FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 34, 35, 36  Następny
  Forgotten Realms
Wersja do druku
Daerian Płeć:Mężczyzna
Wędrowiec Astralny


Dołączył: 25 Lut 2004
Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa)
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 16-10-2009, 22:25   

Karel zamierzył się mieczem... ale smok nie ruszył do ataku. Pomiędzy nimi stał drow. Czerwone włosy powiewały na wietrze, a oczy płonęły zieloną energią.

Daerian nie patrzył na Karela. Jego wzrok przeszywał demonicznego smoka, który znikał w oczach. Jego energia wyparowywała, ginęła gdzieś w otchłani. Daerian wchłaniał jego moc, a potem odwracał jej biegun, używając wchłoniętej energii do dalszego niszczenia potwora. Bestia, osłabiona, miotała się bezsilnie. Daerian spojrzał na nią, a jego oczy płonęły zielonym ogniem. Z dłoni drowa uderzyły naraz dziesiątki pocisków, a po nich strumień szkarłatnej energii.
Death Dragon zaryczał.

Na co czekasz - Daerian spytał się Karela - przyda się twój udział.

_________________


Ostatnio zmieniony przez Daerian dnia 16-10-2009, 23:24, w całości zmieniany 1 raz
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3291361
Loko Płeć:Mężczyzna
Aspect of Insanity


Dołączył: 28 Gru 2008
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 16-10-2009, 22:35   

Grim był coraz bardziej zadowolony. Właśnie skreślał ze swojej listy piąte nazwisko, jeszcze jedno zabójstw i zostanie zapamiętany jako najlepszy zabójca w Krainach. Nie było na co czekać, Loko już pewnie zorientował się że został wystawiony do wiatru i może sobie czekać na przystani ile wlezie. Grim ponownie spojrzał na listę. Vattick Tanthul wydawał się być odpowiednim kandydatem na następną ofiarę. Skrytobójca szczelniej otulił się płaszczem i ruszył przed siebie.

Według informacji jakie zdobył Grim, Vattick powinien właśnie drzemać w najlepsze w swej komnacie. Grim bezszelestnie prześliznął się w cieniu korytarza, dopadł drzwi i wkroczył do sali. Na ogromnym łożu spoczywał śpiąc w najlepsze jeden z książąt Shadovaru. Grim z uśmiechem podszedł do łoża. Coś mu nie pasowało, kołdra nie unosiła się pod wpływem oddechu. Spanikowany odrzucił nakrycie. Vattick Tanthul leżał z poderżniętym gardłem w kałuży własnej krwi. Jego twarz zastygła w niemożebnie głupim wyrazie. Grim wciąż z otwartymi ze zdziwienia ustami zakrył zwłoki. Szybko odwrócił się na pięcie i wyskoczył przez okno.

Pod domem Rapha Tanthula zebrał się spory tłum. Wszyscy rozmawiali o czymś szeptem, a straż miejska zagradzała wejście do posiadłości. Poddenerwowany Grim przepchnął się na przód. Dopadł jednego ze strażników i zapytał

- Co tu się dzieje?

- Ktoś zamordował Rapha Tanthula. Przy zwłokach nie znaleziono żadnych śladów, nikogo nie udało się także schwytać, jeśli chodzi o...ejże gdzie idziesz?

Skrytobójca ignorując słowa strażnika na powrót zaczął przeciskać się przez tłum, pobladły ze strachu.

***


Może jednak szczęście nada uśmiechało się do Grima. Yder Tanthul siedział właśnie przy stole, zajadając posiłek. W oświetlonej sali znajdował się tylko on i służący. No i Grim oczywiście. Jeszcze mam szansę wygrać, pomyślał Grim, uda mi się! Wyjął z rękawa sztylet i lekko wychylił się zza zasłony. Powietrze przeciął syczący dźwięk, Grim ze zdziwieniem ujrzał lodowy sztylet wbijający się w gardło Ydera, natychmiast rzucił także swój. Służący widząc jak dwa sztylety wbijają się w gardło jego pana spanikował i rzucił się do wyjścia. Zanim przebiegł połowę drogi z podłogi wystrzelił lodowy kolec i rozerwał jego ciało na dwoje. Grim rzucił się w stronę Ydera aby dobić go czym prędzej. Jego ręka została brutalnie odbita przez Loka, który pojawił się nie wiadomo skąd. Grim zaatakował MACanta, jednak ten uchylił się. Liść uderzył Grima w twarz, a gdy ten upadł, wykręcił mu ręce do tyłu i w takiej pozycji przytrzymał. Obaj skrytobójcy patrzyli jak Yder dogasa. Po chwili było już po wszystkim, Loko puścił Grima. Skrytobójca natychmiast wstał i zwrócił się do MACanta

- Ilu ich już zabiłeś?

- Yder jest ostatni.

- Niech to... - Grim już spuścił głowę, gdy nagle dostrzegł swój własny sztylet wystający z gardła księcia. - Ale...

- Nie martw się, zauważyłem. Jako że nie sposób ustalić kto bardziej przyczynił się do jego śmierci, proponuję rozejm. Tytułu nie otrzymuje nikt.

- Niech będzie. - Grim uścisnął wyciągniętą rękę.

- Co prawda jest jeszcze jeden sposób by się przekonać kto jest lepszy, ale naprawdę nie mam teraz ochoty walczyć.

- Eh... jak uważasz. Tak apropo, wypadałoby uciekać.

- Targaraene! - rzucił Liść w powietrze, przez okno wparował ognisty rumak - podwieźć cię?

- Chętnie skorzystam, prawdę mówiąc.

Skrytobójcy odlatując na ognistym koniu słyszeli jeszcze raban, jaki podniósł się w posiadłości gdy odkryto zwłoki.

_________________
That is all in your head.

I am and I are all we.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 17-10-2009, 14:30   

Ciosy były coraz bardziej niszczycielskie. Wzgórza były wywracana do góry nogami, drzewa latały w powietrzu jak zapałki. Kto żyw uciekał z miejsca pojedynku wyjąwszy Daeriana który zgrabnie teleportował się unikając kolejnych zabłąkanych pocisków. Większość magów krain oglądała tytaniczne zmagania, gdzie nie gdzie zaczęto robić zakłady. Walka trwała już parę godzin i ani myślała się skończyć. Wtem walczący szermierz dostrzegł błąd. Osłabiony wcześniej przez drowa gad potknął się otwierając się na atak.
- Kishin! - wykrzyknął demon. Kombinacja ciosów dosięgła gada. Daerian który zawsze zbierał informacje dostrzegł że każde uderzenie było silniejsze niż poprzednie. Ostatni cios zadany otwartą dłonią posłał Smoka Śmierci bezwładnie w górę. Karel jednak na tym nie poprzestał, wyciągnął dwa palce w cel na niebie.
- Kurinoi Rai - czarny piorun wystrzelił ze szponiastych palców i uderzył smoka. Ten zasłonił się jakąś dziwną barierą ale próżny to był wysiłek. Piorun przebił bestię na wylot i poniósł ze sobą coraz wyzej i wyże aż była tylko punktem na nieboskłonie.
- Giń - powiedział jeszcze pułkownik i niebo rozświetliła - a raczej przyćmiła mimo że była noc - eksplozja. Szermierz odmienił się dyszał ciężko ale po chwili się wyprostował. Na ziemię zaczął spadać czarny deszcz mrocznej energii.
- Nie prosiłem cię o pomoc - rzucił do drowa - poradziłbym sobie sam.
- Wiem - stwierdził w odpowiedzi ten. Karel prychnął po czym zaczął odchodzić z pobojowiska. Gdy mijał Daeriana rzucił:
- Dzięki - ale się nie zatrzymał, drow tylko westchnął po czym pokiwał zrezygnowany głową.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Altruista
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 18-10-2009, 13:48   

- Oh Altruisto - śpiewały Najwyższemu Kapłanowi trzy półnagie, młode akolitki.

- Twoje usta są niczym najsłodszy świata miód. Sączysz nam nimi zawsze prawdę objawioną, jedyną, prawdziwą i sprawiedliwą .

- Oh Altruisto, twoje oczy, skąd w nich ta pełna moc? Zauroczysz nimi każdego, na chwalę pana naszego.

- Oh Altruisto, twoje włosy są jak cienista toń. Topisz w niej dusze heretyków, podstępnych zbójów i wszeteczników.

Nagle do śpiewu przyłączył się dotychczas milczący Dewey Novak, który także był obecny w lustrzanej komnacie.

- Oh Altruista, po co ci Mroczny Kapłan i Pierwszy Sekretarz? Są niepotrzebni, boś Tyś jest głosem naszym i gdy się napalisz, heretycki pluton w mig rozwalisz.

Po tej zwrotce wszyscy za wyjątkiem Najwyższego Kapłana (który jako jedyny aluzji nie zrozumiał) zaczęli się dziwnie przyglądać Podpułkownikowi. Obid Teltas nawet popukał się w czoło.

Akolitki przerwały swój śpiew i spoczęły przy Altruiście, kładąc mu swoje główki na kolanach. Najwyższy Kapłan czując, że musi być łaskawy i miły zaczął je głaskać po włosach.

Altruista był umiarkowanie zadowolony. Mihstan było jedną wielką ruiną, a wojska MAC-u, które rozbiły w pobliżu ruin miasta obóz, wyłapały większość uciekających mieszkańców. Niby wszystko było dobrze, ale było coś, co drażniło Najwyższego Kapłana.

- Ci heretycy - odezwał się nagle - są tacy słabi... Nie potrafią się bronic i padają jak muchy pod byle jakim ciosem. - Altruista był rozczarowany, szukał wyzwań, w których mógłby się sprawdzić przed kicem, a dotychczas wszędzie wojska MAC-u napotykały jedynie słaby opór.
- Och, współczuję Velgowi i Karelowi, że muszą potykać się z taką słabizną.
- No, ale kurcze... Kurcze jak mi się chce pić! - Kapłan poczuł, że ma potwornie sucho w ustach.

Altruista zerknął na jedną z dziewczyn trzymających głowę na jego kolanie. Delikatnie wsunął palec pod jej podbródek. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na piękną twarz Najwyższego Kapłana.

- Podaj mi wino - odezwał się do niej miło. Akolitka usłuchała, wstała i ruszyła w kierunku półki na której znajdywały się trunki. Dwie pozostałe dziewczyny chcąc się poczuć zauważone przez kapłana, zaczęły całować jego ramiona. Kapłan po chwili westchnął, gdyż pocałunki były bardzo przyjemne.

Ahh - Altruiście coś się przypomniało. Na chwile uwolnił się od dziewczyn i zwrócił się do Anki, przy okazji odbierając kieliszek z winem od powracającej akolitki.

- Anka, obierz kurs na Skuld. Mihstan zostało już uzdrowione, więc obecność kościoła nie jest już tu potrzebna. Cała naprzód. Lecimy ku nowej przygodzie!
Powrót do góry
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 20-10-2009, 18:25   

Oblegają! – rozległo się gromkie wołanie w małym pałacyku Gwieździstym, niedawno wybudowanym nieopodal Kościoła Praworządności.

Było to po trzykroć dziwne – raz, że cała scena rozgrywała się nieopodal serca wiary całego Bractwa, dwa, że budynek ten miał być zapełniony kwaterami „najważniejszych gości Kościoła Praworządnosci” (a więc – tych wszystkich, którzy potrzebowali szczególnego nadzoru), a trzy, że w nim miało swą siedzibę Biuro Informacji Wojskowej. Normalny człowiek wykluczyłby więc możliwość napadu na tak ważny budynek, niemniej faktem oczywistym było, że kilkudziesięciu knechtów stało przed jego bramami i rozbrajało ochronę. Człowiek o dobrym słuchu mógł wręcz stwierdzić, że „napastnicy” mamrotali coś o rozkae Pierwszego Sekretarza...

***


Atakują...?! – zapytał Giedrich, jeden z oficerów stronnictwa novakowskiego – Ostrzelać ich!

Ludzie prędko zastosowali się do rozkazu, ostrzeliwując z okien stojącą przed drzwiami tłuszczę. Ta z kolei odpowiedziała ogniem, kładąc kilku obrońców na miejscu...

A tymczasem, Dewey Novak i inni oficerowie wywiadu czekali. Czekali za zabarykadowanymi drzwiami. Czekali, aż ich czarnoksiężnik uaktywni portal...

***


Gwardziści Bractwa wpadli do środka budynku. Ich część poczęła z miejsca rozbrajać obstawy najdostojniejszych gości (którzy trafić mieli na jakiś czas do lochów), a pozostali (wraz z kilkunastoma agentami Vogelsangu i kilkoma magami) pobiegli na górę. Tam starli się z ludźmi wiernymi Novakowi, już zdziesiątkowanymi przez stronnictwo dążące do status quo...

***


Drzwi wybuchnęły. Płomienie wpadły do środka, z miejsca kładąc jedynego maga pośród zebranych. Zniweczyło to wszelkie szanse na ucieczce, jakie mogli mieć wywiadowcy. Kiedy porywali oni za broń, było to już tylko gest próżnej rozpaczy – który wielu z nich przypłaciło życiem. Choćby por. Giedrich, który wykrzyknął „Bij, zabij!”, wnet skonał w bełcie w gardle.

Sam Dewey Novak, który rzucił się na człowieka Vogelsangu, został spetryfikowany przez jednego z magów wspierających całą akcję. To zaś równało się „rozwiązaniu kwestii novakowskiej”. Większa część popleczników Deweya wśród wyższych oficerów poniosła śmierć, a pozostałą czekało przesłuchanie przez oprawców na usługach Bractwa. Ponieważ zaś przesłuchania w trybie politycznym póki co nikomu nie udało się przetrwać psychicznie, można było domniemywać, że pozostałych oficerów Pierwszy Sekretarz również ma w garści. Ogółem więc: zginęło siedmiu wyższych oficerów wywiadu wojskowego, a dziewięciu znaczniejszych aresztowano. Bezwzględną lojalność zachowało ośmiu oficerów, wobec których nie poczyniono później żadnych represji. Nieznany szerszej publiczności był los zastępcy ojca Josepha...

***


Niedługo później, Biuro Informacji Wojskowej przekształcono w Służbę Imperium. Vogelsang z kolei został jej pierwszym wydziałem – podległym bezpośrednio Pierwszemu Sekretarzowi. Innymi wydziałami zajmować się mieli nowo desygnowani ludzie – i tak Altruista musiał ze zdziwieniem powitać wieść, że chroni go nowy człowiek (a Novak został usunięty za piętnaście zdrad stanu, o które został był oskarżony w odpowiednio spreparowanych zeznaniach).

Z kolei, w gabinecie Velga znalazł się nowy posąg - „Triumf nadzieji”, który przedstawiał człowieka biorącego zamach nożem.Była to rzeźba pełna ekspresji – a wielu obserwatorów dostrzegało w niej niezwykłe podobieństwo do podpułkownika Deweya. Zresztą, potwierdzał to sam konetabl, który stwierdzał, że „Novak był heretykiem – jednakże, odrzucając heretyka w nim, powinniśmy jednocześnie czcić jego zwycięstwo. A jedno z owych zwycięstw przedstawia ta rzeźba.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 20-10-2009, 19:56   

Chwiejący się Karel stanął na placu. Chwiejnym nierównym krokiem stanął we framudze drzwi. Potoczył po obecnych dzikim w wzrokiem po czym skupił spojrzenie na demonicy.
- Kit...gad...sczezł. - wydukał po czym padł plackiem do przodu na ziemię. Wszyscy rzucili się w jego kierunku. Na szczęście był tylko nieprzytomny ze zmęczenia ale niech się trochę o niego pomartwią.....

Tej nocy w obozie było cicho i bez wydarzeń...poza jednym. Przez okno w pokoju homunculusów można było dostrzec błędny ognik widoczny przez szybę unosił się niespokojnie....niestety nikt go nie zauważył. podobnie jak wczoraj...i przedwczoraj.

Szermierz opuścił łóżko wcześnie. Kilka eliksirów wzmacniających( o których wiedzieli wszyscy) i wysysania sił z organizmów żywych(o którym to nie wiedział nikt) działało cuda. W tej chwili pułkownik klnął cicho pod nosem. Krew Liścia puszczała bardzo ciężko i już druga tarka została zużyta. Widocznie szalik był bardziej trwały niż metal. Karel tylko westchnął pod nosem i sięgnął po następną.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Kitkara666 Płeć:Kobieta
Ave Demonius!


Dołączyła: 17 Lis 2008
Skąd: From Hell
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
Syndykat
PostWysłany: 20-10-2009, 20:24   

Kitkara nie spodziewanie znalazła się za jego plecami.

- Ale wiesz o tym że jeśli chcesz się pozbyć śladów krwi musisz prać w zimnej wodze? Wtedy puszcza od razu.

Wręczyła mu jajo z którym się nie rozstawała. Wylała ciepłą wodę i nalała zimnej. Zanurzyła w niej szalik i potarła w dłoniach kilka razy. Plamy natychmiast puściły.

- Trochę techniki i się dziecko gubi - zaśmiała się miło do niego. - Tylko nie używaj proszku... Powiedzmy że szalik może wtedy wydzielać szkodliwe substancje które grożą wybuchem. hehe.

- Z czego ty go zrobiłaś? - otworzył szerzej oczy.

- Emmmm.... Z włosów Kemiego. A białe z włosów jednorożca. Nie pytaj skąd je mam.

Kiedy szalik był już czysty udali się do pokoju Kitkary rozmawiając o Kemiem i o tym jak Karel zabił Smoka Śmierci.

_________________
Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź blog autora
 
Numer Gadu-Gadu
28180514+-+jak+coś+dać+znać+jeśli+ktoś+chce+pisać+zemną+na+gg+najpierw+mailem+albo+na+pw
Sasayaki Płeć:Kobieta
Dżabbersmok


Dołączyła: 22 Maj 2009
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
WOM
PostWysłany: 20-10-2009, 22:40   

Hashimi wszedł do pokoju. Obok łóżka miał zawieszony hamak, zdjął buty i rozłożył się na nim. Jego siostra brała właśnie kąpiel, podśpiewując. Miała ładny głos, magowie z zasady tworzyli ładne lub straszne rzeczy. Oni zaliczali się w większości do pierwszej kategorii. Ziewnął. Przewrócił się na bok i... zobaczył światełko za oknem. Było malutkie i blade, chcące pozostać niezauważone przez nikogo innego oprócz Rysia. Gdy tylko udało mu się je dojrzeć zatoczyło w powietrzu ósemkę i zaczęło pulsować.

- Sasayaki!- zawołał w stronę łazienki.
- Hm?
- Chodź tu na chwilkę. Wylałem wino na koc i chciałbym abyś go wysuszyła.- miał przeczucie że nie powinien mówić o ogniku wprost. Ktoś mógłby podsłuchiwać.
- Ale z ciebie niezdara... Już idę.

Gdy tylko weszła do pokoju ubrana w koszulę nocną i z ręcznikiem na ramionach, nakazał jej gestem zachować ciszę. Skinieniem głowy wskazał na okno. Dziewczyna spojrzała w tamtą stronę. Ognik zapulsował szybciej. Wykonał salto w tył i kilka szarpiących ruchów w swoją stronę.

- Chyba chce byśmy za nim poszli...- szepnęła czarodziejka.
- Co robimy?

Sasayaki zamyśliła się na chwilę, po czym podeszła do kufra i wyjęła swoje szaty.

- Ubiorę się i powiem że idę na spacer. Ty wymknij się oknem.

_________________
Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
9349483
Karel Płeć:Mężczyzna
Latveria Ruler


Dołączył: 16 Kwi 2009
Skąd: Who cares?
Status: offline

Grupy:
Syndykat
WOM
PostWysłany: 21-10-2009, 22:25   

Rodzeństwo szło za ognikiem coraz dalej i dalej od obozu Ochotniczego oddziału ,,Honor". W końcu kamieniste wzgórza skończyły się a ich miejsce zaczął zajmować las. Przedzierali się przez chaszcze a gałęzie chlastały ich po twarzach. Ognik to pojawiał się to znikał z pola widzenia tulko po to by powrócić chwilę później. Wreszcie gałęzie zaczęły się przerzedzać i dwójka homunculósów ujrzała niedużą polanę. Na jej środku paliło się ognisko. Przy ogniu siedziała znajoma postać. Lucian trzymał ognik w dłoni po czym płomień zniknął, jakby został wchłonięty.
- Przyszliście, rozumiem że macie wile pytań ale najpierw usiądźcie...i poczęstujcie się. I nie, w jedzeniu nie ma żadnych trucizn.


Tymczasem w obozie.
- Jak myślisz dokąd oni poszli? - zapytała siedząca na murze Kitkara. Na kolanach trzymała jajo oraz machała nogami.
- Nie wiem ale myślę że to nie nasz biznes. - odpowiedział Karel. Był ubrany tylko do pasa w dół i robił właśnie pompki. Ćwiczenia w świetle księżyca były nieco dziwne ale też całkiem romantyczne. Dzięki niebiosom miał oczy zwrócone ku glebie więc nie widział jak się spłoniła.
- Jeżeli by nie chcieli by ktoś ich śledził - mówił gdy zaczynał nową serię, tym razem na jednej ręce. - to możemy ich tylko uszanować. Na tym polega zaufanie w drużynie.


- Obiecuję odpowiedzieć na wasze pytania. Na te które uznam za stosowne byście JUŻ się dowiedzieli. Czasami lepiej nie wiedzieć wszystkiego.... ale w końcu przyszliście po wiedzę. Więc....pytajcie - mówił Arcymag.
- będę odpowiadał tak długo dopóki nie zacznie świtać. Ale pamiętajcie. Jedno pytanie na raz.

_________________
"So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Sasayaki Płeć:Kobieta
Dżabbersmok


Dołączyła: 22 Maj 2009
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
WOM
PostWysłany: 22-10-2009, 12:05   

Rodzeństwo rzuciło sobie zdziwione spojrzenie. Czyli to wszystko sprawka Luciana. Jakoś ich to nie zdziwiło. Pierwszy odezwał się Hashimi:

- Dobrze więc, mówisz że odpowiesz na nasze pytania? W porządku czy to są twoje prawdziwe włosy czy peruka?- rzucił bezczelnie od niechcenia.

Mag uniósł jedną brew. Spodziewał się niechęci, ale nie żartów ze swojej osoby.
- Są prawdziwe, numerze trzeci.

Rysia zamurowało. To niemożliwe. Spodziewał się że Lucian wie dużo, ale było wręcz nie do pomyślenia by znał jego numer w D8. Powstanie homunkulusów, receptura i proces, w tym kolejność przebudzenia, były najpilniej strzeżoną tajemnicą Lodowej Iglicy. Znała ją tylko garstka wtajemniczonych. Połowę z nich zresztą zabito potem by się nie wygadali. Skąd więc on się tego dowiedział?

Sasayaki podeszła bliżej do brata. Następnie spytała:
- Skąd to wszystko wiesz?

_________________
Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!

Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź blog autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
9349483
Daerian Płeć:Mężczyzna
Wędrowiec Astralny


Dołączył: 25 Lut 2004
Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa)
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 22-10-2009, 22:56   

Armia Menzoberazzan maszerowała już dwa dni... kiedy weszli do ostatniej wielkiej jaskini przed miastem... i zamarli. Przed nimi stała ustawiona w wyśmienitym szyku drowia armia, dwukrotnie liczniejsza od ich własnej. Karna, zdyscyplinowana i wyraźnie o nie najlepszych zamiarach. Na czele armii stali zaś...
Lodowaty dreszcz przeszedł po kręgach Matek Opiekunek. Dwa drowy stojące na czele, doskonale widoczne, były tymi, których delikatną kontrolę próbowały odrzucić. Nawet z tej odległości można było łatwo rozpoznać postać Daeriana i Endariona. Tymczasem, zamieszanie w szeregach ujawniło fakt, że przewaga wroga jeszcze wzrosła - trzystu najemników Bregan gdzieś zniknęło...
- Więc - głos Daeriana rozniósł się po komorze - odrzuciłyście nasz protektorat i nasze powolne zmiany... więc dziś będziemy nieco bardziej stanowczy. Oto sześć tysięcy najambitniejszych, a przy tym najlepszych drowich wojowników, kapłanów i magów... oraz wiele magiń, wojowniczek i kapłanek. Którzy mają dosyć Waszej tyranii... oraz popierają nową ideę - machyzm, a więc - równouprawnienie!
Matki Opiekunki patrzyły na niego jak na jednorożca z tęczową grzywą...
- Macie więc wybór - poddać się, lub zginąć. Nie sądzę, aby Wasza armia chciała walczyć za Was... szczególnie, że Lolth Wam nie pomoże...
To mówiąc Daerian cisnął przed siebie kawał mięsa... który, jak sobie z przerażeniem uświadomiły kapłani był niegdyś yohlolem. I to potężnym.
- Boi się mnie... i słusznie.

Kapłanki, a wraz z nimi ich armia zaczęły po kolei składać broń...
Menzoberranzan było pierwsze. Ale wkrótce kaganek nowego ustroju miał zacząć rozprzestrzeniać się po siedzibach drowów... choć poza równym dostępem do władzy niewiele zmieniło się w ich społeczeństwie. No i Lolth musiała się pogonić z męskimi kapłanami.

W bazie Daeriana...
- Więc mówisz, że śpi tam? - Khelben spojrzał na Elminstera.
- Tak.
- Jesteś pewien, że jest to warte tego ryzyka?
- Tak. Daerian też się zgadza.
- Więc ja również. Będzie... ciekawie.

Tymczasem pogłoski o zabójcy władającym lodem, i o jego wielkim udziale w śmierci książąt Pomroku zaczęły się rozchodzić po Faerunie.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3291361
Zegarmistrz Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 31 Lip 2002
Skąd: sanok
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
PostWysłany: 23-10-2009, 15:34   

- Tym, co musimy teraz zrobić - mówiła Soundwave, która jako najbardziej doświadczony dowódca wojskowy w szeregach Rady Ocalenia Narodowego (przez nieżyczliwych zwanej Juntą Halruańską) objęła stanowisko głównodowodzącego naprędce budowaną armią. - To odciągnąć wroga od naszych granic. W tym celu proponuje zorganizowanie dywersji na szeroką skalę poza naszym terytorium. Proponuję, by jej celem stała się Twierdza Pomrok. To ważna ze strategicznego punktu widzenia lokacja, której zajęcie przyniosłoby nam wiele korzyści. W tym Netherilskie artefakty...
- To... Daleko - zauważył Lazarus. - Czy stać nas na takie podzielenie sił?
- Na Mystrę! - brak wiary Lazarusa rozwścieczył Soundwave. - Jesteśmy magami! Największymi czarownikami tego świata! Przecież to jasne, że nie będziemy walczyć osobiście na pały, jak jacyś barbarzyńcy z Waterdeep czy Rashemu! Rozpętamy przeciwko nim potęgę naszej mocy! Pokaż mu Meliandorze.
Stary czarownik, który do tej pory nie zabierał głosu wstał i otworzył księgę, którą Lazarus po raz pierwszy widział na oczy. Otworzył ją na stronie zawierającej rysunek jakiegoś insekta.
- Żyją na planie ziemi - wyjaśnił. - Żywią się metalem, kamieniami szlachetnymi, tkanką żywych istot, ich kościami oraz substancją bytów planarnych ze wszystkich planów. Mają diamentową skórę, która chroni je przed większością najbardziej typowymi źródłami obrażeń...
- I o ile pamiętam można je zatłuc zwiniętą gazetą - Lazarus był sarkastyczny.
- Nie gazetom, tylko trzonkiem od siekiery - poprawił go Przyzywacz. - I dotyczy to tylko osobników młodych i tuż po wylince... Nawet wówczas potrzeba co najmniej dwudziestu ciosów. Naprawdę Lazarusie, na twoim miejscu bardziej martwiłbym się, żeby nie złożyły jajeczek...
- Dobra... Jeśli ta diamentowa szarańcza jest taka wspaniała, to ją wezwijmy...

***

Następnego ranka niebo w okolicach Twierdzy Pomrok przesłoniła mieniąca się w słońcu chmura milionów diamentowych insektów. Powoli zbliżała się do murów latającego miasta. Ślad jej przelotu znaczyła pozbawiona życia, idealnie wyrównana ziemia.

_________________
Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź blog autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
 
Numer Gadu-Gadu
1271088
Daerian Płeć:Mężczyzna
Wędrowiec Astralny


Dołączył: 25 Lut 2004
Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa)
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 23-10-2009, 22:14   

- Ewentualne przeciwśrodki gotowe?
- Gotowe! Ale nie martw się, ta bazą się naje...

Ziemia pod twierdzą Caladana zadygotała. Nie wydawało się to niczym groźnym, ot lokalne wstrząsy, więc sprawę zignorowano... ale już po kilkunastu minutach okazało się, że nie był to dobry pomysł. Coś... wielkiego wyraźnie zdawało się wyłaniać spod ziemi. Wielkiego i.. głodnego. Nagle potężny strumień lawy eksplodował w niebo, unosząc na sobie koszmarną istotę. Gigantyczna bestia wbiła się w twierdzę Caladana, unoszona przez energię wielkiego strumienia lawy.
Forteca zadygotała w posadach, po czym zaczęła opadać ku powierzchni Faerunu, przygniatana mocarną magią bestii. Zatrzymała się jedynie kilka metrów na ziemią. Tymczasem wewnątrz budynku trwała jatka... bestia, po wielu latach spędzonych w uśpieniu, była bardziej niż głodna. Nawet magia Czarodzicieli nie imała się bestii, próby wpłynięcia na jej umysł udowodnił, że jest całkowicie odporna na psonikę. W walce wręcz nie męczyła się nawet z zabijaniem przeciwników, łykając i trawiąc ich w ciągu sekund. Systemy obronne nie uaktywniły się... gdyż istota wcale nie była wroga, ani nie nie myślała o czynieniu krzywdy... jej umysł zaprzątała jedynie potrzeba posiłku.
Tarrasque był głodny, forteca i oddziały Caladana - sycące.

Tymczasem zaś Daerian zakończył wplatanie w węzły Faerunu magii związanej z dawnym smoczym prawem. Istnieją bowiem przysięgi i zwyczaje, wiążące nawet ową pradawną rasę. Jest coś, co jednoczy wszystkie smoki - skarb. Smoczy skarb jest największą świętością, nic więc dziwnego, że istnieją prawa z nim związane.
Normalna rzeczą dla smoków jest odbieranie sobie skarbów, walka o najpiękniejsze przedmioty i klejnoty... ale istnieje dla nich poświęcenie większe, niż jakakolwiek inna rasa jest w stanie sobie wyobrazić. Jest nim oddanie części skarbu w zamian za przysługę - opłata wielkiej wagi, związana z potężną magią, niemalże równie silną jak magia imion - bowiem skarb smoka jest częścią jego istoty. Zdarzały się przypadki, gdy łamano ową przysięgę, jednak takie smoki zawsze stawały się pariasami swej rasy... aż do dzisiaj. Za sprawa obcego, święte przymierza zostało pogwałcone. Jad sączony w ich uszy przez przybysza sprawił, że najbardziej ceniące swe skarby smoki złamały prawa.
A pokrzywdzony zdecydował się dochodzić swych praw.
Daerian znał położenie smoczych skarbów, od kiedy trafiły do nich części jego własnego. A jego gniew na łamiących prawa był wielki i płonący. Wykorzystując swą moc, gniew i potężne siły Splotu i związanego z nim Rytuału, uaktywnił magię Przysięgi.
Skarby wszystkich smoków, które zdradziecko przyjęły złoto za pomoc i odrzuciły Przysięgę, zniknęły... pojawiając się w miejscu, czasie i wymiarze znanym tylko Daerianowi. A także tylko jemu dostępnemu...
- A więc - stwierdził smoczy syn, trzymając w dłoni rubin wielkości ludzkiej czaszki, pochodzący ze skarbu Imvaernarho - ciekawe, na ile teraz będą chciały rozmawiać. Lepiej, aby chętnie, bo cóż... inaczej skarbu nie odzyskają.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3291361
Velg Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 05 Paź 2008
Status: offline

Grupy:
Tajna Loża Knujów
PostWysłany: 23-10-2009, 22:56   

Jaskinia Białej Czaszki padła. Wobec wszechobecnej pożogi ogarniającej las, prawie wszyscy jej mieszkańcy ulegli zaczadzeniu. Resztki zaś zostały spalone, kiedy postępująca armia obrzucał kolejne pomieszczenia wielkimi ilościami ognia gnomiego. Nie uratowały ich paniczne modlitwy do ichnich bogów - a do najświętszego sanktuarium gadziego ludu wkroczył lud nimbryjski. Z miejsca poznał się na obronnych walorach tego miejsca - i zajął umocnione pozycje na stokach Świętej Góry, jak gadzi lud nazywał to pojedyńcze wzniesienie. Prędko też zorientowali się w kolorycie jaskiń, tak, że o ataku z Podmroku nie mogło być nawet mowy. Nie mogło być też mowy o ponownym wyczadzeniu obrońców - gęsta roślinność porastająca okolicę została zniszczona co do jednej sztuki.

Z ptaków jaszczuroludzi poczęły napływać błagania o ratunek. Nimbryjczycy wciąż przeszukiwali kompleks grot - i choć było jasnym, że nie ma tam nikogo żywego, było też pewnym, że jest tam Ukryta Komnata z Czaszką Pierwszego Gada - najcenniejszym artefaktem jaszczuroludzi.

Kapłani, którzy posiedli sekret jej położenia, wszyscy zginęli. Ludzie z Nimbralu i Samarachu nie praktykowali nekromancji. Te dwa czynniki spowolniły poszukiwania - ale pewnym było, że w końcu odnajdą Czaszkę. A kultura gadów, pozostawiona sama sobie, może nie przetrwać. 

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
Shizuku Płeć:Kobieta
Trochę poza sobą


Dołączyła: 15 Lis 2006
Skąd: Z pogranicza światów
Status: offline

Grupy:
Melior Absque Chrisma
PostWysłany: 24-10-2009, 22:22   

Ostatnio Shizuku, coraz częściej doskwierała nudna. Front jej nie interesował, gdyż nie specjalnie podziągała ją wojna i wszystkie te taktyczno - dyplomatyczne zagrania, przynajmniej nie w tym przypadku. Lud, który nawracała, został już oświecony i podążał drogą światłości, od kiedy boginka wyjaśniła sprawę choroby i tak wspaniale obdarowała tubylców. Wszyscy byli pogrążeni w swoich zadaniach i najwyraźniej nikt nie potrzebował jej pomocy.

"Ale ja już znajdę sobie zajęcie!" - pomyślała hartowanie Shizuku. Postanowiła wyprób... znaczy wykorzystać swój talent plastyczny i narysować twarz Mozarusa. Drugą częścią planu było stworzenie i rozwieszenie plakatów, by odnaleźć biedaka. Podobno odstąpił od Kościoła i stał się zdrajcą, ale boginka była przekonana, że na pewno się przejęzyczył lub miał nagłą wadę wymowy. Pierwsza część zadania wyszła jej idealnie. Każdy dzieciak powiedziałby, że postać na rysunku przypomina żółwia, ale malcy po prostu nie rozumieli wizji twórczej Shizuku. Drugą część planu już wcielała w życie, a mury w kilku miastach Ferunu były już oplakatowane. Nie mogła jednak dokończyć swego zadania, gdyż na jej drodze stanął tajemniczy osobnik...

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
636349
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 18 z 36 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 34, 35, 36  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group