efekt uboczny eksperymentu "Szalonego Trio"?...
<poruszajac sie po macie, walczy na punkty na takim samym poziomie jak jego przeciwnik...3-minutowa wymiana ciosow konczy sie zwyciestwem "odwiedzajacego" 13:8 w punktach>.
F : <zmeczony, z zadyszka i nieco poobijany od silnych uderzen rywala> Hehe...poszlo mi lepiej niz myslalem ^^.
W : Walczy dokladnie jak...ale nie to niemozliwe. Choc...nieco podobny do niego, jakby ujac kilka lat. Ladny pokaz...zapraszam na treningi, jesli nabierze pan ochoty.
F : Przemysle to :P.
<ubral sie, i usiadl na lawce, gdy sesja dobiegla konca wyszedl ze szkoly, zamianiajac kilka slow z innymi adeptami. Nastepnie udal sie z powrotem do centrum, ale po drodze zaczepil go chlopak na ulicy>
C : Oj pierdziele stary! Cos ty robil przez ten tydzien choroby ze wygladasz jak by ci przybly ze 3 lata?!
F : He? Znamy sie?
C : Phehehe! Jednak sie nie zmieniles - nadal z ciebie psychol! :D Chodz, mamy spotkanko w Cascade, wszyscy chlopacy juz tam sa.
F : Mowie powaznie! Nie mam pojecia o czym ga...<urwal bo obcy wlasnie chwycil go za lape i zaczal ciagnac w kierunku centrum...> Hej! co to ma znaczyc?!
<Ten jednak nie sluchal i nadal robil swoje, az dotarli do niewielkiego lokalu z noenoem "Cascade" i nieco nieciekawymi typami stojacymi obok wejscia.>
F : Nie wiem czemu....ale naprawde mam zle przeczucia... |
_________________ Kitto Dokoka ni "Kotae" Aru,
Umaretekita Kotae ga,
Hito wa Minna Sore o Motome,
Yarusenai Nogasenai
Yume ni Mukau no. |
|
|
|
|
Saerie
Dołączyła: 10 Lip 2002 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 21-05-2003, 10:20
|
|
|
Sae przygląda sie kamyczkowi, ale ten po chwili przestaje emanować jakąkolwiek aurą. Spogląda ponownie na stojący obok motocykl i ...znowu mdleje.
J: Wariatka....
ŁUP!! Dziewczyna leniwie otwiera oczy.
S<myśli>: Co się dzieje i gdzie ja jestem?? -rozgląda się po pomieszczeniu. Najwyraźniej właśnie spadła z kanapy bo leży obok niej zamiast na niej. Jej płaszcz leży obok, buty też. Przeciaga sie i drapie po plecach, gdy...
S: :shock: Co jest?! - jeszcze raz dotyka pleców, ale...nie czuje blizn. Momentalnie zaciska pięść i....nic.
S: :shock: Hmm, czyżby tu nie docierała magia?? -próbuje w jakikolwiek sposób namierzyć aurę, ale nie może, zupełnie jakby czegoś takiego tu nie było.
Zgrzyt zamka i do pokoju wchodzi owy jeździec z artykułami na śniadanko.
J: Hej! Widzę, że się wreszcie obudziłaś.
S: Yhy....
J: Zanim odpowiesz mi na kilka pytań proponuję śniadanko.
S: Jestem za!
Jedzą kanapki przygotowane przez właściciela motocykla.
J: Skoro już razem jey, to może choć powiem jak mam na imię. Jestem Łukasz. -podaje Sae rękę.
S: Saerie, miło mi.
Ł: Że jak??
S<rzut oka na ksiązki w okolicy- "Anna Karenina">: Żartowałam. Anna jestem.
Ł: Anka? Miło mi.
S: Ke? Jaka Anka?? Może to zdrobnienie??
Ł: To skoro uprzejmości za nami to powiedz mi teraz z którego szpitala klinicznego się urwałaś? To żaden wstyd, każdy może mieć czasami problemy, ale oni ci z pewnościa bardziej pomogą niż szwendanie sie po torze w nocy.
S<drga jej nerwowo powieka>: Nie urwałam się z żadnego szpitala. Jeszcze jedna taka uwaga a...-ale w tym momencie przypomina sobie, że ostrza to wspomnienie, więc milknie.
Ł: To co?
S: Nic. -je kanapkę. Dopiero teraz zauważa, że chłopak ma zabandażowaną rękę.
S: Co ci się stało?
Ł: Szlifa zaliczyłem parę dni temu. Trochę boli.
S: Pokaż to.
Ł: Dobra, dobra, ja tu będę w przyszłości ludzi leczył.
Sae łapie go za rke i ogląda ją.
S<myśli>: Hmm magia jako taka tu nie działa, ale ciekawe czy moja własna, prywatna moc zachowała swoje właściwości...>- powoli koncentruje się.
Ł: Tej, zimne masz te ręce....-urywa gdy czuje, że dłonie dziewczyny gwałtownie się nagrzewają a ból ręki mija....
Ł: :shock: Jak ty....?
S<wzdycha>: Huh, duzo więcej wysiłku tutaj to mnie kosztuje, ale chociaż tyle mi zostało z talentu :wink:
Ł: Uzdrawiasz dotykiem? Jesteś jak ten, no, z tego programu "Ręce, które leczą" czy jak?!
S: Nie znam tego programu. I nie tylko leczę.
Ł: A co jeszcze robisz?
Dziewczyna siłą woli powstrzymała się by nie palnąć "uszkadzam". Zamiast tego skupiła się na kanapce a ta...uniosła się w powietrze.
Ł: :shock: Jak...??
S: :wink: Magia.
Ł<patrząc na zegarek>: Cholera juz tak późno! Słucaj, ja musze lecieć. Zostań tu i nie ruszaj się stąd, wrócę za parę godzin!
S: A gdzie leziesz?
Ł: Na uczelnię. - wybiega z kanapką w zębach.
S: :shock: To mi dużo powiedział....
Dziewczyna zaczęła przeglądać papiery, które leżały koło niej. Jej wzrok przyciągnęła pieczęć z napisem Akademia Medyczna im. K. Marcinkowskiego.
"Przeze mnie droga w miasto utrapienia, przeze mnie droga w wiekuiste męki, przeze mnie droga w naród zatracenia. Jam dzieło wielkiej sprawiedliwej ręki. Wzniosła mię z gruntu Potęga wszechwłodna, Mądrość najwyższa, Miłość pierworodna; Starsze ode mnie twory nie istnieją. Chyba wieczyste- a jam niepożyta!!
TY, KTÓRY WCHODZISZ, ŻEGNAJ SIĘ Z NADZIEJĄ..."
Dziewczyna nie mogła powiedzieć dlaczego akurat te słowa przyszły jej na myśl, ale kiedy ponownie spojrzała na pieczątkę Akademii poczuła zimny dreszcz. Postanowiła sprawdzić co jeszcze znadzie u swego gospodarza gdy nagle natknęła sie na pewien plakat z autografem....
S: *_* JA TO MUSZĘ MIEĆ!!!!! -usiadła sobie przed plakatem i tak siedziała....
|
_________________ Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone. |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 21-05-2003, 13:28
|
|
|
S: *wściekły wzrok w strone miecza*
Moooooooooort coś ty zroooobił!!!!!?? *z oczu Sat błyskają niebezpieczne błyski*
Gdziieeeeeee oni sąąąąą?!!! *powstrzymuje się żeby nie uszkodzić Morta*
Sat myśl jak człowiek bosh co ja gadam == Jak człowiek? L-sama daj mi siłe... Najpierw Final... użył niesamowicie dużo mocy i zniknął.. potem Sae.. wybuchła enegrią żeby coś rozproszyć pewnie... *nie zauważa że otacza ją całe stado ryboludzi* i ona też wyparowała... Potem ten dziwaczny kamyk... on jakby przejmował moją energię tak mi się zdaje... i dlatego znikł on a nie ja... AE!
*lewe oko Sat staje się czarne*
A: Hmm..?
S: Powiedz mi co za kamień znalazłam?
A: A w życiu! Nie pozwole i Tobie zniknąć == Nie mam zamiaru lecieć sama nie wiem gdzie i niewiadomo dlaczego == Skąd wiesz gdzie byśmy się pojawiły?
S: A kto mówi że ja zamierzam znikać?!!! Weź przeestań marudzić małpo == Trzeba było sobie znaleźć inne ciało ==
A: Ta już to widze == Znajduje jakieś ciało a po kilku chwilach ten ktoś dostaje Dragu Slavem od Liny Inverse i ja znowu jestem bez ciałą ==
S: ^^'' Nie pomyślałam ^^'''
A: eeeh... no dobra... Kamyk się zwał Skała Amikara raczej był to jej mały odłamek... Czemu pytasz?
S: Ciekawość Ae.. Czysta ciekawość... *czuje jakąś łape na swoim pośladku*
*odwraca głowe*
AAAAAAAAAA!!!! POOOOOTWÓÓÓÓÓÓÓR!!!!!!!!!
A: To ja już może pójdę ^^''' *lewe oko Sat wraca do złotego koloru*
S: ZBOCZONA RYBA!!!!!!!! *w ręku Sat pojawia się czarna kuleczka, po chwili jednak znika* Zapomniałam żeby tu nie używać magii == Żesz nooo == *następne łapska łapią ją za biust* O ŻESZ ZBOOOLE!!! POSIEEEKAM!!!!!
M: Pomóc?
S: Spadaj == *w jej ręku pojawia się połyskujący na czerwono Infernal sword* *ryboludzi na ten widok troche sie odsunęli a po chwili znowu zaczęli obmacywanie ==*
*niebezpiecznie drga jej brew* CZY JA WAM WYGLĄDAM JAK NA JAKIEGOŚ CZŁOWIEKA DO JASNEJ ŻE MNIE BĘDZIECIE OBMACYWAĆ DEBILE?!!!!! *powstrzymuje się żeby nie wybuchnąć energią* *zaczyna machać mieczem* *po chwili z połowy ryboludzi są filety**pozostałą garstka z krzykiem ucieka* *włosy potargane, bluzka w strzępach, spodni już nie ma wściekła rozgląda się wokoło* Czuję się jakbym właśnie stoczyła walkę o swoją cnotę == I jak ja wyglądam? ==
M: Laaala jaaakie ciaaaało *gwiizd*
S: Zaraz Ci coś zrobie Mort == Zaraz wracam *znika* *pojawia się już w ciuchach*
M: Wolałem tamto wdzianko... *jeb* *Mort dostał wielkim glazę w rękojesć* EEEJ!!
S: Zamkniesz sie? == Ae!
A: Hmm?
S: Słuchaj czy te przejścia do "innej rzeczywistości" działają tylko tutaj w rowie płaczu czy też poza nim?
A: Nieee... chyba tytlko tutaj... A co?
S: Chyba coś wymyśliłam ^___^ Mort! Szukamy troche skały Amikara! Mam pewien pomysł i chcę zobaczyć czy coś z tego wyjdzie ^___^
*Mort i Sat zabierają się do cięcia kamieni; Sat infernal swordem a Mort sobą ^^''*
*po pół godziny grzebania wśród gruzów*
S: MAAAAAAAAAAAAAAAM!!!!!!!!!!!!!!!!!! [krzyk usłyszała sama Dolphin w swoim zamku i tylko puściła wiązankę na jakiś debili zakłucających jej spokój ^^'']
M: *budzi się z drzemki* hę? Co masz?
S: Kawałek skały Amikara durniu == *trzyma dumna z siebie w ręku głaz przypominający... nic nie przypominający i fosforyzujący na wszystkie kolory tęczy* Okiii... teraz do Finala! Albo nie... Najpierw się upewnić do Shabbiego... *rozcina kamyk na pół* *oba kawałki chowa do kieszeni (nie pytajcie jak ona to zrobiła ^^'' -przyp. Heather)* *znika*
Tymczasem w kwaterze Shabbiego
S: Hejhej! *macha łapkom*
Sh: Co za zaszczyt... spotkanie z samą Satsuki Joan Eileth Amber Aeline Hira'min Kyasuminerai córką Princessy hohoho Cóż za osobistości *rechot*
S: No pacz! Ale Cie zaszczyt kopnął! W końcu jesteś tylko jednym z kawałków Lordzie S. *ironicznie*
Sh: Zamilcz!
S: A w życiu XD Nie wiedziałeś że jestem dosyć gadatliwa? XDDD Przyszłam z pokojowymi zamiarami a Ty do mnie od razu takim tonem == Co ja jestem robak że mnie masz za gówno?
Sh: Twoja matka była kiedyś człowiekiem Wsyd.. Jak LoN mogła dać komuś takiemu tak wysoką pozycję!
S: I to jest cały problem? Czyżbyś był zazdrosny że nie masz jej pozycji? Nie rozśmieszaj mnie ==
Sh: Czego chcesz?
S: Tylko się spytać czy aby przywrócić Mortowi jego charakter potrzebujesz skały Amikara *błysk w oku*
Sh: Wyglądasz z tym błyskiem jak Twój ojciec ==
S: Też go nie lubisz? Przykre =) No więc?
Sh: Owszem, właśnie ten kamyk... Czemu pytasz?
S: Nic nic... Wielkie dzięki Sha... Lordzie S =) *ukłonik* *znika*
*pojawia się w astralu*
Hmm... u Sae nie mogę się rozłożyć bo tam są lokatorki... za to u Finala jest puściutko... Chomików też już nie ma... I nikt tam nie mieszka.. Rozwalić też nic nie powinnam więc się chyba nic nie staaanie... Mam nadzieję że nie założył żadnych osłon bo chyba jednak bym musiała domek troszke "uszkodzić ^^''
*znika*
*pojawia się w domu Sae, w jej sypialni*
*zauważa Xella grzebiącego w szufladzie z bielizną*
S: Xelloss zbolu!!!
X: *wystraszony wzrok na Sat* IIIK!! *znika*
S: Co ja taka straszna jestem? ^^'' *zagląda pod łóżko* Hmm.. Nie ma używanych ciuchów... *przegląda wszystkie kąty w pokoju* Nieee no od kiedy ona taka czyścioszka?!!! *paczy na krzesło z na nim kilka używanych ciuchów, krzesło stało na środku pokoju* Wiedziałąm że jestem jakaś inna == Stoi na środku a ja nie widze == Boooosh >< *bierze kilka ciuchów Sae i znika*
*pojawia się u Finala w salonie*
S: Chyba nie założył tych osłon ^^'' Albo one po prostu na mnie nie działąją... Albo mnie lubią ^___^ *zapala światło* *kładzie dwa kawałki skały Amikara na dywanie i idzie na poszukiwanie sypialni Finala*
*zagląda do jednych drzwi*
*i następnych*
*i jeszcze jednych*
S: HA!!!!! Gacia XD *włazi dumna z siebie do pokoju Finala* *od razu zauważa krzesło a na nim pare ciuchów* *zabiera ciuchy*
*myśli* *po chwili zabiera z łóżka kołdre* *wraca do salonu*
*rozkłada na dywanie kołdre* *na jednej kupce kładzie ciuchy Sae a na drugiej ciuchy Finala* *na każdej kupce kładzie kawałek Skały Amikara*
*siada przed nimi po turecku i kładzie na każdy kamyk dłoń* *skupia się*
Oby tylko mnie usłyszeli... oby tylko mnie usłyszeli Saaerie... Fiiinal... |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Saerie
Dołączyła: 10 Lip 2002 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 21-05-2003, 17:00
|
|
|
Sae siedzi przed plakatem i tak jej czas mija i mija...Wreszcie wraca jej "Wybawca". Wpada jak burza do pokoju- nie widzi jej, sprawdza w łazience- znowu nic. Wpada ponownie do pokoju otwierając szerzej drzwi..ŁUP! Dziewczyna nie zdążyła nawet zakląć gdy poleciała na ścianę....
S<otwierając powoli oczy i masując tył głowy>: Grr uważaj trochę! :evil:
:shock: Dziewczyna już nie znajduje sie w pokoju chłopaka. Przed sobą widzi bramę a tabliczką. Czyta. "Przeze mnie droga...bla bla bla...jam niepożyta....TY KTÓRY WCHODZISZ ŻEGNAJ SIĘ Z NADZIEJĄ!" :shock: Co?!?!
S: Gdzie ja jestem?!
Głosy z zewnątrz odpowiadają szyderczo- w Limbo!!!
Brama się otwiera i nasza bohaterka zostaje wciągnięta do środka.
S<lecąć>: No ekstra....Tego mi było trzeba- odwiedzin w piekle...:roll:
Sae zatrzymuje się przy wejściu do drugiego kręgu. Spotyka Minosa.
M: Ej co to za porządki?!
S: Co masz na myśli??
M: Już wydałem przepustki tamtej dwójce! Nic nie mówili, że dołączy do ich ktoś trzeci!
S: Jakiej dwójce?
M: Pośpiesz sie to może ich dogonisz. Nie radzę ci się samej szwendać po piekle.
S: Yy no dobra, to lecę.- wchodzi.
S: Hmm ciekawe czy moja moc tu działa... -dotyka pleców i oddycha z ulgą, gdy wyczuwa blizny. Dla pewności zaciska ręce- powoli wysuwają się szpony. :twisted: To lecimy!!!
Biegni, by dogonic ową tajemniczą dwójkę. Wydaje jej się, że słyszy kogoś wołającego jej imię.
S: Brr co za upiorne miejsce...mary mnie nawet nawołują...
Wygląda na to, że jej "towarzysze podróży" mocno ją wyprzedzają. Sae przyśpiesza kroku, dochodzi do trzeciego kręgu.
"Cerber, zwierz dziki o potrójnym pysku, warczy i szceka i jak pies się dąsa na lud w okropnym pławiony bagnisku. Wzrok toczy krwawy, czarne kudły wstrząsa, kłąb ma wydęty i szponiaste ręce; drze pazurami i targa i kąsa!"
S<wystawiając swoje szpony>: Daj mi przejść albo inaczej pogadamy! :evil"
Cerber patrzy na nią i patrzy...po czym odchodzi pozwalając jej przejść.
S: To było łatwiejsze niż myślałam.- idzie dalej, ale ni widu ni słychy tamtej dwójki. Wtem zaczepia ja pewien człowiek, czy też może raczej mara.
M: Zatrzymaj się człecze!
S: Nie chcę być niegrzeczna, ale trochę mi sie śpieszy.
M: Wysłuchaj opowieści mej, mego jedynego dziedzictwa. Nie zajmie ci to wiele czasu.
S: Hmm opowiesć z piekła rodem to może być fajna sprawa...Poza tym w moim fachu opowieści nigdy za wiele. Opowiadaj zatem!
M: Dzięki! -zaczyna swą opowieść....
|
_________________ Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone. |
|
|
|
|
final-kun
Dołączył: 08 Lip 2002 Skąd: Na zywo z gor Kataart ^^ Status: offline
|
Wysłany: 21-05-2003, 21:14
|
|
|
<bedac wewnatrz lokalu>
F : <wyrywa sie wreszcie chlopakowi> Sluchaj koles, nie wiem kim jestes i czego do cholery chcesz, ale nie radze tak mnie tarmosic <grozne spojrzenie>
C : Jasne, jasne <nie przejal sie>...chodz, chlopacy czekaja.
<zaprowadzil go do jakiegos stolika, gdzie siedzialo 6 wysokich gosci z glupimi usmieszkami>
F : <siada, przy tym rozglada sie po lokalu> Dobra...skoro juz tu jestem to chce wiedziec po kiego mnie tu sprowadziliscie.
Z : Haha, co ty taki nerwowy dzis stary? Siadaj i sie odprez, zaraz rozpocznie sie show!
F : Show...?
<w tym momencie na mala scene wychodzi skapo ubrana kobieta, ktora w rytm muzyki zaczyna sie pozbywac owego "okrycia">
F : O_o"""". <sparalizowany gapi sie mimowolnie i z kazda sekunda gorzej buraczeje> CHOLERA CO TO ZA KLUB?! <wyszedl z transu i odwrocil glowe, patrzac morderczym wzrokiem na towarzyszy przy stoliku>
K : <dalej oglada show klaszczac i gwizdzac> Jak to jaki?! Najlepszy!
Z : Taaaaa! <robi to samo>
F : :shock: Wolne zarty...wychodze! <probuje wstac, ale nagle cala szostka rzuca sie na niego, przytrzymujac go w miejscu>
M : Czekaj! Chyba nie wyjdziesz przed glowna atrakcja? <jadowity usmieszek>
F : Widzialem dosyc!
Z : Nic jeszcze nie widziales :D. Dopiero zobaczysz! <wskazuje na niewielki ring w rogu, wypelniony galaretowana substancja> DAMSKIE ZAPASY W KISIELU!
F : <totalny szok. Po chwili czuje ze 6 dryblasow unosi go do gory. W mgnieniu oka zostaje doslownie wrzucony w ring, pelen kisielu> Co do cholery?! Przeciez to damskie zapasy! <umazany w lepkiej galarecie>
Z : Ujdziesz za kobitke!
<cala szostka wpada w smiech>
F : <zaciska piesci ze wsciekolosci> Przysiegam na Rubinookiego ze te smiertelne pomioty pozaluja!!
<na ring wychodzi babka, rownierz w skapym ubranku, przypominajacym nieco "podrsowany" kostium plazowy>
F : ...przeciez nie bede walczyc z kobieta...do tego polnaga ^^"
<ta bez ostrzezenia rzuca sie na niego, przewracajac nieszczesnika i przyszpilajac do pokrytego kisielem podloza>
F : Ghhh... <siluje sie z nia i dochodzi do wniosku ze jak na kobitke jest zadziwiajaco mocna> Zlaz zesz!! <zburaczaly, zpycha ja z siebie nogami, po czym szybko wstaje i wykreca jej reke>
<zapasniczka po chwili wachania poddaje sie>
F : <nadal z rumiencem, ale takze i grymasem gniewu zchodzi z ringu obsmarowany kisielem> Dobra gagatki....teraz mi za to zaplacicie!
Z : <nadal sie smiejac> No co ty brachu! Cala noc przed nami! Choc sie napijemy, a potem zazpoznasz sie "blizej" z ta babka, ktora wlasnie polozyles!
F : <na serio wkurzony wyrywa sie im zanim zdarzyli go zaciagnac do stolika, szybko wyjmuje dobrze ukryty i rzadko uzywany sztylet spod pasa, ktory podstawia jednemu z nich pod gardlo> Mam nadzieje ze sie rozumiemy...NIE mam ochoty pic a tym bardziej z nikim sie "blizej" poznowac. Nadal nie mam pojecia kim jestescie, ale mniejsza z tym. Wychodze!
Z : Eeee...jasne, co tylko powiesz stary! <przerazony>
F : To chcialem uslyszec. <chowa sztylet i udaje sie w kierunku wyjscia, nadal obsmarowany kisielem>
<ida przez ulice zwraca na siebie nieco uwagi>
Chlopiec : Mamo! Dlaczego ten pan jest caly w kisielu?
Matka : <pociaga chlopca za soba> Nie patrz na niego synku...jakis obwies z Kaskady! <spoglada na wspomnianego morderczo>
F : Co za swiat... <idzie dalej>
<w pewnym momencie cos zwraca jego uwage...jest to chlopak, ktorego mija na chodniku - wyglada on zabojczo podobnie do wkurzonego "obwiesia">
F : He? <przyglada mu sie> Doslownie jakby moja nieco mlodsza miniaturka...
? : He? Doslownie jakby moja nieco starsza wersja...ujmujac ten kisiel Nie mialem pojecia ze po miescie laza sobowtory...na dodatek wygladajace jakby wyszly prosto z Kaskady.
F : Cholera...czy to jakies moje alter ego?! Jesli tak to kiepsko...pewnie zasada dzialania dwoch takich osobistosci jest podobna jak w podrozach czasowych - co oznacza ze jesli sie zetkniemy fizycznie to obydwaj zamienimy sie w nicosc! Eee...to chyba jakas pomylka ^^". Pojde juz.
? : Chwileczka...kim jestes? Sprawa wyglada ciekawie...
F : <przyspiesza kroku> Pilnuj swoich spraw!
? : <Nie daje za wygrana, po chwili sytuacja zamienia sie w pogon...> Nie pojdziesz dopoki nie dowiem sie czego chce!
F : Uparty skubaniec! Gazu! <przyspiesza...>
<w tej chwili slyszy czyis glos w glowie, i czuje przy tym ze kamyk, ktory mial w kieszeni stal sie niemal goracy>
S : HEEEEJ!
F : Sat? ^^" Jakim cudem mozemy rozmawiac w siwecie bez magii?!
S : Bez magii? Gdzie wy wlasciwie jestescie?
F : Jak to wy? Ktos tu jest jeszcze oprocz mnie? Eeee, sluchaj, to nie jest najlepszy moment na rozmowy - wlasnie nawiewam pewnemu narwancowi ^^".
S : He?
F : Sluchaj uwaznie, bo gadanie i bieganie naleza do wycienczajacych.
<objasnia jej cala sytuacje, dbajac przy tym by miec wspomnianego "narwanieca" ZA soba...> |
_________________ Kitto Dokoka ni "Kotae" Aru,
Umaretekita Kotae ga,
Hito wa Minna Sore o Motome,
Yarusenai Nogasenai
Yume ni Mukau no. |
|
|
|
|
Satsuki
Fioletowy Płomyczek
Dołączyła: 13 Lip 2002 Skąd: Aaxen, zamek Elieth ves Aeriei nad Morzem Płaczu Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 22-05-2003, 14:12
|
|
|
<myśli>Jaaazda to zadziałąło *_* A własnie się zastanawiałąm czy on aby na pewno ma ten kamyk.. a co do Sae to w sumie ona go może nie mieć.. ale trzeba by mieć nadzieje że akurat do niej sie przeniósł*
<do Finala>S: Jakby Twoja młodsza kopia? Sprawdze sprawdze XD Użyczę sobie Twojego kompa XD a co do słyszenia.. uznałąm że skała Amikara mająca magiczne zdolności to byście mnie usłyszeli jeśli of koz macie ten kamyk... ale ciekawe... świat bez magii... chętnie bym sobie go obejrzała.. hmm.. jest bardzo prawdopodobne że w równoległych światach istniejemy my wszyscy ale jakoś inni... no i nie wiemy o sobie of koz.. to są tylko przypuszczenia ale... A co do was.. to eeeeememem... Sae chyba przypadkiem też gdzieś tam znikła... eksplodowałamocą i no wiesz... emem nie wiesz... *zaczyna się plątać* i no się rozpłynęła... a Ty wcześniej też eksplodowałeś mocą no nie? I też znikłeś... a później napakowałam taki tęczowy kamyk mocą znaczy sie skałe Amikara... chociaż to było niechcący... i gdybym go nie upuściła to pewnie bym znikła razem z nim.. miałam na prawde dużo szczęścia.. *do siebie*albo pecha...
*spowrotem do Finala* no miłej ucieczki życzę =D Bez odbioru *zabiera rękę z kamyka*
S: Powodzenia....
*kamyk błyszczy na fioletowo-czerwono ale po chwili przyjmuje swoje kolory tęczy*
S: Powodzenia... *wychodzi z pokoju*
*znajduje komputer jednak przy bliższych oględzinach dochodzi do wniosku że woli jednak swój XD*
*zawiedziona zabiera do siebie do domu oba kamienie owinięte ciuchami plus kołdrę Finala XD*
*owinięte kamienie rozkłada sobie na biurku koło klawiatury a kołdre chcąc niechcąc kładzie gdzieś z boku* S: i po kiego ja ją brałam? ^^''
*klapie w klawie prubując coś znaleźć*
A: Saaaat... czy sądzisz że coś znajdziesz?
S: Hmm? Czego chcesz Ae?
A: I od razu taka zła... może chcę pomóc? Może przeszkodzić? Wiem jedno.. zabraniam Ci tam iść!!
S: I co zrobisz? *ironiczny uśmiech* nie masz nawet ciała Ae
A: Ale umiem przejąć nad Twoim kontrolę...
S: Nie odwarzysz się! *strach* To moje ciało!!!
A: Więc lepiej się zastanów czy nie lepiej zostać...
S: Cholera == Shit Shit shit == *komputer właśnie doszedł do wniosku że nic nie może znaleźć* O ekstra == Jest lepiej niż źle... cóż... chyba pora spytać kogoś innego... *znika*
*pojawia się przy rowie płaczu, który o dziwo wrócił do poprzedniego stanu! O_O*
S: Hęęęę???!! Czy to nie było rozwalone? O_o pewnie sie znowu źle teleportowałam == Nie no zarąbiiiście == *płynie w kierunku wielkieeeeej, ciemnej góry -siedziby Dolphin* mam nadzieję że te plotki z przepowiadaniem przyszłości to nie bójda...
*okrąża ją stado ryboludzi*
S: *wściekł wzrok* CZEGO ZNOWU CHCECIE ZBOLE?!!! WYPIERDAAAAAAAAAALAAĆ MI Z OCZU!!!!! *strzela jakimś niezidentyfikowanym pociskiem a ryboludzie natychmiast uciekają*
*nie zauważyłą że pocisk trafił w skałę która zaczęła lekko fosforyzować na czarno*
Wogóle to czemu ja płyne? ^^'' *znika* *pojawia się przed jakimiś wieeelkimi srebrnymi drzwiami z kołatkami z muszli* Oto i siedziba Deep Sea Dolphin *popycha drzwi i wchodzi*
*przez chwilę panuje niesamowita ciemność, w oddali widać błyszczące się na niebiesko oczy, które się przybliżają, widać już lekko wesołą twarzyczkę okoloną błękitnymi włosami dziewczyny w wieku ok. 17 lat*
D: Witaj Satsuki Joan Eileth Amber Aeline Hira'min Kyasuminerai córko Princessy wiedzialąm że przyjdziesz...
S: ?_? Czyżby sama Deep Sea? Więc pewnie wiesz czego chcę *błysk w oku niczym u tatusia*
D: Xelloss.... *otrząsa się* Chcesz wiedzieć czy są jeszcze jakieś równoległe światy? Prucz wymiarów Dark Stara, Chaotic Blue, Death Foga i rubinookiego lorda tak? Owszem.. są inne...
S: Wiem że są... == Ale czy to możliwe żeby był taki wymiar gdzie są jakby odbicia nas samych? Istnieje coś takiego?
D: Odbicia? *wzdryga się* Skąd Ci to przyszło do głowy?! *łapie się za głowe* WYJDŹ!!! WYNOŚ SIE!!!! *rozpryskuje się na miliony kropel, po chwili jest znowu ciemność* *Sat zaczynają oplatać niebieskie linie, nadgarstki, kolana, stopy, szyja, uda, łokcie, ramiona, talia, biust, nitki ściskają ją niemiłosiernie i co gorsza nie dają się zerwać!*
S: HEEEJ!!! CO JEST DO JASNEJ?! DOLPHIN!!!!!! CO JA WAM DO CHOLERY ZROBIŁAM?!!!!!!!! *olśnienie* czyżby to...
*z twórczych myśli wyrwał ją Mort pojawiając się*
M: Hej lala! Co sie stało?
S: Mooort *__* Z nieba mi spadłeś!!! *cała juz pożądnie krwawi, nitki wrzynają jej się w ciało niszcząc ja a także i astral* przetnij to cholerstwo!!!
M: Oki ^^ *kilka ruchów i Sat nieźle wyczerpana jest już na wolności XD*
S: Mort zmywamy się!! I to jak najszybciej zanim nas znajdą.. *znika*
*pojawia się u siebie w domu*
S: Tutaj nie będziemy bezpieczni ale znam pewne miejsce... *zabiera kołdrę Finala i oba kamienie owinięte ciuchami* *znika*
*pojawia się u Finala w domu*
*rozkłada wszystko tak jak ostatnio*
M: *własnie sie pojawił* Co robisz laska?
S: *prubuje ustawić osłony co idzie jej z pewną trudnością ale po chwili się udaje* Trzeba się zabarykadować Mort... mam pewne spostrzeżenia na temat tego jak Sae z Finalem zniknęli.. tam chyba jest jakiś portal... Ale w sumie to ja nie wiem.. oni wszyscy znowu coś knują... *siada na kołdrze i kłądzie rękę na kamieniu przeznaczonym dla Finala**skupia się i zamyka oczy* Final... Final... |
_________________ Uciekaj skoro świt, bo potem będzie wstyd
i nie wybaczy nikt chłodu ust twych |
|
|
|
|
Saerie
Dołączyła: 10 Lip 2002 Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 23-05-2003, 11:52
|
|
|
M: Opowiem ci moją historię ze snami. Każdy z nas ma taka. Byłem w twoim wieku. Zakochałem się. A może mi odbiło? Na jedno wychodzi. Jak by nie było. Ona- Kirara miała na imię- była jedną z tych rozpieszczonych córeczek. Opętało mnie. Z ksiązki przepisałem jakiś miłosny wiersz. Dostałem całusa! Liczyliśmy gwiazdy. Liczyliśmy znamiona na jej ciele. Nie zaznałem takiej rozkoszy już nigdy. Ale nagle jej ojciec zwiedział się o naszym flircie. Nie byłem materiałem na księcia dla jego księżniczki. Jak by nie było. Jedno słówko tatusia i rzuciła mnie jak padlinę. Byłem nieporzytomny. Obłąkany. Wysyłałem jej następne wiersze. Ona nie zwracała na mnie uwagi. Nie mogłem spać, jeść, myśleć. Postanowiłem dowieść jej swojego oddania, popełniając samobójstwo. Umyśliłem sobie, że się wyprawię do lasu i tam zażyję pewien specyfik. Mało to oryginalne, wiem, ale miałem osiemnaście lat, a mój wj miał tam domek. Rano wyruszyłem i wysłałem do Kirary list, w którym napisałem, że bez jej miłości nie mogę żyć i że nie mam wyjścia i muszę umrzeć, no i napisałem jej też, gdzie zamierzam to zrobić-co za sens umierać z miłości, jeśli nikt nie zwróci na to uwagi? Wsiadłem na wóz i ruszyłem przed siebie. Zanalzłem domek wuja, minąłem go i doszedłem do polany. Uznałem ,że to jest to miejsce. I zgadnij, kogo zobaczyłem, gdy spojrzałem w górę.
S: Yyy...ptaka?
M: Kirarę! Moją ukochaną z pętlą na szyi! Wisiała i kręciła się w to jedną to w drugą stronę...
S: To znaczy...
M: I obudziłem się przerażony, bo nadal byłem na wozie! I jak tu nie mówić o objawieniu?! Wróciłem do domu. Na wycieraczce znalazłem mój pożegnalny list, nie przeczytany, nie otwarty, z napisem "zwrócić nadawcy" nabazgrany czerwonym atramentem. Kirara- albo jej ojciec- zwróciła go, nawet go nie czytając. Wiesz, jak głupio się poczułem?
S: Wyobrażam sobie...
M: Tego rodzaju opowieści wymagają morału. Mam jeden...
S: Wierz w to, co się śni, nie w to, co ci się wydaje...
M: :shock: Dokładnie! Skąd wiedziałaś?
S: Nie wiem...Tak jakoś pomyślałam... -wtem ziemia rozwarła się pod nia a Sae z wrzaskiem poleciała w dół. Następną rzeczą jaką zapamietała było ciężko przerażone spojrzenie pewnego młodego chłopaka i mały pokoik.
S: Co się do cholery dzieje....Czemu mną tak rzuca...?
E: :shock: Kim...co...jak to?!
S<zbierając się z podłogi>: Nie pytaj bo i tak nie uwierzysz. Poza tym jak mam ci sesnsownie wyjaśnić jak z piekła nagle dostałam sie tu?
E: Z piekła??
S: Zaraz...za każdym razem kiedy mnie przerzuci mam jakieś "przebłyski". Najpierw napis na bramie, teraz ten morał...Może wreszcie "usłyszę" wezwanie ze swojego świata?!
E: Hmm ale skoro już tu "wpadłaś" to jak masz na imię?
S: Saerie. Powiedz, zamierzałeś gdzieś dziś wyjść???
E: Eiji jestem. Niby tak. Poszwendać się.
S: Idę z tobą, jeśli to nie problem.
E: Yyy, no chyba nie...Chodź.
Miasto było ogromne- wysokie budynki, duchota, hałas i feeria barw.
S: Gdzie my właściwie jesteśmy?
E: To Tokio.
S: Uhm I tak nie wiem gdzie jestem....
Weszli do pewnego lokalu, gdzie stało pełno automatów do gier. Eiji stanął przy jednym i zaczął grać. Sae popatrzyła znudzonym wzrokiem po lokalu... Lepiej żebym miała rację z tymi "przebłyskami"...Jeśli mam rację to powinnam się natknąć na coś lub kogoś, kto powtórzy morał mary
Eiji chyba przegrywał bo zaklął siarczyście pod nosem.
J: Należało użyć działka plazmowego ,jeśli chciałeś pokonać potwora w ostatnim levelu.
Eiji spojrzał spoe łba na kolesia, który dawał mu radę- wysokiego chlopaka w włosami związanymi w kitkę i złotym kolczykiem w uchu.
E: Sari..
S: Sae, jeśli już...Mam na imię Saerie nie Sari....
E: Yyy, dobra, mniejsza z tym. Chodź idziemy dlaej.
s: Dobra. -wyszli z lokalu. Jednak nie uszli nawet stu metrów, gdy Eiji nagle chwycił się za głowę.
E: Cholera, zapomniałem swojej czapki!
S: Pewnie ją zostawiłeś na tym automacie. -postanowili wrócić do lokalu.
Jednak nie znaleźli czapki tam gdzie miała być. Postanowili poszukać tego wysokiego bruneta. Znaleźli go grającego w bilard- na głowie miał czapke chłopaka.
E: To chyba moja czapka.
J: Czekałem kiedy po nią wrócicie. -usmiechnął sie szeroko.- Jestem Juzu. Juzu Daimon.
E: Eiji Miyake.
S: Saerie.
J: Dziewczyna bez nazwiska?
S: Saerie -wzięła głęboki wdech- Plasefid.
J: Brzmi bardzo europejsko. Może sie czegoś napijemy? -poszli do baru i usiedli w wygodnych kanapach.
Rozmawiali głównie Juzu i Eiji. Dziewczyna siedziała cicho i cały czas rozmyślała, gdzie może natknąć się na słowa, które dane jej było usłyszeć w piekle.
J: Sae, costaka cicha? Nie przypadłem ci do gustu czy jak?
S<zmierzyła wzrokiem Juzu>: Nie czemu? Jeśli mam być szczera to bardzo przypadłeś. Po prostu gnębi mnie pewna sprawa.
J: Może będziemy mogli pomóc?
S: Nie wydaje mi się...Wydaje mi się to naprawdę mało prawdopodobne.
E: Rozumiem co masz na myśli....
J: Ja tam wyznje zasadę, że wierzę w to co mi się a nie w to co mi się wydaje, więc może jednak...?
S : shock: Yyyy chyba właśnie mi pomogłeś...
J: Naprawdę? No patrz jakim zdolny :wink:
Nieprzenikniona ciemność, czarniejsza od śmierci, szakrłat płynącej krwi, pogrzebana w strumieniu czasu wielka potęga tkwi....
Dziewczyna ze zdumieniem zauważyła, że powierzchnia stolika lekko faluje. Im dłużej sie w nia wpatrywała tym coraz wyraźniej widziała, że patrzy na sama siebie leżąćą na jakimś stole, podłączoą do olbrzymiej ilości dziwnej aparatury. Z wrażenia upuściła szklankę. ŁUP! Obudziła się w owym pokoju z całą stertą kabelków wokół siebie. Wstała i pozrywała to okablowanie.
S: Mam nadzieję, że to jest "mój" świat
Dopiero po chwili spostrzegła, że obok leży....Final. Jego aura była bardzo słaba, zupełnie jakby ją wygłuszono. Też był podłączony do takiej aparatury. Sae podoszła do konsoli.
S: Hmmm pomyslmy...Jeśli to nie jest moja rzeczywistość to nic nie zaszkodzi jeśli tu cosik pokręcę...Jeśli to jednak jest moja rzeczywistość...Miejmy nadzieję, że mój zmysł techniczny mnie nie zawiedzie.... -pokręciła kilkoma gałkami.
Wtem poczuła, że ktoś się zbliża- wokół sali zaczęłi się gromadzić...ryboludzie.
S: :evil: Nieprzenikniona ciemność...Zaraz..ostatnim razem moja moc wywołała małe zamieszanie, lepiej zostać przy tradycyjnych metodach....-wysuwa szpony i kątem oka patrzy czy Final sie wybudzi czy ten świat to tylko kolejne złudzenie.....
|
_________________ Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone. |
|
|
|
|
Irenicus
Dołączył: 06 Kwi 2003 Status: offline
|
Wysłany: 23-05-2003, 14:38
|
|
|
IJ:Oni coś tam robią ,a ja sobie przejdę do tego co robiłem ...
No więc Dakki jak połączyć te księgi ?
D : Już ci mówiłam tłuczku , musisz nakręcić wywiad z jedną z WiP-ówek!
IJ: Ta ,ale one nie chcą T_T ,Ech ,chyba nigdy nie napiszemy biografii LoN T_T
D : wiesz ,mogę je uwięzić do klatki z której nie ma uwięzienia ^_^
IJ: Coś ty zwariowała ????przeciez wtedy to one na pewno nie będą uczestniczyć w wywiadzie ,a na dodatek pewnie pójdą na skargę do LoN ,Wielkiego Mistrza i Liny Inverse , i znowu będę musiał robić porządek we wszystkich ich domach ,na calym KonRonie ,a Linie pewnie zachce się żebym jej zrobił biżuterię z Orichalconu T_T....
D : Cóż ,jeszcze są dwa inne sposoby <pokazuje jej zwój>
IJ: hmmmm.... COOO??? O-O , nie ,to nie wchodzi w grę ...
D : No to pozostaje punkt 3 czyli zostać pokojówką Satsuki na 5 dni ^^
IJ : Nie wiem czy się zgodzi .... |
|
|
|
|
|
final-kun
Dołączył: 08 Lip 2002 Skąd: Na zywo z gor Kataart ^^ Status: offline
|
Wysłany: 23-05-2003, 16:16
|
|
|
<nadal uciekajac przed swoim "przesladowca">
F : Cholera! Ten gosc nie da za wygrana!
<spojrzal za siebie, jednak nie ujrzal tam nikogo...zatrzymal sie i nagle spostrzegl ze goniacy go sobowtor jest juz tylko kilka cm przed nim>
? : Mam cie ptaszku! <zlapal go za reke>
F : Niech to szlag! Juz po nas idioto! <w przerazeniu oczekuje wyniku paradoksu przestrzennego>
<Okazuje sie jednak ze nic sie nie stalo...chlopak przed nim mial nieco zdziwiony wyraz twarzy, ale po chwili otrzasnal sie i wylozyl poteznego sierpa w twarz>
F : <masujac podbrodek> Zyjemy...A tak w ogole to za co to bylo?!
? : Trzeba bylo stac w miejscu zamiast zmykac...
F : Hehehe...teraz jak juz wiem ze nie grozi nam paradoks - mam ochote skopac ci szanowny tylek!
<kilku minutowa szamotanina>
? : <nieco oberwany i posiniaczony> Hu....hu...niezly jestes....
F : <w podobnym stanie> Ty tez...wystarczy - mam wazniejsze zajecia. Np. sprobowac wrocic do swojego swiata.
? : Hahaha....nie fatyguj sie...stad nie ma wyjscia.
F : <powaznie zaskoczony, odwraca sie do niego> Wiec wiesz co mam na mysli...? <grozne spojrzenie> Nie jestes mieszkancem tego swiata - gadaj cos za jeden!
? : <z aroganckim usmiechem> Jestem tworem twojego umyslu, tak jak cala ta "przestrzen", ktora widzisz przed soba. Tak jak bol, ktory tu odczuwasz <to mowiac blyskawicznie zjawil sie przed nim i uderzyl mocno w korpus>
F : <z zadyszka, trzymajac sie za brzuch> Co....co ty do cholery gadasz?!
? : Ludzie sa tak malo domyslni...sprobujmy inaczej : Co jeslibym powiedzial ze wszystko to jest iluzja? Ze tak naprawde nigdy nie przeniosles sie do innego swiata?
F : <ze sztyletem w reku> Powiedzialbym ze jestes stukniety!
? : <spojrzal przenikliwym wzrokiem na sztylet. Po chwili ostrze zaczelo ulegac deformacjom, az zamienilo sie w ciecz i wyplynelo z rekojesci> Nadal trudno uwierzyc?
F : <patrzac zaskoczony na pusta rekojsec> Gdzie ja wiec jestem?!
? : Ciiiiii...za chwile takie pytania nie beda juz istotne...zapomniesz o krepujacej przeszlosci i staniesz sie wzorowym czlonkiem spoleczenstwa.
<z alejek nieopodal wychodzi kilku facetow w czarnych garniturach, jeden z nich trzyma w reku cos przypominajacego strzykawke>
F : Oooo nie...zywcem mnie nie wezmiecie! <obszukuje sie by znalezc przy sobie cos co mogloby mu pomoc w walce i znajduje tylko...niewielki odlamek Skaly Amikara, ktory zabral z Rowu. Kamien zaczyna pulsowac i nabierac czerwonej aury w jego reku>
? : Jak to? Co to za przedmiot? <do facetow w czerni> Skasujcie ten kamien!
FwC#1 : <po chwili ciszy> Nie powiodlo sie...ten kamyk zdaje sie symbolizowac jego pamiec ze swiata zewnatrznego...
? : Na co wiec czekacie?! Bierzcie go!
<ugarniturowani ida w jego kierunku>
F : <nadal wpatrujac sie w kamyk, zauwaza ze jego reka zaczyna robic sie coraz bardziej przezroczysta> Chce sie obudzic z tego szalonego snu!! <po chwili calkiem znika...>
..........................................................
<powoli otwiera oczy>
F : Gdzie ja jestem...? <widzi przed soba platanine kabli> He? Co to ma znaczyc?! <zamierza gwaltownym ruchem zerwac kabelki, ale okazuje sie ze jest tak slaby ze ledwo moze ruszyc reka> Doslownie jakbym nigdy nie uzywal miesni... <zuwaza zgromadzonych przy sobie Ryboludzi> Jeszcze tego mi bylo trzeba...banda pol-bestii...
<sposrod Ryboludzi wylania sie kobieta o niebieskich wlosach, w bialym fartuchu i z okularami na nosie>
F : <pomimo ze nadal kiepsko widzial, zdolal jej sie blizej przyjrzec> Dolphin?! Co tu sie wyrabia?! Dlaczego jestem podlaczony do tego ustrojstwa?! <probuje zerwac kable>
D : <wzdycha> Ostatnio "baterie" budza sie coraz czesciej... trudno. Sluzba! Zalogujcie go ponownie do sieci!
F : Co takiego?! <Ryboludzie zaczynaja cos majstrowac przy konsolach> STOP! <niesamowitym wysilkiem wyrwal sobie z glowy wielki zwoj kabli, okazalo sie ze byly one podlaczone do dziurek specjalnie do tego przeznaczonych w jego glowie> O co tu do cholery chodzi? Dolphin! Tlumacz sie szybko jesli nie chcesz skonczyc jako eksponat u Shabbiego!
D : <ponownie wzdycha> Biedny czlowiecze...aby zaspokoic twoja ciekawosc wyjasnie - wszystko co do tej pory przezyles bylo jedynie programem - przystosowanym do twojego umyslu. Prawdziwy swiat <wskazuje na pomieszczenie wypelnione elektronika> jest rzadzony przez maszyny, ludzie wykorzystywani sa jedynie jako zrodlo mocy.
F : <zagubiony> Ze jak? A ty niby czym jestes?
<Dolphin pokazuje swoja metaliczna reke>
F : A co z tymi wszystkimi wiekami latami ktore spedzilem jako Rycerz?!
D : <lekki smiech> Chlopcze, opowiesci o demonach i ich slucgach zawsze mozna bylo wsadzic miedzy bajki. Rubinooki Shabranigdo, Lordowie Mazoku - to wszystko obrazy stworzone przez nasza technike, przystosowane do wymyslow twojej wyobrazni. W rzeczywistosci zyjesz na swiecie zaledwie 17 lat.
F : <zszokowany> Jak to mozliwe...<po chwili namyslu> A co wiec z Sae, Raflem, Zegiem, Sat i wszystkimi innymi ludzmi/nieludzmi ktorych znalem?!
D : Rowniez jedynie wyimaginowane postacie...do Systemu podloczono miliony ludzi tobie podobnych, ale kazdy "sni" o czym innym i nie wplywa na sny kogos innego. A zanim zapytasz - ci tutaj <wskazuje na Ryboludzi> To wyniki naszych eksperymentow genetycznych.
F : <Katem oka spostrzega rozerwana obok aparature, a nieco dalej kaluze krwi i troche szczatek Ryboludzi> Nie wierze w to...ktos bawi sie naszymi umyslami. Sae musiala obudzic sie pierwsza i nawiac. A skoro ona byla w stanie uzyc swoich zdolnosci to znaczy ze i ja mam moc
D : Dosyc gadania...podlaczcie go do Systemu.
F : <ze szpetnym usmiechem> Ktos ma ochote na smazone ryby? <w jednej chwili wystrzeliwuje czerwona wiazke energii z reki, ktora zabija wszystkie obrzydlistwa>
D : <Cofa sie nieco obserwujac jak "bateria" z niejakim trudem uwalnia sie z aparatury> Opor na nic sie nie zda. Panujemy nad calym swiatem - nie masz dokad uciec.
F : Hahaha, masz mnie za glupca? Gdyby kazdy czlowiek mogl robic takie sztuczki <w reku pojawia mu sie kolejna wiazka energii> to maszyny nigdy nie zawladnelyby swiatem. Nie...chcecie mnie zmylic, ale nie doplinowaliscie szczegolu dotyczacego pozbawienia mocy. Innymi slowy ten "wymiar" jest blizszy naszemu rzeczywistemu, przez co niemozliwe jest calkowite odciecie od astralu, jak to mialo miejsce w poprzednim swiecie. Ktokolwiek za tym stoi - zaplaci mi za to drogo... <uderza Dolphin promieniem energetycznym, zamieniajac ja w kupe zlomu>
<calkowicie wyczerpany robi kilka krokow, okazuje sie jednak ze nie ma nawet sily chodzic>
F : Nie wiem jak, ale jestem doslownie "wyssany" z energii...te dwa ataki byly wszystkim co moglem z siebie wykrzesac...
<slyszy glos z gory>
S : To porownanie z "bateria" bylo na miejscu. <zlatuje z sufitu na ziemie>
F : Milo cie widziec...przypuszczam ze rowniez mialas "odlotowe" sny?
S : Nietrudno sie domyslec...a propo : jestes pewien ze to wszystko tu tez jest iluzja?
F : Nie do konca...tutaj wszystko zdaje sie byc duzo bardziej realistyczne. Podejrzewam ze w pewnym sensie "snimy na jawie".
S : Ke? Jak to?
F : Chodzimy sobie normalnie i widzimy przed soba "zmechanizowany" swiat, ktory jednak nie jest rzeczywistoscia...to tak jakby zalozyc nam kolorowe klapki na oczy. Ale jest to mozliwe do przelamania...spojrz. <reka dotyka sobie tylu glowy, gdzie przedtem znajdywaly sie dziurki na kable - teraz juz ich nie ma>
S : To ma sens...tylko kto nas w to wszystko wplatal?
F : Jedyna osoba, ktora ma dostep do Rowu Placzu bez wiekszego problemu - bo tam najwyrazniej *cos* pozbawilo nas przytomnosci i wtracila w ten letarg.
<gdzies w oddali uslyszeli szalenczy, kobiecy smiech...> |
_________________ Kitto Dokoka ni "Kotae" Aru,
Umaretekita Kotae ga,
Hito wa Minna Sore o Motome,
Yarusenai Nogasenai
Yume ni Mukau no. |
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 23-05-2003, 20:49
|
|
|
Witam ponownie!!! Co sie dzieje? W co sie bawicie? I dlaczego na horyzoncie widac Palac Kultury? |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|