Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
O książkach... Czyli o wszystkim |
Wersja do druku |
GoNik
歌姫 of the universe
Dołączyła: 04 Sie 2005 Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 12-09-2010, 10:19
|
|
|
Ysengrinn napisał/a: | Nie zmienia to faktu, że zakończenie jest...
<FACEPALM> |
Mówiłam. |
_________________
|
|
|
|
|
Ysengrinn
Alan Tudyk Droid
Dołączył: 11 Maj 2003 Skąd: дикая охота Status: offline
Grupy: AntyWiP Tajna Loża Knujów WOM
|
Wysłany: 12-09-2010, 11:19
|
|
|
Sm00k napisał/a: | Nie tego się spodziewałeś, ech? |
... W zasadzie jeżeli czegokolwiek się spodziewałem, to właśnie czegoś takiego, bo widać, że autor lubi zadawać pytania o sens życia i odpowiadać na nie przecząco. Co nie zmienia faktu, że spodziewać jak spodziewać, ale miałem nadzieję na coś bardziej... Poważnego? Przemyślanego? Na pewno lepiej skonstruowanego, bo odniosłem wrażenie, jakby pisał to zakończenie na zupełnego chybcika, byle skończyć. |
_________________ I can survive in the vacuum of Space
|
|
|
|
|
Dembol
Dołączył: 11 Sty 2006 Skąd: Kraków Status: offline
|
Wysłany: 12-09-2010, 15:00
|
|
|
"My" Eugeniusz Zamiatin.
Bardzo ciekawa antyutopia. Powstała przed "1984" i "Nowym, wspaniałym światem". Społeczeństwo w niej jest maksymalnie zorganizowane i uporządkowane. Wszyscy żyją wg rozkładu godzinowego, który określa co i kiedy mają robić. Wolność jest uznawana za niepotrzebną, a to właśnie uporządkowanie i stabilność jest uznawana za absolut. Wszyscy mieszkają w półprzezroczystych szklanych domach i nie istnieje prywatność. Cały czas są wystawieni na spojrzenia innych obywateli, nie licząc czasu kiedy można "opuścić zasłony" - czyli chwil przeznaczonych na stosunki seksualne dawkowane wg potrzeb i poziomu hormonów zbadanych przez medyków. Narratorem jest konstruktor statku kosmicznego, a tekst ma być przesłaniem dla ciemnych ludów na innych planetach, które jeszcze nie odrzuciły wolności. Jak to w takich powieściach bywa nagle w życiu Delty-503 (gł. bohater/narrator) pojawiają się uczucia, których nawet tak usystematyzowane społeczeństwo nie potrafiło zamknąć w równania matematyczne i które burzą jego światopogląd i porządek. Bardzo mi się podobała. Jak zawsze najbardziej w tego typu książkach interesuje mnie porównanie do otaczającego nas świata i z każdą kolejną jest mi trochę smutniej bo zauważam coraz więcej podobieństw. Tutaj akurat najbardziej na czasie jest pozbawienie się prywatności, na co natykamy się codziennie w internecie. Kto wie, może przyszłym pokoleniom będzie po prostu zwisać to, że wszyscy o nich wiedzą wszystko? |
_________________ Evil Manga |
|
|
|
|
Mayissa
zła wieszczka
Dołączyła: 12 Lis 2009 Skąd: z morza i marzeń Status: offline
|
Wysłany: 20-09-2010, 22:16
|
|
|
właśnie machnęłam sobie 2 tom " Zbieracza Burz" Kossakowskiej, ale zatańczyłam taniec radości na wieść, że jeszcze w tym roku przeczytam "Gadzie Gody" Baniewicza. Gdyby tak jeszcze mieć " Czas Złych Baśni" Białołęckiej, to byłaby to czysta ekstaza....
Przeniesiono do właściwego tematu.
moshi_moshi |
_________________
|
|
|
|
|
Athi
Apple Girl
Dołączyła: 21 Kwi 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 29-09-2010, 22:10
|
|
|
Czy ktoś czytał Nocną Straż Seana Stewarta? Co sądzicie o tej książce? Zaczęłam ją czytać, ale jakoś akcja książki mnie nie wciągnęła, wręcz pierwsze parę rozdziałów było tak nudnych, że nawet nie starałam się ich zapamiętać. Czy cała książka taka jest, czy może wy macie inne odczucia co do niej.
Po rozczarowaniu się Nocną strażą, zaczęłam czytać Łowcę Dusz Jacka Piekary. Muszę powiedzieć, że po raz pierwszy zdarzyło mi się czytać książkę fantasy napisaną przez polaka (raz czytałam książkę, której autorami było czeskie małżeństwo). Łowca dusz jest o tyle ciekawsze od poprzedniej książki, że tu wiem co się dzieje, człowiek nie jest bombardowany tysiącami nowych wątków jak w Nocnej Straży - tam na dwudziestu pierwszych stronach były poruszone chyba 3-4 zupełne inne historie, nie lubię tego w książkach, ani w filmach. Wolę jeden pełny wątek i jasny.
Po tych/tej książce biorę się chyba za Ulicę Tysiąca Kwiatów Gail Tsukiyamy. To raczej nie powinno mnie zanudzić. :) |
_________________ I looked at the world through apple eyes
And cut myself a slice of sunshine pie
I danced with the peanut butterflies
Till time went and told me to say hello but wave goodbye
|
|
|
|
|
Amarth
Dołączyła: 05 Maj 2007 Status: offline
Grupy: Alijenoty
|
Wysłany: 01-10-2010, 21:12
|
|
|
Skończyłam dzisiaj czytać pierwszą część Wiedźmy Opiekunki i nie mogę ukryć rozczarowania.
Miałam szczerą nadzieję, że autorka uniknie tego, co się właśnie dzieje w jej książce. Już pal licho, że zaklinałam ją, by darowała sobie jednak to romansidło (i tak wiedziałam, że moje modlitwy nie zostaną wysłuchane), ale w tej chwili Wolha jest, jeśli nie czystej krwi Merysułą, to co najmniej jej kuzynką w którymś tam pokoleniu. Na dodatek, w moim odczuciu, nie jest ani tak inteligenta, ani tak wredna (to szczególnie), na jaką ją usiłują kreować. Nie to, żebym jej nie lubiła, jest całkiem sympatyczną osobą, ale... nie, nie dostrzegam w niej tego, co najwyraźniej widzą absolutnie wszyscy, poza Tymi Zuymi z piątego planu, którzy i tak się nie liczą. I wcale mi nie przeszkadza to, że udało jej się właściwie bez wysiłku zdobyć sympatię smoków, władcy wampirów i diabli wiedzą, czego jeszcze. To akurat mi się podoba – lubię, kiedy bohater potrafi zjednać sobie osoby mające władzę i siłę, bo mieć takiego sprzymierzeńca, który w razie kłopotów pomoże to świetna sprawa. I jeśli ktoś potrafi sobie takich właśnie sprzymierzeńców załatwić to znaczy, że olej w głowie ma i to w przyzwoitych ilościach, a to coraz rzadziej spotykana cecha u bohaterów. Ale Wolha zamiast być dość przeciętną dziewczyną, która akurat potrafi się zakręcić w odpowiednim towarzystwie i używać mózgu to skończyła (choć mózgu nadal używa, a i zakręcić się umie) jako typowa Super-Piękność-O-Oszałamiająco-Wielkiej-Mocy-Którą-Ma-Cholera-Jedna-Wie-Skąd. I, broń Boże, żadnej wady w niej nie uświadczysz (znaczy, ja tam wady widzę, ale reszta świata jakaś ślepa; za to zalety widzą wszędzie i to wielkie jak góry).
Nie mniej książka ma swoje dobre momenty, czyta się ją szybko i przyjemnie, a Wolha, nawet jeśli zostanie kompletną Merysułą to przynajmniej sympatyczną i dającą się lubić. Szkoda tylko, że tomik urywa się w tak totalnie durnym momencie. Cóż tam, następny tom przeczytam z ciekawości, ale tylko wtedy, jeśli brat za niego płacić będzie. |
|
|
|
|
|
Meliana
desert rose
Dołączyła: 22 Kwi 2008 Status: offline
|
Wysłany: 04-10-2010, 12:21
|
|
|
Są książki, które po przeczytaniu natychmiast się zapomina, ale są też takie, które dręczą czytelnika pytaniami, nie dają spokoju, szokują i fascynują zarazem. Jestem świeżo po lekturze „Łaskawych” Jonathana Littella i muszę przyznać, że dawno nie miałam okazji czytać tak dobrej literatury. Chcę jednak zaznaczyć (żeby było śmieszniej), że jest to lektura bardzo nieprzyjemna, obrazoburcza i w sumie na tyle kontrowersyjna, że nie każdy jest w stanie znieść obrazki, które autor kreśli na kartach powieści.
Krótko streszczając: „Łaskawe” to fikcyjna historia oficera SS wpisana w dzieje II Wojny Światowej. Losy Maximiliana Aue prowadzą nas przez dzikie stepy Ukrainy, różnorodność Kaukazu, piekło Stalingradu, dręczoną przez wojnę Polskę (w tym Lublin, Kraków pod rządami Hansa Franka i obozy koncentracyjne), chłodny spokój Berlina, aż do finału, gdzie upadek nazistowskich Niemiec staje się faktem.
Główny bohater nie jest przykładem typowego nazisty. To człowiek gruntownie wykształcony w prawie konstytucyjnym, biegle władający greką, zafascynowany muzyką klasyczną, potrafiący prowadzić wysublimowane dysputy o filozofii i polityce. Mordowanie Żydów, Cyganów, Polaków uważa za rzecz nieprzyjemną, ale konieczną z wojennego punktu widzenia. Kiedy jednak głowa mówi mu jedno, ciało wysyła zupełnie inne sygnały. I tak nasz bohater po każdej egzekucji zaczyna mieć problemy z odruchami fizjologicznymi. Dokuczają mu naprzemiennie: torsje i biegunki. Na dodatek pod płaszczykiem wykształcenia i dobrych manier, starannie ukrywa drugą twarz. Ta zaś byłaby szokiem dla jego „rasowych braci”. Maximilian ma za sobą nieszczęśliwe dzieciństwo, konflikt z matką (i odejście ojca), kazirodczy związek z siostrą bliźniaczką i pobyt w katolickim internacie we Francji, gdzie był wykorzystywany zarówno przez księży, jak i kolegów.
Wyrasta na człowieka o niepewnej orientacji seksualnej (preferuje mężczyzn, ale nadal obsesyjnie kocha siostrę), a wojna (i rany w niej odniesione) doprowadza go do choroby psychicznej.
Littell sprytnie pogrywa sobie z czytelnikiem. Najpierw testuje jego granice wytrzymałości (opisy mordów, a później obsesji i dewiacji głównego bohatera są bardzo mocne), a później – wraz z postępem choroby Maximiliana – przywodzi czytelnika na skraj obłędu. Nie dziwię się, że książka w wielu krajach europejskich została uznana za prowokację, skandal, a wielu krytyków okrzyknęło ja mianem „pornografia zbrodni”. Nie sposób się z tym nie zgodzić, bo ekshibicjonizm wyziera z każdej niemal strony tej lektury. Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że zabiegi Littella były celowe. Człowiek jest chyba najbardziej ciekawskim ze stworzeń i nawet jeśli czyta o rzeczach, które są na skraju jego psychicznych możliwości, to i tak ciekawość zawsze przełamie obrzydzenie i wstręt. Jeśli miałabym porównać „Łaskawe” z inną twórczością, to nasuwa mi się tylko jedno skojarzenie: dorobek Michaela Hanekego, a w szczególności film
„Pianistka” (dewiacje seksualne) i „Biała wstążka” (okrucieństwo). Uważam, że jeśli kiedykolwiek podjęto próbę ekranizacji, to Haneke byłby idealnym reżyserem.
Pomimo wszystkich, powyższych uwag i „granic” uważam „Łaskawych” za arcydzieło. Jestem przekonana, że w XXI wieku jeszcze nikt nie stworzył czegoś równie wielopłaszczyznowego i budzącego szacunek. Sprzęgnięcie losów fikcyjnej postaci z życiem prawdziwych ludzi II Wojny Światowej jest zdumiewająco wiarygodne. Opisy miejsc, ich klimatu i nastrojów – mistrzowskie. Nawet skala ocen wydaje mi się tutaj nie na miejscu. Opus magnum literatury. Wielki szacunek.
_________________ |
_________________ "Niebo tego świata. Odtąd każdy rok jest wygraną." Issa |
|
|
|
|
Virgil
Dołączył: 30 Kwi 2008 Status: offline
|
Wysłany: 04-10-2010, 17:57
|
|
|
Z tym, że "Łaskawe" są nie dla każdego muszę się zgodzić. Jakoś nie potrafiłem w tej książce znaleźć nic dla siebie. Opisy były po prostu nieprzyjemne, nie widziałem sensu większego się dalej nimi katować. Przeczytałem jakieś 250 stron, licząc że w miarę postępu historii znajdę coś co mnie zainteresuje, niestety się zawiodłem. Może kiedyś jeszcze do tego wrócę, narazie jednak w pamięci cały czas mam zanudzające i odrzucające opisy makabry.
Zainteresowałem się natomiast twórczością Neala Stephensona. Po przeczytaniu jego 3 książek stwierdziłem, że dalej nie mam dość. Już dawno chyba nie widziałem autora, który potrafiłby stworzyć tak "rzeczywisty" świat. "Rzeczywisty", bo mimo że praktycznie wszystkie jego powieści są z gatunku s-f, czy fantasy, to jednak czuje się tu spójność i kompletność każdego przedstawianego świata. Do tej pory przeczytałem "Zamieć", "Diamentowy wiek" i "Żywe srebro", teraz zabrałem się za najnowsze dzieło "Peanatema". Jeśli komuś nie zależy tak bardzo na szybkiej fabule i wartkiej akcji, a potrafi docenić pomysł na oryginalną rzeczywistość, to bardzo polecam książki tego autora - potrafią wciągnąć lepiej jak bagno. |
|
|
|
|
|
Meliana
desert rose
Dołączyła: 22 Kwi 2008 Status: offline
|
Wysłany: 05-10-2010, 08:12
|
|
|
Virgil napisał/a: | Jakoś nie potrafiłem w tej książce znaleźć nic dla siebie. Opisy były po prostu nieprzyjemne, nie widziałem sensu większego się dalej nimi katować. |
Nic dla siebie, czyli czego się konkretnie spodziewałeś? Bo tematyka od początku była jasna jak słońce, a kilka skrótowych recenzji przygotowuje czytelnika na to, co go w książce czeka.
Nie zrozum mnie źle, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że książka może być za mocna dla wrażliwych, a nawet mało wrażliwych czytelników.
Ale jej siła nie polega na tym. To przede wszystkim kawał bardzo dobrej, literacko nienagannej beletrystyki. W tych czasach to wielka rzadkość.
A że nieprzyjemna? Cóż...dla przyjemności to można poczytać Paulo Coelho, Elisabeth Gilbert, czy nawet Dana Brown'a. W tej książce królują realia II Wojny Światowej, więc trudno się spodziewać fabularnej oszczędności.
Virgil napisał/a: | Przeczytałem jakieś 250 stron, licząc że w miarę postępu historii znajdę coś co mnie zainteresuje, niestety się zawiodłem. Może kiedyś jeszcze do tego wrócę, narazie jednak w pamięci cały czas mam zanudzające i odrzucające opisy makabry.
|
Nie będę Cię zachęcać, ale mówienie tylko o makabrze w kontekście ponad 1000 stronicowej książki jest IMHO krzywdzące. Nie powiem, żeby dalej autor odpuszczał czytelnikowi. Nie mógł tego zrobić, bo Wojna to nie koncert życzeń, tylko autentyczne piekło na ziemi. Główny bohater jest zaś tego piekła przedstawicielem. Zarówno w przenośni, jak i w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie dość bowiem, że otacza go wojna, to jego życie prywatne jest jedną, wielką udręką, seksualnym wypaczeniem i chorobą psychiczną. Najgorsze jest zaś to, że on doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wie, że nie ma dla niego ratunku.
Lektura tchnie pesymizmem, nie ma w niej cienia pocieszenia, czy nadziei. W tej książce (parafrazując Nitzschego) człowiek umarł, została tylko namiastka/atrapa/skorupa.
Przesłanie "Łaskawych" to przestroga dla nas, żyjących współcześnie. Dlatego jeśli ktoś szuka w niej prostych wyborów, łatwych rozwiązań, czy nade wszystko poczucia normalności, to niestety "Łaskawe" nie są dla niego.
Pozdrawiam |
_________________ "Niebo tego świata. Odtąd każdy rok jest wygraną." Issa |
|
|
|
|
Toomek
Dołączył: 02 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 06-11-2010, 06:14
|
|
|
@ Meliana - przeczytaj jeszcze "Suche i wilgotne" tego samego autora. Króciutki esej, dotyczący języka używanego przez faszystów(analizując w tym wypadku książki Degrella). Lektura jest naprawdę fascynująca i ciężko uwierzyć, że to co autor dostrzega(na przykład tytułowy kontrast w umyśle nazisty/komunisty bądź zwolennika innego -izmu, jest posunięty aż do takiego... absurdu?).
Pozostając w klimacie - jestem pod wrażeniem nowego dramatu Słobodzianka. Sama książka została w tym roku uhonorowana literacką nagrodą Nike(co IMHO już osiągnięciem jest dużym). Fabuła jest opisem życia uczniów jednej klasy - od wczesnego dzieciństwa, aż do śmierci. Ich oczami obserwujemy burzliwy wiek XX, zwłaszcza że(co jednak ani razu dosłownie nie zostało powiedziane) akcja rozgrywa się w Jedwabnem.
To co jest dla mnie absolutnie unikatowe to fakt, że autor podchodzi do tematu w miarę obiektywnie. Nie omija grzechów obu stron, nie stara się kogoś wybielić, czy nadmiernie gloryfikować. Poznajemy doskonale motywacje, każdej z osób - jak chociażby nieszczęśliwie zakochany Rysiek, którego największą winą jest to że jest zwyczajnie głupi.
Ładunek emocjonalny(który jednak można dostrzec dopiero w teatrze) wgniata w fotel. Sceny takie jak:
- Spoiler: pokaż / ukryj
- Wesele Racheli vel Marianny, czy śmierć Dory
autentycznie wgniatają w fotel autentyzmem. Ze względu na bardzo ciężką tematykę i bardzo dosadne pokazanie przemocy i brutalnego seksu, sugeruje żeby z materiałem zapoznali się ludzie tylko i wyłącznie pełnoletni. |
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 19-11-2010, 16:20
|
|
|
Izaak Babel - "Armia Konna" - dawno miałem na to apetyt, niedawno wydał do GazWyb za jedyne 20 zł, razem z innymi opowiadaniami Babla i jego "Dziennikiem 1920". Rzecz unikatowa - relacja z działań słynnej Konarmii Budionnego (choć na ile tą zbieraninę można było nazywać armią, to inna sprawa...), pisana z punktu widzenia intelektualisty i wiernego komunisty, na dodatek daleka od patosu i propagandy. Babel bardzo stara się nienawidzić Polaków, ale nie potrafi, w momencie, w którym armia wchodzi na ziemie polskie, autor zachwyca się mimowolnie miastami, księgarniami, kościołami i choć co jakiś wtrąca teksty typu "Polska to gnijący trup ubrany w piękne szaty", to jednak mimowolnie pisze tak, że czytającemu Polakowi serce rośnie. Przy tym o swoich towarzyszach broni pisze bez ozdobników, jako o barbarzyńskiej, gwałcącej wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka, swołoczy. Gwoli równowagi, opisuje też okrucieństwa, jakich dokonywali polscy żołnierze. Świadectwo godne uwagi każdego historyka militariów. Oczywiście, jak każdemu wiernemu komuniście, Stalin podziękował mu 20 lat później w typowy dla siebie sposób, nakazując swołocz rozstrielac. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 27-11-2010, 18:15
|
|
|
Jakub Polit "Chiny 1945-1949"
Na wstępie uwaga - Bellona to najmniej dbające o czytelnika, dziadowskie polskie wydawnictwo zajmujące się książkami historycznymi. Ten tytuł jest tego pięknym przykładem - w książce opisującej kilkuletnie zmagania na nieznanych przeciętnemu Kowalskiemu obszarach, skądinąd olbrzymich (taki jeden głupi Syczuan jest mniej więcej rozmiarów Francji) nie ma ani jednej mapy. Tak, ani jednej. Gdy toczą się olbrzymie bitwy udziałem półmilionowych armii po każdej ze stron, teatr działań wojennych skacze po całych Chinach, od Mandżurii do Nankinu, czytelnik ma pełne prawo się w tym pogubić. A na litość, o ile geografię Europy się jakoś tam zna, to Chin? Żenada.
A szkoda, bo książka arcyciekawie opisuje przebieg wojny domowej w Chinach. Tematyka mało znana a zarazem często mitologizowana i zakłamywana, przez obie strony zresztą. Znamienne, że próżno w działaniach wojennych doszukiwać się choćby śladu myśli Sun Zi, a wychwalana potem przez komunistów "ludowa partyzantka" nie miała praktycznie żadnego zastosowania wojennego. Tymi zaś, którzy de facto zafundowali Chińczykom komunizm, byli przede wszystkim Truman i Stalin, pierwszy, który przez niechęć do "niedemokratycznego" Czang Kaj-szeka odmawiał Chinom jakiejkolwiek pomocy, drugi - wiadomo.
Rzadko która współczesna wojna widziała tyle zdrad - w dużej mierze one stały się przyczyną klęski Republiki Chińskiej. Co jednak godne odnotowania, w chińskiej filozofii politycznej zdrajca jest człowiekiem rozsądnym, dlatego też komuniści wszystkich tych, którzy przechodzili na ich stronę, traktowali z honorami aż do końca. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Urawa
Keszysta
Dołączył: 16 Paź 2010 Status: offline
|
Wysłany: 30-11-2010, 22:39
|
|
|
Yoshimoto Banana "Tsugumi"
Babska w sumie powieść o dwójce przyjaciółek, mało konwencjonalnie nastawionej do życia inwalidce i jej bardziej pragmatycznej psiapsiółce. Byłoby z tego nawet niezłe shojo, bo szczególnie bohaterka tytułowa bardzo by pasowała na bohaterkę anime - i to dobrą (o ile została by wiernie przeniesiona z kart książki na ekran) bohaterkę. Taka trochę Haruhi, ale bez tych wszystkich esperów i innych cudów - niewidów. Przyjemna historyjka, akurat na jesienno - zimowe wieczory. |
_________________ http://www.nationstates.net/nation=leslau
|
|
|
|
|
Asthariel
Lis
Dołączył: 10 Kwi 2008 Skąd: Warszawa Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
|
|
|
|
Athi
Apple Girl
Dołączyła: 21 Kwi 2007 Skąd: Gliwice Status: offline
Grupy: Omertà
|
Wysłany: 06-12-2010, 18:48
|
|
|
Asthariel napisał/a: | Znacie Kłamcę Jakuba Ćwieka? |
Asthariel czytałeś to? Warto? Bo mam zamiar to gdzieś w bibliotekach kiedyś poszukać. |
_________________ I looked at the world through apple eyes
And cut myself a slice of sunshine pie
I danced with the peanut butterflies
Till time went and told me to say hello but wave goodbye
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|