Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Forum Kotatsu » :: Gry i zabawy ::.. » Multiświat » Kroniki Multiświata » Forumowa Mafia, edycja IV - Atkhakla i okolice |
Poprzedni temat ::
Następny temat
Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 Następny
|
Forumowa Mafia, edycja IV - Atkhakla i okolice |
Wersja do druku |
Saga
Półdiablę
Dołączyła: 01 Lut 2007 Skąd: Poznań, zasadniczo Status: offline
|
Wysłany: 19-09-2010, 14:37
|
|
|
- Oczywiście musiało się rozpadać - złote oczy Eoslynn błysnęły gniewnie spod kaptura szarego płaszcza (ochrona +10, bonusowo +15 ochrony przed ogniem). - Przyjdzie mi znowu nocować w lesie, chyba że bogowie światła zlitują się nade mną.
W tym momencie bystre oczy półelfki dostrzegły odległy poblask światła między gałęziami drzew. Miasto! A skoro miasto, to i gospoda. Dobra nasza. Eoslynn przyspieszyła kroku.
Karczma okazała się niezwykle zatłoczona. Dziewczyna odgarnęła kaptur na plecy i rozejrzała się wokół. Otaczali ją przedstawiciele niemal wszystkich ras i profesji występujących na kontynencie. Ciekawe, co przygnało w to miejsce tak różnorodną zbieraninę? Cóż, najpierw obowiązki, na zaspokojenie ciekawości przyjdzie czas później. Eoslynn starannie przejrzała sakwy podróżne. Na szczęście zapasy ziół i mikstur uzdrowicielskich nie ucierpiały w trakcie podróży, zwoje z recepturami i zaklęciami także wyglądały jak w dniu rozpoczęcia wędrówki. Całe szczęście, dusza uzdrowicielki odetchnęła z ulgą. Jeszcze tylko sprawdzić łuk i strzały... W porządku. Teraz warto dowiedzieć się, co oznacza to całe zgromadzenie. Czyżby szykowała się jakaś misja? Półelfka skierowała się w stronę baru. |
_________________ Ci, którzy śnią za dnia widzą wiele rzeczy niedostępnych tym, co śnią nocą. |
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 19-09-2010, 14:52
|
|
|
- Szefie, szefie! – śliczny chłopczyk ciągnął za rękaw zajętego rozmową paladyna.
- Bo miłość to najcenniejszy dar bogów… - dalej perorował wojownik, zupełnie nie zwracając uwagi na malca.
Dopiero kiedy zauważył, że Marika tak jakby przestała go słuchać i z zachwytem wpatruje się w coś zdecydowanie stojącego za nim, postanowił odwrócić się.
- Rum, psotniku! Gdzieżeś się podziewał?! Ja nawracam tu niewiernych, a ty lenisz się gdzieś w kącie, to niedopuszczalne!
Chłopiec spojrzał na swojego pana z dezaprobatą. Oczywiście, konie same zaprowadziły się do stajni, pokój sam się wynajął, a karczmarz czyta w myślach i na tej podstawie dostarcza gościom posiłki…
- Sakiewka, Panie… - wymamrotał giermek.
- Po co ci sakiewka? – zapytał paladyn, a jego oczy pełne były błogosławionej niewiedzy.
- Panie, nie wszyscy podzielają twoje przekonania. Na przykład w tej karczmie, aby coś zjeść, trzeba najpierw zapłacić. Tak, wiem, to straszne…
- Masz dziecko, tylko zaraz wracaj! – paladyn szybko uznał, że w tej sytuacji sprzeciw i dalsza dyskusja są bezcelowe. Rum mógł być złośliwym psotnikiem, ale przede wszystkim był znakomitym sługą, wiernym i co tu dużo mówić, ładnym. Ze swoją burzą blond loczków i oczami koloru ultramaryny, idealnie dopełniał jego wizerunku księcia z bajki.
- Pan jest zdaje się giermkiem. Chyba nas sobie nie przedstawiono. Jestem Marika, a pan? - spytała z uśmiechem.
Dopiero teraz dotarło do chłopczyka, że kobieta, która wcześniej rozmawiała z jego panem, teraz zwraca się do niego. Rum zaczerwienił się, ale postanowił być dzielny…
- Rumianek… - wyszeptał chłopczyk – ale wszyscy wołają na mnie Rum. I przepraszam, muszę zapłacić za obiad. – Giermek zniknął równie szybko jak się pojawił… |
_________________
|
|
|
|
|
Koranona
Morning Glory
Dołączyła: 03 Sty 2010 Skąd: Z północy Status: offline
Grupy: Syndykat WOM
|
Wysłany: 19-09-2010, 16:51
|
|
|
- ... i za cholere nie mogę znaleźć żadnego gniazdka - skwitował Albert po raz nasty obchodząc już całą gospodę - No i gdzie ja mam niby wzmacniacz podłączyć?
Odpowiedziało mu kilka niemrawych spojrzeń. Muzyk uśmiechnął się przymilnie.
- A gwizdać na wzmacniacz - fuknął zwijając w końcu kabel od swojej elektrycznej lutni - pora zabawić gości muzyką.
- Tak właściwie, mości panie, po co ci wzmacniacz? - spytał uprzejmie któryś z zebranych gości.
- Jakiś ważniak przyjechał i teraz się wszyscy drą. Jak ja mam pracować w takich warunkach?
- Argh - skomentował rozmówca i odszedł na bok.
- No dobrze - krzyknął muzyk na całą gospodę jednocześnie szukając palcami harmonijki w kieszeni - prosze państwa, POCZUJCIE PAŃSTWO BLUESA!
W tym momencie skupione na muzyku (niemal wszystkie) oczy w gospodzie ujrzały triumfalnie wyjętą kosmetyczkę, która była aż za dobrze znana paladynowi, który dopiero teraz zauważył Alberta.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, przez którą jak rozgrzany węgiel przebijało się nienawistne spojrzenie księcia. Albert jęknął, gdzieś na sali zabrzmiał cichutki chichot. |
_________________ "I like my men like I like my tea - weak and green."
|
|
|
|
|
Serika
Dołączyła: 22 Sie 2002 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 19-09-2010, 17:02
|
|
|
Tymczasem Chika zasypywała Cienia miliardem pytań odnośnie misji, artefaktów, co tam można zobaczyć, i dlaczego, i po co, i w ogóle, i...Po pięćsetnym Cień uznał, że ma dosyć. Niestety, kenderka dopiero się rozkręcała.
Uważny obserwator dostrzegłby nawet w półmroku panującym w karczmie, że jej buzia jest nienaturalnie rumiana. Nic dziwnego, róż z kosmetyczki paladyna był taaaaki fajny (a podpatrzyła, że należy nakładać go na policzki). W ogóle zawartość kosmetyczki była fascynująca, chociaż zupełnie nie była w stanie rozpracować, do czego służył ten błyszczący, lepki płyn. W każdym razie smakował paskudnie, co stwierdziła, gdy wypiła księciu Lyanderowi pół błyszczyka do ust.
- Nie wiem - powiedział twardo Cień. Głowa zaczynała mu pękać.
- A ten drugi?
- Też nie wiem. W ogóle... Może zapytasz tego pana, który tam siedzi?
Chika odwróciła się i oczka jej rozbłysły. Jegomość miał... - fanfary! - USZKA! Uszka oraz ogonek, który był taaaaaki fascynujący.
Musiała, absolutnie musiała sprawdzić, czy są prawdziwe! |
_________________
|
|
|
|
|
Potwór Latacz
Czajnik w Mroku
Dołączył: 05 Lip 2010 Skąd: Kraków Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 19-09-2010, 17:32
|
|
|
Oj moja głowa ojj - jęczał Cień masując sobie czoło. Przeżyłem. Jakoś.
Popatrzył w kierunku odbiegającej z radosnym piskiem Chiki.
Elf siedzący w kącie podniósł głowę znad kawałka papieru po którym zawzięcie coś kreślił bezgłośnie ruszając ustami i od czasu do czasu rachując na palcach. Zauważył biegnącą w jego kierunku kelnerkę i stojącego dalej Cienia którego wyraz twarzy najwyraźniej go zaniepokoił. Była to mieszanina ulgi połączona z przepraszająco-współczującym uśmiechem.
-Naprawdę mi przykro - mruknął Cień pod nosem i czym prędzej wrócił do swojego stolika.
Okazało się, że w czasie jego nieobecności jego miejsce zajęła elfka z długaśnym warkoczem.
Krasnolud przyciągnął swój plecak bliżej następnego wolnego krzesła przy stoliku i usiadł.
Pyknął z fajeczki, kłąb dymu o zapachu suszonych śliwek uniósł się ku powale. Odchrząknął.
- Hej. Jestem Cień. - rzucił po czym sięgnął po swój kubek z winem. |
_________________ Jestem wielkim Potworem Lataczem!!! <Ö>
"Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi "
|
|
|
|
|
Agon
Dołączyła: 05 Maj 2008 Status: offline
|
Wysłany: 19-09-2010, 17:38
|
|
|
Drzwi gospody po raz kolejny otworzyły się z hukiem. Do środka weszła młoda dziewczyna - miała wielkie, rubinowe oczy i długie, karmazynowe włosy, które swobodnie wystawały spod kaptura czarnej peleryny podróżnej. Choć z twarzy i sylwetki wyglądała jak najzwyklejszy pod słońcem człowiek, to jednak daleko jej było do rasy ludzi - czarna peleryna starannie ukrywała jej spiczaste uszy i długi, puszysty ogon. Taką właśnie postać przybierała Aira, kiedy pojawiała się w miejscach publicznych. Oprócz tego, że była wilkiem ognia i mogła przybrać prawie idealną ludzką formę, to na dodatek posiadała niestarzejące się ciało, dzięki któremu zyskała przydomek Wiecznie Młodej i Pięknej. W swojej ludzkiej postaci wyglądała na nie więcej niż dwadzieścia parę lat, lecz w rzeczywistości miała już na karku kilka ładnych setek. Oczywiście jej ciało, choć wiecznie młode i niesamowicie silne, nie było niezniszczalne.
Wilczyca rozejrzała się po zatłoczonej izbie - była stałym bywalcem Gospody pod Miedzianym Diademem, ale jeszcze nigdy nie widziała tu tylu dziwaków na raz.
- Hm, będzie spora konkurencja, ale to dobrze - lubię rywalizację i wyzwania. - mruknęła do siebie Aira, po czym podeszła do lady i zamówiła kufel grzanego wina. Następnie usiadła przy pierwszym wolnym stoliku i zaczęła się zastanawiać, kogo by tu zwerbować na swojego towarzysza podróży. A gdyby znalazło się ich kilku, to już w ogóle byłoby świetnie. Oczywiście jako władczyni ognia doskonale poradziłaby sobie bez niczyjej pomocy, ale w grupie zawsze raźniej, a wilki to przecież stworzenia stadne. |
|
|
|
|
|
Athi
Apple Girl
Dołączyła: 21 Kwi 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 19-09-2010, 17:50
|
|
|
Elen ospale obróciła głowę, zobaczyła chudego krasnoluda. Dziwne zjawisko, znała paru takich, ale oni byli ehem, grubi.
- Witam, mości pana... - zaczęła niewyraźnym głosem. Albo jej się wydawało, albo karczmarz nalał jej soku do szklanki po jakimś mocnym trunku. - Przepraszam bardzo, ale jakoś nie czuje się najlepiej... to znaczy, ten tu gospodarz chyba niedokładnie... myje swoje naczynia i dostała... mi się szklanka po... jakimś alkoholowym paskudztwie...
- Jeśli czujesz się niezdrowo to pójdę do niego i... - tu Cień zaczął walecznie machać zaciśniętą pięścią.
- Proszę, nie trzeba... To i tak nie zmieni mojego stanu... Oj... - Elen nachyliła się nad swoim plecakiem i wyjęła z niego bała buteleczkę z mętnym białym płynem, napiła się trochę i z powrotem schowała przedmiot - Przepraszam, nie przedstawiłam się. - zaczęła już mówić normalnym głosem elfka - Jestem Elen, łowca i poszukiwacz błyskotek. - Cień dziwnie się patrzył na nią, że tak szybko "ozdrowiała".
- Jak Ty to...? - zaczął, wskazując na plecak.
- A to nic takiego. - powiedziała szybko - Wyciąg z paru ziół dobry na wszystko. Szczerze to nikt jeszcze nie opracował na co dokładnie i czy może to w jakiś sposób szkodzić, ale w moim mieście wszyscy tego lekarstwa używamy. No może trochę uzależnia. |
_________________ I looked at the world through apple eyes
And cut myself a slice of sunshine pie
I danced with the peanut butterflies
Till time went and told me to say hello but wave goodbye
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 19-09-2010, 18:20
|
|
|
- Rum, gdzie się podziała moja torba...? – spytał się rycerz swego giermka. - Miałem tam... wszystkie moje dewocjonalia! – dodał, mówiąc prawie że płaczliwym tonem.
- Panie, nie wiem. Ale sądzę, że nikogo miłość nie powstrzymała przed kradzieżą. – cierpliwie wyjaśnił giermek, który tymczasem wrócił z obiadu.
- Ale to... – rycerz próbował coś powiedzieć, ale wtem przerwał mu czyjeś wejście.
Oczy paladyna momentalnie zwróciły się ku wejściu, ku wchodzącej dziewczynie. Ośrodek wiary (przez filozofów religi sunickiej nazywany również libido) zareagował szybko – ćwiczenia w reagowaniu na dziewczynę szybciej od swego przyjaciela-barda pomogły.
- Sune! – zawołał w uniesieniu książę Lyander, patrząc na Airę. Dziewczyna... miała wszystko. Ognistoczerwone włosy bogini, atrybuty kobiecości... a nawet więcej – piękny, puszysty ogon. W dodatku nie miała szpiczastych uszu! A to dobrze, gdyż jedną z najbardziej aktualnych dysput teologicznych między kapłanami różnych religii był spór z wyznawcami Halani Celanil, elfiej bogini miłości, o prymat urody ludzkiej nad elfią. A kto jak kto, ale paladyn Ognistej Pani popierać dogmatów przeciwnika nie zamierzał. Oczywiście, o ile dogmaty nie miałyby długich nóg i większych piersi. Wtedy mógłby się zastanowić.
Oczy wszystkich zwróciły się ku dwójce – zwłaszcza, że nie speszony niczym paladyn ujął rękę wilczycy i rzekł:
- Pani, uroda twa sprawia, że w imię wiary mej zobowiązany jestem dotrzymać ci towarzystwa – i chronić cię, aby tak piękny kwiat nie został ścięty mieczem jakiegoś podłego sługusa zła. Takoż więc – czy pozwolisz mi przysiąc tobie służbę? – powiedział, patrząc w głęboko oczy kobiety przypominającej boginię. |
_________________
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 19-09-2010, 18:24
|
|
|
Ov'tz zmienił pozycję za swoim stolikiem. Szturchnął nogą krzesło. Pas z mieczem zsunął się a żelazo opadło na podłogę..
Lyander zrobił kolejny pośpieszny krok.
Miecz złośliwie stanął mu na drodze.
Airi w ostatniej chwili obróciła głowę we właściwą stronę.
By ujrzeć mężczyznę w pełnej zbroi, bardzo błyszczącej, lecącego prosto na nią z głupim uśmiechem na twarzy.
Zack oparł lewe przedramię na prawej dłoni. Po czym z rozmachem wsparł czoło o lewą dłoń.
- Airi, poznaj księcia Lyandera. Paladyna miłości. Ly, Airi. Widzę, że ...poznaliście się bliżej.
Zaprawdę. Urocza plątanina kończyn, odzień wierzchnich i pełnej zbroi. No, powiedzmy. Błyszczące elementy rynsztunku paladyna poniewierały się wokół wywróconego stołu, złamany miecz sterczał wbity krzywo w podłogę...a dziewczyna i książę leżeli. Rudowłosa zdołała wywinąć się spod upadającego zupełnie bez gracji paladyna, a teraz siedziała na nim.
Ujeżdżała byłoby trafniejszym porównaniem.
Ziiip! Lyander odruchowo sięgnął do zaczepów zbroi, specjalnie skonstruowanych na zlecenie zakonu przez kapłanów Gonda by były śliczne i pozwalały na szybki demontaż napierśnika. |
Ostatnio zmieniony przez Velg dnia 19-09-2010, 18:36, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
Potwór Latacz
Czajnik w Mroku
Dołączył: 05 Lip 2010 Skąd: Kraków Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 19-09-2010, 18:25
|
|
|
Krasnolud popatrzył z podziwem na Elen. Podrapał się po głowie i spytał:
- A na ból głowy też pomaga?
-Ból głowy? Taki...?
-Taki od gadania. - wtrącił Cień zanim elfka dokończyła pytanie.
Pokiwała głową i nalała troszkę płynu do kubka krasnoluda. Cień powąchał, zamieszał i wypił jednym haustem. Pomogło natychmiast. I nawet smakowało nieźle...
-Dzięki. Pozwól...-wstał i podszedł do karczmarza.
Wracając z kuflem piwa w jednej ręce i szklanką soku dla elfki w drugiej zauważył, że zaczęło robić się tutaj naprawdę wesoło. Ktoś zaczął grać jakąś chwytliwą melodię, Chika zaczęła targać poetę za ogon, a paladyn gęsto tłumaczył się z zawartości kosmetyczki.
Cień pogwizdując podszedł do stolika i postawił przed Elen szklankę.
-Jeszcze raz dzięki. A szklanka tym razem jest czysta. W każdym razie teraz można przejść do interesów. Bo chyba i Ciebie sprowadziła tutaj ta słynna misja? Rozglądam się za dobrą drużyną inni też zaczęli się zbierać..
Krasnolud zaczął wyjaśniać jego plan pozyskania najlepszych ludzi do drużyny... |
_________________ Jestem wielkim Potworem Lataczem!!! <Ö>
"Dla wszystkich starczy miejsca
Pod wielkim dachem nieba
Na ziemi której ja i ty
Nie zamienimy w bagno krwi "
|
|
|
|
|
Sasayaki
Dżabbersmok
Dołączyła: 22 Maj 2009 Status: offline
Grupy: Melior Absque Chrisma WOM
|
Wysłany: 19-09-2010, 19:00
|
|
|
Gdy Ryszard wszedł do sali drzwi gospody wcale nie otworzyły się z hukiem. W ogóle się nie otworzyły bo Ryszard był w karczmie przez cały ten czas, tyle, że w kuchni, która nie miała drzwi. Zebrał brudne talerze, unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z którymkolwiek z gości i wrócił by dalej obierać ziemniaki.
Ryszard był już dorosłym człowiekiem, od co najmniej miesiąca! Mimo to wciąz był tylko kuchcikiem. Swoją samoocenę podbudowywał jednak tym, że tylko on dosięgał górnych półek bez stołka. Był wysoki. Wchodząc do izby schylał się. Niestety nie był atrakcyjny, wołano go nawet Brzydki Rychu, ze względu na chudą posturę, garbienie się, piegowatą twarz i duże stopy. Gęste, proste włosy przysłaniały mu oczy. Dziewczyny się nim nie interesowały. Właściwie to się ich troszeczkę bał.
W gospodzie dzisiaj były straszne tłumy. Wielka sterta pyrów ucieszyła Ryszarda, dopóki ich nie obierze, nie będzie musiał wychodzić... |
_________________ Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!
|
|
|
|
|
Agon
Dołączyła: 05 Maj 2008 Status: offline
|
Wysłany: 19-09-2010, 19:10
|
|
|
- Ach! - zaskoczona dziewczyna szybko się podniosła, po czym wymamrotała niepewnym tonem - oczywiście, będę... emm, zaszczycona móc podróżować u twego boku... - i choć cichutki głosik w jej głowie mówił jej, że będzie mieć nieco przerąbane (cóż, perspektywa ciągłego wysłuchiwania o Sile Miłości przeraziłaby każdego...), to jednak Aira uznała, że zawsze to dobrze mieć po swojej stronie paladyna światowej sławy.
- Ale najpierw ogarnijmy ten bajzel i porozmawiajmy na spokojnie, a wy nie gapcie się już tak! - krzyknęła do zebranego wokół nich tłumu, po czym wyciągnęła rękę w stronę leżącego na podłodze Lyandera, aby pomóc mu wstać. |
|
|
|
|
|
moshi_moshi
Szara Emonencja
Dołączyła: 19 Lis 2006 Skąd: Dąbrowa Górnicza Status: offline
Grupy: Alijenoty Fanklub Lacus Clyne WOM
|
Wysłany: 19-09-2010, 19:18
|
|
|
Biedny Rumianek, w całym zamieszaniu nikt nie zwracał na chłopczyka uwagi. Co prawda, był najedzony, a co za tym idzie szczęśliwy, ale przywykł do nieco innego traktowania… Jako jedyny nie był szczególnie zachwycony tłumem barwnych postaci, które przetaczały się przez karczmę. Wiedział jak jego Pan uwielbia okazje do powiększenia swojej sławy, a takie miejsca i sytuacje były do tego idealne. Tyle, że dla biednego sługi oznaczały nie lada kłopoty, bo może i paladyn był człowiekiem mężnym i odważnym, ale niestety kompletnie nie radził sobie z szarą rzeczywistością i zwykłymi sprawami. Rum tak bardzo pogrążył się w swoich rozmyślaniach, że nawet nie zauważył kiedy soczek malinowy, który trzymał, w niewiadomy sposób wylądował na spodniach Zacka, w miejscu, że tak to ujmę strategicznym…
- Ty cholero ma… - bluzgi półelfa zostały zagłuszone przez pisk zachwytu jego towarzyszek.
- Jaki słodziutki! Co za buźka! Prawdziwy aniołek! – stado półnagich piękności otoczyło giermka szczelnym kołem.
- A co ty lubisz najbardziej Ptysiu? – zapytała hojnie obdarzona przez naturę szatynka.
- Cukierki – szczerze odpowiedział chłopczyk.
- Hej tam, niech ktoś przyniesie torbę słodyczy dla tego Misia! – zawołała jakaś długonoga blondyna.
Wieczór zapowiadał się upojnie, może niekoniecznie dla Zacka i księcia, ale na pewno dla Rumianka. Szczerze mówiąc, w wieku dziesięciu lat nie jest się specjalnie zainteresowanym starymi babami, ale skoro głaskają i dają cukierki, przede wszystkim dają cukierki, to czemu by nie skorzystać… |
_________________
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 19-09-2010, 19:28
|
|
|
Bard chwilę zastanawiał się nad ripostą. Żadna nie przychodziła mu do głowy, zrobił więc następną najlepszą rzecz. Starość nie radość, wredne jendolinijkowce jednak nie przychodziły mu już tak łatwo.
Torba z cukierkami została przechwycona. Stado półnagich piękności w końcu było w pracy. A szef był w paskudnym humorze. Dziewczyny widząc niebezpieczny błysk w oku pryncypała (i plamę) nie protestowały jednak.
I tak młodzieniec był miziany, głaskany, ku ogólnej zazdrości Uw'ca, a po chwili karmiony cukierkami.
Z wkładką.
Wiek młodzieńczy nie dawał dyspensy na choroby układu pokarmowego. Czy też na draże lecznicze druidów z Wysokiego Lasu.
Przeczyszczające.
Zadowolony z siebie Zack wrócił do stolika. Airi i Lyander zdawali doskonale się rozumieć, więc bard usiadł zadowolony i przysłuchiwał się jedynie rozmowie. I profilaktycznie nie pił i nie jadł już nic tego wieczora. |
|
|
|
|
|
Velg
Dołączył: 05 Paź 2008 Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 19-09-2010, 19:39
|
|
|
- Jestem zaszczycony, moja pani. – rzekł do Airy, przyjmując jej rękę. Szybki rzut oka na wilczycę pozwolił mu ocenić, że ta istota powinna być doskonale zorientowana w dogmatach Ognistowłosej Bogini. W końcu, nikt z takim wyglądem nie mógł uniknąć łaski Sune – czyli uczenie jej o zasadach wiary było całkowicie bezcelowe – Chciałbym bowiem złożyć ci formalną przysięgę wierności, a bez twego imienia...
W tym momencie „coś” mu przerwało – i tym czymś był widok Rumianka z problemami żołądkowymi. Jak głupi nie mógł być Lyander-od-Ognistego-Serca, to widok zaśmiewającego się do rozpuku Zacka mówił sam za siebie... To zaś oznaczać mogło tylko jedno...
SMITE NOFUN! – rozległo się w całej karczmie, kiedy Lyander przyskoczył do zaskoczonego barda i momentalnie wymierzył mu zwykłego sierpowego. Taktyka ta nie była może dżentelmeńska, ale była skuteczna – a półelf miał okazję przebić w locie okno i drzwi wygódki... wpadając wprost na gospodynię, która wygoniła „intruza” za pomocą jakiegoś przyrządu kuchennego.
- Tak więc, nadobna pani, przepraszam za tą nieprzyjemną odskocznię od rozmowy – ale czy mógłbym usłyszeć twe imię? |
_________________
|
|
|
|
|
|
Forum Kotatsu » :: Gry i zabawy ::.. » Multiświat » Kroniki Multiświata » Forumowa Mafia, edycja IV - Atkhakla i okolice |
Strona 2 z 10 Idź do strony Poprzedni 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 Następny
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|