Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Spadające Niebo (Quest) |
Wersja do druku |
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 20:17
|
|
|
Ch:Co on miał na mysli????
X:Nie wiem^^>z niewinną minką<
ch:Ale chyba po coś nas tu ściągnął...= ="""""""""
Z:To co robimy???
Ch:Proponuję srebrne drzwi... ma ktoś inny pomysł?>Was się nie pytam łajzy!!!!!!! -to taka wstaweczka do Arbasa i Nastela^^< |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 20:24
|
|
|
<do Monka, nie?:P>Zegis twoja kolej wyboru drzwi, myśmy próbowały i nam średnio wyszło-Xellas patrzy na swoją ręke, obśluzowaną Chimi, zniszczony kominek, pobitych przez pewną damę:P-moze będziesz miał szczęście^^ |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 20:29
|
|
|
Monka jeszcze nie ma:P Może go ten demon zjadł?^^>ech, marzenia...<
Chimi wstała i wytarła się ze szlamu>jak to okropnie brzmi!!!!!< peleryną Arbasa. |
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 20:47
|
|
|
<Nie żebym się czepiał ale Monk doczołgał się tutaj w moim ostatnim poście...>
Shinma podchodzi do drzwi i chwyta za klamkę. Nagle rozmyśla sie.
-Czemu mam wybrać te drzwi? - spytał z namysłem.
Nikt nic nie powiedział, jednakże faktem było że tylko jedne drzwi zostały.
Wreszcie Zegis otwiera drzwi kopniakiem, drzwi wylatują z zawiasów zabijając cztery minotaury stojące za nimi.
-Nieważne którędy idziesz, ważne kiedy idziesz^^ - powiedział rozpromieniony po czym zaprowadził "swoją" drużynkę do wielkiej komnaty z dziurą w suficie przez którą wpadały ostatnie tego dnia promienie słoneczne... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 20:52
|
|
|
>no własnie, nie czepiaj się^^<
I ważne JAK idziesz^_______^
No to co my w tej komnacie mamy...
chimeria zaczęła szperać między książkami i starymi papirkami... |
|
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 20:59
|
|
|
Xellas ogladała wszystko dookoła(wcale nie w poszukiwaniu złota:P). Zauwarzyła piękną starą wazę. Gdy ją oglądała zauwarzyła obraz nad kominkiem. Waza wypadła jej z ręki.
-Ja ch..chcę z..z tąd w..wyjść!!! na..natychmiast!!! |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 21:06
|
|
|
Shinma podszedł cicho i zatrzymał się tuż za nią. Popatrzył na obraz. Na starym, podniszczonym wyblakłym płutnie widać było trzy osoby z czego jedna usilnie przypominała mu Xellas... Shinma odwrócł się bez słowa i odszedł uśmiechając się, na wspomnienie jak to on wracał do domu, nagle główne drzwi do komnaty "wyskoczyły" z zawiasów najprawdopodobniej pod wpływem czyjegoś zaklęcia. W powietrze uniosły się smugi kurzu, przez drzwi przeszła postać która wcześniej szukała w tawernie Xellas... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
xellas
Kolekcjonerka Wampirzyca
Dołączyła: 09 Lut 2004 Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 21:30
|
|
|
Xellas zrobiła się biala jak papier. To już nie byl strach, to byla panika!
Chimi, która nie została jeszcze wtajemniczona w to co się zdarzyło wcześniej nie wiedziała co się stało.
-a więc jednak nie zginełaś?!? Ci durnie myśleli, że Cię ochronią, nic z tego!!!-mężczyzna podszedł do Xellas i chwycił ją za złamaną ręke
-AAAaaa!!!-słychać było pękanie kolejnych kości
-zostaw ją!!-Chimi wysuneła się do przodu, facet nawet na nią nie spojrzał pstryknął tylko palami i podłoga pod Chimi wybuchła.
-Nie!!!zostaw ich!!!oni nic nie wiedzą!!
-nieobchodzi mnie to!! chcieli ci pomóc!!! to teraz mi za to zapłacą!!Arkis mendum!!
Z podłogi uniosla się mgła i osiadła na bohaterach. Spróbowali się poruszyć-nic z tego.
-zabrać ich!!!potem ich zabiję!!!teraz zajmę się zdrajcą!!!!!!-wykręcił rękę Xellas jeszcze bardziej-myślisz że wtedy cierpiałaś????teraz zobaczysz co to znaczy!!!!!!
Pojawiły się demony, ok50, bardzo silne i wyniosły grupkę, Xellas zostawiając ze swoim panem. |
_________________ Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 21:43
|
|
|
Rozdział 2
Wszyscy siedzieli w loszku patrząc smętnie w okno. Nikt nic nie mówił jednak kilka osób miało za złe Zegisowi że coś takiego zrobił w karczmie. Wreszcie Shinma wstal i podszedł do kraty. Metalowa, nic specjalnego, nawet poniżej przeciętnej zwarzywszy na to że w wielu miejscach była pordzewiała. Czarny Kapłan przejechał dłonią po powierzchni kraty wyszukując najsłabszego miejsca, wreszcie znalazł. Uderzył w wyszukane wcześniej miejsca, tworząć kilka sporawych dziur. Ja zało by mógł przejść człowiek jednak wystarczające na kilka pułapek. Wyciągnął z kieszeni kilka pustych run i rzucił Monkowi i Nastelowi po dwie, dwie ostatnie sobie zostawił. Dał telepatycznie instrukcje swoim towarzyszą.
- adito tera - szepnęłi wszyscy, runy zaświeciły fioletem. Wszyscy rzucili naładowane runy przez dziury. Idealnie. Na trzy wszyscy obecni w lochu zakrzyknęli. - Jeść!!!
Po paru minutach przyszło 10 demonów by zamknąć bużki więźniów. Niestety niezauważyli run, gdy tylko któryś wszedł na którąś odrazu ulegał dezintegracji. Cała dziesiątka zniknęła, zaś runy miały jeszcze jeden ładunek. Znów powtórzyli sztuczkę po czym rozwalili celnym Fireballem kraty i poszli w stronę komnaty z której ich wyproszono rozwalając przy okazji wszystkie znajdujące się w labiryncie demony, wkroczyli do komnaty lekko zmęczeni ale gotowi do walki.
Rozejrzeli się po komnacie, była pusta... Schowali runy i broń, tak żeby mogli wyjąć je w każdej chwili. Przeszukali całą komnatę jednakże nie znaleźli niczego. W końcu postanowili odpocząć chwilę w głównej komnacie jednakże byli tak zmęczeni że po chwili wszyscy poza Shinmą zasnęli. Zegis chodził po komnacie czekając aż jego towarzysze się obudzą, gdy okrążył komnatę conajmniej 5-ty raz do jego uszu doszedł krzyk, odwrócił się - Nastel krzyczał przez sen, jednakże jakoś nikt go nie słyszał. Czarny kapłan podszedł do Nastela, wiedział że nie powinien jednakże nie mógł się powstrzymać, podszedł do czarnoksiężnika i zajżał w jego sen.
Początkowo zobaczył ciemność, małe dziecko spadające w ciemności, szarpanę w locie przez tysiące zgniłych rąk, człopiec upadł na podaloną ziemie. Mimo macek wyrastających z ziemi, chwytających go za kostki oraz nadgarstki, wstał i poszedł dalej. Jego twarz zdobiły zaschnięte łzy, zatrzymał się dopiero gdy drogę zagrodziła mu świetlista postać zatrzymał się... zobaczył jak chłopiec dorasta w przyśpieszonym tępie, teraz widział starca idącego przez miasto, minął krater powstały po świątyni i stanął przed pałacem... oślepiający błysk i budynku nie było...
Nastel zerwał się z snu wyrywając z tej wizji równierz Shinmę.
-Widziałeś? - Czarnoksiężnik wyraźnie zaniepokojony zerwał się na nogi.
-Tak... to przez te sny chciałeś tu przyjść?
-Nieważne... zostawmy to teraz... - Nastel odwrócił wzrok. - Trzeba znaleść twoją przyjaciółkę...
Shinma otworzył usta by coś powiedzeć jednakże jego słowa utonęły w przerażającym krzyku bólu przebiegającym przez labirynt...
Nastel podszedł szybko do śpiących towarzyszy chcąc ich obudzić jednakże oni sami wstali obudzeni przez ten krzyk. Teraz wreszcie Straźnicy wiedzieli gdzie iść więc zerwali się zostawiająć śpiącą Chimi (otoczyła się przed snem barierą nie przepuszczającą żądnych dźwięków, czy istot żywych) samą. Wbiegli do sali z której wypływały krzyki ich oczom ukazał się... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Mazoku
Dołączył: 20 Lut 2003 Skąd: znienacka ;) Status: offline
|
Wysłany: 30-03-2004, 22:51
|
|
|
Niestety wydarzenia nie chciały rozwijać się pomyślnie. Ten Shinma, Zegis... On może coś wiedzieć. Trzeba było go znaleźć. Mazoku zaczął dzień od osobistej wizyty na posterunku Straży. Zrobiło się przy nim straszne zamieszanie. Ucieczki z więzienia, morderstwa, znikające trupy... Wokół bramy stały tłumy ludzi - strażników i zwykłych gapiów. Wyciągnięcie z kogokolwiek informacji graniczyło z cudem, więc Maz w końcu zrezygnował.
Wiedział, że Zegis musiał się gdzieś respawnować. Jednak sam nie liczył zbytnio, by Shinma zrobił to w mieście, gdzie jest pełno ludzi. Skontaktował się jednak z miejską Gildią Złodziei. Dzięki temu udało mu się przynajmniej ustalić, z kim Zegis przebywał (według smoka jeden ze strażników powiedział przecież: "Złapaliśmy jednego z nich"...). Jednak rysopisy jego towarzyszy były niedokładne i w dodatku nie pasowały do żadnych znanych Mazoku osób. Musieli uciec poza miasto. Gdyby Nefeh nie zabił Shinmy możnaby go śledzić. Tak jednak ślad się urywał...
Nagle demon zauważył, że zrobiło się już późne popołudnie. Zrezygnowany wszedł do jakiejś gospody w pobliżu miasta i odruchowo zamówił herbatę. O tej porze w takich miejscach zbierali się różni wieśniacy i podróżnicy. Maz liczył, że któryś z nich "widział ostatnio coś niezwykłego"...
- Ludzie! Nie uwierzycie, co zeszłej nocy widziałem! - wydarł się jakiś pijany chłop.
- Co takiego?
- Uuch... Nie uwierzycie, jak wam powiem! Dajcie mi tylko coś do przepłukania gardła...
- Nie ma mowy! "Przepłukujesz już je od dobrej półtorej godziny!
Do jednego z bardziej obleganych stolików dosiadł się osobnik w czarno-fioletowych szatach, wyglądający na maga.
- Bardzo chętnie postawię ci coś do picia, dobry człowieku ^^ Uwielbiam takie historie...
Wieśniak wyszczerzył żółte zęby w szerokim uśmiechu i zamachał ręką do karczmarza wskazując drugą na maga. Wylądował przed nim kufel czegoś mętnego, co chyba tylko z nazwy przypominało piwo.
- Więc... Szedłem sobie wieczorem przez las o zachodzie słońca i zabłądziłem w Dole Duchów, kiedy nagle usłyszałem jakieś krzyki i...
- Dwa kilometry na zachód! Ten Dół Duchów powinien być gdzieś tutaj, Nefeh! Zejdź niżej! Rozejrzymy się tutaj! - wrzasnął Maz, próbując przekrzyczeć szum wiatru.
- Jasne! - zaryczała bestia pod nim.
- Jest! Widać ślady obozowiska! ^^ Lądujemy!
Lot na smoku podczas zachodu słońca jest wspaniałym przeżyciem... Przynajmniej dopóki nie zechce się wylądować. Potem generalnie człowiek nie chce tego więcej próbować...
- Auu... Zachciało mi się rozpoznania z powietrza... - mruknął Maz, próbując odkleić się od drzewa. - Mogłeś ostrzec, że masz zamiar tak nagle zaryć w ziemię, to bym się czegoś złapał =="
Gwoli wyjaśnienia pewnego czasowego plot hole'a. Zgodnie z postami Chimerii z 17:04 i Zegisa z 21:47 (oba z 30 Marca) spędziliście w zamku cały dzień (w pierwszym jest napisane, że dziewczyny zostały porwane w nocy, drugi natomiast mówi o "ostatnich promieniach słońca"). Mój post dzieje się właśnie podczas tego dnia. |
_________________ You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^ |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 31-03-2004, 08:11
|
|
|
>>>>>>>>>__________________<<<<<<<<<<<<<<<<
Dlaczego zawsze zostawiacie mnie samą!!!!!!!!????????????
Od kiedy to shinma nie może przebić bariery chimerki????>przypomnę ci kiedyś o tym!!!!!!!!<
Tak więc gdy Chimeria znów została olana, wściekła wstała i rozejrzała się.
Ch:Dranie.... -mruczała pod nosem.
Zastanawiała się czy wyjść i podążać ich tropem, czy zostać i czekać na cud. Z sufitu ściekała woda.
Ch:Do jasnej ciasnej!!!!!!!!!! Dlaczego ja mam takiego pecha!?!?!?!?!?!?!? Te runy, to wszystko to jest diabła warte!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zerwała z szyji medalion i cinęła nim o ścianę. Talizman spadł głucho na ziemię i pękł na dwie części. Chimeria oddychała szybko i głęboko. Nagle coś przykuło jej wzrok. Z pękniętego medalionu wydobywały się stróżki karminowego dymu, który zaczął wypełniać całe pomieszczenie. Dziewczyna sama nie wiedziała czemu nie ucieka. Po chwili dym zniknął, a w miejscu gdzie był medalion runiczny stała tajemnicza osoba. Była ubrana w długą, karminową pelerynę spod, której wystawały ciem
ne spodnie, w pasie widniał złoty łańcuch lekko opadający na lewe biodro. Twarz pozostawała w mroku. Chimi cofnęła się o krok. Tajemnicza postać uniosła rękę i zachęciła do zbliżenia się.
Ch:Kim jesteś?
Cisza
Ch:No to na razie! -odróciła się na pięcie i zrobiła krok do wyjścia.
O:Zawsze jesteś taka beztroska? -przemówił aksamitny głos.
Ch:Czasami... -lekko odwróciła głowę.
O:He...he...
Ch:To pokażesz mi się i wyjaśnisz mi to wszystko?
O:Dobrze...
Postać zrobiła dwa kroki do przodu. Słabe światło oświetliło jej twarz. Widać było bladą jak kreda twarz i czarne, nieprzeniknione oczy. Krótkie czarne włosy zupełnie nie pasowały do spokojnego i nadwyraz łagodnego spojrzenia.
Chimi chrząknęła:Więc?
O:Nazywam się Selatus...
Ch:I co jeszcze mi powiesz? Tylko tyle?
S:Hm, zbyt niecierpliwa... Możeliwe, że nie wiesz, ale twoi towarzysze, cię dradzą...
Ch:Kto na przykład?
S: Tajemnica...
Ch:Jeśli pojawiłeś się tutaj tylko po to by powiedzieć mi, że to tajemnica to do widzenia.
S:Powtarzam:zbyt niecierpliwa...
Chimi westchnęła ze zniecierpliwieniem.
Nastała cisza.
Ch:To... powiesz mi może gdzie oni łaskawie są?
S:Szukają twojej przyjaciółki.
Ch:Xellas!!!!!!!!!!!! Gdzie ona jest!!!!!!???????
Selatus uśmiechnął się.
S:Zabiorę cię do niej. Oni jeszcze krążą po labiryntach...
Ch:No to szybko!!!!!!!!!!!!!!!
Chimi złapała się peleryny (nie)znajomego i szarpnęła.
S:Zbyt niecierpliwa...= ="""
Zniknęli.
Pojawili się w ciemnej komnacie, gdzie widać było dwie postacie.
ch: Xemmm.. -Selatus przygłuszył ją.
S:Nie widzą nas. Więc cicho.
Ch:musimy jej pomóc!!!!!!!!!!
S:Zbyt niecier...
Ch:Cicho!!!!!!!!
Postać stojąca nad Xellas drgnęła.
Demon:Kto tu jest???
Cisza
Demon zwrócił się do Xellas: Może twoi przyjaciele wrócili, he he he....
X:Auuu!!!!
D:Tak boli? Przepraszam.. -zaśmiał się perfidnie.
Ch:Nie wytrzymam.
Chimi pobiegła w stronę demona i rzuciła czar. Na nic się nie zdało. Koło niej pojawił się Selatus, który wraz z demonem zniknęli. Chimi podbiegła do Xellas i pomogła wyjść z komnaty.
Ch:Żyjesz?
X:Taak....uch...Kto to był?
Ch:Dokładnie nie wiem. Ale nam pomógł...
X:Acha...
Gdy próbowały wydostać się przez drzwi zmaterializował się przy nich nowy znajomy. Szybko złatał za pelerynę Chimi >za Xellas nie mógł, bo by ją bolało, nie?< i zniknęli. Cała trójka pojawiła się w lesie.
X:Dlaczego mam wrażenie, że gdzieś go widziałam???
Ch:Nie wiem. Ale może uda się go namówić, aby ci pomógł. Jesteś w okropnym stanie.
Chimi pomogła usiąść Xallas.
Sel>piszę skrótem< podszedł do nich. Xellas bacznie go obserwowała. On tymczasem zajął się leczeniem rannej......
musiałam jakoś odregować...uch!!!!! |
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 31-03-2004, 11:48
|
|
|
Chimi chodziło mi o to że sama się nie obudziłaś na tamte krzyki, a nikt nie miał czasu rozpraszać bariery budzić Cię i potem wysłuchiwać jacy to jesteśmy okrutni że budzimy w środku nocy...\
Tymczasem Zegis i reszta weszli do komnaty z której przedchwilą uciekły Chimi i Xellas. Strażnicy rozejrzeli się po całej komnacie. Pierwsza rzecz jaka rzuciła im się na oczy to zamrożony w bryle kryształu "znajomy" Xellas. Nastel podszedł do kryształu i popukał trochę.
-Martwy, a sam kryształ jest wytworem demonicznej magi...
Monk i Arbas podeszli do kryształu.
-Wiesz... całe to zamieszanie wydaje mi się przesadzone - Monk niepotrafił dłużej ukryć swoich przewyśleń. - Na początku chodziło o spadające gwiazdy i prorocze sny, a teraz popatrz... z jednej strony jakiś kapłan odbierający moc Shinmą, z drugiej straź miejska, z jeszcze następnej poddani tego kogoś...
-Tak to trochę dziwne... - Arbas podszedł do krzesła i ukucnął przy nim. -Wydaje się wręcz że ktoś zaplanował to wszystko... ruch po ruchu. Kolejny dowód... - Podniusł do góry lekko umazany świeżą krwią palec wskazujący. Po czym pokazał drugą ręką na plamę krwi pod krzesłem. -Świerzutka, czyli tego gościa zamknięto niedawno...
-Wszystko pięknie ale gdzie Xellas, jak myślisz Chimi? - Nastel nie mógł odwrócić wzroku od kryształu.
-Właśnie! Ktoś obudził Chimi? - Shinma był lekko przerażony.
-Nie... przecierz sama wstała prawda? - Arbas wytarł rękę i odwrócił się do reszty.
-Ona zwykle otacza się jakąś barierą zatrzymującą hałasy...
-Czyli jeszcze śpi! - zawołał Monk.
-Dobrze chodźmy... - Shinma wyciągnął przed siebie rękę, gdy wszyscy go dotknęli przeteleportował ich do głównej sali. Nikogo tam nie znaleźli, więc zgodnie wszyscy złapali się Zegisa który wyteleportował ich do obozu tam znaleźli wszystkie zgubione duszyczki + jakiegoś człowieka... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Mazoku
Dołączył: 20 Lut 2003 Skąd: znienacka ;) Status: offline
|
Wysłany: 31-03-2004, 12:01
|
|
|
Obozowisko wyglądało, jakby ktoś opuścił je w dużym pośpiechu. Ognisko było zalane wodą. Wokół widać też było rozmaite ślady walki.
- Chyba była to dla nich długa noc... - powiedział Nefeh, węsząc przy krzakach.
- Ciekawe, gdzie mogą być? - zastanowił się Maz, siadając na jakimś pieńku. - Ciągle nas wyprzedzają...
Słońce zaszło i zrobiło się ciemno. Obaj siedzieli w milczeniu. W końcu Maz wstał i kopnął jakiś kamień.
- Idziemy stąd! - rzekł zrezygnowany. - Przecież z nieba nam nie spadną...
Powietrze zafalowało i pomiędzy namiotami pojawiło się nagle dużo osób z Zegisem na czele. W tym samym momencie z krzaków wyszły Xellas, Chimeria i jakiś dziwny typ. Zapadła niezręczna cisza... Mazoku pierwszy ją przerwał.
- Er... Zastałem Jolkę? ^^" |
_________________ You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^ |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 31-03-2004, 13:13
|
|
|
Jasne... o to chodziło = =""" Nie róbcie ze mnie wiedźmy...^^ Pozatym na ciebie nie wrzeszczę tylko na tamtych ....>)A zła jestem właśnie za to, że mnie zostawiacie!!!!!!
Wszyscy spotkali się w jednym miejscu. Chimi obrzuciła srogim spojrzeniem towarzyszy Zegisa.
Ch:Witam panów...= ="""
Z:No dobra, nie zaczynajmy wszystkiego od początku. Co się stało? I kim on jest?*wskazuje na Sela*
Ch:Jeszcze nie wiem, ale pomógł wyleczyć Xellas. Była w złym stanie.
Chimi spojrzała na Xellas.
X:A to kto? *wskazała na Mazoku* |
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 31-03-2004, 20:45
|
|
|
Mazoku popatrzył po wszystkich i otworzył usta by coś powiedzieć jednakże uwagę wszystkich przyciągnęły głośne eksplozje mające swoje źródło niewątpliwie w mieście. Gdy ucichły i uwaga wszystkich znów miała się skupić na przybyszu zauważyli że Maz zniknął.
Monk przeniusł swoj wzrok na Selatusa:
-A to co za gościu? - spytał "prosto z mostu" pokazując palcem na Sela.
Łup, dostał w tył głowy od Shinmy.
-Człowieku zachowuj się byle jak ale się zachowuj...
-Ała... dobrze... Tak więc szlachetny panie czy mógłbyś wyjawić nam maluczkim sługą swoje imię? - Monk spytał się robiąc co dwa słowa przerwę podczas której nisko się kłaniał wypinając jednocześnie na Zegisa.
Selatus patrzył na łucznika jak na idiotę, pochwili odwzajemnił ukłon:
-Selatus.
-Jak mniemam to ty zamroziłeś w krysztalę tamtego demona? - W głosie czarnoksiężnika słychać było otwartą wrogość, na twarzy widniał wymuszony uśmiech przypominający raczej grymas bólu.
Nikt nic nieodpowiedział, przez chwilę Selatus i Nastel stali patrząc sobie w oczy z nieukrywaną nienawiścią, gdyby wzrok mógł zabijać oboje już dawno leżeli by martwi. Wreszcie ciszę przerwał Arbas:
-Nie żebym coś wytykał ale mogłyście na nas poczekać - zwrócił się do dziewczyn z wyrzutem.
-A wy na mnie zaczekaliście? - Chimi odpowiedziała któdko pytaniem na pytanie.
Nikt się już więcej nie odzywał, i nikt niezauważył że w między czasie Monk i Zegis gdzieś wsiąkli. |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|