Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Forgotten Realms |
Wersja do druku |
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 13-12-2009, 20:40
|
|
|
-Spójrz Zbysiu, tam na niebie.
-Czy to orzeł?
-Wygląda raczej jak motyl...
-Nie, czekaj...! To wąż!
Przed dwoma staruszkami przeleciał Starsnake, ponownie wzbił się w powietrze i wylądował obok pozostałych czterech na Samargolskim rynku. Sasayaki, Darnak i Hashimi zaklaskali z uznaniem. Treser podszedł do swych pupili i pogładził jednego po łebku. Był cyrkowcem, lecz usłyszawszy o blokadzie morskiej pomyślał że Miluś, Bombka, Azorek, Kizia i Pimpek mogłyby pomuc w obronie.
-Część z ich sztuczek to bardzo dobre ataki... To odważne stworzenia...- powiedział.
-Na pewno się sprawdzą- krasnolud poklepał go po ramieniu.- Myślę że powinny bronić miasta. Proszę się teraz udać z Rysiem do koszar.
Jak można się było tego spodziewać paranoja Samarachan solidnie rozbuchała pogłoski o wojnie. Wyśmienitą dal niej pożywką okazała się blokada morska. Krążyły teraz plotki o "wrogach u bram", "burzeniu murów" itd. Jednak choć mocno przesadzone, plotki niosły też ziarenko prawdy. Dlatego też Fantazmagini i jej doradcy postanowili zacząć zabezpieczać kraj. Wysłano wojska do obrony granic, a magowie bitewni do miasteczek oraz wsi. Mobilizowano kolejne oddziały i magazynowano zasoby. Wkrótce Samarach będzie zabezpieczony na wypadek wszystkiego. |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Zegarmistrz
Dołączył: 31 Lip 2002 Skąd: sanok Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 13-12-2009, 21:20
|
|
|
- Jak idzie szkolenie generale Kong? - zadał pytanie Lazarus.
- Doskonale wodzu naczelny. Nasze oddziały są niemal gotowe - odparł hobgoblin. Do szkolenia wykorzystano te same podplany, w których przygotowano pierwsze oddziały biorące udział w przewrocie Lazarusa. Tym razem zastosowano jednak inne procedury szkolenia. - Proszę samemu sprawdzić.
Lazarus podszedł do jednego z ćwiczących hobgoblinów. Stwory skalały, robiły w powietrzu fikołki, przegryzały deski i rozbijały cegły gołymi rękoma. Słowem, przynajmniej w opinii maga wygłupiały się okropnie.
Żołnierz na jego widok wyprężył się na baczność i zasalutował.
- Jaki jest twój stosunek do magii - zapytał.
- Gardzę nią! - warknęła istota.
- A dlaczego?
- Bo magia jest słaba i używana nieodpowiedzialnie! W niegodnych rękach prowadzi do nieszczęść!
- A czy są jakieś osoby godne by dzierżyć magię?
- Jedynie magowie Halruaa! - odpowiedział hobgoblin.
- Doskonale! Spocznijcie! - powiedział Lazarus i się uśmiechną. |
_________________ Czas Waśni darmowy system RPG dla fanów Fantasy. Prosta, rozbudowana mechanika, duży świat, walka społeczna.
|
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 13-12-2009, 22:52
|
|
|
Fei ostatnie kilka dni odpoczywał - na przemian śpiąc, jedząc i pijąc, rozmawiając przy okazji trochę z Paji w swojej ulubionej Gospodzie Bez Wyrazu. Tymczasem Smoczek zwiedzał okolicę, poznając niuanse tego dziwnego miejsca, do którego zaprowadził go Fei, przy okazji zabawy ćwicząc własne umiejętności. Enty, podobnie jak Fei, lizały rany po trudnej wędrówce na północ. Im także te dni spokoju były bardzo potrzebne.
Mikstury Paji szybko przywróciły mu siły i już po kilku dniach czuł się wyśmienicie. Nie było mu jednak dane dłużej kosztować tych błogich chwil. Wszystko za sprawą wiadomości, jakie otrzymał od Altruisty.
- Chyba nadeszła pora działania - rzekł do siebie Fei, po czym wezwał Smoczka. |
|
|
|
|
|
Karel
Latveria Ruler
Dołączył: 16 Kwi 2009 Skąd: Who cares? Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 14-12-2009, 19:38
|
|
|
Na wybrzeżu Sea of Fallen Stars na plaży na północ od Akanapeaks.
Samotna (zresztą jak zwykle) postać wyczołgała się się na plażę. A właściwie wywalczyła możliwość wyczołgania się.....morze bowiem szalało. Fale próbowały porwać mężczyznę(gdyż był to mężczyzna) ale ten pomagał sobie wbijają miecz głęboko w piasek i trzymał się go kurczowo gdy woda powracała by wciągnąć go w głębiny. Tym oto sprytnym sposobem dotarł poza zasięg bałwanów które zdawały się mu wygrażać. Wyczerpany owym nadludzkim wysiłkiem rozbitek zasnął......
Gdy się obudził znowu panował mrok....morze było za to spokojne. Widać było gwiazdy świecące nad Torilem. Karel podniósł się powoli i złapał się za głowę. Nie wiedział ile dni zajęła mu walka z morskimi głębinami i ile był nieprzytomny ale zakładał że zajęło mu to masę czasu.
~Co się stało? - zadał sobie w myślach to pytanie. Ostatnie co pamiętał to srebrne płomienie wypuszczone przez.....
- Storm Silverhand - wysyczał przez zaciśnięte zęby. A więc taka była wdzięczność elfów. Typowe....Siedem Sióstr odpłaci mu za to...jego furia była tak wielka że chciał natychmiast przetransformować się i wprowadzić swój zamiar w czyn ale....
- Co....t-to za....ból....-stwierdził chwytając się za klatkę piersiową. Jego osobą wstrząsnął kaszl i gdy przyłożył sobie dłoń do twarzy a następnie ją odjął zobaczył krew.
- No tak....dramat... - rzekł do siebie.
Tydzień później w Skuld.
- Więc? - zapytał szermierz doktora Kostucha.
- Cóż udało mi się zidentyfikować na panu jest panu pułkowniku i.....tym razem bez duszenia? - upewnił się ,,badacz".
- Bez - zapewnił go Karel.
- No więc wygląda na to że z pańskim ciałem w większość w porządku......to znaczy byłoby w porządku gdyby nie pęknięcia w klejnocie który zastępuje panu serce. Biorąc pod uwagę że pańskie ciało jest wręcz przeciwnego pochodzenia to....cóż nie grają ze sobą dobrze....póki kamień był cały spisywał się wręcz wybornie zakładam? Niestety wraz z jego nieszczelnością rozszerza się po pańskim organizmie korupcja.
- Czy.....to znaczy że nie mogę walczyć? - zapytał. Doktor spojrzał w sufit kiwając się na piętach i głaszcząc dłonią swoją długą brodę.
- Powiem że nie.....póki pan nie używa demonicznych mocy to pana inne zdolności powinny trzymać ,,chorobę" na wodzy. Ale nie będę kłamał....będzie się ona poszerzać i tak i ostatecznie pana zabije. Jeśli zaś pan będzie pan używał na prawo i lewo swoich demonicznych mocy....cóż korupcja będzie postępować szybciej.....i spotka się pan z kostuchą szybciej niż musi. Zanim zaś zada pan jakieś pytanie to mówię nie - oświadczył na widok otwierających się ust szermierza - nie znam lekarstwa ani nawet niczego co mogłoby panu przedłużyć życie.
W sali zapadła cisza.....Karel patrzył ponuro w podłogę po czym podniósł się płynnie.
- Niech tak będzie - oświadczył pułkownik.
- Szybko....czyżby doszedł pan już z tym do ładu....jeśli mogę prosić to czy po zgonie mógłbym....
- Nie mam zamiaru umierać - stwierdził szermierz - zawsze jest droga i lekarstwo, są tylko źli lekarze - na to stwierdzenie Kostuch obruszył się lekko - a teraz wypisze mi doktor skierowanie.
- Skierowanie? Na co?
- Na urlop....zdrowotny.
Tego samego dnia.
- Ach Karel nie widziałem cię od czasów przyjęcia. Słyszałem że straciłeś kilka dracolichów...cóż jestem niepocieszony z tego powodu.
- Zanim mnie zaczniesz rugać przeczytaj to - - Karel podsunął mu pod nos diagnozę i skierowanie. |
_________________ "So come forth, Avenger. It is time to put our lingering dispute... to an end!"
|
|
|
|
|
Shizuku
Trochę poza sobą
Dołączyła: 15 Lis 2006 Skąd: Z pogranicza światów Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 14-12-2009, 21:11
|
|
|
Shizuku po przyjęciu była trochę przygnębiona. Co prawda wspaniale bawiła się Guckiem i Kicem, ale w końcu nie udało jej się zatańczyć z Altruistą. Costlego też nie widziała od dawien dawna, nie mówiąc już o Velgu, który ni z tego i owego zniknął. Czuła się nieco samotna i jakby opuszczona.
Wróciła do swojego pokoju i wyszła na balkon, by popatrzeć się na rozgwieżdżone niebo. Oparła brodę o poręcz i wodziła wzrokiem za leniwie sunącymi, małymi chmurami, które co jakiś czas przesłaniały księżyc. Bogini zaczęła mimowolnie nucić, a w końcu zaczęła dobierać słowa...
-"I'm in love with a boy... Finest boy in the world..."
"Taaak, tylko, żeby to jeszcze prawda była..." - pomyślała Shizuku - "Tylko gdzie szukać tego chłopca?" - zapytała siebie dziewczyna z irytacją.
Zaczęła nucić inną, bardziej skoczną piosenkę. Słyszałą ją kiedyś od małej dziewczynki, na którejś misji i akurat teraz ją sobie przypomniała.
-"Któregoś dnia mój książę przybędzie, któregoś dnia znajdę moją miłość. I jak urzekający będzie moment, kiedy książę moich marzeń przybędzie. On wyszepce: Kocham cię i skradnie pocałunek lub dwa. Chociaż on jest daleko, znajdę moją miłość któregoś dnia. Któregoś dnia kiedy moje marzenia się spełnią. Któregoś dnia znajdę moją miłość, Kogoś kto nazwie mnie swoją własną." - "Nie za dużo tego, któregoś dnia? No, ale nie kłóćmy się z koncepcją piosenki. Wszak to dla dzieci."- pomyślała Shizuku śpiewając.
-"I będę wiedzieć w momencie gdy się spotkamy, albo moje serce zacznie skakać w rytm. Chociaż on jest daleko znajdę moją miłość któregoś dnia. Któregoś dnia kiedy moje marzenia się spełnią. Któregoś dnia mój książę przybędzie, Któregoś dnia się spotkamy I daleko do jego zamku pojedziemy aby żyć długo i szczęśliwie i wiem Któregoś dnia, gdy wiosna tu będzie, znajdziemy naszą miłość na nowo. I ptaki będą śpiewać i weselne dzwony będą bić. Któregoś dnia kiedy moje marzenia się spełnią."
Po zaśpiewaniu piosenki dziewczynie zrobiło się jakoś ciepło na sercu.
-"Słodkie i niewinne są marzenia małych dziewczynek" - pomyślała Shizuku. Zaczęła się zastanawiać czy ta piosenka nie pokrywa się z jej pragnieniami i czy może jest już za stara na takie mrzonki? Sama już nie wiedziała i popadła w zadumę... |
_________________
|
|
|
|
|
Fei Wang Reed
Łaydak
Dołączył: 23 Lis 2008 Skąd: Polska Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 14-12-2009, 22:11
|
|
|
- No to do dzieła! - pomyślał Fei, po czym bez wahania przystąpił do działania. Warunki były ku temu idealne - już noc, niebo przejrzyste i rozgwiażdżone. Przyjemny chłód orzeźwiał. Smoczek był podekscytowany i widać było, że z trudem się pohamowuje przed przedwczesnym ukazaniem się. W końcu poruszył skrzydłami. Fei poklepał go po dużym łebku, a Smoczek wyszedł i stanął pod budynkiem. Jeszcze przechylił pociesznie łebek do boku i spojrzał swymi głębokimi oczyma w górę. W noc popłynęły melodyjne słowa.
Love me tender, love me sweet, never let me go.
You have made my life complete and I love you so.
Love me tender, love me true, all my dreams fulfill.
For, my darlin', I love you and I always will.
Smoczek rozpostarł skrzydła, dwa razy uderzył i z gracją wzniósł się w powietrze. Na wysokości balkonu zrobił piruet, po czym pofrunął jeszcze wyżej, wdzięcznie tańcząc w rytm słów.
Love me tender, love me long, take me to your heart.
For it's there that I belong and we'll never part.
Love me tender, love me true, all my dreams fulfill.
For, my darlin', I love you and I always will.
Shizuku nie mogła oderwać oczu od latającego stworka, którego nigdy wcześniej nie widziała. Ten, widząc, że cała uwaga skupiona jest na nim rozpoczął pląsy iskier i poświaty, snopiąc we wszystkie strony, zostawiając za sobą sznur iskierek. Gwiazdy zbladły przy Smoczku.
Love me tender, love me dear, tell me you are mine.
I'll be yours through all the years till the end of time.
Love me tender, love me true, all my dreams fulfill.
For, my darlin', I love you and I always will.
Na te słowa ze znajdujących się pod balkonem krzaków wyszedł Fei w swoim najlepszym stroju balowym. Wyszedł, trzymając prawą rękę na sercu, a lewą wznosząc prosząco w kierunku Shizuku. Zrobił jeszcze kilka kroków, po czym jednym zgrabnym ruchem ujął kapelusz i zdjął szerokim łukiem, jednocześnie przyklękając na prawe kolano i delikatnie się kłaniając. Temu finalnemu gestowi towarzyszył rozbłysk Smoczka, zakończony utworzeniem białobłękitnego serca na tle nieba. |
|
|
|
|
|
kic
Nieporozumienie.
Dołączył: 13 Gru 2007 Skąd: Otchłań Nicości Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 14-12-2009, 23:04
|
|
|
Po tak uroczej chwili nie można było spodziewać się już niczego lepszego. A jednak...
Powietrze niosło dźwięk czarujących nut gitary. Po melodyjnym wstępie zabrzmiał przenikliwy i delikatny męski głos.
Yesterday,
All my troubles seemed so far away,
Now it looks as though they're here to stay,
Oh, I believe in yesterday.
Jedna z gwiazd zaczęła świecić mocniej skupiając uwagę na sobie. W oddali dostrzec można było malutką chmurkę poruszającą się leniwie po firmamencie.
Suddenly,
I'm not half the man I used to be,
There's a shadow hanging over me,
Oh, yesterday came suddenly.
Chmurka była już wystarczająco blisko by ujrzeć, że nie jest sama. Na niej znajdowała się postać odziana w czerń. Była jednak bardzo malutka i zlewała się z nocną atmosferem.
Why she
Had to go I don't know, she wouldn't say.
I said,
Something wrong, now I long for yesterday.
Dostrzec można w końcu było instrument postaci, której używał do zagrania tej pięknej melodii. Postać była też o wiele wyraźniejsza. Jednak nie było widać jeszcze jej twarzy.
Yesterday,
Love was such an easy game to play,
Now I need a place to hide away,
Oh, I believe in yesterday~.
Wraz z przeciągnięciem ostatniej samogłoski chmurka dotarła w końcu pod balkon. Postać ubrana w czerni, czcigodny Patriarcha, ukłonił się Shizuku i musnął wargami jej dłoń. Następnie uśmiechnął się łagodnie.
Po chwili zleciał na dół i stanął obok Fei'a, grając jeszcze kilka nut i nucąc przez chwilę rytm piosenki. |
_________________ "Zaczynałem jako zwykły zegarmistrz, ale zawsze pragnąłem osiągnąć coś więcej." - Lin Thorvald
Melior Absque Chrisma
Pierwszy Epizod MACu
Ostatnio zmieniony przez kic dnia 15-12-2009, 06:33, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
Sylar
Poszukujący Prawdy
Dołączył: 11 Lis 2009 Status: offline
|
Wysłany: 14-12-2009, 23:12
|
|
|
- Sensowny plan - stwierdził Sylar. - Zapominasz jednak o jednym bardzo istotnym szczególe.
Lord Herengar, jego rada oraz Costly spojrzeli na Sylara oczekując odpowiedzi.
- Mamy jeszcze jednego wroga w tej wojnie. Jest nim czas - oznajmił bohater. - Twój plan może nie ma luki taktycznej, ani logicznej. Nie możemy sobie jednak pozwolić na żaden błąd. Nasza taktyka musi być zrealizowana co do joty, bez opóźnień niezależnie od kosztów. Bractwo ma wielu wrogów, a już sam przemarsz wojsk MACu przez równiny Shaar zajmie wiele czasu... czasu, którego nie będą tracić inni. Jak runie jednak karta - Sylar odwołał się do wyobraźni sojuszników . - To zapadnie się całe królestwo.
- Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to nie damy okazji do działania innym - uspokajał Costly.
- A jeżeli nie? - zapytał Sylar.
- Wtedy będziemy musieli być ostrożniejsi.
- Znaczy się odważniejsi? Niech tak będzie. Sojusz Centralnego Faerun jest waszym towarzyszem broni. Masz naszą lojalność. A co na to władca Turmish, Milordzie Herengar?
Władca Turmish zapadł w zadumie i zaczął ważyć ryzyko, zyski, straty, szanse i ostateczny wynik. Spojrzał po swoich sojusznikach, następnie spytał się dwuosobowej rady co sądzi o tym. Żaden z członków rady nie był temu przychylny. Mówili, że zepsuje to dobrą sławę Turmish, wspominali o inflacji, problemach gospodarczych, gniewie ludu itp. Król jednak wiedział dobrze, że przesadzają, bowiem to MAC kładł na siebie całą odpowiedzialność. Turmish jako sojusznik nie był wcale w tak dużym zagrożeniu. Za to zyski tej akcji były zachęcające. Rynek południa wzmocniłby Turmish gospodarczo, w szczególności po wojnie. Zmęczony naród byłby bezdennym odbiorcą dóbr z Turmish. Ostatecznie Lord podjął swoją decyzję.
- Turmish wypełni swoją powinność wobec sojuszników.
A więc zostało ustalone. Sojusz Turmish, MACu oraz SCF został zawarty. Po zakończeniu obrad i wypełnieniu wszelkich formalności Sylar wraz z Casanną opuścili pałać Lorda Herengara.
* * *
Niech to! Muszę zrezygnować ze swoich planów, byle utrzymać zachód dla MACu. Co mi po złocie i ludziach? Co mi po tym sojuszu!? Mam inne sprawy na głowie. - irytujące myśli przelatywały przez głowę Sylara. Upewnił się, że nikt go nie śledzi, ni obserwuję, a następnie przeciągnął dłonią przez swoją twarz, która uległa modyfikacji. Stała się na nowo prawdziwą twarzą Sylara.
- Casanno! Wracamy do Sespech... teleportem.
Oboje, Sylar oraz Casanna inkantowali zaklęcie do momentu aż znikli.
* * * Sespech * * *
W ogrodach zamku Ormpetarru pojawiły się sylwetki dwóch osób.
- Wróciliście w końcu - rzekła Amavi popijając herbatkę opodal. - A my jesteśmy w tarapatach.
- Tak wiem. - przerwał Sylar, w ogóle nie spoglądając na czarodziejkę. - Gdzie jest Król, gdzie Cerno?
- W komnacie tronowej.
* * *
- Sylar, witaj.
- Witaj królu - Sylar pokłonił się niedbale, bardziej na pokaz. - Sytuacja?
- Calimshan na zachodzie.
- Tak wie, a poza tym?
- Zdobyliśmy kilka miast na południu.
- Genialnie. Przyda nam się ten szlak...
Z krótkiej rozmowy z kopią władcy oraz Cerno'em, Sylar dowiedział się, że tak zwane pokojowe siły Calimshanu zajęły już pozycje na zachodzie. Trzeba było działać. Sylar skontaktował się telepatycznie z Lordem Targethem, przedstawiając mu obecną sytuację i prosząc o wsparcie. Odpowiedź jednak nie była zbyt pocieszna. W skrócie mówiła o tym, że jak na razie główne siły Wybrzeża Smoka zostaną postawione w gotowość, ale nie ruszą do czasu, aż Calimshan nie zaatakuje.
Sylar mógł spodziewać się takiej odpowiedzi. Zresztą nie było pośpiechu. Calimshan nie byłby na tyle nierozważny by atakować nowego sprzymierzeńca MACu oraz Turmish. |
|
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 15-12-2009, 00:50
|
|
|
Costly przyjął wyniki obrad z zadowoleniem. Wojna z południem była wyjątkowo nieopłacalna, pod wieloma względami. A Kapłanowi udało się uzyskać zgodę na negocjacje z Halruą.
Zaraz po zakończeniu spotkania Mroczny Kapłan wysłał na południe wiadomość, w której zawarł istotę porozumienia, jakie to sojusz państw centralnych chce zaproponować Halruyjczykom, a także propozycję spotkania na bezpiecznym dla obu stron gruncie, celem poprowadzenia szczegółowych rozmów.
Jednocześnie odpowiednie rozkazy zostały wysłane do sił Caladana, które muszą teraz zająć odpowiednią pozycję, aby nie prowokować wroga przed jego odpowiedzią.
Kolejna wiadomość natomiast została wysłana do Samarachu. Nie był to już bezpieczny teren. Kluczowe dla Bractwa osoby powinny go opuścić jak najszybciej.
Avi mnie zabije, skrzywił się Molina wysyłając ostatnią wiadomość. Gniew boże to mały pikuś w porównaniu z gniewem kobiety, dorzucił na myśl o tym, że zapewne podobne zamiary będzie miał Patriarcha.
Gdy to wszystko zostało ukończone Kapłan wyruszył w drogę powrotną do Skuldu. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide... |
|
|
|
|
Bezimienny
Najmniejszy pomiot chaosu
Dołączył: 05 Sty 2005 Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych. Status: offline
|
Wysłany: 15-12-2009, 15:36
|
|
|
Sakkors
Głęboko w trzewiach latającego miasta, w komnacie mythallaru wszystko pozornie wyglądało tak, jak powinno - bystry obserwator zauważyłby jednak kilka ciekawych zmian. Kula w centrum komnaty świeciła się znacznie słabszym, srebrnym blaskiem, a na jej powierzchni pojawiały się ciągi płonących run, by po chwili ponownie zatonąć w centrum mythallaru. Przy ścianach komnaty, w równych odstępach ustawione było pięć o wiele mniejszych kul, które równomiernie pulsowały światłem. Kilka następnych zmian trudno byłoby przegapić nawet komuś mało uważnemu. Pierwszą z nich był pierścień ze złocistego metalu otaczający centralną kulę w środku jej wysokości. Z pierścienia wychodziły kable opuszczające komnatę w różnych kierunkach. Uwagę zwracało też kilka obco wyglądających struktur w różnych fazach montażu, wykonanych z takiego samego metalu przemieszanego z błękitnym kryształem.
Powodem wszystkich tych modyfikacji była próba usunięcia podstawowej wady miasta - przywiązania do Splotu. Zmiany mythallaru pozwalały mu na działanie również w innych światach magicznych, podczas gdy nowo wstawiane konstrukcje miały być częścią przyszłego systemu przeznaczonego dla światów technologicznych. Oczywiście, system ten był jeszcze daleki od ukończenia - brakowało na przykład tak "drobnych" elementów jak zespół napędowy, ale już sam fakt rozpoczęcia prac nad nim zdradzał osobom dysponującym wystarczająca wiedzą, że władca Sakkors planował opuszczenie Torilu w kierunku światów bardzo od niego odległych.
Wysoki Las
W wioskach położonych wokół lasu z ust do ust przekazywano sobie pogłoski o nowych przybyszach w okolicy. Ktoś widział stadko poringów nie dalej jak kilometr od granic wioski. Inny zarzekał się, że w trakcie wyprawy po drzewo natrafił na znacznie większego z przedstawicieli nowej rasy, radośnie skaczącego sobie środkiem dróżki dla drwali. Dzieci młynarza zostały złapane na wykradaniu się do lasu z naręczami niedojrzałych jabłek. Myśliwi donosili o pojawieniu się na jednej z polanek kamienia, którego kształt (choć dość koślawy) przypominał wielkiego poringa z nibyłapkami. Plotka głosiła, że ponoć w nocy wokół tego kamienia grupy zwykłych poringów dyrygowane przez jednego o świetlistej i skrzydlatej sylwetce zbierają się w kręgi, skacząc do tajemniczego rytmu pata pata pata PON, ale tylko najodważniejsi szeptem wspominali o mistycznym rytuale purupuru.
Poringi dobrze wiedziały, jak wyrażać wdzięczność swemu Stwórcy - choć część z nich ostatnio odkryła, że istnieją również inne Drogi którymi można Podążać i zwrócili swe oczy ku Tej, Która Przynosi Jabłka.
Calimshan
Po zabezpieczeniu sobie strefy buforowej i usunięciu potencjalnych problemów znad swoich granic Thay i Calimshan pragnęły powrócić do najbardziej zyskownej działalności - handlu. ten jednak był utrudniony, gdy na wschodzie ciągle narastały napięcia pomiędzy państwami. Dlatego, po omówieniu problemu we własnym gronie, postanowiono rozesłać kanałami dyplomatycznymi propozycję wielkiego spotkania, na którym przedstawiciele Aglarondu, Calimshanu, Chessenty, Cormyru, Halruii, Mulhorandu , Sembii, Sespechu, Tethyru, Thay, Turmishu, Untheru i innych zamieszanych w ostatnie konflikty państw mogliby się spotkać w celu ustalenia warunków zawieszenia broni i pokoju. Biorąc pod uwagę, że najbardziej oczywiste miejsce - stolica cywilizowanego świata, czyli Calimport, prawdopodobnie nie spotkałoby się z akceptacją sporej części co mniej cywilizowanych krain, zaproponowano, by spotkanie odbyło się w Suzail.
Thay
Pod drzwi Cytadeli przybyła dziwna procesja, której obecność wzbudziła ciekawość wśród odźwiernych i strażników twierdzy. Przyprowadzone przez zakapturzonego halflinga na reakcję mieszkańców czekało stadko poringów, z których każdy dźwigał przytroczony do "pleców" duży pakunek. Bardziej jednak od niecodziennej rasy przybyszów, strażników dziwiło zachowanie halflinga - domagał się on głośnym, przenikliwym głosem spotkania z "najważniejszymi czarodziejami, jacy przebywają w środku - tymi waszymi sulkierami, czy jak się oni nazywają, ew. ostatecznie głowami akademii magicznych" - wszystko, bez śladu najmniejszego strachu, recytowane z trzymanej w ręku pomiętej kartki papieru. W końcu, głównie z ciekawości, akurat przebywający w gmachu jeden z wyższych magów - wykładowców Kolegium Transmutacji zdecydował się wyjść i zapytać, o co właściwie chodzi.
Niedługo później mag ów, stojąc przed bramą z wielką księgą w rękach wiedział, że fortuna się do niego uśmiechnęła. Teorie zawarte w księdze, choć w pełni zgodne z obowiązującą wiedzą dotyczącą Sztuki, jednocześnie podważały część jej dotychczas branych za pewniki założeń. Tekst co prawda traktował o rzeczach stosunkowo prostych, nie dających się porównać poziomem mocy z wspaniałościami nowych zaklęć epickich (takich jak te o których ostatnio wspominało się w kręgach wtajemniczonych), ale konsekwencje jakie ze sobą niósł były potencjalnie znacznie dalej idące. Wystarczająco daleko idące, by, jako osoba, która jako pierwsza powiadomiła właściwie osoby o tym skarbie i podjęła decyzję o wpuszczeniu dziwnej delegacji do Cytadeli, mógł już myśleć o nagrodach jakie go za to spotkają.
Te miłe rozważania zostały brutalnie przerwane, gdy "halfling" zdjął z głowy kaptur, prezentując zupełnie nie pasujące do tej rasy szpiczaste uszy i patrząc na architekturę wnętrza twierdzy powiedział:
- Jak tu ciekawie. Myślisz, że wnętrze Wieży Magii w Wayreth jest równie interesujące? Przyjmujecie może uczniów? Słyszałam że z nauczycielami magii uczy się łatwiej, ale zawsze gdy pytałam o to magów z Białych Szat, to okazywali się strasznie zajęci, a wy na zajętych nie wyglądacie. A tak właściwie, na imię mi Nightshade Thicketsway, z Hylo - a tobie?
Spojrzenie młodej kenderki pełne było dziecinnej ciekawości. Czerwony Mag nie dysponował jeszcze wystarczającą wiedzą, by w pełni zrozumieć niebezpieczeństwo za tym się kryjące.
w Waterdeep i Halarahhu przesyłki nie wywołały takiego zamieszania - przybyły normalnie, w paczkach, nadane z Calimshanu i zaadresowane do rąk własnych odbiorców (Elminstera i Lazarusa odpowiednio). Co innego w Leuthilsparze, gdzie kenderzy towarzyszący tłumowi poringów z paczkami nie byli co prawda początkującymi magami, ale za to było ich pięciu - i bardzo, ale to bardzo chcieli się czegoś dowiedzieć o kulturze i architekturze Evermeetu. |
_________________ We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense. |
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 15-12-2009, 17:37
|
|
|
- Więc - Daerian zabębnił radośnie palcami po stole, patrząc na pozostałych Zulkirów - ta pani nie wyraża zainteresowania Nekromancją. Ani Objawieniami.
Westchnienie ulgi Yaphyll można było usłyszeć niezwykle wyraźnie.
- Natomiast niezwykle interesujące wydaje jej się Wywoływanie, z tym że...
Reakcją był odgłos przypominający duszenie się.
- Ale... to... wydaje mi się...
Daerian zamyślił się. Być może wyjaśnienie magom, co dokładnie oznacza słowo "kender" w zestawieniu z wyrażeniem "nauka magii" używając odniesień typu "wolałbym spotkać głodnego tarrasque" i komentarzami "ale jakoś to będzie, w końcu szkoły nie wysadzi. Chyba" nie było szczytem dyplomacji, ale musiał jakoś do nich dotrzeć. Zaczynali już się w końcu dobijać o ten zaszczyt, a to, co oferowali w podzięce za dostęp do księgi mogło być bardziej niż niebezpieczne... w rękach kenderki.
- Więc ostatecznie doszedłem razem z nią do wniosku, że najlepsze dla niej będą Iluzje i Zauroczenia, szczególnie, ze mamy wspaniałą szkołę specjalizującą się w obydwu typach naraz... na prowincji. Mythrellan, jako, że szkoła podlega Tobie, dokończysz formalności?
A tymczasem, musimy naprawdę uważnie przestudiować ową księgę.
Odpowiedzi do Costly'ego, oraz Calimshanu zostały wysłane. Zawierały potwierdzenia chęci rozmów, dodatkowo list do Costly'ego zawierał specjalna pieczęć - gdy zechce się zjawić, wystarczy by ją złamał, a magia teleportacyjna przeniesie go do komnat gościnnych Cytadeli. Nie trzeba dodawać, że takie zaproszenie było rzadkim honorem.
Rashemen
Długotrwałe i trudne rozmowy pokojowe z Wiedźmami dobiegły wreszcie końca. Thay nie zdołała zawrzeć sojuszu z Hlatranami, nawet nie podejmowała takich prób - czemu ciężko się dziwić - zbyt wiele krwi leżało między narodami, zbyt świeże były mogiły po obu stronach.
Nastał jednak rozejm i umocniony magiczną przysięga pokój, za cenę zrzeczenia się przez Thay żądań do ziem Rashemenu, oraz znaczne transporty dóbr pochodzących z światowego handlu Thay.
Dla siebie Czerwoni Magowie uzyskali za to wolne ręce na północy, oraz znaczną pomoc w zgłębianiu swych nowych możliwości magicznych.
Thesk
Wycofanie wielu sił Zhentarimów z Dolin spowodowało problemy z ich obecnością i wyżywieniem. Zdecydowano więc o przeniesieniu części armii do najmniej obsadzonych w owym okresie kwater w Thesk, by odciążyć pozostałe placówki.
Nie wiadomo, czy to wpływ świadomości o nalezieniu się między młotem a kowadłem, czy też chęć osiągnięcia większych zysków z rosnącego z jednej,a słabnącego z drugiej strony handlu na Złotej Drodze, jednak państwo to zaczęło aktywnie dążyć do stania się częścią Sojuszu Ekonomicznego Krain.
Północ:
Niemalże wszystkie tereny, państewka i osady między Silverymoon, Waterdeep i Neverwinter dołączały do sojuszu. Na północy powstawał imperium handlu, mające stać się powoli potęgą na skalę Faerunu dzięki swej armii i różnorodności dostępnych surowców i rzemiosł.
Sojusz stał przed bramami Baldur's Gate, którym złożono propozycję ponownego dołączenia do sojuszu. Mimo niezbyt ciepłych uczuć między oboma stronami, wszyscy mogli wiele zyskać na odnowieniu partnerstwa. Rozpoczęto rozmowy, oficjalne, jak i zakulisowe negocjacje z Rycerzami Tarczy, których wpływ na wydarzenia po tak długim okresie czasu był już znany wielu wywiadom.
Lantan:
Nowe niezwykłe surowce zainspirowały gnomy do jeszcze bardziej zdumiewających pomysłów, oraz konstrukcji niemalże szalonych mechanizmów.
Tymczasem jednak najważniejszym faktem było zwodowanie znacznej części budowanej floty morskiej, oraz wniesienia się ponad chmury nowych, ulepszonych statków powietrznych.
Oraz transport części owej floty i maszyn do Thay i na Morze Spadających Gwiazd. Transport magiczny i smoczy, należałoby dodać... |
_________________
|
|
|
|
|
Kitkara666
Ave Demonius!
Dołączyła: 17 Lis 2008 Skąd: From Hell Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma Syndykat
|
Wysłany: 15-12-2009, 19:59
|
|
|
Przechadzała się właśnie korytarzem siedziby w Skuld. Nie miała ze sobą co robić. Karel nie odzywał się od paru dni, a Alt nie miał dla niej żadnego zadania. Wtem jak na zawołanie z gabinetu Altruisty wyszedł Karel. Przestraszyła się widząc jego śmiertelnie bladą twarz co w połączeniu z czarnymi włosami dawało iście ciekawy efekt.
- Nareszcie się spotykamy.
Popatrzył na nią lekko zmieszany.
- Tak. Właśnie miałem do ciebie iść.
Nie wyglądała na zadowoloną.
- Po co tu byłeś?
- A takie tam pogaduszki. Herbatka i te sprawy - zaśmiał się.
- Aha. - Wzruszyła ramionami obojętnie. - Zatem miłego dnia.
Chciała odejść, ale Karel powstrzymał ją od tego chwytając za rękę.
- Pamiętasz o naszej wycieczce?
- Wycieczce? - zmarszczyła brwi usiłując sobie przypomnieć. - No coś tam kojarze.
- Co powiesz byśmy pojechali jak najszybciej?
- Uciekasz przed czymś?
- Nie. Ale czas się trochę zabawić i zrelaksować. Należy się nam nie uważasz?
- Czemu nie, skoro mnie zapraszasz. Wyglądasz na przemęczonego i chorego.
- Właśnie, czuje się chory - popatrzył jej w oczy. - Niedługo poinformuje cię kiedy dokładnie się wybieramy.
Ku zaskoczeniu dziewczyny pocałował ją delikatnie w rękę i odszedł szybkim krokiem. Kitkara popatrzyła na Sokara i Pandore którzy pojawili się po obu jej bokach.
- Nie wydaje się wam, że on coś ukrywa?
- Czuć to w jego głosie - przyznała Pandora.
- Właśnie... Cóż idziemy się przygotować w razie czego. |
_________________ Don't let them ever tell you that you're too small
'Cause your fate comes from within
You are strong forever, you heard the call
In the night the crimson light is bleeding
A new life shall start with a freedom heart |
|
|
|
|
Sylar
Poszukujący Prawdy
Dołączył: 11 Lis 2009 Status: offline
|
Wysłany: 16-12-2009, 15:57
|
|
|
* * * Sespech * * *
Sylar musiał działać. Zabezpieczenia nowych granic Sespech było prowadzone pełną parą. Uzasadniano to agresywnymi uchodźcami z krain płn wybrzeża rzeki pary. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że wiele ludzi straciło dach na głową, wielu też buntowało się i stało się bardziej agresywnymi. Dlatego też Sespech skrył pod tą sytuacją masowe zbrojenie granic. Do tego jeszcze zaproponowano wspólne manewry wojskowe Sojuszu oraz MAC na tych terenach. Wysłano również wiadomość do wojsk Calimshanu. Z treści wynikało, że siły Sojuszu pragnął zostać w dobrych stosunkach z wojskami zachodu, więc podziękowano im za pomoc w narastających buntach i zapewniono, że od tego momentu poradzą sobie sami. Nie była to jednak żadna sugestia, ni obraza. Wiadomość była zredagowana w ten sposób, aby nie prowokować Calimshanu do kolejnych akcji.
Tymczasem Sylara czekały interesy na północy. Po ustaleniu strategii Sespech, bohater pozostawił znów drużynę Ognistego Sztyletu i wraz z Cassaną przeniósł się do Westgate.
* * * Westgate * * *
W Westgate sytuacja była nad wyraz spokojna. Gospodarka odradzała się w błyskawicznym tempie i nie bez znaczenia był wpływ Sojuszu. SCF stawał się coraz popularniejszy w tej części Faerunu. Zaczęto postrzegać go jako okazję do rozwoju oraz pomoc w kłopotach. Dlatego też coraz więcej miast chciało przystąpić do niego. Naturalnie istniały jednak metropolie pesymistycznie podchodzące do Sojuszu. Choćby wrogi Cormyr w ogóle nie chciał słyszeć o Sojuszu stworzonym przez Westgate.
Tymczasem Sylar w końcu spotkał się z głównodowodzącymi Wybrzeżem Smoka. Stanął przed radą w skład której wchodzili Ogniste Noże i Nocna Maska. Sylar przedstawił, krótki raport z ostatnich działań i przekonał radę, że wszystko idzie zgodnie planem. Rada była rada z postępów Sylara, z Cormaerilem na czele, który wezwał go na osobiste spotkanie.
Podczas uczty wśród grona najbardziej zaufanych ludzi, Targeth przedyskutował przyszłość z Sylarem. Doszło jednak do jednej małej utarczki dotyczącej Cassany. Bowiem z polecenia Targeth zdrajczyni miała zawisnąć na kołku. Sylar jednak ułagodził sytuację, przedstawiając dotychczasowe zalety trzymania jej przy życiu i zapewnienie o jej przyszłej przydatności oraz lojalności. Lord Targeth koniec końcom przyznał rację Sylarowi, co zostało przypieczętowane toastem.
Następnym tematem rozmów były akcje Calimshanu. Lord Targeth wiedział, że nie znalazły się one tam tylko wyłącznie z powodu tych trzech miast. Wiedział też, że nie zaatakują tak szybko, a przynajmniej jak na razie nie, z czym musiał zgodzić się Sylar. Dla bezpieczeństwa jednak bohater przedstawił swój plan, który zaciekawił Lorda. Zgodnie z nim:
Sespech oraz SCF zaproponował siłom MAC wspólne manewry wojskowe w okolicach Yhep oraz Kagarr. Pobliski las Ankhwood oraz południowa część lasu The Winterwood miały być miejscem odbycia owych manewrów. Wybór lokalizacji argumentowano ekstremalnymi i wymagającymi terenami, w niebezpiecznych okolicach wybrzeża rzeki pary. Program ustalony był przez Sylara, który wysłał już władzą MAC. Była to wstępna propozycja, dla nowego sojusznika. Podkreślano w niej chęć integracji wojsk oraz planowania wspólnych strategii na wypadek niezwykłych zagrożeń.
Lord Targeth poparł ten plan, na co liczył Sylar. W ten sposób mógł również w każdej chwili poprosić siły Wybrzeża Smoka o dodatkowe siły w związku z pokojowymi manewrami wojskowymi.
Rozmowy toczyły się również na temat Zachodnich miast. Okazało się, że część z nich nie jest tak przychylna jak początkowo zakładano, ale część z nich już słała chęć wstąpienia do Sojuszu.
Ostatnią sprawą była obecna sytuacja polityczna Westgate, ale ta część spotkania była prowadzono w o wiele mroczniejszym klimacie. Bowiem Lord Ognistych Noży miał specjalne prośbą dla Sylara, której odmówić za bardzo nie mógł... |
|
|
|
|
|
Bezimienny
Najmniejszy pomiot chaosu
Dołączył: 05 Sty 2005 Skąd: Z otchłani wieków dawno zapomnianych. Status: offline
|
Wysłany: 17-12-2009, 00:41
|
|
|
Calimshan
Kupcy i urzędnicy Calimshanu przygotowywali się do konferencji pokojowej, która miała przynieść spokój i stabilizację na wschodnich rynkach handlowych. Wojskowi przeciwnie - zabezpieczali się na wypadek, gdyby pokój nie nastąpił. Sytuacji na wschodzie nie można było zignorować - i nie chodziło tu nawet tylko o zyski z handlu. Gdyby doszło do konfliktu pomiędzy formującymi się w tamtym rejonie sojuszami, kraj który by z tego konfliktu wyszedł zwycięsko zyskałby bardzo na sile. Calimshan i Tethyr nie mogły sobie pozwolić na to, by w Faerunie wyrosło jedno państwo kontrolujące tak olbrzymie tereny wschodu, z całym ich potencjałem militarno-gospodarczym. Zwłaszcza, że państwo to znajdowałoby się najprawdopodobniej niepokojąco blisko ich wschodnich granic.
Dlatego właśnie zarządzona dawno mobilizacja ciągle trwała. Oprócz powoływania pod broń i intensywnego szkolenia kontyngentów z co bardziej pechowych mieszkańców poszczególnych miast i regionów i tworzenia specjalnych jednostek wypełnionych ochotnikami z więzień zaczęto również wcielać do wojska niewolników oraz rozszerzać o chętnych profesjonalne jednostki zawodowe. Wbrew przewidywaniom w punktach ochotniczego zaciągu stawiły się też duże ilości caliszytów z różnych warstw społecznych - nawet z tych bogatszych. Zupełnie przypadkowi ludzie decydowali się nagle porzucić swoje dotychczasowe zajęcia i zgłosić do najbliższych punktów zaciągu. Ciekawe było również to, że ochotnicy ci niejako instynktownie dzielili się już na starcie na dwie rozdzielne grupy, które wyraźnie nie pałały do siebie miłością.
Ta sama sytuacja powtarzała się we wszystkich większych miastach, zdecydowano więc się w końcu utworzyć z nich dwie operujące oddzielnie jednostki.
Sformowane tak jednostki ładowano na statki i wieziono na wschód - w zależności od stopnia przeszkolenia albo do garnizonów przejściowych, albo do obozów treningowych pod Suldophonem.
Calimsport, Zazesspur
W świecie przestępczym miast Calimshanu i Tethyru rozchodziła się plotka. Wśród tradycyjnych organizacji zajmujących się usuwaniem niewygodnych osób gwałtownie zwiększyła się śmiertelność. Niektórzy zabójcy po prostu znikali, ciała innych po jakimś czasie znajdowano - czasem upchnięte gdzieś w kąt w ciemnej uliczce, a czasem podrzucone prosto pod siedziby ich własnych gildii. Sprawców w żadnym wypadku nie udało się wykryć. Początkowo podejrzewano jakieś wewnętrzne porachunki, ale z czasem okazało się, że wszystkich zamordowanych łączyła jedna cecha - wszyscy byli aktywnymi wyznawcami Cyrica. Nie trzeba chyba dodawać, że co mniej żarliwi, a bardziej praktyczni ich koledzy po fachu zaczęli się zastanawiać, czy zmiana religii nie byłaby dobrym pomysłem.
Pustynia Calim
Pierwsze zmiany były prawie niezauważalne, ale po jakimś czasie zamieszkujące pustynię plemiona zaczęły powtarzać sobie wzajemnie o zaobserwowanych zjawiskach. Oazy pustynne zaczęły się powoli, ale systematycznie powiększać, a ich roślinność wyrastała nieco bujniej. W głębi pustyni odkrywano nowe źródła wody, a wokół nich zaczynały się formować nieśmiałe zalążki nowych oaz. Równiny Calimu, zniszczone przez Niebiański Ogień, powoli zaczynały się odtwarzać.
Ankhapur
W wysuniętym dowództwie pierwszego kontyngentu Sił Pokojowych oficerowie i ich doradcy pochylali się nad mapami, zarządzając umacnianiem najdalej na wschód wysuniętej placówki wojskowej Calimshanu. Teoretycznie priorytetem powinno być umocnienie granicy, ale w tej chwili bardziej interesowały ich kwestie logistyczne. Atak od strony Sespech wydawał się nieprawdopodobny - by zgromadzić siły wystarczające do poważniejszego zagrożenia armiom Calimshanu (nawet teraz, przed przybyciem oczekiwanych posiłków), państwo to musiałoby zaprosić "sprzymierzeńców" ze wschodu. Co więcej, musiałoby zaprosić ich odpowiednio wielu, by jego kontrola nad własnym terytorium stała się problematyczna - wydarzenia ostatnich miesięcy pokazały, że wojska pod banderą MACu było łatwo zaprosić, ale już wyprosić znacznie trudniej. Dowódcom wojsk granicznych wydawało się mało prawdopodobne, by kraj który stosunkowo niedawno uzyskał niepodległość zdecydował się na takie ryzyko. Zresztą, problem był akademicki - w razie gdyby odpowiednio liczna armia miała pokazać się w okolicy, zwiadowcy powiadomiliby główne siły z wystarczającym wyprzedzeniem.
Tethyr
W Tethyrze również kontynuowano mobilizację, rozsyłając wezwania do kolejnych lenników i powołując milicje terytorialne. Przez zajęcie Erlkazadu granice Tethyru niespodziewanie przybliżyły się do rozrastającego się na lśniących równinach nowego organizmu politycznego. Niepokojące wieści dobiegały również z północy. Iriaebor, Berdusk i Easting, z niepokojem patrzące na wydarzenia na Smoczym Wybrzeżu, zaczęły dyskretnie dopytywać się o koszt wynajmu Płonących Pięści z Baldur's Gate, i możliwości pomocy ze strony Tethyru. Królowa Zaranda była co prawda zwolenniczką nieco bardziej ostrożnego kursu, ale Haedrak III był pomysłowi przychylny - i zanosiło się na to, że to jego zdanie w tej sprawie przeważy. |
_________________ We are rock stars in a freak show
loaded with steel.
We are riders, the fighters,
the renegades on wheels.
The difference between fiction and reality? Fiction has to make sense. |
|
|
|
|
Costly
Maleficus Maximus
Dołączył: 25 Lis 2008 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma
|
Wysłany: 18-12-2009, 18:44
|
|
|
Kapłan spoglądał niecierpliwie na zaproszenie do Thay. Chciałby już się tam udać, ale nadal nie dostał odpowiedzi z południa. Sytuacja nie zazębiła się jeszcze w stopniu dostatecznym.
Trzeba więc skupić się na zachodzie, gdzie działo się nie mniej.
Po przedyskutowaniu sytuacji z Norrciem, który odpowiadał za siły militarne na zachodzie ziem Bractwa obaj macanci doszli razem do wniosku, że najlepiej będzie zaproponować udział w manewrach także wojskom Turmishu. Z względu na trójstronny charakter przedsięwzięcia na miejsce odbycia ćwiczeń wybrano miejsce styku granic wszystkich trzech podmiotów. Propozycja takiego kształtu manewrów została wysłana na zachód.
Choć dzięki temu zachodnie granice nie były osłabiane przez przemieszczenia wojsk, to wysłano także rozkaz do Gaelana, aby ostatecznie wycofał się z południa i przeorganizował odpowiednio jednostki po powrocie. Wojska ustawione w centrum miały być przemieszczone do bronienia południowych włości Bractwa, a oddziały Gaelana, które wcześniej pełniły tą rolę, udadzą się do spokojnych i względnie bezpiecznych ziem centrum, aby przeorganizować się po męczącej wyprawie.
Kapłan za to zaczął się szykować do wyprawy na południe, od której zależeć będzie bardzo dużo. |
_________________ All in the golden afternoon
Full leisurely we glide...
Ostatnio zmieniony przez Costly dnia 19-12-2009, 18:46, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|