FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  Galeria AvatarówGaleria Avatarów  ZalogujZaloguj
 Ogłoszenie 
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.

Poprzedni temat :: Następny temat
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
  Encyklopedia
Wersja do druku
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 27-01-2005, 09:11   Encyklopedia

Miasto Ha'sasyheon . Znane ze swoich absolwentow, wspanialej biblioteki i ogromnego zbioru artefaktow.
Oraz jednej z najlepszych szkol magii w multiversum
Ogromny budynek szkoly otacza jedynie niezbyt wysoki mur, sam budynek nie jest zbyt sumiennie chroniony. Az dziw, ze do dzis nikt nie skusil sie, by uszczuplic zasoby szkoly.
Wlasnie. Do dzis.

Szczupla postac bezszelestnie szla uliczkami Ha'sasyheon. O tej porze wiekszosc mieszkancow spala, zarowno praworzadnych, jak ty tych mniej.
Magiczna tkanina, posluszna wyszeptanemu rozkazowi przybrala barwe muru, przy ktorym stal. Gdy ponownie zalozyl okrycie, w mroku stal sie niemalze niewidzialny. A niechcialbym byc widzianym dzisiejszej nocy- pomyslal.

Mimo calego bogactwa magii zebranej w skarbcu, zlodziej ukradl jeden, jedyny przedmiot.
Klucz do sanktuarium Encyklopedii .


Ostatnio zmieniony przez dnia 29-01-2005, 23:25, w całości zmieniany 1 raz
Przejdź na dół
Chimeria Płeć:Kobieta
Wiedźma co nie wygląda


Dołączyła: 12 Lut 2004
Skąd: z grzbietu smoka
Status: offline
PostWysłany: 27-01-2005, 19:38   

Złodziej gwałtownie zatrzymał się i wsłuchał w ciszę, po czym błyskawicznie utonął w mroku bocznej uliczki. Oczy błysnęły w ciemnościach, gdy wodził wzrokiem za małym wozem, który powolutku brnął przez uliczkę. Staruszek, który z trudem trzymał lejce kiwał się do przodu z półprzymkniętymi oczyma. Nagle wóz stanął. Idealnie na wprost złodzieja. Staruszek upadł na ziemię. Złodziej wysunął się z uliczki, bynajmniej nie w celu pomocy człowiekowi. Musiał jednak zawrócić i znów przykleić się do ściany, przeklinając w myślach cały świat. Płachta przykrywająca wóz poruszyła się. Po chwili wyskoczyło z niej coś małego i zaczęło szperać przy staruszku. Płachta uniosła się wyżej i brązowa czupryna wyjrzała na swiat.
-Masz?-syknęła do małego stworzonka.
-Tia.-w łapkach stworzenia na moment błysnęło światło.
-Coraz częściaj zdarza się im uciekać.-fuknęła postać i wyszła z wozu. Stworzenie, przedtem ok.piętnastocentymetrowe przybrało wzrost jedenastolatki. Białe włosy odbiły światło księżyca.
-Opchij towar. Czwarta karczma. Za 15 minut bądź przy bibliotece.- wóz ruszył prędko, a brązowowłosa postać zamiotła ogonem ulicę i zniknęła za rogiem. Złodziej miał wolną drogę.

-Jestem.-białowłosa przebiegła po dachu i usiadła obok drugiej postaci.
-Spóźniłyśmy się.-powiedziała grobowym tonem.
-Jak to?
-Ktoś był tu przed nami. I to całkiem niedawno.
-Zwinął klucz?
Postać kiwnęła jedynie głową.
-Musimy go znaleźć.
-Zabić?>3
-Priorytetem jest Encyklopedia i dostęp do niej.-warknęła.
-Potem zabić?-spytała błagalnie.
Postać nie odpowiedziała. Wyciagnęła jedynie kulę z kieszeni i zaczęła mruczeć nad nią różne czary. Złodziej niemal idealnie się maskował. Po jakimś czasie postać zerwała się na równe nogi i zaczęła biec. Za nią zerwała się białowłosa.
-Mam go.-syknęła ujawniając małe kły i wytężając wzrok przy wpatrywaniu się w ciemną jak smoła kulę. Obraz co chwila znikał. Po chwili Chimeria skoczyła na ulicę i rozejrzała się. Kula zgasła kompletnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5342274
Zegis Black Priest Płeć:Mężczyzna
Szary Wędrowiec


Dołączył: 04 Lut 2003
Skąd: z swoich opowiadań...
Status: offline
PostWysłany: 27-01-2005, 23:24   

Przed zamglonymi oczami stojącego pod bramą miasta strażnika pojawiła się jakaś sylwetka.
Pomału rosła, i rosła aż w końcu przybrała kształt szesnastolatka o krótkich biało-czarnych włosach. Obok niej powolnym, acz godnym krokiem starszej osoby szedł biały pies w czarne łaty.
Zaspany strażnik stanął prosto, kładąc halabardę na zgięciu ręki i przecierając z zdziwieniem oczy. Przecież nie ma ludzi o takim kolorze włosów! A żadna magia nie pozwala ich kolorować.
Gdy jego dłonie oddaliły się od oczu chłopak i jego pies zniknęli. Mężczyzna pokiwał głową.
-Już śpię na stojąco, nie dobrze... - mruknął sam do siebie.
*
Tymczasem chłopiec stał już na rynku leniwie rozglądając się. Na końcu jednej z ciemnych uliczek dostrzegł jakiś ruch. Po konturach stwierdził że to jakiś zakapturzony mężczyzna.
Jego zwierzęcy towarzysz zaczął warczeć, on jednak tylko wzruszył ramionami i rozkazał
-Chodź Miyu, nie mamy czasu na zabawę z ludźmi...
Suczka szczeknęła i posłusznie ruszyła za nim...
*
Złodziej na chwilę opadł na kolana trzęsąc się z strachu. Ten chłód i smutek który poczuł gdy zobaczył cień... pierwszy raz poczuł coś takiego. Jednak szybko pozbierał się. W końcu był zawodowcem. Nie minęło i 5 minut kiedy wznowił ucieczkę starając się unikać zbliżania się w okolicę ulicy w którą wstąpiła ta dziwna istota. Tym bardziej że owa istota poszła w stronę szkoły z której on uciekał...

_________________
Wróciłem, nie cieszycie się? :]

"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..."
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3314312
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 28-01-2005, 09:37   

Opuszczenie Ha'sasyheon bylo najlatwiejszym punktem planu.
Po co przejmowac sie straza przy bramach, skoro mur nie zatrzymalby zdesperowanego staruszka?

Poza miastem rozciagaly sie lasy. Co prawda z drugiej strony, w glab ladu. moznabylo znalezc setki wsi i osiedli, tu nie bylo nic poza drzewami.
I ruinami.

Zlodziej przedzieral sie sprawnie przez gesty las. Ciemnosc i trudny teren nie spowalnialy go zbytnio. Blyskawicznie oddalal sie od Ha'sasyheon.
Nim slonce pojawilo sie na choryzoncie, dodarl do starego kosciola.
Tu umowil sie ze zleceniodawca. O polnocy dnia nastepnego.
Powrót do góry
Vel Płeć:Mężczyzna
Deskorolkarz


Dołączył: 08 Lip 2003
Skąd: POLSKAAAAAAAaaa
Status: offline
PostWysłany: 28-01-2005, 09:55   

Klęczał przy ołtarzu starego kościoła. Miał na sobie długi, ciemny płaszcz, przesłaniający całe ciało, rzucający cień na twarz.

Wiatr, dostający się do budynku, cicho przemykał między ławkami, lekko poruszał płaszczem klęczącej osoby.

Modlił się...?

Nie. Czekał...

_________________
Ej cze
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 28-01-2005, 11:47   

Wśród drzew, obserwując to niegdysiejsze miejsce kultu, przyczajona czekała mroczna postać. Całkowicie czarna, niczym noc, doskonale wtapiała się w cienie, których zdawała się być wręcz częścią. W mroku widać było jedynie parę błyszczących oczu, obserwujących otoczenie. Widziała, jak jedna postać zbliża się do kościoła. Widziała też drugą, wewnątrz. Teraz mroczna postać czekała tylko na rozwój wydarzeń.

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Sm00k
-Usunięty-
Gość
PostWysłany: 28-01-2005, 14:26   

Zlodziej zatrzymal sie, gdy juz mial pchnac drzwi. Wiatr, igrajacy wewnatrz zrujnowanego kosciola poruszyl cos, czego tam byc nie powinno.
Zlodziej wycofal sie bezszelestnie.


Tymczasem w akademii podniesiono alarm. Rektor uczelni wezwal do siebie nauczycieli. Nie wdajac sie w szczegoly, polecil zebrac najlepszych studentow.
Pech chcial, ze najlepsi akurat wybrali sie w wiekszosci na praktyki.
Ci, co zostali, stanowili doprawdy, niewielka grupke.


Ostatnio zmieniony przez Kai dnia 29-01-2005, 23:24, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Noire Płeć:Kobieta
Pomniejszy Inżynier


Dołączyła: 14 Maj 2003
Skąd: From down below
Status: offline
PostWysłany: 28-01-2005, 15:22   

Korytarzem akademi biegła sprintem białowłosa dziewczyna. Przybyła tu zaledwie przedwczoraj w poszukiwaniu wiedzy na temat pewnego starozytnego zaklęcia. Lekko się rozczarowała, bo zadnych istotnych wskazówek nie znalazła, jedynie nic nie znaczące poszlaki. Została tu tylko dlatego, że zaoferowano jej darmowy pokój i wyżywienie. Teraz domyślała się dlaczego tak się stało. Pocztą pantoflową dowiedziała się, że skradziono jakis ważny przedmiot z dobytku akademi.
Zatrzymała się obok gabinetu rektora uczelni, przeczytała tabliczkę:
- Koehler, hmm..-zastukała delikatnie i weszła do środka. Zobaczyła siedzącego przy biurku meżczyznę w średnim wieku, wyraźnie jej oczekiwał.
- Witam pani Noire, zechciałaby pani usiąść - wskazał jej puste krzesło. Dziewczyna uśmiechneła się.
- Panno - poprawiła go - ja wiem, że mój kolor włosów wskazuje na co innego, ale nie tylko pana to myli- usiadła - Więc? Po co mnie Pan wezwał?
- To pewna dość kłopotliwa sprawa. I dla mnie, i dla reszty akademi. Skradziono pewną cenną rzecz, a konkretniej klucz do sanktuarium Encyklopedi. Powinniśmy sami starać się o jego odzyskanie. Niestety nasi najlepi uczniowie akurat są poza terenem szkoły. Chciałym prosić panią o pomoc..ee..panno Noire.
-Encyklopedi? Takiej książki? Wolne ża..-urwała, trybiki w głowie zaczeły pracować- aa...TEJ Encyklopedii, to zupełnie co innego...czy wiadomo coś konkretnego o złodzieju?
- Niestety nie, jaka jest odpowiedź?
- Hmm - zamyśliła się - a czy ta misja jest niebezpieczna?
- Cóż..obawiam się, że tak, ale..
- Czy mozna podczas niej zginąć?
- Musze przyznać, że istnieje taka możliwośc, lecz...
- W porządku, może Pan na mnie liczyć
- ...wynagodzenie jest dosyć wysokie...Słucham?
- Wyczyścić Panu uszy? Biore tę robotę
- Tak poprostu? Zadnego wykłocania sie? Nawet pani nie wie jakie jest wynagrodzenie
- Jako zaliczkę poproszę jakieś solidne i wygodne buty, chyba się trochę nachodzę - ziewneła mimowolnie.
- Rozumiem, zajme się tym..- dał jej kartkę - to są szczątkowe informacje, jedyne czego sie narazie dowiedzieliśmy, aczkolwiek wątpie by były pomocne.
- Może jednak coś się przyda - przeczytała wszystko i zapamiętała. Kartka znikneła - Hmm...wyruszam za godzinę, będe u siebie, niech się pospiesza z tymi butami.

_________________
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
2120255
Chimeria Płeć:Kobieta
Wiedźma co nie wygląda


Dołączyła: 12 Lut 2004
Skąd: z grzbietu smoka
Status: offline
PostWysłany: 28-01-2005, 16:36   

-Głupota.-dziewczynka po raz kolejny wykrzywiła twarz w grymasie.
-Nie odzywaj się już.- Chimeria przymierzyła granatowy płaszcz z tajemniczymi znakami na rogach. Nadawał jej powagi i majestatu, o który na codzień nie dbała.-Idziemy.
-Głupota ><

Szła powoli, a odgłos obcasów uderzających o ziemię niósł się po korytarzu. Zatrzymała się przy drzwiach i rzuciła ostrzegawcze spojrzenie na naburmuszoną dziewczynkę.
-Zmień wyraz twarzy.-warknęła i poniosła rękę by zastukać. W momencie gdy jej knykcie miały dotknąć ciemnej powierzchni drzwi, te otworzyły się i wyszła z pomieszczenia białowłosa kobieta. Chimeria utkwiła wzrok w jej oczach. Chwilę patrzyły na siebie, po czym Chimeria usunęła się z wejścia.
-Przepraszam.-powiedziała z lekkim uśmiechem. Noir wyszła mruknąwszy coś i Chimeria zajrzała do pokoju.
-Dzień dobry.- uśmiechnęła się pewnie.
-Dzień dobry. Ma pani do mnie jakąś sprawę?
-Owszem.-weszła dostojnym krokiem do pokoju i zamknęła drzwi.- Chimeria Waiko Quatro.-lekko skinęła głową.
-Proszę usiąść.
Chimeria usiadła na miejscu,które przed paroma chwilami zajmowała Noir.
-Mam dla pana propozycję.-złożyła dłonie i oparła o nie brodę, badawczo patrząc na Koehlera.-Podobno skradziono cenną rzecz z akademii. Chciałabym pomóc.
-Skąd ma pani tą informację?-spytał zaniepokojony.
-Plotki szybko się roznoszą.
-...-przyjrzał się jej uważnie,po czym przeniósł wzrok na stojącą dziewczynkę. -W jakim celu chce pani pomóc akademii?
-Mam w tym swój cel. Poza tym...zależy mi na dobru akademii.
Zrozumiał, że nie wyjawi mu prawdziwego powodu chęci ruszenia w ślad za złodziejem.
-Jako studentka magii mam wystarczające umiejętności by złapać złodzieja żywego, bądź martwego.
-U kogo pobiera pani nauki?
-Jest pan zainteresowany moją propozycją?- puściła pytanie mimo uszu. Chyba nie byłby zadowolony słysząc, że studiowała w Piekle.
-No cóż...-mężczyzna wahał się. Z jednej strony potrzeba było jak najwięcej sprzymierzeńców. Jeśli nie zgodzi się, tajemnicza kobieta może zdecydować się na własną rękę szukać złodzieja i to bynajmniej nie dla dobra akademii. Z drugiej jednak strony brązowowłosa za dużo chciała ukryć. Koehler chrząknął i rzucił spojrzenie na milczącą dziewczynkę.
-To moja uczennica.-uśmiechnęła się wstając i kładąc dłonie na ramionach dziewczynki.
-Naucza pani?
-Owszem.-skłamała.- Czy akademia zainteresowana jest pomocą z mojej strony?
-Tak.-odpowiedział po chwili nie pewien swoich czynów. Zdecydowanie potrzeba im sprzymierzeńców w poszukiwaniu klucza, a odmowa mogłaby obrazić czarodzieję, co tym samym oznaczałoby jej wrogi stosunek do nich. Chimeria uśmiechnęła się z zadowoleniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
5342274
Kai Płeć:Mężczyzna
the abominable one


Dołączył: 02 Paź 2004
Skąd: Z najgłębszych zakamarków podświadomości
Status: offline
PostWysłany: 28-01-2005, 17:05   

Gdy tylko Chimeria opuściła w końcu gabinet rektora, a wspomniany pozostał sam w jednym z kątów zza kotary wyszedł młody mężczyzna, ubrany w zwykłe czarne spodnie i białą bluzę, bez żadnych ozdobników. Miał czarne włosy spięte w krótki kucyk.
- Telim? Długo tu byłeś?
- Wystarczająco długo. Widze, że o zdarzeniu wiedzą jakieś niepowołane osoby. I chyba wiedzą więcej od nas.
- Rzeczywiście, na to wygląda. Wiesz coś o niej?
- Nie, ale wokól niej czuć coś niepokojącego.
- Też to zauważyłem. Nie jestem pewien, może to tylko potęga jej magi. A może coś więcej.
- Ufasz jej?
- Oczywiście, że nie. Dlatego wyruszysz razem z nimi.
- A moje obowiązki? Studenci?
- Większość i tak wyjechała. Myślę, że poradzę sobie bez ciebie.
- Jeżeli takie jest twoje życzenie.
- Tak, ta sprawa jest zbyt ważna, żeby pozwolić działać bezkarnie obcym.
Jeszcze przez chwilę stali w milczeni. Koehler spojrzał w oczy swemu towarzyszowi. Srebrne oczy. Zawsze go one dziwiły. Telim twierdził, że to z powodu obcowania z magią, co było prawdopodobne, lecz wciąż wywoływało zdziwienie.
- Rozumiem, przygotuje się do wyprawy.
Mężczyzna ponownie wszedł pod kotarę. Gdy rektor ją odchylił, nikogo już tam nie było.
- Dlaczego on nigdy nie korzysta z drzwi? Aż tak lubi się popisywać?

_________________

Zetrzyj uśmiech z twarzy...
Poddaj się uczuciu bezsilności...
Przestań walczyć...
Zrezygnuj...
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5826822
Zegis Black Priest Płeć:Mężczyzna
Szary Wędrowiec


Dołączył: 04 Lut 2003
Skąd: z swoich opowiadań...
Status: offline
PostWysłany: 28-01-2005, 17:27   

Nadal uśmiechnięta Chimeria przechadzała się korytarzami rozmawiając o czymś cicho z dziewczyną podającą się za jej uczennicę. W pewnym momencie uśmiech spełznął z Jej twarzy. Wstrząsnęło Nią. Takiego smutku, cierpienia i uczucia niemocy nie czuła nigdy w swoim długim życiu.
Z rąk rektora wypadła kotara - poczuł to samo co przed chwilą wynajęta przez niego czarodziejka. Po chwili owo uczucie poczuła i reszta mniej uzdolniona w wyczuwaniu aury.
*
Przed wrotami akademii stanęła dwójka. Chłopiec o biało-czarnych włosach, obecnie "ozdobiony" parą skórzanych skrzydeł nadających mu demoniczny wygląd. Przy jego boku stała czarnowłosa dziewczyna odziana w bałe wizytowe spodnie, taką samą koszulę z doszywką "Queen of Dogs". Jej czarne oczy posiadające białe plamki, miały w sobie coś psiego. Zaś delikatnę rysy nadawały jej urodę przebijającą nawet urodę czarodziejek wydających fortuny na artefakty tworzące iluzje.
-Może już przestaniesz co? - warknęła. Jej głos był delikatny, przywodzący na myśl boginki i inne cudowne istotki.
Jej towarzysz mruknął po czym rzekł.
-No w sumie.... chyba zdążyli poczuć i wyciągnąć wnioski.
*
Uczucie zniknęło tak samo niespodziewanie jak i przyszło pozostawiając po sobie dziwny niepokój.
*
Drzwi nagle otworzyły się z trzaskiem, zaś do środka wkroczyli Miyu i jej nowy towarzysz.
Szybko przeszli przez całą akademię prosto do gabinetu rektora.
*
Rozpacz i bezsilność zaczęły stopniowo powracać.
W uszach zabrzmiało pukanie. Drogie drewniane drzwi nagle zazieleniały, przybierając zgniłą barwę kojarzącą się z trucizną.
-Proszę? - powiedział Koehler z niepokojem patrząc na drzwi. Dobrze wiedział że tylko nieliczne demony wydzielają tak silną aurę.
Zgniło zielonę drewniane drzwi uchyliły się. Do środka wszedł mężczyzna z skrzydłami, w towarzystwie.... anioła? Nie... raczej pięknej dziewczyny.
-Witam panie Koehler - powiedział mężczyzna z dziwnym nie wesołym uśmiechem. - Przyszliśmy sprawdzić kilka rzeczy w legendarnej Encyklopedii...

_________________
Wróciłem, nie cieszycie się? :]

"Do not fear in the face of your enemies, speak the truth always, even if it leads to your death, save helpless and do no wrong..."
Powrót do góry Zobacz profil autora
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
 
Numer Gadu-Gadu
3314312
Mazoku Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 20 Lut 2003
Skąd: znienacka ;)
Status: offline
PostWysłany: 29-01-2005, 00:35   

- Czy to działa? Już? Świetnie... Eghm... Ehem... Witam. Nazywam się Lord Mazoku Mazoku. Znajdujemy się obecnie w bunkrze E13 Tajnego Kompleksu Badawczego pod moją Mroczną Fortecą (lokalizacja ściśle tajna, oczywiście). Jest dokładnie północ dnia... er... 428E 852A 028F C37C według kalendarza Agendy. Niestety chyba zgubiłem gdzieś tabelkę do przeliczenia tego na jakiś zrozumiały format ^^" Anyway... Jestem tutaj w celu przeprowadzenia eksperymentu naukowego.
Mazoku zrobił dramatyczną pauzę, po czym przesunął się trochę.
- Za moimi plecami widać efekt ostatnich siedmiu dn... MIESIĘCY ciężkich badań - Generator L-przestrzeni! To urządzenie, dzięki relatywnie niskim kosztom eksploatacji, prostej i niewymagającej specjalnych kwalifikacji obsłudze oraz w miarę krótkim czasie transportu, ma szansę stać się wygodnym środkiem podróży międzywymiarowych. Co, Nefeh?
- Możemy już przejść dalej? Szyja mnie zaczyna boleć od tego wpatrywania się w jedno miejsce...
- No dobrze... - mruknął Maz. - Resztę mogę wyjaśnić po drodze...
Ruszył w stronę lekko zakrzywionej rury o średnicy mniej więcej 3 metrów, która przechodziła przez pomieszczenie. W połowie jej długości znajdowały się poważnie wyglądające metalowe wrota prowadzące do środka. Jedynym widocznym elementem zaawansowanej technologii był wystający obok nich ekran dotykowy.
Nefeh, jego wierny krwistoczerwony smok-klejnot, zeskoczył z krzesła, na którym siedział, i ruszył za swoim właścicielem. Miał na głowie hełm z miniaturową kamerą.
- To co widzimy to oczywiście ledwie fragment generatora - kontynuował swój wywód demon, niemalże niezauważalnie pomagając sobie przyczepioną do rękawa karteczką. - Całość ma kształt ogromnego pierścienia, na wszelki wypadek umieszczonego pod ziemią...
- Zaraz... Nie mówiłeś nic o "wszelkich wypadkach" - przerwał mu "operator", ale został uciszony gestem ręki.
- Pierścień ten wypełniony jest specjalnie wyselekcjowanymi książkami, umieszczonymi na półkach ciągnących się na całej długości wewnętrznego korytarza. Korytarz ten otoczony jest z kolei subprzestrzennymi grawitacyjnymi destabilizatorami rzeczywistości, które mają ułatwić zajście efektu L-przestrzennego oraz systemami indukcji magicznej połączonymi z centralnym komputerem nawigacyjnym. Ich celem jest przekazanie do struktury subprzestrzeni dokładnego polifraktalnego wzorca transfromacji, co umożliwi precyzyjne połączenie generatora z dowolną biblioteką, księgarnią bądź antykwariatem obecnym na mapach Agendy.
W międzyczasie obaj zdążyli już dojść do wrót. Mazoku pobawił się trochę pulpitem kontrolnym i masywne drzwi odsunęły się przy zaskakującym braku jakiegokolwiek dźwięku. Weszli do środka, a przejście za nimi zamknęło się równie bezszelestnie. Na końcu jednak nastąpił tradycyjny cichy syk wysysanego powietrza. Po krótkiej chwili spędzonej w absolutnej ciemności zabłysły świetlówki rozmieszczone w równych odstępach na suficie. Oświetliły rzędy półek z kolekcją książek, jakij nie powstydziłby się żaden bibliofil Multiświata.
- I co teraz?
I co teraz... co teraz... teraz... - odpowiedziało echo.
- Nie słuchałeś co mówiłem?
- Słuchałem - skłamał gładko Nefeh. - Ale nie zrozumiałem ani słowa.
- Mamy iść przed siebie.
- I?
IIIiiiIIiiIi... - poużywało sobie echo.
- Jeśli będziemy szli dostatecznie długo nastąpi kontrolowany efekt L-przestrzenny zgodnie ze wzorem Wiedza = Potęga = Energia = Materia = Masa. W dostatecznie niestabilnej rzeczywistości utworzy to portal, a dzięki indukcji wzorca przekazanego z komputera nawigacyjnego będzie on prowadził dokładnie tam, gdzie chcemy.
- A gdzie chcemy?
- Niedaleko. Ustawiłem koordynaty na moją biblioteczkę na ósmym piętrze wieży.
- Aha...
W milczeniu ruszyli. Ledwie zdążyli postawić krok, kiedy absolutną ciszę przerwało niezwykle ciche buczenie, które jednak w jakiś sposób docierało do samego szpiku kości. Smok miał wrażenie, że podłoga wibruje pod jego łapami. Spojrzał przed siebie i nagle zauważył coś jeszcze dziwniejszego. Zastawione półkami ściany korytarza zdawały się falować na granicy pola widzenia, zupełnie jakby byli w środku dżdżownicy. Kiedy jednak odwrócił głowę, żeby przyjrzeć im się dokładniej, wyglądały zupełnie normalnie.
- Jesteś pewien, że to bezpieczne?
- Oczywiście... Sam to zaprojektowałem! ^^
- CO?! O_o Gdzie jest wyjście? Zatrzymajcie to, ja wysiadam! JA CHCE STĄD WYJŚĆ!
Stuk... Stuk... Stuk...
Nefeh bardzo ostrożnie spojrzał na podłogę, jakby się bał, że go zaatakuje (co wcale nie było takie dziwne, kiedy się mieszka w takim miejscu jak Mazocza Mroczna Wieża).
Nie - pomyślał sobie. Wygląda całkiem zwyczajnie. Solidny kawał marmuru z całkiem ładnymi, choć już dość wytartymi rzeźbieniami.
Odetchnął z ulgą. Ale zaraz w jego głowie pojawiłą się nowa myśl.
MARMURU?
- Widzisz, już po wszystkim ^^ - uśmiechnął się Maz.
- G... Gdzie my... To zadziałało?
- Pewnie, że tak! Trochę wiary, ze mną nie zginiesz.
Na razie - odruchowo dodał w myślach demon.
- Hmm... Chociaż nie przypominam sobie, żebyśmy gdziekolwiek w pałacu mieli marmurowe posadzki - zamyślił się Mazoku. - Ani gigantyczne witraże w oknach, jak już przy tym jesteśmy.
Nefeh popatrzył w górę. Metalowy sufit zamienił się w niknące w mroku kamienne sklepienie. Ponad półkami widać było piękne, mimo kilkucentymetrowych warstw brudu, arcydzieła z maleńkich kolorowych szkiełek. Za dnia zapewne prezentowały się jeszcze lepiej, ale sala oświetlona była jedynie nikłym blaskiem księżyca.
- Chcesz powiedzieć... że nie wiesz, gdzie jesteśmy?
- L-przestrzeń mogła wyrzucić nas wszędzie gdzie jest jakiś większy zbiór książek.
- Zabłądziliśmy?
- Nie przesadzaj. To tylko drobna niedokładność...
- ZGUBILIŚMY SIĘ! - krzyknął oskarżycielskim tonem smok.
- Jeśli już musisz to tak nazwać ^^" Ale nie wydzieraj się, proszę. Ktoś może tu być...
Nefeh zamilkł i ruszył poprzez labirynt półek.
- Ale skoro jest tu jakaś cywilizacja to powinien w pobliżu być satelita, prawda? - Nie doczekał się odpowiedzi. - Prawda?
- Widzisz... Jak by ci to powiedzieć...

***

- ZOSTAWIŁEŚ KOMUNIKATOR W POKOJU? JAK MOŻNA BYĆ TAKIM IDOTĄ? WYRUSZASZ W PODRÓŻ TYM CHOLERNYM MAGICZNO-TECHNOLOGICZNYM USTROJSTWEM? BEZ NADAJNIKA? BEZ CHOĆBY MAPY?
- Nie potrzebuję mapy, żeby trafić z bilioteczki do własnego pokoju... - mruknął ponuro Maz, przytłoczony niepodważalnymi argumentami.
- NIE PRZERYWAJ MI!
Nefeh krążył nerwowo po narysowanym na podłodze okręgu, który znaleźli w centralnie położonym punkcie biblioteki. Stąd biegły główne korytarze, które po chwili zamieniały się w istny labirynt półek. Na szczęście jeden biegł prosto do wyjścia.
- Słowo daję... Nigdy więcej nie zabiorę się z tobą na żadną wycieczkę multiświatoznawczą... Nie wiemy, gdzie jesteśmy... Nie wiemy, czy starczy nam mocy, żeby się stąd teleportować... I CO TO K**** ZNACZY HAJDUK?!
Smok zauważył, że okrąg po którym chodzi jest otoczony mocno zatartą inskrypcją. Słowa przecinały też wnętrze okręgu, wijąc się w tajemniczych kształtach.
Mazoku zaciekawiony wstał z podłogi i pochylił się nad napisem.
- To nie "hajduk"... Tylko... - skupił się. - Ha... sasy... heon.
Ruszył wydeptaną przez Nefeha trasą.
- Hmm... Tu to się chyba zaczyna. "Biblioteka Uniwersytetu Magicznego Ha'sasyheon - Skarbnica Wszechwiedzy Multiuniversum, blah blah blah... Recepcja na lewo. Toalety na prawo." Wiem, gdzie jesteśmy! To Ha'sasyheon! ^^
- Tyle to i ja wiem...
- Nie to miałem na myśli. Czytałem o tym miejscu. To jeden z najwspanialszych uniwersytetów magicznych Multiświata! Nic dziwnego, że tu trafiliśmy. Taki zbiór wiedzy musi tworzyć duże pole L-przestrzenne. Chyba będzie trzeba zwiększyć moc induktorów...
- Nie obchodzi mnie jak się tu dostaliśmy. Interesuje mnie tylko, jak się stąd wydostaniemy!
- Trzeba się trochę rozejrzeć ^-^

[O żesz... Co za tasiemiec. Trzy posty za cenę jednego XD Tak to jest, kiedy się nie bierze udziału w questach przez dłuższy czas ^^" Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Będę się streszczał na przyszłość... Ale spójrzcie na to z drugiej strony: Jednozdaniówką tego nazwać nie można ;)]

_________________
You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
 
Numer Gadu-Gadu
5003069
g_v_s Płeć:Mężczyzna


Dołączył: 13 Kwi 2003
Skąd: Kraków
Status: offline
PostWysłany: 29-01-2005, 01:42   

Ciemność spowijająca zakurzone regały najdalszych zakątków biblioteki została rozdarta magicznym światłem kryształowej latarni. Trzymający ją student dostrzegł w rogu sylwetkę człowieka pochyloną nad opasłym tomiskiem.
-Hej! Co tutaj robisz po ciemku? - zapytał zaskoczony - przecież o tej porze nikt tutaj nie powinien przebywać...
-Czytam... - odpowiedziała chłodno postać, która także wyglądała na studenta
-Nieważne! Mamy spory problem i każdy jest potrzebny... a tak właściwie to skąd jesteś? Nigdy wcześniej Cię nie spotkałem
Nie doczekał się odpowiedzi. Nagle cienie rzucane przez siedzącą postać zaczęły tańczyć jak opętane, a magiczne światło jakby przygasło. Strach jakiego doświadczył kompletnie sparaliżował jego ciało. Upuszczona latarnia rozsypała się na tysiące błyszczących fragmentów...

...

-Mirc? Sprawdziłeś już tutaj?
-Taa.. pusto..
-Dobrze. Dołaczmy do pozostałych

Mirc coś nieswojo dzisiaj wygląda.. hmm.. to z pewnością przez tą cholerną pobudkę w środku nocy...

_________________
Multiworld Project
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora Odwiedź listę obejrzanych anime / przeczytanych mang
xellas Płeć:Kobieta
Kolekcjonerka Wampirzyca


Dołączyła: 09 Lut 2004
Skąd: Gdańsk-tu smoki chodzą koło Fontanny Neptuna
Status: offline
PostWysłany: 29-01-2005, 07:20   

Maleńka postać spała wśód gałęzi drzew otaczających ruiny. Miała pecha jakiś podejrzanie silny podmuch wiatru strącił ją i upadła z łomotem na ziemie. Jej czułe oczy dostrzegły jakiś ruch koło ruin.
Sonio z nią nie było, korzystając więc z okazji, że jej opiekun gdziesz poszedłpostanowiła sprawdzić co za cienie buszują przy kościele i czy da się na nich zarobić.
Dziewczyna nie starała się iść cicho, lecz mimo to jej kroki były niesłyszalne.
Nie miała jednak szczęścia tego dnia czy raczej nocy. Koncentrując się na istocieprzed kościołem zignorowała całe otoczenie, dzięki temu prawie weszła na postać kryjącą się w cieniu drzew. Jej strażnik był jednak w pobliżu, wyglądało to jakby z nikąd pojawił się wielki wilk, chwycił dziewczynę w zęby i znikł wśród drzew.
-Sonio ja chciałam tylko...
Wilk zawarczał, dziewczyna skuliła się, strażnik był zły.
-Ale ja naprawdę...
Groźny błysk w oczach wilka wyraźnie kazał jej się zamknąć.
-"Do miasta"-usłyszała warczący głos i posłusznie ruszyła w stronę domów

Oczywiście w mieście ją zostawił, to że wschodzące słońce powoli uniemożliwiało jej widzenie go nie obchodziło. Weszła do jakiegoś ciemnego kąta i tam postanowiła poczekać, aż słońce nie będzie tak świecić.

_________________
Wampiry stworzenia nocy, przeklęte przez Boga za grzechy ojca, wyklęte przez ludzi za grzechy własne. Jam jedną z nich, z cienia zrodzona, na rękach mych krew, na ustach śmierć, w spojrzeniu zagłada.
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość
Aria Płeć:Kobieta
Matka Opiekunka


Dołączyła: 25 Paź 2003
Skąd: piąta cela po lewej ^^
Status: offline
PostWysłany: 29-01-2005, 11:46   

- Pani sie tu uczyla? ^^
- oczywiscie! - Niska blondynka zakolysala sie na stopach wprawiajac w ruch spódniczke ze szkolnego mundurka.
- i... - Mężczyzna przejzał CV- studiowała pani sztuke magiczną... walkę wręcz...
- ... wszystko pod okiem dobrych instruktorów, choć najwięcej nauczyłam sie tutaj - Blondyneczka obdarzyła Koehlera wyjątkowo sympatycznym uśmiecham.
- nie przypominam sobie pani....
Dziewczyna zmarszczyła brwi na któtką chwile. pomachała niezdarnie dłonią w strone akt. Koehler wziął teczkę i zaczął ją przeglądać.
- Pani nazwisko?
- At'ak ^___^ _ męzczyźnie wręcz pojawiła sie w ręku jej karta ucznia.
- a to.. wszystko w pożątku. prosze wejść do auli, wie pani gdzie to. od lat tu sie nie zmieniło ^^. w Auli czeka już zebrana przez nas drużyna.
Aria wyszła z pokoju i odetchneła z ulgą. czary iluzji. MŁEHEHEHEHE.. nigdy tego ni rzucałam na kartke papieru.
...
...
gdzie ta aula? =='. Złapala jakiegoś przechodzącego ucznia za kołnierz.
-czekaj no.. gdzie jest aula?
- tam.- Aria spojrzała przed siebie. mam ją przed sobą. ślepa....
W środku czekala już większość drużyny. Niecierpliwie spoglądając na drzwi, wyczekując pracodawcy z ostatecznymi wskaazówkami. Ale bądźmy szczerzy.. większośc sie opychała akademickim jedzeniem.

_________________
http://niziolek.deviantart.com/
Powrót do góry
Zobacz profil autora Wyślij prywatną wiadomość Odwiedź stronę autora
 
Numer Gadu-Gadu
2496391
Wyświetl posty z ostatnich:   
Strona 1 z 10 Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików
Możesz ściągać załączniki
Dodaj temat do Ulubionych


Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group