Ogłoszenie |
Forum archiwalne, nie można zakładać nowych kont.
|
Encyklopedia |
Wersja do druku |
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 14-02-2005, 19:49
|
|
|
- um...? knujemy? ekhu ekhu..- Vel zakaszlał jakby urażony tym pomysłem.
- my coś knujemy?- szczerze ździwił sie Mazoku.
- Ależ jak ci mogło przyjść do głowy że MY coś mozemy knuć?- Aria zrobiła mine nr 57 "dziewicza niewinność O.o"
- WIEM że coś knujecie!
Aria spokorniała.
- tak.. masz racje..
- no więc?
Aria uśmiechnela sie promiennie. wrescie ktoś zawalczy z tym Zmierzchem!
- Noire... na nasze knuwania znajdziesz odpowiedź za TYMI- popchneła ją w strone drzwi- drzwiami. Sami nie umiemy przejść. Dobrze że tu jesteś. Drzwi są zablokowane na demony... to kościół..- Aria spojrzała wymownie na rzeźbę jakiegoś DOBREGO boga.- Moze że chcesz zobaczyć złodzieja, ale go już widziałaś a my chcemy go poobdzierać z tej spalonej skóry XDDDDDDD...
no daj spokój Noire, przecież żartuje, Ve ten szaleniec chciał, ja jestem normalna.
- wole drzwi O_o- Noire zmierzyła Aria dziwnym spojrzeniam, odwróciła się i zaczeła badać drzwi.
- dołącz do nas jak ci sie znudzi ^^
Aria tymczasem przeszła do planu astralnego, znikając z materialnego.
Panowie, tak jak mój kochany, leniwy naiwny, bezczelny, chamski... CO ty sobie wyobrażasz?! jestem POTĘŻNIEJSZA od ciebie ty... nie wiem jak ty sie stałeś wyższym mazoku, pewnie namieszało ci sie w głowie od tego nieróbstwa i sobie wyobrażasz dziwne rzeczy. NIE uśmiechaj sie tak! Mazoku powiedz mu coś! T_T ekhum.. tak jak powiedział mój brat, raz w życiu wpadł na coś mądrego, zobaczymy sobie tego złodzieja. chyba czuje spalenizne ;'] |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Ayako
The Jellyman
Dołączyła: 29 Sie 2004 Skąd: z szafy w pewnym zamku Status: offline
|
Wysłany: 14-02-2005, 20:01
|
|
|
Nagle sufit zatrzeszczał, zaskrzypiał i zawalił się a raczej jego częsc. Potem słychać było krzyk:
- AAAAAAAAAAA!!!!
a następnie głosne łup.
M: dlaczego nas nie teleportowałaś?
A: bo mnie ten dach zaskoczył
M: ciebie dach zaskoczył? Zrobiłaś to specjalnie
A: no może troche
M: myślisz tylko o sobie, tobie przecież nic się nie stanie
A: ej nieprawda moja ludzka czesć ucierpiała o widzisz?< pokazuje rankę która nagle w ułamku sekundy się zagoiła>
M: własnie o to mi chodzi
A: ej to nie moja wina
M: ta ale jest jedna dobra rzecz ty też tu utknęłas
A: chyba jednak nie
M: no fakt twoja ludzka połowa
A: a no własnie
M: to nie fer ==
A: o patrz tea party
M: nie zmieniaj tematu
Wszyscy zgromadzeni w kościele popatrzyli na dziewczyny z lekkim rozbawieniem i przez chwilkę przysłuchiwali sie ich kłutni
A: znowu się mnie czepiasz
M: a wogóle co ty tu robisz?
A: to tajemnica... rany zawsze chciałam to powiedzieć
M: ==''''''
All: _^_ |
_________________ rany bo już mnie nosiło od tej mordki z serduszkami |
|
|
|
|
Noire
Pomniejszy Inżynier
Dołączyła: 14 Maj 2003 Skąd: From down below Status: offline
|
Wysłany: 14-02-2005, 21:27
|
|
|
Westchnęła. Mazocze trio na pewno chce ja wykorzystac do swoich celow. No tak, niektorzy wolą nie brudzic rąk...a niech im bedzie. Przeszukała dokładnie sciane i znalazla przelacznik otwierajacy drzwi. Otworzyly sie opornie, stare mechanizmy zaskrzypialy w scianie. Oczom Noire ukazal sie nieoswietlony korytarz, nie szkodzi w ciemnosciach widzi dobrze, zawołała na Niuchacza. Pies przybiegł do niej chwilę później, weszła razem z nim do środka. Przeszła duży kawałek kiedy nagle o coś sie potknęła, podniosła to.
- O..czaszka, jak nastrojowo-mruknęła, spojrzała w bok- o..komnata z kosztownościami...*wyszczerz*-błyskawicznie podniosła się z ziemi. Co jak co, ale chyba nikt jej nie zabroni małego grabionka...
Przeczesała dłońmi skarby nagromadzone przez ten dziwny kult, znalazła pare ładnych kolczykow, branzolet i naszyjnikow. Najbardziej przypadł jej do gustu taki czarny z dziwnymi magicznymi symbolami, zabłysnął w ciemności kiedy brała go do ręki. Zawiesiła go sobie na szyi, a reszte skarbow schowała do torby przyczepionej do Niuchacza. Łuk i strzały tez tam powedrowały, zostały zastapione katarami. Noire wyszła z komnaty i powedrowała dalej. Po dobrej godzinie marszu usłyczała w oddali jakies dźwięki. Zwolniła kroku i zaczeła sie skradac. |
_________________
|
|
|
|
|
Yuby
Kotosmok
Dołączył: 16 Cze 2003 Skąd: Wrocław Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 15-02-2005, 13:41
|
|
|
-Oni mają odzyskać klucz? – Siedzący na pobliskim drzewie Yuby zaśmiał się cicho. – To ja chyba zacznę kibicować złodziejom…
-Tobie nie zależy na znalezieniu go? – Bareket chciał pytająco unieść brwi, ale z racji ich braku nie bardzo mu to wychodziło.
-Bo ja wiem? Ja tu jestem głównie dla zabawy. – Górski Smok uśmiechnął się złośliwie. – Zresztą, sam pomyśl, ile osób w tej drużynie ma szczere, dobre intencje?
-Eee… Bareket rozejrzał się. Jeden mazoku, drugi mazoku, trzeci mazoku… - No tak, chyba masz rację. – Zachichotał.
-Tak… Ten świat dobrze na tym wszystkim z pewnością nie wyjdzie. Jedyne, czego chciałbym się dowiedzieć, to kto właściwie rozwalił tamto miasto…
… I powyrywać mu nogi z dupy? – Dokończył na niego mały smok, z wrednym uśmiechem na pysku, wyrażającym bezgraniczną satysfakcję i zadowolenie z siebie.
-Też. – Przyznał zielonowłosy i zeskoczył na ziemię, obok kościoła, a następnie przekroczył jego próg i opierając się o ścianę, wpatrywał się w dopiero co otwarte drzwi.
-Cóż… Skoro już je ktoś otworzył, można by zbadać to, co jest w środku. – Powiedział jakby sam do siebie. |
_________________ From the brightest start
Comes the blackest hole
You had so much to offer
Why did you offer your soul? |
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-02-2005, 13:50
|
|
|
A na skraju lasu...
-Podpalac? ^^
-Podpalaj lisie >]
Wkrotce wschodnia czesc lasu przemienila sie w ogniste pieklo. korzystny wiatr podsycal plomienie, pedzac je w kierunku naszych bohaterow. |
|
|
|
|
|
Vel
Deskorolkarz
Dołączył: 08 Lip 2003 Skąd: POLSKAAAAAAAaaa Status: offline
|
Wysłany: 15-02-2005, 16:42
|
|
|
Kilka razy wciągnął nosem powietrze. Odwrócił się w stronę, z której wiał wiatr.
-Jeeej, czujecie? ^^ Albo to ten gość jeszcze dymi, albo coś innego się pali... - przeszedł na Astrala.
Ooo, joł Siostrzyczko ^^ Widzisz, ja też czuję spaleniznę, ale zaczynam mieć wątpliwości, czy to na pewno nasz biedny złodziej... |
_________________ Ej cze |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 15-02-2005, 16:43
|
|
|
Chimeria z zloscia sledzila poczynania krwistego smoka, ktory uwolnij jej zdobycz.
-Mistrzu!!!!! -zawyla mloda kaplanka drapiac paznokciami w drzewo, na ktorym siedzial zlodziej.
Chimeria dyskretnie podeszla do pod drzewo i spojrzala w gore z msciwym usmiechem.
-Coz 'mistrzu'...-zaczela z sarkazmem w glosie- Moze nam powiesz gdzie jest artefakt? -spytala wiedzac, ze nie uzyska zadowalajacej odpowiedzi.
-Phi.-parsknal zlodziej i usunal sie w cien by nie bylo widac jego golizny.
-Tak jak myslalam. Jednak formalnosc trzeba bylo odbebnic. *evil smile*
-Wiedzma.-prychnal pogardiwie.
-Uh-Chimeria zagotowala sie. To, ze byla wiedzma nie oznalczalo, ze mogl mowic o niej z taka pogarda.- W takim razie...
-Mistrzu! Prosze, zejdz do mnie!!!!T________________________T
-Zamknij sie!!!!!!-zawyla wsciekla Chimeria, ktora poczula sie perfidnie zignorowana. Nie wytrzymala i kopnela mloda dziewczyne tak, ze ta zaliczyla jeszcze blizsze spotkanie z drzewem. Poczekala az jasnowlosa osunie sie na ziemie i... oslupiala.
-O.O...-nie mogla powstrzymac radosnego usmiechu, ktory zagoscil na jej twarzy. Zlodziej zauwayl, ze jej smiech byl nie tylko szczery ale i zlosliwy. Dziewczyna podeszla do glowy kaplanki i rzucila na nia jakis czar. Blekitna mgla zakrecila sie kolo jasnowlosej. Chimeria nie wiedziala, jak ten napalony dzieciak zareaguje na czar opetania, ale warto bylo sprobowac. Po chwili wilkolak spojrzal radosnymi oczami na zlodzieja. Oczami, ktore wrozyli klopoty dla tego drugiego. Humor poprawil sie jej jeszcze bardziej gdy dostrzegla niekompletne ubranie zlodziejaszka.
-Nie zimno ci?- spytala szczerzac sie szeroko.
-Nie >)- burknal nawet zadowolony, po czym wskazal palcem na wschod, ktory plonal jasnym swiatlem.
'Pozar'-przemknelo wiedzmie przez mysl.
-Heh, moze znajdziemy jakies miejsce gdzie porozmawiamy?-usmiechnela sie pewnie.-Opowiesz mi to i owo >)
-Moze niekoniecznie >)
-A moze jednak? -siegnela dlonia ku nogom dziewczyny. Zlodziej rozszerzyl oczy.-Powiedz...czy wiesz jak smakuja pocalunki lamii?-spytala blyskajac klami. Jej dlon teraz unosila lekko wezowy ogon, ktory zastepowal nogi kaplanki. Kaplanki, ktora okazala sie byc lamia. I to opetana przez Chimerie lamia. Wilkolak naprawde probowal sie nie smiac. Jednak uczucie wladania tym stworzeniem bylo niesamowite.
-Jesli nie, zawsze moge cie doedukowac...
gomene! Brak polskuich znakow T_T |
|
|
|
|
|
Sm00k -Usunięty-
Gość
|
Wysłany: 15-02-2005, 17:24
|
|
|
-Nie dziekuje. To pa- nie ogladajac sie, zlodziej przeskoczyl na najblizszy konar, z niego na nastepny i na nastepny. Z tego, co wiedzial, lamie nie wspinaly sie na drzewa, a nawet jesli ten konretny egzemplarz tak robil, rozsadnym bylo zyskac jak najwiekszy dystans.
Rowniez to, iz uciekal w kierunku jasnej luny na choryzoncie dawalo mu nieco wiecej czasu.
Moze te wariatki sie zastanowia dwa razy, nim za mna pojda -zastanawial sie, wykonujac efektowne salto przy przeskoku z drzewa na drzewo.
Po dziesieciu minutach takiego biegu zatrzymal sie, by zrzucic z siebie spalone lachmany i zalozyc cywilne ciuchy. Spalone szmaty wepchnal pod korzenie drzewa a sam udal sie na poszukiwanie strumienia.
A ogien, wesolo huczac, pozeral kolejne hektary lasu. |
|
|
|
|
|
Aria
Matka Opiekunka
Dołączyła: 25 Paź 2003 Skąd: piąta cela po lewej ^^ Status: offline
|
Wysłany: 15-02-2005, 17:44
|
|
|
- pali sie las mój kochany braciszku. Taki niby potężny a nie potrafi rozróżnic ludzkiej spalenizny o palonego drewna, zupełnie jakbyś nie przeżył uroków II wojny światowej.
- to były czasy...
- ta.. połowa naszej populacji zmatła na otyłość. Jednak martwi mnie ten pozar.
- mnie też, gównie to że to nie JA go spowodowałem.
- drogie mazoku, co robimy? Cos konkretnego typu sledzimy Świta/drużyne/ złodzieja czy wysuszamy pobliskie jezioro* by nie mogli ugasić pożaru?
-jestem za jeziorem XD
*czary wody nie działają gdy w pobliżu nie ma wody ;'] w myśl zasadą ro, może że wywołacie deszcz |
_________________ http://niziolek.deviantart.com/
|
|
|
|
|
Mazoku
Dołączył: 20 Lut 2003 Skąd: znienacka ;) Status: offline
|
Wysłany: 15-02-2005, 18:31
|
|
|
Kim jestem?
To pytanie pojawiło się niczym jasna iskra w ciemnym morzu martwej materii. Niewielka jaźń wisiała w pustej przestrzeni. Postanowiła rozwiązać ten problem. Poczuła pod sobą ciało. Ostrożnie wsunęła macki myśli w cztery krótkie łapy i długi ogon. Wydawały się znajome. Trochę jednak trwało nim się w nich na dobre zagnieździła. W końcu spróbowała ulokować się w głowie. To był błąd. Natychmiast poczuła ostry ból z tyłu czaszki. Oszołomił ją na moment, ale mimo tego spróbowała się skupić i podłączyć do rozległych obszarów pamięci długotrwałej.
Nazywała się Nefeh i należała do krwistoczerwonego smoka-klejnota.
Po ustaleniu tych podstawowych faktów gad przeszedł do kolejnego pytania: Gdzie ja jestem?
To było trudniejsze. Otworzył oczy. Pomyślał przez chwilę i na wszelki wypadek zrobił to jeszcze raz, dokładniej. Nie dało to jednak spodziewanego efektu. Wokół nadal widział tylko ciemność.
Zdecydował się pominąć na razie tą kwestię i zająć się kolejną: Skąd się tu wziąłem?
Cofnął się pamięcią poza wypełnioną bólem ciemną plamę... Nie spodobało mu się to, co zobaczył...
- Cholerny drań... - warknął.
***
Mazoku, który w tej chwili stał samotnie pod ołtarzem, dopił spokojnie herbatę. Potem z równie stoickim spokojem zwinął husteczkę, wytarł nią wnętrze filiżanki i schował oba przedmioty (chociaż nikt nie mógłby jednoznacznie określić gdzie), po czym sięgnął po termos i jego również zdematerializował. Wprawne oko mogłoby jednak zauważyć na jego metalowej podstawce widoczny przez ułamek sekundy napis "Agenda Nanotransmitter Technology".
- Nie rozumiem, co ich tak ciągnie do tego złodzieja - westchnął demon do nikogo konkretnego. - Toż to tylko zwykły enpec...
Podszedł do otwartych w ścianie drzwi i zajrzał w głąb ciemnego korytarza. Wydawał się bardzo długi i bardzo stary.
- Ten tu na przykład tunel wydaje się znacznie ciekawszy... Chociaż, jeśli złodziej coś wie... - Zastanowił się przez moment. - Myślę, że Nefeh da sobie z nim radę. Mogę więc spokojnie...
Urwał nagle, kiedy spróbował nawiązać telepatyczną więź ze swoją maskotką.
- Cholerny smok... - warknął i zniknął.
***
Pojawił się kilkadziesiąt metrów dalej, ponad koronami drzew.
Znalezienie złodzieja nie było trudne. Może i jego oparzenia nie były poważne, ale mimo to przy każdym ruchu czuł piekący ból. Spowodowana nim frustracja była dla mazoku widoczna z daleka niczym latarnia morska.
Toteż Maz bez problemu zlokalizował migotającą między liściami sylwetkę. Jednego jednak nie rozumiał. Mężczyzna szedł po kursie kolizyjnym z widocznym w oddali pożarem. A ściana ognia bynajmniej nie poruszała się w spacerowym tempie...
- Hmm... Zachowuje się conajmniej dziwnie... - mruknął do siebie Mazoku. - Szanse przeżycia zbudowanych z białka istot w szalejącym pożarze są raczej niewielkie... Szczególnie, jeśli... - Na końcach jego palców zamigotały ogniste iskry. - Otoczy on je ze wszystkich stron :] |
_________________ You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^ |
|
|
|
|
Vel
Deskorolkarz
Dołączył: 08 Lip 2003 Skąd: POLSKAAAAAAAaaa Status: offline
|
Wysłany: 15-02-2005, 20:49
|
|
|
Na pobliskim drzewie pojawił się inny przedstawiciel mazoczej rasy, usiadł spokojnie na grubej gałęzi.
Takiej zabawy przegapić nie można... :]
Mimo iż las był spory, były w nim tylko trzy niewielkie jeziorka. I słowo BYŁY nie jest w tym przypadku tylko formą czasu przeszłego, używaną w narracji...
Tymczasem wschodnia ściana ognia otrzymała znaczące posiłki z zachodniej flanki, zaś wszelkie zasieki i przyrządy obronne wroga w postaci ciekłego H2O znajdowały się aktualnie gdzieś daleko w stanie gazowym, szukając sobie miejsca gdzieś pomiędzy azotem, tlenem, dwutlenkiem węgla i innymi pierwiastkami wchodzącymi w skład powietrza... |
_________________ Ej cze |
|
|
|
|
Daerian
Wędrowiec Astralny
Dołączył: 25 Lut 2004 Skąd: Przestrzeń Astralna (Warszawa) Status: offline
Grupy: Tajna Loża Knujów
|
Wysłany: 15-02-2005, 22:04
|
|
|
Biedny mnich zaś z coraz większym zaciekawieniem obserwował postępowanie wroga... to znaczy, chciałem powiedzieć, drużynowych Mazoku...
W sumie sytuacja wyglądała bardzo ciekawie... i co gorsza, może nawet za bo ogień się zbliżał... cóż, pozostawała stara taktyka...
Odwrót taktyczny do Świątyni... w której do tego zbierało się ciekawe towarzystwo... |
_________________
|
|
|
|
|
Yuby
Kotosmok
Dołączył: 16 Cze 2003 Skąd: Wrocław Status: offline
Grupy: AntyWiP
|
Wysłany: 16-02-2005, 12:15
|
|
|
-Coś mi tu śmierdzi. – Stwierdził Yuby, wpatrując się w łunę pożaru.
-Śmierdzi czym? – Bareket pociągnął nosem. – Ja czuję tylko spaleniznę.
-Lisem. Lisim piromanem. Wydaje mi się nawet, że w tym lesie są ślady jego aury.
-Oho?
-Wszystko by pasowało. Jeden czyn burzy cały porządek świata, wszystko płonie i wali się w cholerę. Teoretycznie każdy może tego dokonać… Tylko kto widział naturalnie powstały pożar lasu o tej porze roku i w taką pogodę…?
-… Ale?
-Ale jeden fragment układanki mi się nie podoba. Zagłada miasta. Nie twierdzę, że osoba, o której mówię, nie byłaby w stanie tego dokonać. Wręcz przeciwnie. Ale to nie w jej stylu.
-Więc kto?
-Pewnie jakiś jego kompan. Wariaci trzymają się razem. – Zaśmiał się Górski Smok. W tym samym czasie dający miłe ciepło ogień zbliżył się bardzo do murów kościoła.
-To dlaczego nie siedzisz razem z nimi? – Wyszczerzył się, jak zwykle zadowolony z siebie, mały smoczek.
-Może to kwestia przeznaczenia, które co prawda średnio mnie zawsze obchodziło. Widocznie temu światu przeznaczone jest jeszcze trochę poistnieć. – Zadrwił zielonowłosy. Chociaż nie ukrywam, że to mogłoby być ciekawe.
Podszedł do sekretnych drzwi w ścianie kościoła. Dotknął kamiennego muru i poczuł magiczną aurę.
-No to mam dylemat. Gonić złodzieja, czy ostrzec tamtą dziewczynę.
-Kieruj się sercem! – Zagrzmiał przesadnie podniosłym tonem Bareket, poczym o mało co nie spadł ze śmiechu z ramienia właściciela.
-Ha ha ha… Naczytałeś się zbyt wielu romantycznych eposów. – Podsumował towarzysza Yuby. – Mam lepszy pomysł. – Ty zbadasz podziemia, a ja pobiegnę za złodziejem. Potem się do mnie teleportujesz.
-Nie chce mi się…
-Rusz się, leniwa jaszczurko!
-Nie mów do mnie jak do lustra… - Mrucząc pod nosem smocze przekleństwa, mały smok uniósł się w powietrze i poleciał w głąb korytarza,, znikając po chwili w ciemnościach.
W tym samym czasie Górski Smok odwrócił się i pobiegł w kierunku, w którym uciekł złodziej. Miał o tyle łatwiej, że z racji przynależności do smoczej rasy, był odporny na ogień, więc płomienie w żaden sposób nie ograniczały jego możliwości ruchu. Skracał sobie drogę za każdym razem, gdy tylko było to możliwe.
-Właściwie po co ty go gonisz? – Usłyszał w głowie głos Bareketa. – Przecież on i tak nie ma tego, czego szukamy.
-Moim skromnym zdaniem, od niego można by dowiedzieć się więcej, niż z tych podziemi. Tylko trzeba go najpierw dogonić. A poza tym, biegnąc w tym kierunku, mam szansę sprawdzić zgodność z prawdą mojej teorii o podpalaczach tego lasu.
-Potem będziesz musiał gonić resztę drużyny…
-Cos się na to wymyśli. |
_________________ From the brightest start
Comes the blackest hole
You had so much to offer
Why did you offer your soul? |
|
|
|
|
Chimeria
Wiedźma co nie wygląda
Dołączyła: 12 Lut 2004 Skąd: z grzbietu smoka Status: offline
|
Wysłany: 16-02-2005, 13:37
|
|
|
-Damn!-warknela gdy zlodziej dal dyla. Uderzyla dziewczyne rekawiczka w twarz.-Obudz sie!!!
Po chwili lamia przetarla oczy i spojrzala niemrawo na Chimerie.
-Dzien dobry spiaca krolewno >)
-??? Gdzie mist...-lamia "zawiesila sie" gdy Chimeria pstryknela palcami. Oczy dziewczecia blysnely zlowrogo.
-Khhh...-Chimeria lekko zachwiala sie. Kaplanka starala sie odeprzec czar. Byla silna. ardzo silna. Brakowalo jej jednak doswiadczenia, ktore Chimeria jako tako posiadala i postawnowila wykorzystac. Po chwili umysl lamii byl niemal caly we wladaniu Chimerii. Wiedzma poszla sladem zlodzieja. Przemieszczal sie dosc szybko. Skaczac z galezi na galaz i kierujac sie zapachem prowadzila za soba opetana kaplanke, ktora sunela po ziemi.
-Zmienil ciuchy skubaniec.-warknela gdy zapach sie zmienil.- Nie zwiedziesz mnie ptaszku.>)
-Hsssss!- lamia zasyczala patrzac w ogien, ktory rozprzestrzenial sie wyjatkowo szybko.
-Juz idziemy.-fuknela upewniajac sie czy lamia na pewno nie wyrwie sie z jej czaru.Robilo sie coraz bardziej goraco. Dluzsze pozostanie w tym miejscu bylo bardzo niebezpieczne dla wilkolaka.- Tedy. Moja zdobycz jest niedaleko.- usmiechnela sie msciwie.
-Twoja....? |
|
|
|
|
|
Mazoku
Dołączył: 20 Lut 2003 Skąd: znienacka ;) Status: offline
|
Wysłany: 16-02-2005, 14:44
|
|
|
Chimeria przeskakiwała między koronami drzew. Odbiła się właśnie od kolejnego pnia, kiedy nagle zauważyła coś dziwnego. Liście na drzewach wokół na jej oczach zwiędły, pomarszczyły się i przybrały ponurą szaro-brązową barwę. Zupełnie jakby coś wyssało z nich wodę... Gałąź, którą zamierzała chwycić, jeszcze przed sekundą wyglądała na zdrową i solidną. Kiedy jednak Chimi zacisnęła na niej palce, rozpadła się z głośnym trzaskiem w setki wysuszonych wiórów...
Dziewczyna przeleciała z rozpędu dalsze kilka metrów i w końcu spotkała się dość drastycznie z ziemią. Na szczęście jej upadek złagodziły nieco krzaki (a raczej to co z nich zostało po odjęciu wszystkich liści).
Nie zdążyła nawet zakląć nim uderzyła w nią fala potężnego gorąca z południa. Podmuch niósł z sobą gęsty dym oraz ostry zapach żywicy i palonych liści. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła piekło...
A w każdym bądź razie coś bardzo do niego podobnego.
***
Czarna szata powiewała złowieszczo w strumieniu ciepłego powietrza.
Mazoku spojrzał w dół na ciągnącą się od południowego skrzydła pożaru ognistą linię, która ze zdecydowanie nienaturalną prędkością mknęła na spotkanie z drugą, idącą z północy.
- Cholera... - mruknął. - Miałaś się znaleźć po drugiej stronie...
***
Chimeria mogła zrobić tylko jedno: rzucić się do przodu i liczyć na odrobinę szczęścia. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów odwróciła się i spostrzegła, że płomienie wcale jej nie ścigały, tylko kontynuowały swoją podróż na północ. Odcięły jej jednak drogę powrotną do świątyni, co nie było dobrym objawem.
Nigdy nie widziała, żeby pożar rozprzestrzeniał się tak szybko... Ani prostopadle do kierunku wiatru, jak już przy tym jesteśmy... |
_________________ You should never challenge mazoku for battle. There's nothing more reckless than trying to beat one ^-^ |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików Możesz ściągać załączniki
|
Dodaj temat do Ulubionych
|
|
|
|