FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następny
  Lunar & Lila quest
Wersja do druku
LunarBird Płeć:Mężczyzna
Chaos Master & WSZ


Dołączył: 30 Maj 2005
Skąd: Hellzone
Status: offline

Grupy:
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 03:42   

- Cóż... Moglibyśmy się gdzieś wybrać we trójkę żebyś mogła poćwiczyć Czarną Magię na otwartej przestrzeni... Chyba przyda ci się trochę przypomnienia przed walką z wampirami. Bronią raczej nic im nie zrobisz... Teraz, kiedy twoja moc smoka zaczyna się budzić, twoja tarcza powinna stać się znacznie potężniejsza, a to też ci pomoże. No i nawet z tą odrobiną mocy smoka powinnaś juz znacznie lepiej znosić rany oraz mieć zdolności regeneracyjne gdy się skoncentrujesz. Lila też potrzebuje odrobiny treningu przed walką.

Lunar przez chwilę zatonął w myślach.

- Obawiam się, że czeka nas ciężka walka. Pośpiech jest ważny, ale też musimy być należycie przygotowani. To nie będzie miejsce na chaos. Każde z nas musi wiedzieć, jak szybko i efektywnie wyeliminować przeciwnika z walki. Obawiam się, że tam, gdzie idziemy, wampiry chodzą w stadach.

_________________
Cytat:
- Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze"


Autor posta: rip LunarBird CLH
Przejdź na dół Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5146592
 
Numer ICQ
Lila Płeć:Kobieta
BAKA Ranger


Dołączyła: 19 Wrz 2006
Skąd: [CENSORED]
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Fanklub Lacus Clyne
Lisia Federacja
Omertà
PostWysłany: 18-12-2006, 11:26   

Lila stala za krzeslem w duzym pomieszczeniu. Wygladalo troche jak sala tronowa. Spojrzala na siebie, byla jeszcze mala... Moze z 7 lat. Wiedziala, ze to tylko sen, a jednak byl tak realny i rzeczywisty... Uslyszala czyjes kroki... Schowala sie. Do sali wszedl maly chlopiec w jej wieku. Blondyn rozejrzal sie po sali...

- Lila! Nie boj sie, znajde cie... dopiero co jadlas... czuje krew... - usmiechal sie szyderczo... Dziewczynka otarla usta... na reku miala krew... - mam cie... - Lila podskoczyla gdy Tom zlapal ja za reke...

- Nie strasz mnie tak... chcesz, bym dostala zawalu?

- To bedziesz pierwszym wampirem z zawalem - rozesmial sie w glos... Lila podbiegla do okna... wydac bylo dziedziniec... ale nie o to jej chodzilo... w odbicu szkla widnialy kly, nie miala uszu... Naprawde byla wapirem. Czyli przed amnezja wcale nie byla czlowiekiem... Byla wampirem...

Sen sie urwal nagle, usiadla na lozku... W cieniu siedzieli Lunar i Ar... Lunar wrocil... Czyli Tom musial uciec. Ona tez powinna, jesli chce wiedziec wiecej o sobie... Musiala to zrobic... Znala to uczucie, uzywala juz tego... Nie potrafila zrobic jak Lunar, by przeniesc sie w astralu... ale za ti nie raz widziala inne wampiry, jak sie teleportuja... A przeciez nie mozna zapomniec, jak byc wampirem... skupila sie... myslami szuala brata...

Lunar odwrocil sie do siedzacej postaci na lozku... Lila spojrzala na niego... usmiechnela sie... i rozplynela w chmurce czarnego dymu...

*****

- czekalem na ciebie siostro... - Tom podal jej reke by pomoc wstac z podlogi sali tronowej...

_________________
" Twas brillig, and the slithy toves, did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves, and the mome raths outgrabe.~ "

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
LunarBird Płeć:Mężczyzna
Chaos Master & WSZ


Dołączył: 30 Maj 2005
Skąd: Hellzone
Status: offline

Grupy:
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 11:50   

Na pozór nic się nie zmieniło. Lunar bez słowa podszedł do łóżka na którym jeszcze przed chwilą leżała Lila. Dotknął jeszcze cieplej pościeli.

- To koniec... - stwierdził grobowym tonem.

Padł na posłanie, ignorując cały świat. Nie był typem herosa, który ratuje z opresji piękne księżniczki.

"Lila zniknęła... Odeszła... Tak bez słowa..."

Wszystko, co robił, nagle stało się daremne i bezcelowe. Na darmo jej towarzyszył. Na darmo walczył z Tomem. Arashino... Lubił ją. Ale jej obecność w tej chwili była mu zupełnie obojętna.

Pewnie by po prostu odszedł z miasta, ale na to też nie mial siły. Jeśli Tom chciał go zabić, to miał okazję. Lunar nie był w nastroju do walki ani nawet obrony. Z chwilą gdy Lila zniknęła przestało mu zależeć na czymkolwiek.

"Cokolwiek zamierza Lila, ja nie będę tym, kto jej stanie na drodze..."

Co prawda co jakiś czas pojawiała się myśl o Arashino, ale to było jak błysk zapałki w oceanie ciemności. To uczucie nie miało szans się przebić.

Arashino stała zdumiona. W takim stanie jeszcze go nie widziała. To było daleko gorsze nawet niż te wczorajsze rany. Nie miała pojęcia, co kombinuje Lila. Ale wyglądało na to, że bez niej Lunar stał się jak manekin. Jakby cała jego energia nagle została mu odebrana.

_________________
Cytat:
- Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze"


Autor posta: rip LunarBird CLH
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5146592
 
Numer ICQ
Arashino Shiro Płeć:Kobieta
władająca czasem...


Dołączyła: 28 Mar 2006
Skąd: Poznań
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 13:34   

Arashi spojrzała na Lunara...nie trzeba było być jasnowidziem żeby domyślić co się stało...wiedziała że Lunar sprawdził gdzie znajduje się aura Lily...w zamku..w gnieździe...
nie wiedziała co ma zrobić...szybko wypiła dwie filiżanki herbaty...sądziła że mniej więcej ma to poukładanie...
******
Tom uśmiechnął się do siostry...
-poczekaj chwilę..zaraz wrócę...mam drobną sprawę do dokończenia...
w uśmiechu ukazał kły...Lila kiwnęła głową...

*******
Arashi usiadła obok Lunara..
- Lunar..-żadnej reakcji...wiedziała że ją słyszy..tylko po prostu olewa najzwyklej w świecie- weź się w garść...zachowujesz sie gorzej niż ja....a to jest wyczyn....
Lunar...będę ci marudzić cały czas dopóki nie ze mną nie porozmawiasz...
wiem że cierpisz...
była sobie kiedyś dziewczyna -zaczęła nagle pozornie zupełnie inny wątek- która kogoś bardzo kochała...wiedziała że ta osoba kocha też ją ,ale tak wyszło że powiedzial to tylko raz...i to niekoniecznie do niej..tylko o swojej rasie...kiedy ginął powiedział że oni też potrafią kochać...później został wskrzeszony przez LoN. Kiedy już ta dziewczyna myślała że wszystko zaczyna się układać to fatum znów z niej zadrwiło...trafił pod dowództwo kobiety, na równi ze swoim przyjacielem który wcześniej był jego wrogiem tak na marginesie...trafił pod to dowództwo ponieważ inny silny władca ,a raczej jego podwładny miał na pieńku z tą dziewczyną...więc podporządkował się tej akurat kobiecie...wymusiwszy wcześniej obietnicę że ona nic nie zrobi tej dziewczynie...i nic nie zrobiła..znalazła inny sposób by rozbić ten związek...dziewczyna wiedziała że on bardzo cierpi..ale robi to dla niej...i nie chciała żeby cierpiał....i co zrobiła? zadała mu jeszcze większe cierpienie..odeszła...wiedziała że tamta kobieta przestanie się nad nim pastwić...minęło już trochę czasu ale ta dziewczyna dalej cierpi...dlaczego? bo nie może zapomnieć jak było dobrze, skończyło się...jej własny pogrzeb...i prosi bogów..by nigdy więcej nikt nie trafił w jej serce...odeszła chcąc kogoś przez to chronić..-jak mówiła to cały czas wpatrywała się w bransoletkę..teraz spojrzała na Lunara...patrzył się na nią...znów wbiła wzrok w bransoletkę...i kontynuowała..
- widzisz podobieństwo...nie postępuj jak ta dziewczyna bo to do niczego nie prowadzi...

Nagle na środku pokoju pojawił się Tom...oczy Arashi błysnłęły na złoto..
-znalazłem kreta...nie lubię jak ktoś ryje w zamku....-rzucił na ziemię Meyę a raczej to co z niej zostało i zniknął...
Arashi przerwała inkantację Balus Rod...
tym razem nie pójdzie z motyką na słońce, z bronią fizyczną na wampira...
spojrzała na Lunara -nawet nie drgnął...
-zamierzasz to tak zostawić? w porządku..jak chesz...jednak ja zoobowiązałam się do odbicia Luny...i pójdę tam ,nawet sama....
spojrzałą na Meyę..znała ją..spotkały się kiedyś u Lu...
-straciłam źródło informacji...rzuciła Dark Claw..po chwili ciała młodej wampirki już nie było...
podeszła do Lunara...
-chcesz to tak zostawić? sądziłam że ją kochasz...czyżbym się myliła?
trafiła gdzieś blisko czułej struny...-skąd wiesz że w jej odejściu nie maczał palcy Tom? Poza tym ciebie nie można zabić..więc czego się boisz? ktoś kiedyś powiedział" jeśli nam na czymś zależy to wyrwiemy to zębami choćby było w tłumie niewinnych istot" wampiry niewinne nie są...nad czym się jeszcze zastanawiasz? jeśli się poddajesz to z samego rana sama ruszam do gniazda...do świtu masz czas na zastanowienie się.
Nalała kolejną filiżankę herbaty.

_________________
Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
następne+pytanie...
LunarBird Płeć:Mężczyzna
Chaos Master & WSZ


Dołączył: 30 Maj 2005
Skąd: Hellzone
Status: offline

Grupy:
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 14:44   

- Próbowałem walczyć... - powiedział głucho Lunar. - Próbowałem ją chronić. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy. Ale to nie wystarczy... Arashino, ja nie mogę i nie chcę robić nic w jej woli. Jak mam zabić jej brata? Co, jeśli ona stanie w jego obronie? Co jeśli stanie w obronie klanu?

Spojrzał na nią. Jego oczy nie wyrażały zainteresowania. Nadal było w nich zobojętnienie.

- "Jeśli nam na czymś zależy to wyrwiemy to zębami choćby było w tłumie niewinnych istot"... Wybacz, to nie moja filozofia... Nawet jeśli pójdę, to jak mam walczyć nie będąc pewnym, czy nie działam wbrew jej woli?

_________________
Cytat:
- Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze"


Autor posta: rip LunarBird CLH
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5146592
 
Numer ICQ
Arashino Shiro Płeć:Kobieta
władająca czasem...


Dołączyła: 28 Mar 2006
Skąd: Poznań
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 15:30   

tym się różnimy..-powiedziała cicho- jeśli ty go nie zabijesz, to ja to zrobię..mam powodów kilka...i żaden nie jest błachy...nie możemy tu zostać...jesteś w takim stanie że rozwalą cię a ty nawet nie zareagujesz...
idziemy...zmieniamy lokum...wyszła na moment..
-wymeldowałam się..-tu nie jest bezpiecznie..idziemy. zarzuciła plecak na ramię i dopiła herbatę. zmusiła go by wstał..pociągnęła go za rękę...jak bezwolna marionetka..
zmusiła go do zrobienia kroku...
zeszli po schodach..miał nieprzytomny wyraz twarzy...objęła go w pasie, prowadząc, karczmarzowa spojrzała na nich dziwnie
- za dużo wina- przecenił swoje siły- wyjaśniła kobiecie z rozbrajającym uśmiechem na twarzy..też sprawiała wrażenie lekko wstawionej...wyszli na świeże powietrze..Arashino natychmiast spoważniała..pociągnęła go za sobą ,cały czas sondując drogę...zachowała wszelkie środki ostrożności..po niecałej godzinie dotarli do budynku przy katedrze...Lunar miał lekko zdziwiony wyraz twarzy...
-tak..wiem że wyczułeś tą blokadę..nałożono ją dawno temu...tu jest najlepsza w mieście kryjówka..zaraz przy kościele...niewiele mieszkańców miasta wie co tu jest...że tak powiem: masz wątpliwy zaszczyt być w centrum władzy miasta...realnej władzy...wyszeptała formułkę i pojawiło się przejście ..przeszli przez warstwę ochronną...weszli do szarego budynku z odrapanym drzwiami, minęłi siedzącego przy wejściu faceta czujnie ich obserwującego. Odsłoniła ciężką kotarę i weszli do częściowo zapełnianego pomieszczenia..na wprost był kontuar..tak samo wypaćkany...po prawej tłoczyli się ludzie , po lewej w półmroku dostrzegła zarys Lu..zobaczył ją...kiwnął na dwie panienki pracujące w lokalu..podeszły do Arashi, ta się do nich zwróciła..
-zaprowadźcie go do pokoju, niedługo dołączę..-jedna z zainteresowaniem spojrzała na Lunara, Arashi to zauważyła i dodała-to nie jest klient..nie wyświadczajcie mu żadnych usług..chyba żeby sam chciał..w co wątpię..nie jest w nastroju na tego typu zabawy.
Panienki złapały go pod ramię i zaciągnęły w głąb domu..
Arashi nie spuszczała z nich wzroku dopóki nie odeszli a potem podeszła do Lu...
standardowa formułka
-kogo moje oczy mają okazję zobaczyć..Arashino w całej okazałości..
-może nie tak do końca w całej...potrzebuję pomocy Lu...
-po mieście chodzą różne plotki...lepiej się czujesz?
-tak..wiesz co sie stało z ...
-Lu wie o wielu rzeczach..Lu dostarcza Ci informacje...Lu jest zdziwiony że kogoś tu przyprowadziłaś
-musiałam Lu..
- wiem..podobnie jak o Meyi...
-dużo wiesz Lu...
starzec pokraśniał..dla niego to był najlepszy komplement z ust Arashino jaki kiedykolwiek usłyszał...
- idź Arashi...wyśpij się...wyglądasz jakbyś miała paść na miejscu..
- dobrze Lu...gdzie jest..
-w czwórce..
-dzięki Lu..wkrótce będę mieć małą wojnę z wampirami...potrzebuję materiałów, broni i co ważniejsze jakiejś taktyki...najprawdopodobniej idę sama na gniazdo...
-a ten jegomość?
-Lunar? jemu się żyć nawet nie chce..-prychnęła- Lu..wiem że robię największą głupotę swojego życia..i może nawet ostatnią..ale obiecałam..wiesz ile dla mnie znaczy obietnica...
-wiem..idź. Lu wszystkiego dopilnuje...

Weszła do pokoju i spojrzała na śpiącego na łóżku..zaklęła cicho..zapomniała powiedzieć żeby dostawili dodatkowe łóżko..cóż..
wyszła z łazienki, wzięła swoją kołdrę i położyła się obok...nie interesuje ją jak to wygląda..musi odespać...i pomyśleć jak się dostać do gniazda, narobić zamieszania, zrobić co ma zrobić i wyjść z tego żywa..aczkolwiek to ostatnie nie było konieczne..zasnęła..kilka godzin snu...

_________________
Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
następne+pytanie...
Lila Płeć:Kobieta
BAKA Ranger


Dołączyła: 19 Wrz 2006
Skąd: [CENSORED]
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Fanklub Lacus Clyne
Lisia Federacja
Omertà
PostWysłany: 18-12-2006, 15:38   

Lila chodzila po dziedzincu... Ludzie wesolo ja witali. Dzieci, bylo tu pelno dzieci... Ktore z ciekawoscia do niej lgnely...

- Lila! Lila... - maladziewczynka, moze siedmiolatka biegla w jej strone... rzucila sie na nia... - Lila! Tom obiecywal, ze cie sprowadzi...

- Wiec i ty tu jestes... - zza rogu wyszla Luna ubrana na czarno... - tez cie porwali? A, nie... zapomnialam... to Twoja Rodzina... - Luna starala sie jej dogrysc... wygladalo na to, ze zostala nianka dla dzieci...

- Ja tu jestem z wlasnej woli... - Lila uklekla do dzieci... witala sie z kazdym, pytajac o ich imiona... Luna zabrala ja do kuchnii... musialy pogadac... A lila byla glodna...

_________________
" Twas brillig, and the slithy toves, did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves, and the mome raths outgrabe.~ "

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
LunarBird Płeć:Mężczyzna
Chaos Master & WSZ


Dołączył: 30 Maj 2005
Skąd: Hellzone
Status: offline

Grupy:
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 15:54   

Lunar przebudził się. Wyczuł śpiącą obok dziewczynę. Odruchowo niemal się do niej przytulił, myśląc, że to Lila. Cofnął się jak poparzony, gdy spostrzegł pomyłkę. Natychmiast wstał, choć zrobił to delikatnie, by jej nie obudzić. Spojrzał w okno. Była noc. Do pokoju wlewało się światło księżyca. Aktywował moc Mazoku i przeszedł w astral.

Pojawił się na jakimś wysokim balkonie. Patrzył na miasto. Czerń go uspokajała, tłumiła żal i czarne mysli. Stał tak bardzo długo... Bardzo długo zbierał w całość fragmenty uczuć, by ponownie poukładać z nich siebie.

Kiedy Arashino się nad ranem zbudziła, było jeszcze ciemno. Lunar wpatrywał się w okno. Wyczuła jednak w nim jakąś zmianę. Zawołała go po imieniu. Spojrzał na nią. Jego oczy płonęły szkarłatnym ogniem. Na jego twarzy widniał okrutny uśmiech... Uśmiech Mazoku... Uśmiech Xellosa Metallium...

_________________
Cytat:
- Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze"


Autor posta: rip LunarBird CLH
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5146592
 
Numer ICQ
Arashino Shiro Płeć:Kobieta
władająca czasem...


Dołączyła: 28 Mar 2006
Skąd: Poznań
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 16:01   

Usiadła i odrzuciła kosmyki z twarzy..spojrzała na niego...widziała że jest mazoku..ale ta aura była jej już znana..w końcu spędziła trochę czasu żyjąc z osobą która była mazoku w połowie...po chwili się odezwała:
-to jak? zdecydowałeś się? Uprzedzę twoje pytanie:jesteśmy w kwaterze głównej, otoczona jest barierą...istoty takie jak wampiry same tu nie przedostaną się..dlatego jest tu bezpiecznie aczkolwiek jest to miejsce o wątpliwej moralności. No więc ? co teraz zrobisz?

_________________
Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
następne+pytanie...
LunarBird Płeć:Mężczyzna
Chaos Master & WSZ


Dołączył: 30 Maj 2005
Skąd: Hellzone
Status: offline

Grupy:
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 16:05   

- Będę robił to co Mazoku potrafią robić najlepiej - odparł nie zmieniając uśmiechu. - Będę zabijał. Będę zabijał bez litości. Potwór przeciwko potworom.

_________________
Cytat:
- Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze"


Autor posta: rip LunarBird CLH
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5146592
 
Numer ICQ
Arashino Shiro Płeć:Kobieta
władająca czasem...


Dołączyła: 28 Mar 2006
Skąd: Poznań
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 16:34   

Arashino uśmiechnęła się..tak..teraz to był Lunar...nie poprzednia pusta powłoka o wyglądzie Lunara...spojrzała w noc...
-kiedy ruszamy? tryby maszyny są już w ruchu..Lu osobiście zestawia dane i przygotowuje taktykę...
-niedługo.
- dobrze .. Lu obiecała dostarczyć mi jakąś specjal zabawkę...-uśmiechnęła się wrednie..-idę do Lu...niech zmodyfikuje plan...
założyła szlafroczek i wyszła. przeszła znajomymi korytarzami do pokoju Lu...już chciała nacisnąć klamkę gdy sobie coś przypomniała...spojrzała na drzwi pod innym kontem...zaśmiała się cicho rzucając "Lu..nic się nie zmieniłeś..." rozbroiła drzwii i weszła do pomieszczenia...przeszła przez gabinet i doszła do sypialni...weszła..Lu spał w objęciach jakiejś panienki...potrząsnęła starcem..
- Arashi..twoja bezczelność nigdy nie przestanie mnie zadziwiać...
-zgadnij kto mnie tego nauczył Lu...uśmiechnęła się..dodała-zmiana planu..Lunar też idzie...
-niewiele to zmienia...
- mylisz się...nie wiesz kim jest...
-Lu wie wszystko..stęknął wyplątując się z kołdry...Arashi wyszła z sypialni i usiadła w gabinecie przed biurkiem..po chwili przyszedł Lu z szlafroku i puszystych kapciach...
Arashi uśmiechnęła się z przekąsem...taki strój w zupełności do niego nie pasował...
-co uzbierałeś w ciągu tej doby? -spytała.
-czy nie wymagasz od Lu za dużo? Uśmiechnął się ukazując brak kilku zębów...
rozłożył na biurku plany gniazda i przycisnął ciężką popielnicą z jednej a przyciskiem w kształcie nagiej kobiety z drugiej by się nie zwinęły...
-tu -wskazał- jest komnata dziecięca...ostatnio obsypało małymi wampirkami...tam jest przetrzymywana Luna.
- trochę się skomplikowało...bo Lunar nad sobą nie będzie panował..zależy mi na tym by dorwać konkretną grupę wampirów...małe niech sobie żyją...
-zdecyduj się Arashino ...z jednej strony chcesz uwolnić dziewczynę i zabić stado wampirów, z drugiej żal ci maluchów?
-dokładnie tak Lu...
-trzeba będzie wykorzystać opcję ochronną...spojrzał na dziewczynę-nie rozumiała- komnata dziecięca jest ochraniana zaklęciami...między innym barierą..trzeba będzie to wykorzystać...zawołaj tego całego Lunara...
-za moment wracam Lu..jeszcze jedno...tam jest ktoś kogo on kocha..i jest tam z własnej woli...
-to źle..będzie miał skrzywiony osąd...będzie się wachał...muszę z nim porozmawiać...
Arashino wróciła po chwili z Lunarem...
Lunar stanął przy parapecie...Arashi usiadła na poprzednim miejscu...
Lu zwrócił się do dziewczyny...-Arashi...przyniosłabyś mi kieliszek wina? chciałbym porozmawiać z twoim towarzyszem...
Arashi była zskoczona..pierwszy raz Lu ją omijał w taktyce...ale jeśli chce porozmawiać z Lunarem...trudno. kiwnęła głową i wyszła. Czas odwiedzić kuchnię.

_________________
Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
następne+pytanie...
Lila Płeć:Kobieta
BAKA Ranger


Dołączyła: 19 Wrz 2006
Skąd: [CENSORED]
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Fanklub Lacus Clyne
Lisia Federacja
Omertà
PostWysłany: 18-12-2006, 19:04   

Lila delikatnie i ostrożnie otworzyła oczy… Na łóżku siedziała może jedenastoletnia dziewczynka. Lila podparła się ręką by usiąść…

- Witaj Sali, co się stało kochanie? – Sali niezbyt wiedziała co powiedzieć… siedziała nerwowo przebierając nóżkami… Lila podkurczyła nogi i nachyliła się do niej…

- Bo Lila… Nikt nie wiedział, gdzie znikłaś… Pewnego dnia po prostu odeszłaś… a teraz wracasz i ludzie mówią, że nie jesteś czysta… Jesteś wilkołakiem… Czy to coś złego?

- Ohh… Kochanie, to przecież nic złego, wróciłam do was, bo tęskniłam. A wtedy… Niestety musiałam odejść… nic się nie stało przecież… - Lila przytuliła dziewczynkę… - Leć się ubrać, zaraz zejdę do was.

Dziewczynka wybiegła z pokoju. Lila wstała i rozejrzała się w koło… Na krześle, gdzie zostawiła ciuchy, nie było po nich śladu… Za to w szafie zastała na wieszakach i poskładane świeże ciuchy... Czarną spódniczkę do kolan, czarne rajstopy, bordową koszulkę i bordowy sweter… obok krzesła stały czarne adidasy…

* No świetnie… zaczyna się z powrotem… Mamusia przyszykowała ciuszki córeczce… *

Lila ubrała wszystko co jej zostawiono, do tego znalazła jeszcze czarne, skórzane rękawiczki bez palców z metalowymi wstawkami ochronnymi… Na co to? Tego jeszcze nie wiedziała… ale pewnie się przekona… przeczesała włosy szczotką i związała je z tyłu w 2 kitki… czas się przejść… Wyszła na główny korytarz… wcale nie było tak łatwo wydostać się z labiryntu korytarzy bocznych… Weszła na dziedziniec wewnętrzny… stanęła obok drzwi… Wszędzie było biało… Biało! Śnieg… TO JEST ŚNIEG… Lila stała wpatrzona w płatki spadające z nieba… więc może on wcale nie był jej taki obcy… tylko nie pamiętała go ze swojego dzieciństwa… Zamyśliła się chyba zbyt głęboko…

Śnieżka która trafiła ją w głowę była strasznie zimna… Rozejrzała się w koło… nikogo tu nie było… Nie, czekaj… Jest… Lila uskoczyła na jednej ręce, unikając kolejnych trzech śnieżek… teleportowała się za grupkę małych chłopców… z założonymi rękoma…

- Co to ma znaczyć! – minę miała poważną… Chłopcy zaczęli uciekać z krzykiem we wszystkie strony… Lila zaczęła się śmiać zasłaniając dłonią usta…
- Jak się czujesz siostro? – Tom stał za nią… jego blond włosy powiewały na zimnym wietrze… Miał na sobie czapkę bluzkę z czymś przypominającym renifera, ale składał się tylko z kości i czarne bojówki… Zrobił krok w jej kierunku… - Poznajesz te miejsce? Miejsce twojego dzieciństwa…
- Tak… tyle wspomnień… I wszędzie ze mną byłeś ty bracie.
- Jak twój cień… jak twój cień…

***

Od stronny głównego budynku dobiegły ich jakieś krzyki…

- Wrogowie! Atakują Gniazdo!

W koło Toma zawiała czarna chmurka… z której po chwili wyskoczył Czarny wampir i wskoczył jednym susem na dach pobliskiego budynku… Lila pobiegł pierwszo…
Mazoku przetrącał karki nadbiegającym Wampirom… Nie robiło im to zbyt wiele, ale Mazoku też nie znał strachu… Za Lunarem w cieniu walczyła Ar… uważając tym razem by sama nie oberwać zbyt mocno… w końcu była w Gnieździe pełnym Wampirów… Rzucali się na nich po kilka osób na raz… rany Lunara leczyły się na poczekaniu… szedł głównym holem w kierunku skrzydła bawialni… Lunar obrał inną technike walki… nie zabijał Wampirów, tylko pozostawiał ich w bardzo złym stanie… Gdyż wiedział, że dłużej zajmie im regeneracja ran niż powrotne odrodzenie się… tylko tych niedoświadczonych po prostu rozrywał… wyszedł na dziedziniec… Tom rzucił się na niego z powietrza…

Ułamek sekundy… Przeskoczył, odbił się od ziemi… Przeleciał obok Lunara… szepcząc mu do ucha…

- Ona nie wróci z wami… jest w domu… - po czym po prostu odbił się od niego nogą by odskoczyć na bezpieczną odległość… Teleportował się za jego plecy… Lunar jedną ręką złapał go za rękę drugą porobił kilka dziur w jego ciele… Krew prysła na śnieg… Lunar nie miał dziś ochoty na żadną litość… zabije wszystkich… rzucił zwłoki Toma na ziemię… wiedział, że i tak zaraz wstanie… miał go już dość… Ar dumnie broniła tyłów… Szło to jej teraz lepiej niż przy ostatnim starciu z wampirami… Lunar z trzaskiem otworzył drzwi do bawialni… Dzieci w środku zgromadziły się w koncie… Lunar szedł w ich stronę…

- Wybije was wszystkich!! WSZYSTKICH!!!

Podniósł rękę do góry:

ICE LANCE!

Pocisk leciał w stronę dzieci… Pojawiła się przed nimi Lila ubrana jak wampiry, na czarno… Pocisk przebił ją na wylot… Wypluła okazałą ilość krwi… upadła na kolana… Wyjęła lance z klatki piersiowej…

- Jeśli przyszedłeś zabić te dzieci… najpierw zabij mnie… - Lila podpierała się ręką o podłogę… poważnie krwawiła… jedna z dziewczynek podbiegła do niej…

- Lila... nie! Ja się boje… - przytuliła się do klęczącej dziewczyny… Lila podniosła głowę… jej oczy świeciły wampirze aurą… lecz nie bardzo miała siły wstać z ziemi…

_________________
" Twas brillig, and the slithy toves, did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves, and the mome raths outgrabe.~ "

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Arashino Shiro Płeć:Kobieta
władająca czasem...


Dołączyła: 28 Mar 2006
Skąd: Poznań
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 20:11   

Lunar popatrzył na nią...podszedł i wyciągnął lancę...po chwili nie było widać po niej ani śladu...
-Lila..-szepnął przytulając dziewczynę -czemu odeszłaś...czemu zostawiłaś mnie samego?..
Arashi wleciała do sali..wleciała i to dosłownie...przeturlała się po dywanie i natychmist odskoczyła..w miejsce gdzie przed chwilą przeszorowała trafił pocisk..natychmiast kontratakowała Dolph Strash..Ci którzy ją gonili zostali zmieceni...miała kilka chwil na rozeznanie się w sytuacji...Lunar niezdolny do walki...-skąd wiedziała że tak będzie?
Rozejrzała się...niedaleko stała młoda dziewczyna otoczona małymi wampirkami, patrzyła się na nią ale nie zamarła ze strachu tylko najzwyklej w świecie osłupiała...
- Jesteś Luna? zapytała się Arashi..tamta kiwnęła głową..-świetnie jestem Arashi i przyszłam z misją nie-do-końca-pokojową moim zadaniem jest odbicie cię na polecenie Lunara. Spojrzała na mazoka...
-Lunar! Później porozmawiacie... bierz się w garść i lecimy z tąd..czekasz na zaproszenie? Oni się przegrupowywują! Lunar!-krzyknęła.
Nagle na środku pojawił się Tom...
Arashi na nowo poczuła budzącą się w niej furię...
- Lila..znienawidzisz mnie...ale ja mam swoją krucjatę...-rzuciła do Lili nie patrząc na nią..złote oczy płonęły żądzą zemsty...krwawej zemsty...Tom uśmiechnął się i ruszył na dziewczynę...
-time to fight...
-jak sobie życzysz...morderco...rzuciła Balus Rod, zrobił unik, pojawił się za nią, chciał złapać ją za gardło, złapała jego nadgarstek i rzuciła Blast Wave..odrzuciło go...teraz on zaatakował... cudem zrobiła unik
szybki...-przebiegło jej przez myśl...nie uchyliła się przed drugim zaklęciem...
-sądziłem że stać cię na coś więcej...twoi przyjaciele tak cię wołali jakbyś była ich jedyną nadzieją...a później wolno umierali...a teraz się sama napatoczyłaś...jak miło...
ten Sanjo...umierał z twoim imieniem na ustach...wzruszające...
Arashi poczuła jak coś w niej drgnęło...nienawidziła tego wampira na równi z Zellas..a to był wyczyn....dwa olbrzymie czarne skrzydła wyrosły z jej pleców powiększając komnatę gdy zburzyły mury...czyżby naruszyła ścianę nośną? Ściany zaczęły się walić..małe wampirzątka uciekły ze strachem na zewnątrz by z tamtąd obserwowć rozgrywający się wewnątrz dramat..
Lunar dalej rozmawiał z Lili...obiecała że z nim porozmawia..
Tom zniknął..Arashi z trudem rzuciła Dynast Breath...skrzydła rozpływały się w powietrzu...zaklęciem powstrzymała tych którzy nadciągali...
-Lunar..dłużej nie dam rady ich zatrzymać...bierz dziewczyny i spadaj z tąd...to wszystko zaraz runie...narozrabiałam uszkodzając konstrukcję...klęknęła na jedno kolano...oddychała z trudem...-to się nazywa przyśpieszona akcja...
Luna kucnęła przy niej...-żyjesz?
-jeszcze...powiedz Lunarowi żeby was z tąd ewakuował..
Luna podeszła do Lunara..powiedziała coś...
Kiwnął głową..spojrzał na Lili...pokręciła głową...
Luna podeszła do Arashi..
-wstań...powoli..
Arashi zmusiła swoje mięśnie do tego wysiłku...stanęła chwiejąc się na nogach..wtedy zauważyła że druga grupa wampirów przedziera się przez zatarasowany korytarz...jęknęła...ostatni wysiłek..ostatni wysiłek....zrób ten ostatni wysiłek..zyskaj dla nich choć trochę czasu...Dynast Breath -wyszeptała...


**************
Obudziła się..w pokoju panował półmrok..jedynym źródłem światła była zapalona przy łóżku lampka...w fotelu przy łóżku siedziała Luna i wpatrywała się w Arashi...w rękach miała filiżankę..
- Co...gdzie...
-Karczma...nie jakaś Kwatera bo coś z Barierą przez którą nie przejdzie Lila...nie łapię o co chodziło...
- Ile leżałam?
Arashi usiadła..
dziś w dzień była akcja z Gniazdem..rozwalone na pół...
Arashi kiwnęła...
pamiętam jeszcze trzecią falę..później nie..jak się skończyło?
Luna odpowiedziała. ..-no i wtedy przeniósł nas tu-dokończyła.
-Masz może herbatę?
-Jasne..Lunar powiedział żebym miała cały dzbanek gdy się obudzisz, ale pewnie przesadzał.
- Nie do końca..która godzina?
- po północy...senna jestem...
- A gdzie Lunar i Lila?
- Rozmawiają..nie wiem gdzie.
Arashi wstała z łóżka i sprawdziła uzbrojenie..

Spojrzała na śpiącą Lunę..siedziała w fotelu na wprost wejścia...
upiła łyk herbaty..nie było już pół dzbanka...drzwi otworzyły się cicho i wszedł Lunar..
spojrzał na Arashi pustym wzrokiem...
Dziewczyna domyśliła się...Lila wróciła do Gniazda...miała nadzieję że się myli..
bez słowa wstała przyciągnęła go do fotela i posadziła w nim...nalała filiżankę herbaty i włożyła mu w dłonie...spojrzał na taflę herbaty...widział w niej odbicie swoich pustych oczu...
spojrzał na dziewczynę śpiącą w łóżku a potem na drugą która z drugą filiżanką siedziała na oparciu jego fotela..odezwała się szeptem by nie budzić Luny.
- co dalej zrobisz? zapytała sie poważnie..-co zrobisz dalej...

_________________
Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
następne+pytanie...
Lila Płeć:Kobieta
BAKA Ranger


Dołączyła: 19 Wrz 2006
Skąd: [CENSORED]
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Fanklub Lacus Clyne
Lisia Federacja
Omertà
PostWysłany: 18-12-2006, 20:41   

Lila siedziala na dachu na przeciwnym budynku... widziala Lunara przez okno... na sile wyciagneli ja z domu, wybili osobnikow z jej rodu... zniszczyli jej dom... chcieli zabic dzieci... zabil by je wszystkie... Gdyby nie ona...

Lila polozyla sie na dachu... snieg padal jej na twarz... Bylo jej zimno... Tom siedzial obok niej...

- On sie o ciebie martwi... kocha cie, a nas nienawidzi... jak to mowia ludzie... rodziny sie nie wybiera...

- Bracie... Ja nie wiem co zrobic... chce byc z wami, trzeba pomoc w Gniezdzie... ale on... - zamilkla... Tom przylozyl jej palec do ust...

- Cisza... - pochylil sie nad nia i pocalowal w usta... - ja tez cie kocham... wiedz o tym... - wstal. Z czarnej chmurki dymu, ktora go owiala wyskoczyl juz przebrany caly na czarno... - Czas na mnie, trzeba polowic ludzi dla rannych... sami sie nie wyrzywia... ty zdecydujesz sama... u nas zawsze jest miejsce... wracaj gdy tylko poczujesz sie samotna. - rozplynol sie w powietrzu...

Lila ze lzami w oczach spojrzala w okno... Lunar siedzial na fotelu... Teleportowala sie na lozko... Lunar spojrzal na nia z oczami mazoku.. ale natychmiast ich blask wygasl, gdy ujrtzal, ze to Lila... Dziewczyna otarla lzy rekawem swetra...

- Jestem... - jej dlonie zasloniete rekawami spoczely na kolanach... spuscila glowe...

_________________
" Twas brillig, and the slithy toves, did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves, and the mome raths outgrabe.~ "

Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Arashino Shiro Płeć:Kobieta
władająca czasem...


Dołączyła: 28 Mar 2006
Skąd: Poznań
Status: offline

Grupy:
AntyWiP
Lisia Federacja
PostWysłany: 18-12-2006, 21:09   

Arashi spojrzała na osobę która pojawiła się w pokoju..wstała z oparcia i wycofała się w mrok..na parapet...uważnie obserwowała tą dwójkę..czyli to dopiero połowa rozmowy..niech się pogodzą lub rozejdą...ale niech nie będą ze sobą tak z doskoku bo sami się w tym pogubią...spojrzała za okno...senna się robiła...zastanowiła się nad jej uczuciami do Valgaava..czy mogłaby znów z nim być? Wątpiła w to...tamto już minęło...więc co kierowało jej zemstą? czemu jej chciała? dlatego że Zellas ośmieliła się nią bawić? wykorzystać jako marionetkę? przypomniała sobie cytat:" największą zemstą jest przebaczenie..."kto go powiedział? nie pamiętała...co osiągnie gdy Zellas będzie cierpieć? satysfakcję? i co dalej? pewnie pójdzie dalej w świat...może w końcu ułoży sobie życie...
spojrzała w szybie na tą dwójkę...
zamknęła oczy...czuła jak filiżanka traci ciepło które sama przejęła od herbaty...
niech się zdecydują...lubiała zarówno Lilę jak i Lunara..czyżby się nimi przejmowała? przecież ona nikim się nie przejmuje...a jednak...czasem tak jest że jeśli ktoś się przejmie tobą to ty też się nim przejmujesz...nawet podświadomie...nawet jak nie chcesz...ostatnie osoby które się nią przejmowały nie żyją...więc warto było? nie. Lunar doskonale wie że nad nią ciąży fatum...przecież mówiła mu...w sumie cokolwiek by się nie stało to i tak można zwalić to na nią...nawet to że Lila ma pretensje do Lunara o Gniazdo...przecież to ja go zmusiłam..postawiłam go przed faktem dokonanym...albo idzie ze mną ,albo idę sama...-myślała...- a jednak mi się nie oberwało tylko jemu...to nie jest do końca sprawiedliwe...ale to wyjaśni Lili później ..wątpiła by teraz była na to najlepsza chwila...niech wreszcie dokończą rozmowę...wiedzą przecież jak ona jest ważna...muszą sobie wyjaśnić..później albo się pogodzą albo rozejdą..ale muszą sobie wyjaśnić...-tu monolog się urwał...ścisnęła pustą filiżankę i zapadła w czujny sen...gotowa zerwać się na każdy szelest..oczywiście obok niej znajdował się sztylet..jej ostoja bezpieczeństwa...

_________________
Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
następne+pytanie...
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 10 z 14 Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group