Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Świetlne Łzy |
Wersja do druku |
Arita
Unpredictable
Dołączyła: 02 Mar 2007 Status: offline
|
Wysłany: 10-03-2007, 22:02
|
|
|
Była zmęczona, ale nie poddawała się. Nie wiedziała ile budynków już ugasiła, ale nie to było ważne. Teraz liczyło się tylko życie tych wszystkich biednych ludzi. Mimo iż w jej głowie cały czas przewijało się pytanie "kto to zrobił i dlaczego?", nie była w stanie teraz na nie odpowiedzieć. Z przemyśleń wyrwał ją wybuch. Rozejrzała się wokół siebie. To wieża, nagle zaczęła się osuwać. Bez zastanowienia pobiegła w tamtą stronę. Nie wiedziała, że znajdował sie na niej Ayoken. Wiedziała tylko, że ranni będą na pewno. I rzeczywiście miała rację. Kamienie, z których zbudowana była wysoka budowla spadały na zdezorientowanych ludzi. Wyciagneła z torby jakieś zioła i delikatny materiał, którym zaczeła okładać najbliższego poszkodowanego. Wyraźnie poczuł ulgę. Tak, jej rodzice są dobrymi medykami, teraz to zauważyła. Podeszła do rannej kobiety, aby zabandażować jej krwawiącą rękę. |
_________________ "Przyszłość ma wiele imion. Dla słabych ma imię - niemożliwe, dla nieśmiałych - nieznane, dla myślących i walczących - ideał."
Victor Hugo |
|
|
|
|
DeadJoker
Soul Loser
Dołączyła: 02 Lut 2007 Skąd: Prosto od krowy! Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 11-03-2007, 18:40
|
|
|
Sytuacja była w miarę opanowana. Zabitych było stosunkowo niewiele, ranni zostali opatrzeni. Momoko i Arita były wykończonee, ale w końcu udało im się ugasić pożar. Na ziemi leżały zwłoki Ayokena, który zwalił się razem z wieżą.
-Chyba powinnyśmy go pochować-zaproponowała DeadJoker.
Arita i Momoko przyznały jej rację i za chwilę doczesne szczątki pechowego wojownika spoczęły w prowizorycznym grobowcu. Joker próbowała zagrać na banjo Marsz Pogrzebowy Chopina, ale sie pomyliła i zagrała Marsz Imperatora z Gwiezdych Wojen. Luny nadal nigdzie nie było widać i nasze bohaterki zaczynały się już poważnie martwić. |
_________________ Za czasów rycerstwa, smoków i komuny
Nim łamanie kołem całkiem wyszło z mody
Gdy inkwizytorzy nosili shotguny
Autor tego posta przeżywał przygody
Ostatnio zmieniony przez DeadJoker dnia 11-03-2007, 19:04, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
DeadJoker
Soul Loser
Dołączyła: 02 Lut 2007 Skąd: Prosto od krowy! Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 12-03-2007, 20:16
|
|
|
-A mogło być tak miło..A tu taka makabra-marudziła D.Joker.-wynośmy się stąd, zanim skończymy marnie. To miejsce przynosi pecha.
-Przecież nie zostawimy tych biednych ludzi bez pomocy. Musimy się dowiedzieć, co tu się właściwie dzieje!-odrzekła Momoko.
W takim razie usiądźmy, zastananówmy się i dokonajmy obiektywnej analizy faktów.-zaproponowała Joker.
M-OK. Zacznijmy od sprawcy. Czy coś o nim wiemy?
A-Posługuje się magią świetlną.
D.J.-Jest bardzo wredny.
A-Albo szalony.
D.J.-I bardzo potężny.
M-I to chyba wszystko. Klasyczny schwarzcharakter. A-A może to nie jedna osoba, a kilka, albo nawet jakaś organizacja?
D.J.-Przecież nic o nim (o nich?) nie wiemy.
M-Coś jeszcze? Jakieś poszlaki?
Zastanowiło mnie jedno..-zaczęła D. Joker-cała ta okolica jest jakaś podejrzana. Wszak Mysedię otaczają wielokilometrowe, niezamieszkałe pustkowia. Drogi są rzadko uczęszczane. I na tych pustkowiach drogi pięciu samotnie podróżujących osób niemal jednocześnie się krzyżują. Nie wierzę w taki zbieg okoliczności. To może mieć związek ze sprawą. Nie zdziwiłabym się, gdyby nad miastem ciążyła klątwa, którą teraz coś uaktywniło.
Przepraszam za zdublowanie. Ale nic tu się od jakiegoś czasu nie dzieje i postanowiłam wziąć questa w swoje ręce. |
_________________ Za czasów rycerstwa, smoków i komuny
Nim łamanie kołem całkiem wyszło z mody
Gdy inkwizytorzy nosili shotguny
Autor tego posta przeżywał przygody
|
|
|
|
|
Arita
Unpredictable
Dołączyła: 02 Mar 2007 Status: offline
|
Wysłany: 13-03-2007, 20:18
|
|
|
- Hmm klątwa? No nie wiem... Ale masz racje, to dziwne, że pięć osób spotyka się w tym samym miejscu i czasie. A tak wogóle to żadna z was nie wiedziała Luny?
- Nie, ciekawe gdzie się podziewa?- powiedziała Momoko.
- Nie mam pojęcia, ale chyba lepiej by było gdybyśmy ją znalazły- stwierdziła D.Joker
Obeszły miasto jeszcze raz, chociaż nie bardzo wierzyły, że odnajdą Lunę. A nie mogły go opuścić bo chciały i musiały się dowiedzieć co się tak właściwie stało.
- No dobra... Co robimy? Przecież nie będziemy stały w miejscu.
Po minach Momoko i D.Joker Arita wywnioskowała, że mają na tą chwilę taki sam plan jak ona. Czyli zaden. |
_________________ "Przyszłość ma wiele imion. Dla słabych ma imię - niemożliwe, dla nieśmiałych - nieznane, dla myślących i walczących - ideał."
Victor Hugo |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 13-03-2007, 20:40
|
|
|
O tak. Ogień oczyszcza.
Stał na urwisku górującym nad miastem. Wiatr dramatycznie rozwiewał płaszcz....podirytowany odpiął sprzączkę i pozwolił czarnej tkaninie ulecieć z wiatrem.
Nie wyglądał groźnie. Ot, nieco ponad półtora metra rudego chłopaka o zielonych oczach. Uważny obserwator dodałby: szaroskóry, a oczy nie mają białek. Jednakże ostatni ciekawski obserwator był właśnie przez wiatr rozwiewany parę metrów obok...
-Partanina Cai - wysoki mężczyzna stuknął palcem w skałę na której siedział. Ten także był daleki od tego, co możnaby nazwać ludzką normą. Mierzący dobrze ponad dwa metry osobnik potęgował efekt wzrostu sterczącą czupryną srebrnych włosów. I w jego wypadku nie trzeba było być uważnym obserwatorem by dojrzeć trzy pary smoczych skrzydeł i ogona. Z kokardką.
-Jaka zapłata, taka robota. Poproszę o iskierkę.
- A służę.
Patrząc z miasta wyglądało to tak jakby na krawędzi urwiska zapłonęło drugie słońce, po chwili oderwało się i wzniosło ponad zgliszcza....by rozdzielić się na setki spadających gwiazd. Gwiazd, które z wyciem, ciągnąc za sobą warkocze dymu spaść na świeżo zagaszone pożary.
-Herbatki?
-Nie 'Rahl. Zasiedziałem się u ciebie i co? Takie coś wypełzło i chce zmieniać świat - istota określająca się mianem Caibre przeciągnęła się, aż zatrzeszczało, po czym zakończyła - zresztą nie za to nam zapłacono.
-Tobie zapłacono, rudy. Ja jestem osobą towarzyszącą. Nudziło mi się. A i zapłata jakaś taka nędzna... przyznaj się. Też miałeś dość bezczynności?
-Poniekąd. Choć faktycznie, potrzebowaliśmy pieniędzy. Remonty kosztują. Czołem.
Zakończywszy konwersację, Cai zniknął w rozbłysku ognia.
Iranahl westchnął i teatralnie złapał się za głowę. Po czym również zniknął. |
|
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 14-03-2007, 00:12
|
|
|
Momoko obudziła się w środku lasu. Gdzieś...na polance jakiejś... w kazdym razie w bliżej nie sprecyzowanym, ale ogólnie całkiem zdatnym do leżenia miejscu. Jeśli cokolwiek przychodziło jej do głowy, to to, że innych czynności na razie nie jest w stanie wykonywać.
Nie bardzo pamiętała, co się wydarzyło dnia poprzedniego. Oczywiście, podstawowe fakty zostały zarejestrowane, byli w zniszoczym mieście i...I co? Prawdopodobnie troszkę przesadziła z pracą na rzecz biednych i podszebujących, czego skutkem zwykle była utrata przytomności.
Przytomości umysłu warto dodać, bo zdarzało się, że ciało poruszało się bez jej wiedzy, no, coś w rodzaju transu. To by tłumaczyło dlaczego jest Bóg-Wie-Gdzie, a wraz z powoli budzącą sie świadomością, daje o sobie znać uczucie przypominające senny koszmar największego z kaców. W przybliżeniu. |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
Luna
Gdzieś tam...
Dołączyła: 25 Lis 2006 Skąd: dom mój tam, gdzie serce me Status: offline
Grupy: WIP
|
Wysłany: 14-03-2007, 12:03
|
|
|
Luna siedziala w poblizy spogladajac w niebo. Nie zwracala uwagi na lezaca obok dziewczyne... Wiedziala, ze sie ocknela. Odwrocila sie w jej strone... Biala dziwne oczy...
- Chcesz wiedziec wiecej o tym kim jestem? Nie martw sie... w miescie nikt nie przezyl... Nie wiem, gdzie jest reszta twoich towarzyszy... |
_________________ Leżę i czekam aż zło przeminie, jak nie przeminie... Poleżę jeszcze...
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 14-03-2007, 13:30
|
|
|
Dopalające się zgliszcza niegdyś dumnego miasta przedstawiały sobą smutny widok, doprawdy, dla większości istot inteligentnych. Mniejszość w osobie Caia siedziała na nierozwalonym fragmencie muru miejskiego i radośnie merdając nogami piekł nad żarem kiełbaskę.
Wbrew pozorom w mieście zginęło niewielu mieszkańców. Większość ofiar pochodziła z rynku, gdzie zebrali się jak na każdy dzień targowy - nie mając żadnej osłony przed ogniem z niebios stracili życie od razu.
Ci, którzy ocaleli zdołali w większości uciec, większość w kierunku rzeki. Teraz miasto było wymarłe, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Co ciekawe, jedynym budynkiem, którego nie dosięgły płomienie była miejska biblioteka. A mysedijska biblioteka zawierała prawdopodobnie największy zbiór ksiąg po tej stronie kontynentu.
Caibre zanucił smętną melodię i westchnął z rezygnacją.
Pouciekały, zarazy jedne. Lecz na własne nieszczęście, były istotami na tyle wyjątkowymi, by wyrózniać się na tle lokalnej populacji. Na mentalnej mapie lisa zarówno Luna jak i Momoko były silnymi sygnałami.
Cóż, polowanie czas zacząć. |
|
|
|
|
|
DeadJoker
Soul Loser
Dołączyła: 02 Lut 2007 Skąd: Prosto od krowy! Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 14-03-2007, 14:09
|
|
|
Obudziła się z bólem głowy i niejasnym przeczuciem, że wpakowała się w wyjątkowo parszywą sytuację. Z początku myślała, że jest sama. Po chwili zorientowała się, że nieopodal na ziemi leży Arita. Gdzie jest Momoko? Co się właściwie stało? Wiedziała, że zdarzyło się coś dziwnego i nieszczególnie dobrego, ale co o było-nie miała pojęcia.
Gdzie właściwie jesteśmy? Na horyzoncie majaczyły dymiące zgliszcza. To pytanie mamy z głowy. Trzeba się podnieść i zrobić coś do jedzenia. Dopiera teraz zdała sobie sprawę, że od nic nie jadła. |
_________________ Za czasów rycerstwa, smoków i komuny
Nim łamanie kołem całkiem wyszło z mody
Gdy inkwizytorzy nosili shotguny
Autor tego posta przeżywał przygody
Ostatnio zmieniony przez DeadJoker dnia 14-03-2007, 20:17, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 14-03-2007, 14:35
|
|
|
Ale najpierw....
Zaklęcie nazywało się Dragu Slave. Czerpiąc moc od jednego z lordów ciemności (czy coś tam) było jednym z najpotężniejszych w arsenale współczesnych magów.
Caibre miał okazję widzieć raz, jak niezaprzeczalna mistrzyni użyła tego czaru. Po czym stwierdził iż jest on piekielnie niepraktyczny i nieekonomiczny. By udowodnić swoje racje (i uzyskać argument w dyskusji przeciw licznym lodowym strzałom) Cai opracował efekt który dawał te same rezultat przy połowie wysiłku. I bez inkantacji.
Lina nazwała go oszustem, ale to inna historia...
Horyzont wypełniła oślepiająco jasna kula ognia. Chwilę później zgasła, a jej miejsce zajął zgrabny grzybek dymu i pyłu.
Następnie wszystko w promieniu kilkudziesięciu kilometrów odczuło na sobie falę uderzeniową. |
|
|
|
|
|
Arita
Unpredictable
Dołączyła: 02 Mar 2007 Status: offline
|
Wysłany: 14-03-2007, 16:26
|
|
|
D. Joker poszła szukać czegoś do jedzenia. I dobrze. Dzisiaj miała się z nim spotkać, a tak przynajmniej obędzie się bez zbędnych pytań. Nagle poczuła, że coś jest nie tak. Wzbiła się z powietrze i spojrzała w dół. Wielka fala uderzeniowa rozprzestrzeniła się w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Przeklnęła i poleciała w kierunku przeciwnym do Mysedii.
- Jak zwykle punktualna.
- Tak się złożyło...
Stał przed nią mężczyzna, starszy od niej z blond włosami. Anioł.
- Jak poszukiwania?- zapytał.
- Nie ma go tu.
- Jesteś pewna?
- Tak. W Mysedii dzieje się coś dziwnego, ale nie sądzę, żeby to był on.
- Dziwnego? Masz na myśli ten pożar?
- Nie tylko, wybuch też.
- Czy to nie dziwny zbieg okoliczności?
- Ohh Gihei, jesteś zbyt podejrzliwy. W Herrui to wyglądało zupełnie inaczej. Wybuch był mały, a co a tym idzie straty też niewielkie.
- Ale to się stało tuż przed jego śmiercią. Nie sądzisz, że teraz ktoś chce zaszkodzić Tobie?
- Mówiłam Ci, że to nie on. Chyba nie miał tak ogromnej mocy.
- Chyba. Tego nie możesz być pewna. U mnie też nic. Żadnych znaków.
- Trudno. Wracam z powrotem. Ci, których spotkałam... Nieważne. W każdym razie na pewno nie zostaniemy tu długo.
- Uważaj na siebie. Spotamy się niebawem.
Uśmiechnął sie do niej tajemniczo i odleciał. |
_________________ "Przyszłość ma wiele imion. Dla słabych ma imię - niemożliwe, dla nieśmiałych - nieznane, dla myślących i walczących - ideał."
Victor Hugo |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 14-03-2007, 17:21
|
|
|
Denerwująca zdolność do teleportowania się of...cel.....uczestników, a właściwie uczestniczek tej zabawy zaczynała być irytująca. Gdy wszyscy uczestnicy dramatu byli ładnie zebrani w mieście - nie mogli tam usiedzieć grzecznie i dać się wysadzić w powietrze. Nie, trzeba było się wynieść i odwlec nieuniknione.
Cóż. Nie tylko miłe panie tak potrafią.
Z tą myślą Caibre odpalił w górę kulę ognistą.
Ta, w swej niemagicznej naturze wzniosła się, zwalniając, na sekundę zawisła nieruchomo...po czym rozpadła się na setki iskierek. Iskry spadły na las. Na bardzo suchy las pod koniec gorącego lata... |
|
|
|
|
|
Momoko
wiosna jest miau
Dołączyła: 04 Sty 2007 Skąd: z Cudzysłowa Status: offline
Grupy: House of Joy Lisia Federacja WIP
|
Wysłany: 14-03-2007, 18:56
|
|
|
Momoko była mało przytomna. Z trudem usiadła i delikatnie rozcierając sobie pulsujące skronie, przyglądała się siedzcej naprzeciwko Lunie. Prawdę mówiąc nie była pewna, czy naprawdę ją widzi, czy może to tylko echo snu przeniesionego do rzeczywistości. Nie wiedziała, dlaczego Haibane chce z nią porozmawiać, po jej zniknięciu przypuszczała, ze już się więcej nie spodkają. No proszę.
Gdyby jeszcze była w stanie się choć trochę skoncentrować...
Wtem zdażyło się coś, co skutecznie ją otrzeźwiło. Przynajmniej w teorii. Poczuła ogromną energię, którą właściciel dotychczas świetnie maskował, a która teraz na chwilę się ujawniła z całą złowrogą potęgą. Należałoby przypuszczać, ze zostalo to uczynione, by rzucić zaklęcie.
Czerwona łuna która zaczeła formować się ponad lasem, a także intensywny zapach palonego drewna szybko wskazało jej, co to było za zaklęcie. No to nieźle.Suche jak wiór iglaki błyskawicznie zmieniały sie w wielkie pochodnie, pożar rozprzestrzeniał się. W ich kierunku warto dodać.
Zerwała się z miejsca. Zaczeła uciekać, ciągnąc za sobą Lunę. O ile Haibane nie ma innych planów, to uciekną razem, ale już dawno przestała się zastanawić nad tym, co się dzieje w umyśle dziewczyny. Zastanawiała się, kto próbuje je zabić. Przecież nie próbowała ratować świata, Tylko kawałek |
_________________ Pray tomorrow takes me higher higher high
Pressure on people
People on streets
|
|
|
|
|
Arita
Unpredictable
Dołączyła: 02 Mar 2007 Status: offline
|
Wysłany: 14-03-2007, 19:20
|
|
|
"I znowu zostawił mnie samą". Westchnęła. Stwierdziła, że mimo iż podoba się jej decyzja przez niego podjęta to tak będzie lepiej. Uniosła się w powietrze. Las był w tym odcinku bardzo gęsty, a nie miała siły żeby się przez niego przedzierać. Wizja podrapanego ciała tylko ją w tym upewniła.
"Gdzieś tu powinna być D. Joker". Ale zamiast niej zobaczyła dwie biegnące postacie: Momoko i Lunę. "Znalazły się zguby". Po chwili dotarło do niej, że przecież nie mogą uciekać bez powodu. Odruchowo spojrzała na okolicę. To co zobaczyła przerosło jej oczekiwania. Cały las się palił. Wylądowała obok dziewczyn.
- Co tu się stało?! Kto wywołał ten pożar?
- Nie teraz. Uciekamy, chyba że chcesz tu zginać- powiedziała Momoko.
Nie zastanawiała się długo. Pobiegła razem z nimi. Nagle coś sobie przypomniała.
- Momoko masz jeszcze tą maść?- zapytała przypominając sobie fioletową kulkę. |
_________________ "Przyszłość ma wiele imion. Dla słabych ma imię - niemożliwe, dla nieśmiałych - nieznane, dla myślących i walczących - ideał."
Victor Hugo |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 14-03-2007, 19:33
|
|
|
Płomien.
Z ognia w ogień, niczym iskra.
Caibre przeskakiwał pomiędzy poszczególnymi ogniskami pożaru. Za każdym razem zatrzymywał się, koncentrował i lokalizował źródła zysku. Były na tyle miłe iż teraz w większości trzymały się razem.
Niby do triangulacji wystarczyłyby dwa przeskoki, lecz do tego, co zrobić zamierzał, potrzebniejsze były dokładniejsze dane.
Tak...teraz się nie ruszają...
Uwagę trójki dziewcząt od maści, lasu pożaru i ich samych oderwało potępieńcze wycie gdzieś z góry. Jak na komendę wszystkie panie spojrzały w górę.
Prosto na nie spadało słońce.
Takie było pierwsze wrażenie. Drugim była myśl - kula ognista. Co w tym momencie nie robiło wielkiej różnicy.
Ogień wygasł jednak nim spotkał się z umęczoną ziemią.
Zapadła cisza, przerywana jedynie trzaskiem rozpalającego się lasu.
-Drogie panie, będziecie tak leżeć w tym brudzie? Nie uchodzi tak zakończyć żywoty, prawda? - radosny głos rozniósł się po polanie.
Dziewczęta powoli podniosły się. W miejscu gdzie płonąca śmierć z niebios winna uderzyć stała niewysoka postać. Chłopak, na oko czternastoletni taksował je wzrokiem szmaragdowo zielonych oczu.
- Tak lepiej. A teraz, bądźcie tak miłe i dajcie się po dobroci złapać, hai?
Momoko mrugnęła, niepewna swych oczu. Przybysz...migotał. Jak gorące powietrze.. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|