Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Encyklopedia |
Wersja do druku |
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 29-01-2005, 11:58
|
|
|
Rudowłosa była zła. Nie, żeby spodziewała się czegoś wielkiego po największym przybytku wiedzy w całym Multiświecie... Liczyła jednak na coś więcej niż "Sorry mała, nie możemy ci pomóc". Przybyła tu z nadzieją na poznanie odrobiny magii... Nawet teraz wściekała się na wspomnienie rozmowy z arcykapłanem.
***
- Jak to nic nie możecie zrobić?
- Widzisz dziecko, żeby móc używać magii należy mieć jakiś potencjał, jakąś moc...
- Tyle to i ja wiem, proszę szanownego pana. I mówiłam, żeby pan do mnie nie mówił "dziecko" ==
- Problem polega na tym, że w tobie takowej mocy po prostu nie ma.
- Jak to nie ma? Przecież potrafię Fireballe rzucać i Levitacion... I Recovery...
- No tak. Ale na tym kończą się twoje możliwości. Po prostu ty nigdy nie będziesz czarodziejką, dziecko drogie...
- ... =='
***
- No i beznadzieja... - dziewczyna odstawiła kolejną książkę na półkę. Przeszukiwała kolejne półki w poszukiwaniu nie wiadomo czego. - Nie, żeby mi szczególnie zależało, ale liczyłam na coś więcej niż tylko wzruszenie ramionami =='
Nagla dziewczyna usłyszała coś dziwnego. Może i nie miała szczególnej mocy, ale nie można jej było odmówić "intuicji". Wyczuwała rzeczy, których inni nie zauważali... W tym przypadku było to nagłe pojawienie się w bibliotece dwóch istot... Humanoid płci męskiej rozmawiający o czymś z małym smoczkiem. "Hm... Przypuszczalnie jest to jeden z Klejnotów... A ten koleś nie wygląda mi na zwykłego człowieka. Mazok? Możliwe... A jeśli to Mazok, to wolę mu w drogę nie wchodzić... Ale dobrze by było dowiedzieć się, co tu koleś robi..."
- Ekhm... Witam szanownego pana ^^ - odezwała się rudowłosa z rozbrajającym uśmiecem przyklejonym do twarzy. - Szuka pan czegoś konkretnego? ^^ Jestem Maya Łuczniczka, dla przyjaciół Mai. A pan? |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 12:14
|
|
|
Post wyjaśnia czemu jak Aria gadała z Koehlerem nie było już u niego Bezimiennego i Miyu...
-Nawet jakbym chciał niedostaniesz się do Encyklopedii - z głosu Koehlera emanowała szczerość jakiej żaden demon nigdy by sie nie spodziewał po właścicielu takiego przybytku magii.
-Czemu? - warknęła Miyu.
Jednak zanim rektor zdążył choćby otworzyć usta chłopiec powstrzymał ją. I w formie pytania powtórzył na głos to co usłyszał od "innego siebie" obecnie kręcącego się po mieście.
-Czyżby klucz został skradziony?
Nie no, tego było za dużo dla rektora. Najpierw zjawia się jego gość i proponuje pomoc w odnalezieniu klucza. Potem jakaś wiedźma z uczennicą a teraz to! Chłopiec od którego śmierdzi demonami na kilka metrów rząda dostępu do encyklopedii a potem jeszcze twierdzi że klucz ukradziono! Skąd na gorejące słońce wiedzą o kluczu??
Nie zdążył jednak zareagować gdyź znów ktoś pukał do drzwi, zaś jego "goście" zniknęli.
Zostawiając jedynie śmierdzącą demonami kartkę z czerwonymi runami:
Nie widzę więc innego wyjścia jak połączenie sił, w końcu nam wszystkim zależy na kluszu prawda?
Z poważaniem Bezimienny, i Miyu
Koehler oderwa wzrok od listu dopiero gdy niezważająca na złą aurę Aria weszła do jego gabinetu mrucząc "kasa..."
*
Chłopiec z psem pojawili się tuż przed drzwiami do gabinetu rektora w chwili kiedy Aria zatrzasnęła drzwi. Rozmawiając cicho między sobą poczeli chodzić się bez celu po całej akademii. Czasem przystając żeby wyjaśnić jednemu czy drugiemu głupcowi że nie jest demonem... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 29-01-2005, 12:16
|
|
|
Witam pana, panie Koehler. Słyszalem, że macie tu pewne problemy z pewnym kluczem...
-Ale... skąd? Jeszcze nikt o tym...
-Tutaj może nie... ale pośród doków wiedzą o tym wszyscy... a poza tym, mój zleceniodawca ma swoje metody.
-Pański?
-Prosze, oto list polecający. To mój przyjaciel - aktualnie jest dośc zajęty użeraniem sie razem z jakąś bandą idiotów przeciwko jakiemuś Mrocznemu... więc poprosił mnie o pomoc.
-Zaraz, czy to...
-Tak, to on. Dawny student, wykadowca nekromacji i czarnej magii... i ma prawo do widzenia Encyklopedii :-)
-Więc dlatego jest zainterowany odzyskaniem klucza?
-Taak... i wspominal was jako jeden z najlepszych uniwersytetów magicznych, więc uznał, ż enależy wam pomóc odzyskac to dzieło.
-Jeden?
-Wybacz, przejęzyczenie. Najlepszy.
-^^ Dobrze... tak więc tutaj masz dokumenty... na czas misji dołączymy cię do studentów wyruszających na poszukiwania... znasz się na magii?
-Nie.
-No to jako świeżo przyjętego. Powodzenia.
-Powodzenia.
-Zaraz... jak sie pan nazywa?
-Endarion. A nazwisko... dawno je porzuciłem, gdy wyszedłem na powierzchnię.
-Dobrze... więc powodzenia. idź do rejestracji, tam dadza ci pokój i skontaktują z resztą grupy poszukiwawczej.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia, niech drogi magii cię prowadzą.
-...
W rejestracji...
-Tyc, tyc...
-<BAACH>
-Dziękuję za dokumenty... |
_________________
|
|
|
|
|
Noire
Pomniejszy Inżynier
Dołączyła: 14 Maj 2003 Skąd: From down below Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 12:30
|
|
|
Zapukano do jej drzwi. Zdziwiła się, bo buty doręczono jej pare minut wcześniej. Otworzyła je i zastała za nimi niską studentkę.
- Pani Noire?
- Panna...
- Umm..-studentka lekko się strapiła- mam panią zaprowadzić na aule z polecenia rektora Koehlera
- Po jakie licho? Dobrze, chwilka - zabrała pospiesznie swoje rzeczy- Prowadź dziecko- dodała z satysfakcją w głosie. Studentka lekko się naburmuszyła, ale zaprowadziła ją na miejsce. Noire otworzyła drzwi i lekko zdębiała.
- A co wy tu robicie? Tylko nie mówcie mi że wy też...- Aria podeszła do niej i klepneła ją w ramię.
- Udajemy się na poszukiwanie klucza? No to czuj sie zakoczona ^.^
- O..witaj -przełnęła ślinę, przypomniała sobie o formularzu złożonym w ATAKu - Miło Cię znowu widzieć ^^
Rozejrzała się po sali. Nie planowała podróżowania z innymi, nie było jej to na rękę. |
_________________
|
|
|
|
|
Mazoku
Dołączył: 20 Lut 2003 Skąd: znienacka ;) Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 14:50
|
|
|
Mazoku nie należał do ludzi, którzy łatwo dają się zaskoczyć. Pomijając oczywiście fakt, że wogóle nie należał do "ludzi"... No dobrze, nie był... istotą, która daje się łatwo zaskakiwać.
Przynajmniej tak mu się do teraz wydawało.
- Eee... - zaczął z niezwykłą elokwencją.
- TO "LORD" MAZOKU! NAJWIĘKSZY KRETYN, JAKI POSTAW... - zaczął Nefeh, ale uciszył go gruby grimoire, który "przypadkowo" spadł z najwyższej półki prosto na jego głowę.
- Lord Mazoku? - odezwała się, nie przestając się uśmiechać łuczniczka. - To imię czy tytuł? ^^
- Podejrzewam, że i jedno, i drugie... - mruknął Maz zrezygnowany. - Mój stwórca nie grzeszył wybujałą wyobraźnią. Ale możesz mówić mi Mazoku. Albo Maz, jeśli wolisz. Chociaż pewnie i tak zaraz dojdzie do "Mazoczków" i "Mazików"...
- I jesteś demonem, tak? ^^
Zawsze to samo. Jakby ktoś nie zauważył bijących tajemniczym blaskiem fioletowych oczu, utrzymanego w kolorach czerni i fioletu ubrania wyszywanego w tajemnicze mackopodobne runy i dość wyraźnej aury wywołującej dziwne uczucie niepewności, które powodowało, iż wielu ludzi w jego obecności miało odruch nerwowego oglądania się przez ramię przy najcichszym szeleście, to jeszcze miał NA IMIĘ Lord Mazoku Mazoku. Równie dobrze mógłby powiesić nad głową neon z napisem "1 4M M4Z0KU! PH34R M3 1F Y4 D4R3!".
Mimo to wszyscy musieli się upewniać.
- Tak.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł, żeby tak tu się kręcić po tym uniwersytecie jako demon, nie sądzi pan? ^^ Szczególnie teraz.
- A co? Stało się coś?
Przez umysł Mai przemknęły bolesne wspomnienia rozmowy z nadrektorem i wizje tego, co mogłoby mu się stać... powiedzmy na szczycie bardzo wysokich i ciemnych schodów.
- W nocy skradziono pewien bardzo cenny artefakt... - powiedziała mimo to. - Nie masz z tym chyba nic wspólnego, co? ^^
- To on... On... To wszystko jego wina... - zajęczało z podłogi coś rozpłaszczone pod grimoirem. - O bogowie... Ile gwiazd...
- Cicho siedź, Nefeh... ==" Nie, ja tylko trafiłem do miasta przez przypadek i postanowiłem wstąpić do biblioteki, żeby sobie coś poczytać. Nie szukałem niczego konkretnego ^^"
- O 5:35 rano? ^^
Mazoku odruchowo spojrzał na nadgarstek, ale przypomniał sobie, że nie nosi zegarka.
- Niepodważalny argument... Słuchaj, po prostu nie mów nikomu, że się spotkaliśmy, a ja sobie spokojnie odejdę. Co ty na to? ^^ |
_________________ You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^ |
|
|
|
|
Mai_chan
Spirit of joy
Dołączyła: 18 Maj 2004 Skąd: Bóg jeden raczy wiedzieć... Status: offline
Grupy: Fanklub Lacus Clyne Tajna Loża Knujów WIP
|
Wysłany: 29-01-2005, 15:28
|
|
|
Mai z zadowoleniem przyglądała się nieco skonsternowanemu Mazoku. Jasne było, że nie znalazł się on tutaj w zwyczajny sposób...
- No cóż, w zasadzie nie obchodzą mnie sprawy tutejszej akademii... Możemy uznać, że tej rozmowy nie było. Zastanawia mnie jednak, czy aby na pewno nic nie wiesz o skradzionym artefakcie... - Mai przez chwilę patrzyła Mazoku prosto w oczy. Miał dziwne oczy. Typowo demoniaste, możnaby rzec. No i jego aura była aurą typowego, potężnego demona. Gdyby Mai była zwykłą śmiertelniczką pewnie przeszedłby ją dreszcz. Ale ona zdołała się uodpornić na różnorakie Bardzo Złowrogie Aury.
- Nie, nic o nim nie wiem.
- No dobra. W takim razie rozmowy nie było. A ja idę na górę, bo tu już pewnie nie znajdę nic interesującego. Aha, i gdybyś coś jednak wiedział, to mnie możesz powiedzieć ;)
Dziewczyna machnęła ręką na pożegnanie i wyszła z komnaty. Szła korytarzem, kiedy nagle wpadła na nadrektora. Stłumiła w sobie chęć zepchnięcia go ze schodów.
- Witam.
- Witaj dziecko.
- <tik nerwowy> NIE jestem dzieckiem do jasnej anielki. A zresztą, gadaj tu z takim. Chcę wam pomóc.
- Że niby w czym?
- A jak myślisz ==' W szukaniu tego artefaktu ==
- I ty też o nim wiesz, dziecko?? Niesamowite, jak plotki szybko się roznoszą...
- Nieważne jak szybko roznoszą się plotki. Z tego co wiem, znalazłeś już kilku frajerów do tej roboty. Gdzie ich znajdę, kto to jest i czy są kompetentni?
- Eee... To ja może cię zaprowadzę do auli, dziecko...
- ==' |
_________________ Na Wielką Encyklopedię Larousse’a w dwudziestu trzech tomach!!!
Jestem Zramolałą Biurokratką i dobrze mi z tym!
O męcę twórczej:
[23] <Mai_chan> Siedzenie poki co skończyło się na tym, że trzy razy napisałam "W ciemności" i skreśliłam i narysowałam kuleczkę XD
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 16:44
|
|
|
Chimeria drgnęła po tym jak uczucie smutku minęło.
-O czym to ja...
-Mówiłaś coś o współpracy.-mruknęła białowłosa odrzucając kosmyki za siebie.
-A tak...lepiej działać stwarzajac pozory sojuszników.
-Mimo wszystko to głupota.-burknęła.
-Nie dyskutuj...uczennico.-uśmiechnęła się złośliwie.
-Ja twoją uczennicą...skandal.-warknęła wściekle.
-Na razie musisz nią być.^-^ Zachowuj się. Wchodzimy do auli.-poprawiła szaty i weszła do przepełnionej auli. Kątem oka dojrzała białowłosą kobietę, rozmawiającą z jakąś niską blondynką. Axe spostrzegła w oczach 'nauczycielki' chęć zawarcia bliższej znajomości. Nim Chimeria zdążyła uczynić krok ku dwóm paniom, białowłosa dziewczynka pociągnęła ją za długi rękaw.
-Nie.>.<Mamy działać same.-szepnęła.
-Nie bądź głupia. Wyobrażasz sobie indywidualne działanie przy takiej ilości osób?><
-Oczywiście.
-Masz trochę racji...jest to możliwe, ale zupełne wyalienowanie się wzbudziś podejrzenia, które z pewnością w rektorze się przelewają.
-Każdy tutaj działa dla własnych korzyści.-fuknęła.
-Nie można się wybijać ponad przeciętność. -dostrzegła, że dwóch studentów patrzy się na nią z dziwnymi wyrazami twarzy. Złapała więc Axe za włosy i lekko potrząsnęła.-Nie pozwalaj sobie smarkulo! Pamiętaj kto cię wszystkiego nauczył.-warknęła. Axe miała ochotę rozszarpać Chimerię, ale powstrzymała się. Nie tu i nie teraz. Po uwolnieniu się z uścisku opuściła głowę w udawanej pokorze.Chimeria spojrzała na nią z wyższością.
-Rusz się. -rozejrzała się po sali i westchnęła.-Należy zacząć działać jak najszybciej. Czas działa na korzyść wroga.-omiotła Axe połami płaszcze i ruszyła w kierunku Noir i Arii. Jednak drogę przestąpił jej nadrektor i rudowłosa dziewczyna.
-Przepraszam.-uśmiechnęła się patrząc z zadowoleniem na mężczyznę. Axe, po chwili otoczona ciepłym ramieniem Chimerii spojrzała na rudowłosą. Po chwili brązowowłosa zwróciła spojrzenie na Mai.
-Czyżby uczennica?
-Nie.-mruknął rektor, któremu wyraźnie się śpieszyło.
-Powinniśmy szybko rozpocząć poszukiwania.-rzuciła.
-Dlategoteż opuszczę panie. Zaraz wszystko zaczniemy.-mruknął i obrzucił czarodziejkę nieufnym spojrzeniem, a po chwili znikł w tłumie ludzi. Chimeria odprowadziła go wzrokiem, po czym przeniosła zielone oczy na rudowłosą.
-Chimeria Waiko Quatro.-uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła dłoń. Drugą ręką poklepała białowłosą po głowie.-To Axe, moja uczennica.^^ |
|
|
|
|
|
Yuby
Kotosmok
Dołączył: 16 Cze 2003 Skąd: Wrocław Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 29-01-2005, 17:16
|
|
|
Prawie całe miasto spało. Jednakże "prawie" nie oznaczało, że dokładnie wszyscy, którzy w nim przebywali, zwiedzali krainę snu. W niektórych małych knajpkach i pubach wciąż toczyło się nocne życie. Dla niektórych osób toczyło się wręcz w sensie dosłownym, kiedy bezwładnie staczali się pod stoły po kilku zaledwie piwach. W kącie sali siedział wysoki mężczyzna o zielonych włosach, przedzielonych w jednym miejscu czerwonym pasmem. Pił z dużego kufla coś, co zapachem przypominało herbatę zmieszaną z dużą ilością korzennych przypraw i jakiegoś alkoholu. Postać rozglądała się po sali. Na drugim jej końcu, przy złączonych stołach, siedziała wyjątkowo hałaśliwa grupka mężczyzn. Na ich szatach widniały herby Uniwersytetu.
-No tak... Magowie też ludzie, jak widać. - Powiedział Yuby jakby sam do siebie,
-Masz na myśli to, że się bawią, czy to, że są pijani? - Skomentował sytuację Bareket, siedzący na jego ramieniu.
-I to, i to. - Uśmiechnął się Górski Smok. - Ale trzeba przyznać, że są sprytni. Udało im się wyrwać nocą poza mury uczelni.
Nagle przy stole magów zapanowała całkowita cisza. Chwilę potem wszyscy magowie, jakby pod wpływem jakiejś siły, wstali jednocześnie od stołu i, lekko zataczając się, wybiegli przez drzwi i popędzili w kierunku uniwersytetu.
-Coś się dzieje... - Zauważył Yuby, kończąc zawartość kufla.
-Co masz na myśli?
-Po pierwsze, tę grupkę ktoś telepatycznie wezwał, to łatwo zauważyć. Po drugie... - Smok ucichł na chwilę. - Czujesz? Jakiś pacan popisuje się swoją aurą. Bardzo silną.
-Sam nie możesz rozszyfrować, do kogo ona należy, to skąd wiesz, że pacan? - Bareket wyszczerzył złośliwie zęby.
-Wiesz, jakie zdanie mam o tych, którzy nadmiernie demonstrują swoje możliwości, gdy nie jest to konieczne. Taka zabawa zawsze ściąga na sprawcę więcej kłopotów w postaci niewydarzonych bohaterów, chcących się z nim zmierzyć.
Yuby wstał od stołu, zabrał spod ściany i przewiesił przez plecy swoją naginatę, rzucił właścicielowi knajpy sakiewkę z zapłatą i wyszedł z budynku. Chłód nocy uderzył go w twarz. Górski Smok wsadził ręce do kieszeni i ruszył przed siebie.
-Cóż... Myślę, że możemy odwiedzić Uniwersytet. I tak nie mamy nic lepszego do roboty.
Pierwsze, co Yuby i Bareket zauważyli, gdy zbliżyli się do bram uczelni, to brak strażników. Z pewnością działały jakieś zaklęcia ochronne, tym niemniej zabrakło słynnych Ha'sasyheońskich Strażników Wiedzy, którzy w większej liczbie mogli sprawić naprawdę duże problemy.
-Sprawa wygląda na bardzo poważną. Mają takie zamieszanie, że nawet strażnicy musieli opuścić swoje posterunki.
-Masz jakąś teorię?
-Na walki mi to nie wygląda. Byłoby to słychać, lub widać. Że o ilości wydzielanej energii nie wspomnę.
-Chyba, że ktoś tych emerytów wreszcie załatwił. - Zaśmiał się złośliwie smoczek.
-Cóż... Nawet tego nie można wykluczyć. W końcu to tylko uniwersyteccy magowie. - Przytaknął mu rozbawiony Górski Smok, uśmiechając się w bardzo podobny sposób. - Ale mam wrażenie, że tym razem chodzi o kradzież. Mięli tu całą masę ciekawych rzeczy, ktoś się w końcu na którąś z nich musiał połakomić.
W czasie, gdy to mówił, Yuby wykonywał kilka gestów rękoma. Dosyć sprawnie łamał zaklęcia zabezpieczające. W końcu to był dopiero mur zewnętrzny, a nie sam budynek. Wytworzywszy odpowiednio dużą lukę w barierze, przeskoczył nad ogrodzeniem i ruszył w kierunku budynku. Normalnie zapewne przepuszczono by go po rozmowie ze strażnikami. Ale dzisiejszej nocy wszystko było dużo bardziej skomplikowane, toteż radzić sobie Górski Smok musiał także trochę inaczej.
-Hm... Z tego, co się orientuję, część biblioteki uniwersyteckiej zawsze była otwarta dla wszystkich chętnych, o każdej porze dnia i nocy. Ale jakoś wątpię, żeby teraz też tak było.. |
_________________ From the brightest start
Comes the blackest hole
You had so much to offer
Why did you offer your soul? |
|
|
|
|
Mazoku
Dołączył: 20 Lut 2003 Skąd: znienacka ;) Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 17:53
|
|
|
Mazoku nie byłby sobą, gdyby w chwilę po tym jak trzasnęły drzwi zamykające się za Mai z jego twarzy nie zniknął zakłopotany uśmieszek, ustępując miejsca iście demonicznemu grymasowi.
- Nefeh, wyłaź spod tej książki. Idziemy za nią :>
- Tak maleńka... Jasne... Choć ze mną do domu, pokażę ci moją kolekcję pluszowych niedźwiadków... hie... hie... :}
Demon podniósł księgę ze smoka i odłożył ją na miejsce.
- Nefeh!
Gad podskoczył i stanął na równych nogach.
- Co? Gdzie? Jak? Za ile? - Jego wzrok skoncentrował się na marmurowej posadzce, niepewnie podniósł się w górę na spoczywający na półce grimoire i przeniósł się na Mazoku. - Zrzuciłeś na mnie książkę =="
- Za dużo gadałeś. A teraz idziemy.
- Gdzie?
- Jak to gdzie? Za tą rudowłosą dziewczyną!
Nefeh skupił się przez chwilę i pokiwał głową ze zrozumieniem. Obaj zniknęli. Smok zrobił to w efektownym rozbłysku czerwonych płomieni, a Mazoku po prostu rozmył się w charakterystyczny sposób.
Schowani w wymiarze astralnym ruszyli za łuczniczką do auli, gdzie spodziewali się dowiedzieć czegoś więcej o zaistniałej sytuacji. |
_________________ You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^ |
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 29-01-2005, 18:00
|
|
|
Cóż... Enadarion rozejrzał się po zgromadzonych... jedną z osób nawet rozpoznawał. Tak więc postanowił odnowić znajomość...
Witaj Ariu :-) - Mazoczka odwrociła się w jego stronę. - Czy mogłabyś przedstawić mnie swoim znajomym? Oraz, przy okazji, powiedzieć po co tu jestes :>? |
_________________
|
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 18:14
|
|
|
Chimeria rzuciła krótkie spojrzenie na zebraną grupkę. Białowłosa, blondynka i jeszcze ten...coraz więcej ich...
Zielonooka rzuciła porozumiewawcze spojrzenie Axe. Białowłosa uśmiechnęła się przepraszająco do Mai i odeszła w stronę zbijającej się grupki. Chimeria natomiast znów spojrzała na rudą dziewczynę. |
|
|
|
|
|
Kai
the abominable one
Dołączył: 02 Paź 2004 Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 18:36
|
|
|
Sytuację na sali obserwował z podjum Telim. Mimo, że ledwo wychylony zza ściany, każdy z obecnych już zdawał sobie sprawę z jego obecności - jego aura, mimo że nie nadzwyczajna,była wyczuwalna. Lecz i on wiedział o nich więcej niż mówił.
Gdy na mównice wszedł rektor, Telim podszedł do niego i wyszeptał do ucha. Rektor wydawał się napoczątku zmieszany, następnie może nawet lekko przerażony,cały czas patrząc się na poszczególnych członków zebranej drużyny. Nie zdołał utrzymać ciszy
- Jesteś pewien, ale...
Wypowiedź została przerwana interwencją rozmówcy, jednak było pewne, że rektor dowiedział się czegoś, co nim wstrząsnęło. Słowa Telimajednak były niesłyszalne nawet dla najbardziej czułych, nawet magicznie wspomaganych uszu. Przez chwilę jeszcze tak rozmawiali,terazjuż spokojniej, poczym Telim zszedł z podwyższenia iudał się w stronę grupy.
- Witajcie, wy zapewne jesteście tą grupą śmiałków, która zaoferowała pomoc naszej szanownej szkołe w odzyskaniu skradzionego dobra? Nazywam się Telim, jestem tu wykładowcą i z decyzji rektora zostałem przydzielony, by towarzyszyć wam w waszej wyprawie i wspomagać na wszelki możliwy sposób. Niezwykle miło mi was poznać. |
_________________
Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj... |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 29-01-2005, 21:47
|
|
|
Zlodziej przysiadl na jednym z konarow stuletniego drzewa. Gatunku rosliny nie potrawil okreslic - z jego punktu widzenia liczylo sie jedynie bogate listowie tegoz. Skutecznie maskowalo ubrana na czarno postac.
Zlodziej czekal. Obserwowal kosciol, czekajac na najmniejsza zmiane.
Nie doczekal sie, poki co.
Ale byl cierpiwy. A do zachodu slonca bylo coraz blizej.
Gdy nadejdzie Zmierzch, pomyslal, goscie nie beda problemem. |
|
|
|
|
|
Zegis Black Priest
Szary Wędrowiec
Dołączył: 04 Lut 2003 Skąd: z swoich opowiadań... Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 21:56
|
|
|
W chwili gdy Telim kończył zdanie "niezwykle miło mi was poznać". Drzwi do auli otworzyły się z hukiem. Powietrze w komnacie odrazu zapełniło się smutkiem i innymi niemiłymi uczuciami. Zaraz za nimi do środka wstąpił dla oczu niektórych otoczony przez zieleń mężczyzna, w towarzystwie kobiety. Dla innych mniej uzdolnionych był to zwykły mężczyzna promieniujący niemiłą aurą.
-Ojej spóźniłem się? - spytał uśmiechając się zażenowany. - ale w sumie... bywa, prawda? ^^"
Jego nowi towarzysze odpowiedzieli mu zdziwionym wzrokiem... |
_________________ Wróciłem, nie cieszycie się? :]
"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..." |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 29-01-2005, 22:24
|
|
|
Ch:Co za dziwoląg.-mruknęła Chimeria skupiając wzrok na dziewczynie. Doznała wrażenia jakby kiedyś...gdzieś...nieważne. Nie to się teraz liczy. Odwróciła się. W sali panowała cisza, a oczy wszystkich wyrażały zdumienie lub zaciekawienie nowoprzybyłym. Zielonooka chrząknęła.
Ch:Powinniśmy się śpieszyć. Za długo już zwlekamy. -odwróciła się -Panie Telim, jakieś propozycje? Naprawdę, powinniśmy już być w drodze.
Telim spojrzał na nią srebrnymi oczami. Utrzymała kontakt czując w nim coś dziwnego. Po chwili powiedziała dobitnie -Czas ucieka. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|