Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Lunar & Lila quest |
Wersja do druku |
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 02:41
|
|
|
dziewczyna spojrzała mu chłodno w oczy po czym na siebie..miała na sobie morelową koszulkę do pół uda na szerszych ramiączkach...założyła szlafrok do kolan i centralnie ich olewając usiadła przy stoliku. nalała sobie filiżankę herbaty i upiła łyk. okręciła bransoletkę. spojrzała na nich...
-herbaty? spytała ale widać było po Lunarze że odpowiedź będzie negatywna...
zastanawiała się dlaczego jej jeszcze nie zabił wzrokiem.
-więc ta cała Luna mieszka po drugiej stronie? No proszę..jaki ten świat mały... i co? i niby ja ją w nocy uprowadziłam?Jest tylko mały problemik...oboje wiemy gdzie byliśmy w nocy. |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
Lila
BAKA Ranger
Dołączyła: 19 Wrz 2006 Skąd: [CENSORED] Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 16-12-2006, 02:44
|
|
|
Lila nie wiedziała co się dzieje...
- Gdzie jest Luna... Musisz coś wiedzieć... - Lila nie była zadowolona... - a i poproszę herbaty :D |
_________________ " Twas brillig, and the slithy toves, did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves, and the mome raths outgrabe.~ "
|
|
|
|
|
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 02:46
|
|
|
brunetka wzięła z tacy czystą filiżankę i nalała dziwczynie herbaty.Podała. potem spojrzała na Lunara:
-może też Ci nalać Lunarze? |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
Lila
BAKA Ranger
Dołączyła: 19 Wrz 2006 Skąd: [CENSORED] Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 16-12-2006, 02:48
|
|
|
Lila spokojnie usiadła do stołu i zaczęła popijać herbatki... małymi łyczkami bo była gorąca... z pod spódniczki magicznie wyjęła ciastko..
- Luna poczeka... Nie zbawi jej ta herbata i ciastko... czasu... |
_________________ " Twas brillig, and the slithy toves, did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves, and the mome raths outgrabe.~ "
|
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 03:04
|
|
|
Kiwnął głową z rezygnacją.
"Lila nie zareagowała na aluzję" - pomyślał Lunar. - "Nie, to raczej nie to, że nie zrozumiała. Chyba po prostu... mi ufa..."
Milczał przez chwilę, zaszokowany samą myslą, że ktoś mu zaufał.
- Po pierwsze nie mów do mnie tak, jakbym się z tobą przespał - skrzywił się. - Po drugie, okłamałaś mnie i chciałbym wiedzieć dlaczego. Po trzecie, na pewno coś widziałaś. |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 03:11
|
|
|
-po pierwsze :ty to powiedziałeś a nie ja...więc nie traktuj mnie jak jakiejś panienki która sypia z każdą istotą która nosi spodnie i nie jest kobietą...
po drugie nie kłamałam tylko naginałam fakty. A po trzecie: widziałam. owszem. jestem w bibliotece i spotykam ciebie, obserwujesz mnie, teraz znów cię spotykam...rozejrzyj się...jest to mój pokój ...do którego wtargnąłeś razem z....-umilkła szukając słów- z tą dziewczyna...nie wydaje ci się to podejrzane? Bo mi tak...
sądzę że należą się mi wyjaśnienia...słucham..słucham Lunarze. |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
Lila
BAKA Ranger
Dołączyła: 19 Wrz 2006 Skąd: [CENSORED] Status: offline
Grupy: AntyWiP Fanklub Lacus Clyne Lisia Federacja Omertà
|
Wysłany: 16-12-2006, 10:39
|
|
|
Lila rzuciła się na łóżko... i zaczęła bez niczego bawić się swoim ogonkiem... Nie interesowało ją zbytnio towarzystwo... na czterech łapach pokręciła się chwilkę po łóżku... po czym skuliła się i położyła spać... mile mruczała... |
_________________ " Twas brillig, and the slithy toves, did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves, and the mome raths outgrabe.~ "
|
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 11:21
|
|
|
Przez chwilę namyślał się nad sytuacją. Z jednej strony po dzisiejszej nocy sama myśl, że Lila znów mogłaby się pogniewać, byla dla niego bolesna. A gdyby nie jej zaufanie, to słowa nieznajomej mogły łatwo do tego doprowadzić. Ale myśl o kłótni sprawiła, że poczuł się nagle bardzo zmęczony.
- Nie mam po prostu ochoty pozwolić ci na zabawę uczuciami Lili, ona jest bardzo wrażliwa - powiedział, przeczesując czule włosy śpiącej wilkołaczki. - Lila nie pamięta swojej przeszłości, staramy się coś na ten temat dowiedzieć. Towarzyszyła nam Luna, a teraz została uprowadzona. Nie możemy jej zostawić w kłopotach. A ty jesteś jedynym śladem. Choć przyznaję, trochę mnie poniosło. Przepraszam.
Mówił do Arashino ale patrzył na Lilę. Miał ochotę podziękować jej za zaufanie pocałunkiem, ale nie chciał przerywać jej snu. Ciekawe, czy jej pocałunek smakowałby teraz tak, jak ta herbata? |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 13:21
|
|
|
-w porządku nie gniewam się. Usiądź...-skazała na fotel- ona ma na imię Lila ,tak? Musiała być bardzo zmęczona.-wstała i nalała herbaty do trzeciej filiżanki, postawiła ją przy pustym fotelu i swój fotel obróciła tak, by pusty był naprzeciw niej. Poczekała aż Lunar podejdzie do stolika i wyciągnęła rękę:
-Jestem Arashino Shiro-A..-urwała a oczy jej błysnęły, sekundę potem się opanowała i powtórzyła-Arashino Shiro. Lunar uścisnął jej dłoń i usiadł we wskazanym fotelu.
Arashino rówież usiadła i mówiła dalej:
- Co do tej Luny, nie widziałam nic ciekawego. Jak wróciłam nad ranem to widziałam jak wchodzi do niej przyjaciel, wysoki, brunet, nic specjalnego. Potem chyba wyszli albo zajęli się sobą bo nie było zapalone światło. Co było dalej to nie wiem, odeszłam od okna. -uśmiechnęła się lekko po czym zaraz spoważniała- wiem kim jesteś i jaką masz siłę, ale żeby było jasne. Nie jestem samarytanką i działam tylko w swoim interesie.
Podmuch wpadł przez otwarte okno i zwiał z szafeczki przy łóżku wyrwane kartki..
Arashi poczuła jak robi się jej zimno i to nie z powodu podmuchu ale właśnie tych kartek.Wstała powoli jak gdyby nic, i podeszła do rozsypanego na ziemi pliku. Szybko złożyła kartki i delikatnie zginając je na pół schowała je do szufladki.
Usiadła z powrotem.
-W obecnej chwili kieruję się na północ ,ku zamkowi Zakonu Dziewięciu Mieczy więc nie wiem w jaki sposób miałabym pomóc zlaleźć wam waszą znajomą. Tyle z mojej strony. Może zechciałbyś powiedzieć coś więcej o celu waszej wyprawy? |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 13:36
|
|
|
Kiedy tylko ich dłonie się zetknęły, Lunar poczuł się dziwnie. Poczuł w niej śmiertelnego wroga swojej rasy. Przez chwilę w milczeniu walczył ze swoją mazokańską naturą, cofnął się o krok. Potem zacisnął dłonie w pięści, jego oczy zajaśniały złotym blaskiem mocy Kanshisha. Uczucie zagrożenia zniknęło. Jedak przez ułamek sekundy Arashino zlowiła wzrokiem coś bardzo dziwnego. Dwa dłuższe niż normalnie kły. Ale nie czuła już w nim tak wyraźnie mocy Mazoku. Ta moc nadal była, ale gdzieś daleko i niewyraźnie. Teraz jego aura promieniowała czym innym. Czymś niemniej groźnym, ale w inny sposób. Czymś tajemniczym i magicznym, co budziło strach a jednocześnie podziw.
- Tak już lepiej... - odetchnął z ulgą Shinmazok. - Masz coś w sobie, jakąś moc, która nie podoba się mojej mazokańkiej połowie. Ale na szczęście mam na to radę. Zresztą mamy wspólny cel, my też wybieramy się do Zakonu Dziewięciu Mieczy, co - jak mniemam - odpowiada na pytanie o twoje interesy. Razem mamy nieco większe szanse niż oddzielnie. Lila mówiła, że tam możemy coś znaleźć o jej pochodzeniu.
Zmrużył na moment złociste ślepia, zastanawiając się.
- A co do Luny... Wysoki brunet, powiadasz? Luna jest Haibane, nie sądzę więc by utrzymywała tego rodzaju kontakty z mężczyznami. A na pewno nie bez naszej wiedzy. Potrafiłabyś wytropić tego gościa? |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 13:41
|
|
|
-nic nie obiecuję...popytam się tu i tam, odświeżę kontakty ale chcę coś w zamian...
sądzę że oboje możemy mieć w tym korzyści...wiem że masz na pieńku z LoN i z Zellas...cóż...ja może nie tyle z LoN co z Zellas...-jej oczy zalśniły nienawiścią...tak intensywną że nie sposób tego nie zauważyć...uspokoiła się trochę...- zabrała mi coś...ważnego...szukam sposobu jak zabić Zellas bez uciekania się do pomocy LoN.
Spojrzała na niego poważnie i czekała na reakcję.po chwili dodała-a wiem że to możliwe. |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 14:28
|
|
|
Lunar westchnął.
- Chcesz zabić Zelas... Mamo, ty wredna i kłamliwa małpo tybetańska, co żeś tym razem zmalowała? - prychnął i przerwał na moment.
Po chwili kontynuował.
- Nie powiem, żebym ją kochał ani nawet lubił. To kawał zdziry. Xellosa jeszcze momentami da się lubić ale Zellas przechodzi jakiekolwiek normy. Ale to nie takie proste. Teoretycznie jestem potężniejszy od niej, ale nie znam żadnych mocniejszych zaklęć. Ice Lances i Fireball nie razi płasczyzny astralnej, a Hagure Shinma nie zabija Mazoku. Do tego kiedy pojawię się w wymiarze Slayers, natychmiast zabierze się za mnie LoN, a nie mogę się z nią mierzyć w jej własnej rzeczywistości. No i jest jeszcze Xellos, nie wiem, czy pokonam jego i Zelas jednocześnie. Po śmierci Zelas może być znacznie gorzej niż jest. Nikt już nie będzie się sprzeciwiał Dynastowi, Deep Sea Dolphin jest na to stanowczo za słaby... Mazoku ponownie się zjednoczą pod władzą jednego władcy, wzrosną w siłę... Będzie kolejna krwawa wojna. Smoki zostną starte w proch.
Myślał przez chwilę.
- Gdyby jakoś zwabić Zellas poza jej wymiar, możnaby ją uwięzić w ciele człowieka. To jest coś, czego ona nienawidzi ponad wszystko na świecie. Do dzisiaj bolą ją wspomnienia o milości, jaką czuła do mojego ojca, wiem o tym aż za dobrze... A gdyby przemienić ją... to na zawsze pozostałyby jej już pozytywne uczucia. |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 14:39
|
|
|
jestem wtedy skłonna odstąpić od zemsty...ale ma cierpieć.
Nie chciałabym przy tym zabijać Xellosa...lubię go...pomógł mi kiedyś...
i pozostaje jeszcze kwestia Valgaava..-zacisnęła dłonie w pięści, by się uspokoić...miała nadzieję że Lunar nie wyczuwa jej emocji...wtedy miałby nad nią jeszcze większą przewagę.- co jeśli on stanie ci na drodze? Zabicie jego nie wchodzi w ogóle w opcje. -spojrzała na Lunara...czemu on się na nią tak dziwnie patrzył? Spojrzała w filiżankę...wciąż ją trzymała w dłoni...już dawno była pusta...nalała sobie drugą...ręka jej drżała lekko...parząca kropla pociekła po nadgarstku...porzełożyła spodek z filiżanką do drugiej ręki i wessała kroplę...na dłoni pozostał ślad...to nic, zejdzie.-pomyślała. Skierowała wzrok na Lunara...-czemu on się tak patrzy?- przemknęła jej myśl...po chwili zwróciła się do niego ze słowami- No więc jak? |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
LunarBird
Chaos Master & WSZ
Dołączył: 30 Maj 2005 Skąd: Hellzone Status: offline
Grupy: Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 15:12
|
|
|
- Xellosa ciężko przejrzeć, ale moim zdaniem nie stanie w obronie Zelas - uśmiechnął się Lunar. - Jej rozkazy chyba nie do końca przypadają mu do gustu. Zresztą chyba akurat on jest w stanie nas zrozumieć. Valgaarva nie znam, nie spotkałem go. Xellos stawał na uszach, żebym nigdy nie zbliżył się do Philii. Nie mam więc bladego pojęcia, czy będzie bronił Zellas, bo domyślam się z twoich słów, że w końcu stał się jej podwładnym. Nie wiem tylko, co on sam o tym myśli.
Przez chwilę myślał, mierząc Arashino przenikliwym spojrzeniem.
- Jeśli znajdziemy sposób na zmianę Zelas w człowieka, to zgoda - powiedział wreszcie. - Przy odrobinie szczęścia ściągnę ją tytaj zanim ktokolwiek się spostrzeże, zamienimy ją w człowieka a potem ją ukąszę. Zapewne zachowa demoniczny charakter, ale na pewno będzie miała pozytywne uczucia. To jest hańba w oczach Mazoków. A po przemianie już nie ma odwrotu. Dynast nie będzie mogł jej jednak zignorować, bo stanie się równie potężna co i on.
Zachichotał złośliwie.
- Przy odrobinie szczęścia może znów się w kimś zakocha i będzie miała z nim gromadkę uroczych brzdąców. Greater Beast Zellas Metallium czułą mamą...
Nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.
- Xellos, przewiń dziecko bo ja muszę wydać rozkazy... - powiedział, imitując głos Zellas. - Ja padnę, sama myśl o tym to niezła zabawa... |
_________________
Cytat: | - Mulder... To jest... to chyba żółć...
- Powiesz mi jak to z siebie zdjąć zanim stracę kamienną twarz?
"The X-Files", #4 "Squeeze" |
Autor posta: rip LunarBird CLH
|
|
|
|
|
Arashino Shiro
władająca czasem...
Dołączyła: 28 Mar 2006 Skąd: Poznań Status: offline
Grupy: AntyWiP Lisia Federacja
|
Wysłany: 16-12-2006, 16:05
|
|
|
-Valgaav nie został jej podwładnym z własnego wyboru...dostał od niej wybór:albo stanie się jej podwładnym i będzie mógł zapewnić ...komuś bezpieczeństwo albo tą osobę Zellas wystawi Dynastowi...a ta osoba ma na pieńku z Sherrą...więc Valgaav zgodził się być jej poddanym ale na jego warunkach, tzn.Zellas ma zapewniać tej osobie ochronę przed nią -czyli obiecać że jej nie zabije...-Arashino uśmiechnęła się gorzko-jednak została postawiona przed faktem dokonanym przez Valgaava ...dlatego nie dała Valgaavowi i tej osobie błogosławieństwa...Philli i Xellosowi tak, Valgaavowi nie....robiła wszystko by rozbić związek Valgaava...i w końcu się jej udało...jeśli ona stanie się człowiekiem to wystarczająco się wycierpi...Xellos byłby dobrym władcą...Philia wnosi w niego dobro...
Nie znasz Valgaava...jest półsmokiem, półmazoku... Zellas chciała dać błogosławieństwo jemu i Keyrze, podwładnej Dynasta, ale się nie zgodził co jeszcze bardziej rozwścieczyło Zellas...Valgaav jest gwałtowny, impulsywny...potrafi iść do celu po trupach...jednak ..miał w sobie też część dobra... eh..sentymentalna się robię...zwróciła się do Lunara:
-macie gdzie zostać?
Lunar pokręcił przecząco głową...
-zostańcie tu..Lila powinna się wyspać...tobie też chyba przydałby się sen...zobaczę czego uda się dowiedzieć mi na temat całej tej Luny...
podeszła do szafy i wyjęła sukienkę ,zniknęła w łazience. po chwili wyszła wyciągnęła szpilę do włosów i rozkręciła ją jak zwykły długopis...wyciągnęła cztery uniwersalne wytrychy i włożyła je do środka, skręciła i spięła boczne pasna w kok. przekręciła bransoletkę...założyła buty i włożyła w cholewki saie, na udzie przyczepiła sztylet, w brzeg sukienki wczepiła różnokolorowe igły, uważając by się nie ukłuć, po chwili w jej rękach rozpłynęły się shurikeny, z garoty zrobiła drugą bransoletkę i założyła ją obok pierwszej uważając by mocno nie zaciągnąć żyłki.
Lunar w zdumieniu obserwował jak chowa TAKĄ ilość broni...i tego w ogóle nie było widać!
Na koniec odwróciła się do niego i powiedziała:
-powinnam wrócić wieczorem, powiem karczmiarzowi że mam gości i potrzebne jest jedzenie. zaraz powinno być coś dostarczone.
wyszła.
********
Spojrzała na zegar na wieży uczelni..było południe..czyli ma troszeczkę czasu...skierowała się do największego burdelu w mieście...tak...miała dość nietypowe kontakty w różnych warstwach społecznych...ale czy to właśnie nie było jej przewagą?
Weszła do budynku i skierowała się do siedzącego na uboczu starszego człowieka, o nicku Lucky Lu...on wiedział wszystko co się działo w mieście...a jeśli nie wiedział to po niecałych dwóch, trzech godzinach już wiedział.
- Jak się masz Lu? Minęło trochę czasu, prawda?
Starzec poprawił okulary, machnięciem ręki odpędził siedzącą na jego kolanach blondynkę...ta spojrzała na Arashi i wziąwszy ubrania ,których części nie miała już na sobie wyszła.
- No proszę...kogo me oczy są w stanie oglądać...Arashino w całej okazałości...
-Może nie tak całkiem całej...mam sprawę Lu...
- Mów...może zasponsorowałabyś biednemu starcowi szklankę czegoś do picia?
Arashi podniosła wzrok na wypaćkany kontuar po prawej stronie...ta speluna to połączenie baru, meliny i burdelu...dlatego ludzie tacy jak Lu się tu dobrze czują...kiwnęła na kelnerkę...dziewczyna w stroju który więcej odsłaniał niż zasłaniał podeszła i odebrała zamówienie.
-Ostatnio poznałam dziwnych ludzi...może ludzi to nie dokońca trafne określenie...-zawiesiła głos czekając na reakcję..
- tak? Lu nie wydawał się być zainteresowany...
- ktoś porwał ich przyjaciółkę, dziś nad ranem...
-kiedy ty i twój znajomy zabawialiście się w bibliotece...-Lu nie mógł odmówić sobie bawienia się jej kosztem...
-coś w tym stylu-nie zamierzała nic sprostowywać- widzę że już wiesz o co chodzi?
Dziewczyna uśmiechnęła się bezczelnie, kelnerka przyniosła brudną szklankę jakegoś płynu którego smaku Arashi nawet nie chciała znać...i tak miał więcej % niż cokolwiek legalnego na rynku. tego była pewna..
-co się dzieje na tym świecie...same dziwki i złodzieje...starzec zakaszlał opryskując stół...
- starzejesz się Lu...ktoś obcy bawi się na twoim podwórku a ty nawet o tym nie wiesz...-wiedziała że dopiekła mu do żywego..
-Arashi, Arashi...nie takie rzeczy robiłem kiedy ty byłaś jeszcze w pieluchach...
-udowodnij...przypomnę ci że to ja uratowałam twój nic nie warty tyłek jak ścigały cię psy gończe i pomogłam ci się tu zamelinować byś stał się szarą eminencją miasta...
chyba należy się mi coś w zamian, co Lu? drobna informacja...
-no dobrze..skoro tak stawiasz sprawę...bądź za cztery,pięć godzin...będę miał całe dane...
-dzięki Lu...wiedziałam że pomożesz...
obeszła stolik i pochyliła się by musnąć ustami policzek starca, który skorzystał z okazji by zajrzeć jej w dekolt...wiedziała o tym...ale z każdą sprawą z jaką się do niego zwracała miała pewność że starzec jej nie zdradzi i nie przejdzie na inną stronę..miała ku temu kilka argumentów..od tych silnych jak i do drobnych, a możliwość zobaczenia jej ciała była jednym z nich, i była tego świadoma...
zanim Lu się zorientował to usłyszał skrzypnięcie drzwi i dziewczyny już nie było...
-A kto zapłaci za trunek? -krzyknął i zaczął kaszleć...
*******
Kiedy wyszła z tamtej obskurnej nory i odetchnęła świerzym powietrzem zrobiło się jej lepiej a humor się poprawił...skierowała się ku jednej z restauracji...
weszła od strony zaplecza i przeszła do kuchni...właściciel i kucharze przywitali ją okrzykami radości... przywitała się z szefem ściskając go.
-Ashi...jak dawno cię tu nie było..nic sie nie zmieniaś...siadaj , opowiadaj..
- Sanjo! -krzyknął na kucharza-coś ostrego do jedzenia dla gościa- nie było to z resztą potrzebne bo kucharz już zaczął przygotowywać potrawę , z uśmiechem na ustach.
wszyscy ją tu znali i traktowali jak członka rodziny...stęskniła się za nimi...
zaczęła opowiadać , wybiórczo wycinając fakty, które nie powinny być znane innym, prócz niej. Uśmiechnęła się...po raz pierwszy od dawna....tak szczerze...radośnie.
Przesiedziała tam określony czas...przy tym podjadła trochę ostrych potraw...później pożegnała się z nimi i skierowała ku melinie....wiedziała że ktoś ją obserwuje..nie wiedziała kto..nie podobało się jej to..słońce powoli czaczęło zachodzić..wyczuwała wrogą i złowrogą aurę..nie podobało się jej to...czuła przez skórę że jest to cisza przed burzą.... |
_________________ Żyj póki możesz, bo każdy twój dzień może być twoim ostatnim... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|